25 stycznia 2018

Kościół i islam: dialog czy anty-miłosierdzie?

(Fot. Lukasz Dejnarowicz / FORUM)

Tak, to wydarzy się znowu. Już po raz osiemnasty polscy katolicy zostaną zaproszeni do wzięcia udziału w obchodach Dnia Islamu w Kościele. Odbędzie się on tym razem w piątek 26 stycznia, pod tyleż w naszych warunkach zagadkowym, co niepokojącym hasłem: „Chrześcijanie i muzułmanie: troska o wspólny dom”.

 

„Jest to bodaj najistotniejsza zmiana, do jakiej doszło w systemie katolickim od Soboru Watykańskiego II. Tu bowiem jak w soczewce skupiły się wszystkie motywy leżące u podstaw dążenia do gruntownych przeobrażeń. A chodzi w nich o to, aby wszystko, co dla religii ważne, wyzuć z istoty (czy też, jak kto woli, doprowadzić do zmiany natury tych rzeczy”) – czytając te zdania wyrwane z kontekstu, nie wiedząc, że zostały napisane trzy dekady temu, moglibyśmy dłuższą chwilę zgadywać, czego dotyczą. Liturgia? Spowiedź? Sakrament małżeństwa? Właściwie każda z tych fundamentalnych dla Kościoła kwestii dzisiaj pasowałaby do powyższej diagnozy Romana Amerio, zawartej w dziele „Iota Unum. Analiza zmian w Kościele katolickim”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

A jednak autor pisał o ekumenizmie, który – obok kwestii imigrantów, globalnego ocieplenia i ochrony środowiska – zdaje się być dla Stolicy Apostolskiej jednym z najpilniejszych teraźniejszych wyzwań. Zarówno stosunek Kościoła do protestantyzmu czy prawosławia, jak i (w rozszerzonej formule) do wyznań niechrześcijańskich, w ostatnim półwieczu uległ radykalnej modyfikacji. Jakie owoce przynoszą kolejne wspólne inicjatywy podejmowane przez katolików, zwłaszcza duchownych, z luteranami, wiernymi cerkwii, żydami, wreszcie muzułmanami? Czy zapoczątkowane deklaracją Nostra Aetate „nowe otwarcie” przyczynia się do przyciągnięcia większej liczby dusz do Kościoła – jedynej pewnej drogi do zbawienia? Mamy wszak „głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16, 15).

 

Wypatrując dobrych owoców dialogu międzyreligijnego z islamem nie będzie od rzeczy przypomnieć sobie, jak Kościół katolicki określał swój stosunek do innych wyznań zanim nastąpiła opisywana przez Amerio post-soborowa rewolucja, mająca za cel zmodyfikowanie – drobnymi krokami – wszystkiego, co istotne w Kościele katolickim. Warto też przypomnieć sobie, czym w istocie jest wyznanie, do dialogu z którym zachęcają nas księża biskupi, honorujący islam specjalnym dniem w kalendarzu polskiego Kościoła.

 

Posoborowa zmiana

„Kościół katolicki posiada pełnię Chrystusa i nie potrzebuje dopełniać jej poprzez przyswajanie sobie jakichkolwiek elementów pochodzących z innych wyznań” – głosi Instrukcja w sprawie ruchu ekumenicznego, wydana przez Święte Oficjum w grudniu 1949 roku. „Nie należy dążyć do jedności na zasadzie stopniowego upodabniania poszczególnych wyznań bądź na zasadzie dostosowywania dogmatów katolickich do nauczania innych wyznań” – czytamy dalej. „Prawdziwa jedność Kościołów możliwa jest nie inaczej niż poprzez powrót braci odłączonych na łono prawdziwego Bożego Kościoła” – napisał urząd będący w strukturze Stolicy Apostolskiej poprzednikiem Kongregacji Nauki Wiary.

 

Gdy szukamy śladów tradycyjnej nauki Kościoła o islamie, na rodzimym gruncie sięgnąć warto do słów świętego biskupa Józefa Sebastiana Pelczara. Na kartach „Obrony religii katolickiej” (wyd. Prohibita 2016 na podstawie edycji z 1920 roku) postawił on islam na najniższym szczeblu pośród wyznań monoteistycznych. Autor tak pisał o jego genezie i o samym Mahomecie: „Wmówiwszy sobie i innym powołanie prorocze i częste rozmowy z archaniołem Gabrielem, postanowił na tle monoteizmu, czyli wiary w jednego Boga, religię Arabów, hołdującą bałwochwalstwu, pogodzić z mozaizmem i z religią chrześcijańską, którą poznał z nieczystych źródeł, bo z opowiadań sekciarzy; i rzeczywiście utworzył potworną mieszaninę, mającą za podstawę rzekome objawienia Boże, później spisane w świętej księdze Al-Koran”.

 

Omawiając założenia tego wyznania, święty biskup stwierdził: „Oceniając islam krytycznie, dochodzimy do tego przekonania, że nie jest on religią we właściwym tego słowa znaczeniu, ale raczej suchym i jałowym deizmem. Brak mu bowiem osobnego kapłaństwa (tzw. imami nie tworzą kasty kapłańskiej), brak najwyższej powagi nauczycielskiej, brak ofiar i publicznej służby bożej, prócz wspólnej modlitwy i czytania Koranu”.

 

Tymczasem deklaracja soborowa Nostra Aetate z 28 października 1965 roku pisze o religiach, także niechrześcijańskich w ten sposób: „(…) nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi” – czytamy w paragrafie 2 dokumentu. Wprawdzie tuż potem znajduje się wezwanie do chrześcijańskiego świadectwa („[Kościół] Głosi zaś i obowiązany jest głosić bez przerwy Chrystusa, który jest Drogą, Prawdą i Życiem (J 14,6), w którym ludzie znajdują pełnię życia religijnego i w którym Bóg wszystko z sobą pojednał”), jednak już w punkcie następnym następuje prawdziwa apologia islamu. Warto tu przytoczyć jej obszerny fragment:

 

„Kościół spogląda z szacunkiem również na mahometan, oddających cześć jedynemu Bogu, żywemu i samoistnemu, miłosiernemu i wszechmocnemu, Stwórcy nieba i ziemi, Temu, który przemówił do ludzi; Jego nawet zakrytym postanowieniom całym sercem usiłują się podporządkować, tak jak podporządkował się Bogu Abraham, do którego wiara islamu chętnie nawiązuje. Jezusowi, którego nie uznają wprawdzie za Boga, oddają cześć jako prorokowi i czczą dziewiczą Jego Matkę Maryję, a nieraz pobożnie Ją nawet wzywają. Ponadto oczekują dnia sądu, w którym Bóg będzie wymierzał sprawiedliwość wszystkim ludziom wskrzeszonym z martwych. Z tego powodu cenią życie moralne i oddają Bogu cześć głównie przez modlitwę, jałmużny i post.

Jeżeli więc w ciągu wieków wiele powstawało sporów i wrogości między chrześcijanami i mahometanami, święty Sobór wzywa wszystkich, aby wymazując z pamięci przeszłość szczerze pracowali nad zrozumieniem wzajemnym i w interesie całej ludzkości wspólnie strzegli i rozwijali sprawiedliwość społeczną, dobra moralne oraz pokój i wolność” – czytamy w paragrafie 3.

 

„Najbardziej skorzystał z deklaracji Nostra Aetate nie judaizm, lecz islam, który po raz pierwszy stał się przedmiotem rozważań łączących go z chrześcijaństwem” – ocenił prof. Roberto de Mattei w książce „Sobór Watykański II, historia dotąd nieopowiedziana”.

 

To właśnie Nostra Aetate leży u podstaw zmiany stosunku Kościoła do fałszywej religii mahometańskiej. Na ten dokument powołał się też rzecznik Konferencji Episkopatu Polski, gdy przed dwoma laty spytaliśmy go o potrzebę organizacji Dnia Islamu, zwłaszcza w kontekście narastających prześladowań wyznawców Chrystusa przez wyznawców Allacha. Od tego czasu wzrosła jeszcze – drastycznie – liczba chrześcijańskich ofiar „dialogu” prowadzonego na wzór Mahometa, a Watykan wciąż nawołuje do przyjmowania na Stary Kontynent muzułmańskich rzesz. Rzec można – Dzień Islamu trwa przez cały rok…

 

Jednostronny dialog?

– Istniejący od kilkudziesięciu lat dialog międzyreligijny (…) został wyraźnie zerwany przez stronę islamską – powiedział ks. prof. Paweł Bortkiewicz, wybitny teolog-moralista w referacie pt. „Specyfika etyki islamskiej” (czerwiec 2017 roku, Sejm RP). – Dialog ten miał swoją dramaturgię, która zaczęła się od deklaracji soborowej Nostra Aetate.

 

Ksiądz profesor przypomniał w tym miejscu o licznych wypowiedziach i gestach papieża Jana Pawła II „wskazujących na pewną próbę odnajdywania elementów wspólnych, zbliżających nasze religie”. Ten sam zwierzchnik Kościoła jednak w książce-wywiadzie „Przekroczyć próg nadziei” wskazał na dokonującą się w islamie wyraźną redukcję Bożego objawienia.

 

Ogromne różnice pomiędzy chrześcijaństwem i islamem – tak w sferze teologicznej, jak i antropologicznej – wypunktował w swym słynnym ratyzbońskim wykładzie Ojciec Święty Benedykt XVI (wrzesień 2006). Jeden z głównych autorów Nostra Aetate mówił wówczas między innymi o tym, że muzułmanie wierzą w boga istniejącego poza rozumem: „Mógłby on nakazać nam wierzyć w kłamstwa, zaprzeczać sam sobie. Nie jest związany nawet swoim własnym słowem i nic nie byłoby w stanie zmusi go do objawienia nam prawdy”.

 

W obu tych przypadkach etyka nakazuje postępowanie zgodne z wolą Bożą. Nakazuje dostosowanie się człowieka do planów Boga. Z tym, że te plany (…) są, oczywiście w obu tych religiach radykalnie różne. Bóg chrześcijan jest racjonalny (…) – podkreślał ks. profesor Bortkiewicz podczas sejmowej konferencji. – Koncepcja chrześcijańska nie dopuszcza wewnętrznych sprzeczności w Bogu. Nie dopuszcza też sprzeczności w działaniu człowieka, który rzeczywiście, w sposób konsekwentny pragnie realizować wolę Bożą.

 

W islamie nie mamy już więc do czynienia z racjonalizmem, lecz woluntaryzmem, opartym na irracjonalnej, wewnętrznie sprzecznej woli boga.

 

Te koncepcje są radykalnie opozycyjne – podsumował prelegent. Wspomniał on także o wpisanych w etykę islamu strategiach okłamywania „niewiernych”, nazywanych takija i ketman.

 

Gdzie tu więc pole do dialogu? W jednym ze swych porywających kazań ojciec Augustyn Pelanowski OSPPE przywołuje w kontekście islamskiej inwazji na Europę słowa świętego Pawła: „Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Cóż bowiem na wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością? Albo jakaż jest wspólnota Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym? Co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami? Bo my jesteśmy świątynią Boga żywego – według tego, co mówi Bóg” (2 Kor 6 14-16).

 

Im bardziej jednak doszukujemy się stycznych punktów mających łączyć nasze wyznania, tym wyraźniej znika z pola widzenia w epoce posoborowej Chrystusowe wezwanie do misji pośród niewierzących. Znajduje to wyraz po Vaticanum II w wielu dokumentach i wystąpieniach katolickich duchownych. Dzisiaj nawracanie nawet w języku Kościoła zyskuje często pejoratywny wydźwięk, kryjący się za pojęciem prozelityzmu.

 

Dialog czy anty-miłosierdzie?

Ksiądz biskup Atanazy Schneider, zapytany o powody, dla których – biorąc pod uwagę postępującą islamizację Europy Zachodniej – Kościół nie robi zbyt wiele dla nawracania muzułmanów, stwierdził:

 

Myślę, że jest to konsekwencja trwającego w Kościele już od 50 lat relatywizmu, odnoszącego się do pierwszego Przykazania: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”, czyli przed Trójcą Świętą.

 

Niemiecki hierarcha w wystąpieniu skierowanym do uczestników ubiegłorocznej edycji Akademii Letniej TFP ubolewał, że Stolica Apostolska, a w ślad za nią większość biskupów, począwszy od II soboru watykańskiego (co bardzo istotne: duszpasterskiego, nie dogmatycznego!) propaguje fałszywy ekumenizm, u podstaw którego stoi koncepcja głosząca, że wszystkie religie prowadzą do zbawienia. Znalazło to wyraz, jak zauważył bp Schneider, w Konstytucji Lumen Gentium [cytującej Nostra Aetate – aut.]: („(…) plan zbawienia obejmuje także i tych, którzy uznają Stworzyciela, wśród nich zaś w pierwszym rzędzie muzułmanów, oni bowiem wyznając, iż zachowują wiarę Abrahama, czczą wraz z nami Boga jedynego i miłosiernego, który sądzić będzie ludzi w dzień ostateczny” – LG 16). – Soborowy tekst mówi, że adorujemy wraz z muzułmanami tego samego Boga. A skoro tak, to nie musimy ich nawracać – wykazuje biskup z Astany logikę nowego „ekumenizmu”.

 

Mówca zwrócił uwagę na pozorny punkt wspólny, na który powołują się zwolennicy „dialogu” z wyznawcami Allacha. Chodzi o jednego Boga, w którego wierzyć mają zarówno muzułmanie, jak i katolicy. – Nie, to nasz Bóg jest jedynym prawdziwym Bogiem: Ojciec, Syn i Duch Święty! To jest Bóg. Nie wystarczy stwierdzenie, że jest jeden Bóg – mówił biskup Schneider. – My Go znamy a muzułmanie odrzucają: Ojca, Syna i Ducha Świętego. I dlatego to jest fałszywa religia – podkreślał.

 

W przekonaniu prelegenta, prezentowana nawet przez wysokich rangą duchownych katolickich postawa utwierdzająca muzułmanów w przekonaniu, że znajdują się na właściwej drodze do zbawienia, jest niczym innym jak zdradą Chrystusa.

 

– Według mnie, jest to wielki akt anty-miłosierdzia wobec mojego bliźniego – muzułmanina. Im trzeba powiedzieć o szczęściu, jakie daje znajomość Chrystusa. Zatem jeśli jako katolik, ksiądz, biskup, a nawet papież, nie działam czynnie – oczywiście z poszanowaniem dla nich, z miłosierdziem, tak jak apostołowie, proponując wiarę a nie zmuszając ich – to jest to konsekwencja relatywizmu, który majaczył w Kościele już wcześniej niż 50 lat temu, ale [na dobre] zaczął się wraz soborem – podsumował niezłomny obrońca wiary Chrystusowej.

 

Roman Motoła

 

Czytaj również: I znów dzień islamu w Kościele. Zamiast nawracania – ekoekumenizm!

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij