1 października 2013

Ks. Miguel Pro, męczennik Cristiady

(Na chwilę przed egzekucją...)

Caramba, niebo musi być cudownym miejscem, skoro kupuje się je za taką cenę – z nieukrywanym smutkiem stwierdził Miguel Agustin Pro po tym, gdy jego dwie siostry poszły do zakonu. Sam – już jako ksiądz – zapłacił za zbawienie własnym życiem, rozstrzelany przez pluton wojskowy na polecenie prezydenta Meksyku Plutarco Elíasa Callesa.

 

Męczeństwo kapłana nie poszło na marne. Pomimo, że przez większość XX w. w kraju toczyła się wojna z Kościołem katolickim i katolicyzmem, wiara Meksykanów przetrwała. Stało się tak dzięki ofiarnej postawie ludzi świeckich i osób duchownych, takich właśnie jak jezuicki męczennik. Ten niezwykły człowiek łączył w sobie dość rzadko spotykane cechy: humor i modlitewną powagę, spryt i odwagę z posłuszeństwem wobec swoich zwierzchników.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Pierwsza antykatolicka, socjalistyczna konstytucja

 

Dzięki filmowi „Cristiada” poznaliśmy meksykańskie tło historyczne lat 20. i 30. XX wieku. Jednak cała historia rozpoczyna się w zasadzie w roku 1917 r., kiedy – jak pisze w Catholic Martyrs of the XX Century, A Comprehensive World History Robert Royal –  Meksyk wprowadził pierwszą antykatolicką, socjalistyczną konstytucję, jeszcze zanim zrobili to bolszewicy. Choć wiele z jej wrogich Kościołowi postanowień pozostawało martwymi przepisami, za czasów prezydenta Callesa zaczęły być one wprowadzane w życie. Konstytucja ta wprowadziła monopol państwowej edukacji socjalistycznej i stworzyła podwaliny do walki z Kościołem katolickim. Został on pozbawiony osobowości prawnej, zakony, kościelne szkoły i szpitale zostały zamknięte, zaś liczba księży była ściśle kontrolowana, by w niektórych stanach zostać zredukowaną praktycznie do zera. Sporadyczne prześladowania z czasem stały się nagminne.

 

Meksyk był na początku XIX w. – jak pisze Royal – jednym z lepiej rozwijających się krajów. Jezuici przed ich usunięciem w 1767 r. założyli w tym kraju m.in. 25 uniwersytetów i 11 seminariów. Za to już sto lat później kraj trawiła masońska rewolucja zwalczającą katolicyzm i katolików oraz wewnętrzne walki o władzę. Liczba męczenników i ofiar systemu rosła z dnia na dzień. Jeden ze zwykłych ludzi został powieszony na drucie kolczastym za samą krytykę masońskich rządów socjalisty Callesa, którego – nota bene – zachwycała również „Mein Kampf” Hitlera. Coraz częściej ginęli również członkowie katolickich młodzieżówek.

 

Meksyk w 1926 r.

 

Taką sytuację zastał ksiądz Miguel Pro. Do Meksyku powrócił po swojej tułaczce po Kalifornii, Hiszpanii, Nikaragui i Belgii, rozpoczętej w 1914 r. po rozproszeniu jezuitów. W międzyczasie jego ojciec stracił pracę i musiał się ukrywać, zaś matka zmarła, kiedy był w seminarium w Belgii. Latem 1926 r., rok po przyjęciu święceń kapłańskich, cudem przypłynął na statku do kraju, do którego księża nie mieli wstępu. Nikt nie zauważył na jego paszporcie informacji, że był księdzem. Nikt nie zajrzał mu do bagażu, gdzie znajdowały się przecież liczne przedmioty, które i tak zdradziłyby, że nim jest.

 

Za samo noszenie ubioru księdza w miejscu publicznym obowiązywała wtedy kara w wysokości 500 pesos (mniej więcej 3 tysiące dolarów). Kościoły były niszczone, zamieniane na żołnierskie baraki, żołnierze pili z kielichów mszalnych, rąbali drewniane rzeźby i strzelali do obrazów. Nie wolno było drukować modlitw, uczyć religii. Władza zaczęła zwalczać Krajową Ligę Wolności Religijnej, która w samej stolicy liczyła 300 tys. członków. W sierpniu doszło do egzekucji ojca Luisa Batiza Sainza i 3 mężczyzn w Chalchihuites w stanie Zacatecas, co uważa się za bezpośrednią przyczynę wybuchu powstania Cristeros. Rebelia – jak pisze Royal – nie była popierana ani przez Kościół katolicki w Meksyku, ani Watykan, gdyż nie chciał on wziąć odpowiedzialności za przelew krwi. Biskupi zostali zresztą pozbawieni obywatelstwa, zaś potem wygnani z kraju. Cierpliwość i pokora hierarchii kościelnej mogły nie mieć granic, jednak przywódcy rebelii uznali, że miarka się przebrała. Ducha zbrojnego oporu opisał Heriberto Navarrete, cytowany w książce No Strangers to Violence, No Strangers to Love: „Stopniowo nauczyliśmy się, że życie człowieka na ziemi jest zaciętą walką i najlepiej przeżywają je najbardziej wojowniczy, ci, którzy potrafią panować nad sobą i rzucić się przeciwko armii zła, aby podbić ją własną śmiercią i pozostawić swoim dzieciom nieocenioną spuściznę heroicznego przykładu”.

 

Meksykański kościół podziemny

 

Mniej więcej w okresie powstańczego ferworu Miguel Pro pracował w kościele podziemnym, rozdając Komunię św., udzielając sakramentów. Za każdym razem „ruchome stacje komunijne” odbywały się w innych miejscach miasta, do których ksiądz podjeżdżał zawsze zmieniając drogę. Czasami spowiadał przez 14 godzin dziennie, omdlewając z bólu i zmęczenia. Aby uniknąć rozpoznania, przebierał się w zawodowy uniform ludzi, do których szedł z posługą. Udawał sprzątacza ulic, mechanika, żebraka. Dzięki swoim zdolnościom teatralnym potrafił z łatwością wmieszać się w tłum. Zmieniał kapelusze, doczepiał sobie wąsy. W stroju policjanta dostał się nawet do więzienia, aby tam spowiadać i udzielać Komunii. Po odwołaniu go przez przełożonego z powodu niebezpieczeństwa, pisał: „Jakimi naśladowcami św. Ignacego Loyoli jesteśmy, skoro po rozpoczęciu bitwy, uciekamy po pierwszym wystrzale?”. Do pracy kapłana musiał powrócić. Zajmował się również chorymi i potrzebującymi, z czasem liczba rodzin, którym pomagał urosła do blisko setki. Choć jego bracia, Humberto i Roberto nie należeli do Cristeros, działali w aktywnych grupach katolickich. Sam Miguel zaś był zaangażowany w pomoc rodzinom, których ojcowie zginęli w powstaniu. Wspierał materialnie i duchowo ludzi, którzy dostarczali zaopatrzenia powstańcom. Nikomu nie odmawiał pomocy. Nauczył się już tego jako dziecko.

 

Zwykły młody chłopak

 

Miguel Pro urodził się w wielodzietnej średniozamożnej rodzinie, w miejscowości Guadelupe, w Środkowym Meksyku, znajdującym się prawie 500 km od stolicy. Miał 6 rodzeństwa (dodatkowych czworo zmarło w okresie niemowlęcym). Jako dziecko był bardzo chorowity. Kiedy był mały, zatruł się trującymi jagodami, na skutek czego praktycznie stracił mowę i siłę członków. Przez większość życia cierpiał z powodu bólów żołądka, na które nie pomagały trzy bolesne operacje.

 

Był uczony w domu przez ojca, bo choć w wieku 10 lat trafił do szkoły katolickiej nie mógł w niej kontynuować nauki z powodu chronicznych bólów brzucha. Z kolejnej szkoły z internatem został zabrany przez ojca, z powodu dyrektora, który zabraniał Miguelowi chodzić na Mszę i kontrolował jego korespondencję. W wieku 15 lat chłopiec rozpoczął pracę w biurze ojca, który był inżynierem w kopalni. Tam zżył się bardzo z robotnikami, do których zawsze czuł bliskość, pomimo ich sympatii do socjalizmu i komunizmu. Rozumiał mentalność robotników, zwłaszcza górników. Pomagał matce w szpitalu, który dla nich otwarła (szpital ten musiał został zamknięty na skutek polityki Callesa).

 

Już jako dziecko miał również zdolności organizacyjne i przywódcze. Z rodzeństwem organizował sztuki teatralne, w których szlifował talent aktorski, muzyczny (grał na mandolinie i gitarze) i mimiczny. Potrafił również naśladować głosy, co przydało się później, kiedy musiał wielokrotnie uciekać przed tajną policją. Raz, będąc już poszukiwanym, sfotografował się nawet w cywilnym ubraniu z cygarem w ręce przed rezydencją prezydenta Callesa. W młodości miał swoje sympatie, jedną z jego sympatii była protestantka, która nie rozumiała jego religijności, szczególnie kultu Maryi. Miguel przeżył również kryzys wiary, nie chciał nawet służyć do mszy. Nie miał wybitnych zdolności akademickich. Był raczej przeciętnym studentem. W nowicjacie jednak wszyscy go lubili i chcieli być w jego wesołym towarzystwie. Potrafił ukrywać swoje cierpienie i zawsze pocieszać innych.

 

Gotowy do męczeństwa

 

Od wielu lat był gotowy na śmierć. W liście do przyjaciela napisał: ”Gdybym tylko mógł być pomiędzy tymi, którzy muszą przelać krew. Jeśli tak się stanie, przygotujcie petycje do nieba, bo będę bardziej niż szczęśliwy, aby je tam przedstawić”. Prawdopodobnie na jego niezwykle odważną postawę miał wpływ ksiądz Mateo Correa Magallanes, który udzielił Miguelowi Pierwszej Komunii Świętej. Magallanes został zabity za odmowę złamania tajemnicy spowiedzi kilku Cristeros przed ich egzekucją. Zginął wraz z nimi kilka miesięcy wcześniej, w lutym 1927 r.

 

13 listopada 1927 r. jeden z liderów Cristeros próbował dokonać zamachu na generała Obregona, o którym sądzono, że zastąpi na stanowisku Callesa. Zamach się nie udał, jednak władze zaaresztowały trzech braci Pro, w tym Miguela. Samochód użyty w zamachu należał kiedyś do Humberto, jednego z trójki. Pomimo, że żaden z nich nie miał o zamachu pojęcia, bez procesu zostali skazani na karę śmierci przez rozstrzelanie. Calles zaprosił na egzekucję przedstawicieli mediów krajowych i zagranicznych i kazał sfotografować skazańców w nadziei, że utrwali na taśmie filmowej strach błagającego o litość księdza. Dziennikarze byli już wcześniej na jego usługach. Calles płacił przedstawicielom mediów w kraju i w USA, aby nie pisali o łamaniu praw człowieka w Meksyku, za to wychwalali jego działalność (stąd nawet obecnie wielu uważa go po prostu za liberała). Usłużni dziennikarze opublikowali zdjęcia z egzekucji na pierwszych stronach gazet.

 

Viva Cristo Rey!

 

Zachowanie księdza Pro nie odpowiadało propagandowym zamiarom. Odmówił on zawiązania oczu, przebaczył swoim oprawcom i spokojnie rozłożył ramiona w kształcie krzyża i umarł z okrzykiem: Viva Cristo Rey!”. Jego spokój w obliczu śmierci został utrwalony na zdjęciu.

 

Po egzekucji odbyła się w Meksyku wielotysięczna procesja. Wśród modlących się na kolanach ludzi nie brakowało agentów rządowych. Pomimo, że obowiązywał zakaz udziału w pogrzebie, na cmentarzu pojawiło się od 10 do 20 tys. ludzi. I choć za samo posiadanie zdjęcia księdza Pro groziło oskarżenie o zdradę, jego kult zaczął rosnąć.

 

Męczeństwo kapłana dodało sił meksykańskim katolikom, jednak na naprawę relacji władzy z Kościołem musiano jeszcze długo czekać. Prześladowania katolików trwały w Meksyku do lat 90. XX weku, kiedy to arcybiskup Guadalajary, Juan Ocampo Posadas został w tajemniczych okolicznościach zastrzelony na lotnisku. O ostatnich zabójstwach księży w Meksyku pisaliśmy tutaj. Dopiero w ostatnich latach XX w. usunięto z konstytucji skrajnie antykatolickie artykuły.

 

Męczennik Miguel Pro słusznie uważał, że siła antykatolickich fanatyków jest iluzoryczna. Kościoła nie da się zniszczyć, zaś ludzi wierzących mających do dyspozycji niezawodną i niekończącą się amunicję w postaci różańca, nie da się złamać. 25 września 1988 r. Miguel Pro został beatyfikowany przez Jana Pawła II. W rocznicę urodzin prezydenta Callesa.

 

Natalia Dueholm

 

Źródła:

No Strangers to Violence, No Strangers to Love, XX x. Christian Heroes, Boniface Hanley, O.F.M, Ave Marisa Press, 1983.

39 New Saints You Should Know, Brian O’Neel, Servant Books, 2010.

Catholic Martyrs of the XX c, A Comprehensive World History, Robert Royal, Crossroad Books, 2000.

Padre Pro, Father Miguel Agustin Pro, Martyr of the Lord, Distrimax Inc,. DVD, 2009,

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij