30 września 2014

Ks. Lucjan Niedzielak – świadek „Podlaskiego Katynia”

Dziś ks. Lucjan Niedzielak, ps. „Głóg” jest jednym z najwspanialszych „Żołnierzy Wyklętych” ziemi radzyńskiej – mówi dla portalu PCh24.pl ks. Zbigniew Rozmysł, wikariusz parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Radzyniu Podlaskim, kapelan Zrzeszenia WiN Inspektorat Radzyń Podlaski.

 


Wesprzyj nas już teraz!




Czytelnikom zapewne bardziej znana jest postać ks. Stefana Niedzielaka, zamordowanego w nocy z 20 na 21 stycznia 1989 r., niż kapłana noszącego to samo nazwisko – ks. Lucjana Niedzielaka. Czy byli oni ze sobą spokrewnieni?

– Owszem, pojawiły się w prasie tego rodzaju informacje iż kapłani ci byli kuzynami. Niemniej jednak obecnie żyjący krewni ks. Lucjana Niedzielaka nie potwierdzają faktu pokrewieństwa i raczej uważają, że występuje tu zbieżność nazwisk.

 

Proszę przybliżyć nam postać ks. Lucjana.

– Pod koniec lat trzydziestych otrzymał on święcenia kapłańskie i pracował jako wikariusz w Łosicach oraz Huszlewie, a następnie jako proboszcz parafii Polskowola. Współpracował z polskim podziemiem niepodległościowym jeszcze jako wikariusz parafii Huszlew, niemalże od samego początku okupacji. Po przejściu do Polskowoli w 1943 r. był duszpasterzem oddziałów operujących na terenie Inspektoratu Radzyń Podlaski AK.

 

Był przede wszystkim duszpasterzem i spowiednikiem partyzantów Armii Krajowej, czasami działał jako łącznik i przekazywał oddziałom działającym na jego terenie wiadomości i rozkazy.

 

Ks. Lucjan Niedzielak zbierał materiały o zbrodniach dokonywanych w lasach niedaleko Kąkolewnicy, na uroczysku „Baran”, na żołnierzach Armii Krajowej. Kto dokonywał tych zbrodni? Czy wiadomo, ile osób zostało tam zamordowanych?

– Po wkroczeniu Sowietów w 1944 roku, w sąsiedztwie jego parafii, na uroczysku „Baran”, rozegrała się tragedia setek żołnierzy podziemia niepodległościowego. NKWD wraz z bezpieką II Armii komunistycznego Wojska Polskiego rozstrzeliwało tam schwytanych partyzantów, a także żołnierzy WP, których podejrzewano o współpracę z Armią Krajową, lub też posądzono o dezercję czy próbę dezercji. Z tego, co wiadomo, egzekucji dokonywano metodą „katyńską” – strzałem w potylicę.

 

Okoliczni mieszkańcy, którzy byli przypadkowo świadkami tych tragicznych wydarzeń lub też słyszeli wystrzały w pilnie strzeżonym przez wojsko lesie, zaczęli o tym donosić ks. Lucjanowi, ten zaś nie pozostał obojętny i zaczął zbierać informacje mogące w przyszłości odkryć prawdę o tych bestialskich mordach. Trudno ocenić skalę tej komunistycznej zbrodni. Ocenia się, że w lesie „Baran” mogło być zamordowanych 1300-1800 osób.

 

A czy obecnie udało się dokonać ekshumacji pomordowanych na uroczysku? Czy chociaż w jakiś sposób zostali oni upamiętnieni?


– W marcu 1990 roku Prokuratura Rejonowa w Radzyniu Podlaskim wszczęła śledztwo w sprawie kąkolewnickiej zbrodni. Od 25 do 27 kwietnia przeprowadzono ekshumację w obrębie istniejącej symbolicznej mogiły. Wydobyte we wskazanym miejscu kości ludzkie były szczątkami dwunastu mężczyzn w wieku 20-60 lat. Na terenie o powierzchni dziesięć na dziesięć metrów odkryto cztery oddzielne mogiły. Zwłoki zakopane były na głębokości 50-120 centymetrów.

Stan szczątków i ich usytuowanie w mogiłach świadczyły o wyjątkowej brutalności wykonawców egzekucji i ogromie cierpień ofiar. Jak czytamy w protokole sporządzonym przez Zakład Medycyny Sądowej, skazani mieli ręce i nogi związane drutem, ręce wykręcone były do tyłu. W chwili zgonu niektóre ofiary miały złamane kości podudzi i ramion, czaszki nosiły ślady urazów mechanicznych zadanych z dużą siłą tępym i twardym narzędziem. W kościach czaszek biegli stwierdzili obrażenia postrzałowe, świadczące o tym, że ofiary ginęły od strzałów oddawanych w tył lub bok głowy. Jedna spośród odnalezionych czaszek nie była przestrzelona, lecz rozbita.

 

Nie udało się zidentyfikować żadnej z ofiar, ale wydobyte z grobów podczas ekshumacji przedmioty – buty, łańcuszek ze szczątkami szkaplerza, pierścionek z orzełkiem, haftowana polska gwiazdka wojskowa, okładki modlitewnika, dwa wojskowe przedwojenne mosiężne guziki mundurowe, mosiężny wojskowy orzełek – świadczą, że zabici byli żołnierzami Armii Krajowej. W chwili śmierci rozstrzeliwani mieli na sobie grube okrycia wierzchnie lub kożuchy, co wskazuje, że egzekucje były wykonywane późną jesienią lub w zimie. W miejscu ekshumacji odnaleziono także dużą liczbę łusek pochodzących od naboi produkcji sowieckiej z roku 1944.

 

Miejsce kaźni jest w chwili obecnej bardzo dobrze oznaczone i upamiętnione. W 1993 roku stanął tam żeliwny krzyż, potężny głaz oraz trzy tablice. Pomnik ten zastąpił symboliczną mogiłę z 1980 roku. W miejscu tym są co roku sprawowane Msze święte w intencji pomordowanych, zaś mieszkańcy najbliższych okolic często spontanicznie przyjeżdżają do „Podlaskiego Katynia”, by pomodlić się, złożyć kwiaty i zapalić światło pamięci.

 

Ks. Lucjan Niedzielak otrzymywał informacje, że jego życiu grozi niebezpieczeństwo. Jakie to były sygnały?


– Wielokrotnie w swoich wypowiedziach dawał wyraz niechęci wobec bandyckiego systemu, jaki wnieśli na swoich bagnetach Sowieci. Mówił o tym w kazaniach i w rozmowach z parafianami. Posiadał też niewygodną wiedzę dotyczącą lasu „Baran”. Stał się przez to solą w oku komunistów, zwłaszcza radzyńskiego Urzędu Bezpieczeństwa. Był inwigilowany, dostawał także listy z pogróżkami. Perfidia UB była tak wielka, że torturami lub przekupstwem próbowano zmusić pojmanych partyzantów lub też zwyczajnych kryminalistów do zabójstwa księdza. Próby okazały się bezskuteczne. Byli więc zmuszeni wykonać „brudną robotę” sami.

 

Co wiadomo o samym napadzie? Jaki miał przebieg?


– Prowodyrem morderstwa ks. Lucjana był niejaki Edmund Szczęśniak, radzyński ubek. 5 lutego 1947 roku, była to środa, włamał się wraz z pomocnikami na plebanię w Polskowoli. Tam ubecy sterroryzowali dwie kobiety, które posługiwały w kuchni, następnie zrobili zasadzkę na księdza, w tym czasie nieobecnego. Kiedy nadszedł, ubecy napadli go znienacka, obezwładnili, pozbawili obuwia oraz kożucha, następnie obrabowali dom. Wywlekli go na zewnątrz i nieopodal plebanijnej stodoły dokonali egzekucji z zimną krwią, strzelając mu trzy razy w głowę. Ks. Lucjan Niedzielak miał w chwili śmierci 33 lata.

 

A co stało się ze wspomnianym Edmundem Szczęśniakiem z Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego  w Radzyniu Podlaskim?


– Perfidią ubecji była próba zrzucenia odpowiedzialności za ten bestialski mord na podziemie antykomunistyczne. Pojawiło się wiele pogłosek, a także artykułów w prasie wychodzącej w województwie lubelskim, iż zabójcami ks. Lucjana Niedzielaka są Julian Woch, ps. „Biały” i Jan Grudziński, ps. „Płomień”, partyzanci którzy operowali w okolicach Radzynia, a byli zajadle tropieni przez komunistów. Informacje te podsycano przez kolejne kłamstwo, jakoby „Biały” i „Płomień” należeli do Narodowych Sił Zbrojnych (w rzeczywistości należeli do struktur Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość). Jak wiadomo, komuniści szczególnie nienawidzili żołnierzy formacji NSZ i nienawiść ta przetrwała nawet zmianę ustroju w 1989 roku. Ubeckie kłamstwa nie miały jednak szans, by rozprzestrzenić się wśród miejscowej ludności. Szczęśniak w swej perfidii próbował prowadzić „dochodzenie”, poszukując zabójcy wśród mieszkańców Polskowoli. Dowiedział się, gdzie przebywa „Biały” i uczynił nawet zasadzkę na niego, ale w wyniku strzelaniny został celnie trafiony i zmarł.

Niedzielny poranek, kiedy to miał odbyć się pogrzeb zamordowanego proboszcza, powitał ludzi zmierzających do kościoła znamiennym obrazem. Na drodze prowadzącej do świątyni leżały zwłoki ubeka, które ubrane były w zrabowane księdzu buty i kożuch.

 

Jak wyglądał pogrzeb kapłana-patrioty?


– Był podniosłą uroczystością, podczas której swoją postawę wobec nowej władzy zebrani zamanifestowali odśpiewaniem hymnów „Boże coś Polskę” oraz „Mazurka Dąbrowskiego”. Przedstawiciele lokalnych struktur WiN umieścili na krzyżu nagrobnym tabliczkę z napisem: „Zginął śmiercią męczeńską, zamordowany przez czerwonych siepaczy”. Ksiądz Lucjan został pochowany w rodzinnym Hadynowie.

 

Czy współcześnie duchowieństwo i świeccy pamiętają o ks. Lucjanie Niedzielaku?


– Podczas odwilży solidarnościowej wzniesiono na miejscu zbrodni pomnik. Ksiądz biskup Wacław Skomorucha nie uląkł się warunków stanu wojennego i poświęcił obelisk w lutym 1982 roku, w 35. rocznicę śmierci dzielnego kapłana, żołnierza wolnej Polski.

 

Ksiądz Lucjan Niedzielak, ps. „Głóg” jest jednym z najwspanialszych „Żołnierzy Wyklętych” ziemi radzyńskiej, patronem szkoły w Polskowoli i jedną z trzech postaci na muralu wymalowanym na szkole imienia Żołnierzy Wyklętych w Białej. Od 29 czerwca 2014 roku jest również duchowym patronem Inspektoratu Radzyń Podlaski Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, którego działalność jest z powodzeniem reaktywowana na terenie naszego powiatu.

 

Bóg zapłać za rozmowę!

Rozmawiał Kajetan Rajski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij