Każdy kryzys gospodarczy prowadzi do upadłości firm i wzrostu bezrobocia. Zawsze pojawiają się wówczas proste recepty na uzdrowienie tej sytuacji. Zazwyczaj można je streścić w jednym haśle – więcej socjalizmu.
Niestety nastrojom tym uległ także papież. Wszak w Niedzielę Wielkanocną w liście do członków oddolnych ruchów społecznych Franciszek wezwał do rozważenia powszechnego dochodu podstawowego. Chodzi o stałe świadczenie wypłacane każdemu obywatelowi w równej wysokości – bez względu na jego dochód czy inne kryteria.
„Być może nadszedł czas na rozważenie powszechnego dochodu podstawowego uznającego i szanującego szlachetne, niezbędne zadania przez was wykonywane” – stwierdził biskup Rzymu. Jego zdaniem pozwoliłoby to na realizację ludzkiego i chrześcijańskiego ideału niepozostawania pracujących bez praw.
Wesprzyj nas już teraz!
Jego zdaniem rozwiązanie to okazałoby się szczególnie korzystne dla ludzi dotkniętych niestabilnością w związku z epidemią nowego koronawirusa, takich jak „sprzedawcy uliczni, osoby sortujące śmieci do recyklingu, drobni robotnicy i rolnicy, pracownicy budowlani, krawcy, różnego rodzaju opiekunowie”.
Jak zauważył papież, problemy ze zdwojoną siłą dotykają osoby podejmujące się zajęć dorywczych. „Wielu z was żyje z dnia na dzień, bez żadnej gwarancji prawnej, która by was chroniła” – dodał. Taką gwarancję mógłby stanowić bezwarunkowy dochód podstawowy. Nie wykluczone, że za głosem papieża pójdą politycy. Słowa Ojca Świętego spotkały się z entuzjazmem prominentnego polityka amerykańskiej Partii Demokratycznej Andrew Yanga.
Jeszcze przed słowami papieża, ale też na fali pandemii koronawirusa, hiszpańska minister gospodarki zapowiedziała rozwiązania przypominające bezwarunkowy dochód podstawowy. BDP dla obywateli państw UE (choć tylko na 3 miesiące) to także jeden z postulatów ponad 200 autorów apelu intelektualistów do władz wspólnoty.
Dyskusja ta trafia także nad Wisłę. Związek Zawodowy Związkowa Alternatywa postuluje wprowadzenie bezwarunkowego dochodu podstawowego w wysokości 1500 zł netto dla Polaków – podał w poświąteczny wtorek bankier.pl. Środki otrzymywaliby wprawdzie nie wszyscy (jak w idealnej wersji BDP), lecz ci, których dochód spadł poniżej tego pułapu. Dopłata wynosiłaby albo pełne 1500 zł (dla całkiem pozbawionych innych dochodów) albo wyrównanie do tej kwoty. Związkowcy postulują, by to rozwiązanie, jako zmniejszające ubóstwo i upraszczające system pomocy społecznej, obowiązywało również po epidemii.
Bezwarunkowy dochód podstawowy – z czym to się je?
Idea bezwarunkowego dochodu podstawowego [BDP] funkcjonuje w myśli społecznej już od czasów Thomasa More’a. Rozwiązanie to popierał jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych Thomas Paine. Twierdził on, że ziemia pierwotnie stanowiła własność wszystkich ludzi, a więc każdy posiada prawo czerpać z niej korzyści. Dla pozbawionych ziemi stanowiłoby to swego rodzaju odszkodowanie. Jednak przykłady zastosowania bezwarunkowego dochodu podstawowego w „całkowity” sposób należą do rzadkości. Jednym z godnych przykładów jest Alaska wypłacająca każdemu jej obywatelowi zyski z wydobycia ropy ze złoża Prudhoe Bay. Wystarczy mieszkać na terenie stanu przez pół roku, aby otrzymać podział w zyskach.
W niektórych krajach funkcjonują rozwiązania zbliżone do bezwarunkowego dochodu podstawowego. Chodzi tu między innymi o brazylijskie „Bolsa Família” dla rodzin z dziećmi czy polskie 500+. Jednak nie jest to pełna realizacja założeń dochodu bezwarunkowego, który powinien obowiązywać dosłownie wszystkich.
Bezwarunkowy dochód podstawowy przypomina rozdawnictwo w czystej postaci i jest nim istotnie. Mimo to wiąże się z pewnymi zaletami. Na przykład bezwarunkowość upraszcza do maksimum procedurę przyznawania zasiłku. Ponadto świadczenie nie zniechęca raczej do pracy, gdyż wyższy dochód nie powoduje utraty prawa do niego.
Choć więc BDP nie musiałby okazać się gorszy od dotychczasowych programów socjalnych, to jednak wydaje się, że większości krajów po prostu nie stać na jego wprowadzenie. W każdym razie nie powyżej kwoty powodującej, że dochód ten byłby na godziwym poziomie.
Jak twierdzi na przykład Jan Cipiur [obserwatorfinansowy.pl], na wdrożenie takiego systemu stać jedynie Luksemburg, Danię i Finlandię. Nawet budżet Stanów Zjednoczonych nie podołałby kosztom wypłacania daniny w wysokości tysiąca dolarów miesięcznie dla każdego dorosłego Amerykanina. Majątek netto Billa Gatesa wynosi ponad 100 miliardów dolarów. Gdyby nałożyć drakoński podatek nie tylko na niego, lecz również na innych najbogatszych i uzyskać w ten sposób 2 biliony dolarów, to wystarczyłoby na… 8 miesięcy BDP. Jak zatem system ten mógłby działać przez lata czy dziesięciolecia?
Tym bardziej więc trudno mówić o realizacji pomysłu bezwarunkowego dochodu podstawowego w Polsce w wysokości 1500 złotych. Oznaczałoby to ruinę budżetu państwa i konieczność zniszczenia kapitału przeznaczonego na inwestycje.
Ponadto zwolennicy forsowania na siłę postulatów w rodzaju bezwarunkowego dochodu podstawowego zmuszeni są dopuścić drakońskie podatki nakładane na najzamożniejszych przedstawicieli społeczeństw. To jednak oznacza uderzenie w inwestycje. Im bowiem wyższy dochód osób czy firm, tym zazwyczaj większą jego część przeznaczyć można na oszczędności czy inwestycje. Częściowo powstrzymanie się od bieżącej konsumpcji jest bowiem dla zamożniejszych stosunkowo łatwe (i tak zostaje na nią dużo środków). Tworzony w ten sposób kapitał gospodarka wykorzystuje do długoterminowych, bardziej „okrężnych” inwestycji (budowa domów, maszyn, fabryk, innowacyjnych przedsięwzięć). Zbyt wysokie podatki od majątku czy dochodu znacznie by to utrudniały – bez względu na to, czy przeznaczono by je na BDP, czy inne świadczenia.
Zasiłki i „drukowanie” pieniądza
Jednak pomysły wdrożenia bezwarunkowego dochodu podstawowego to niejedyne przykłady mocno zabarwionych czerwienią pomysłów z ostatnich czasów. Wołanie o więcej socjalizmu nie ogranicza się do twierdzeń o bezwarunkowym dochodzie podstawowym. Do 4 kwietnia po zasiłek dla bezrobotnych zgłosiło się 6,6 miliona Amerykanów. Kanada zapowiedziała zaś możliwość starania się o zapomogę w wysokości 2 tys. dolarów kanadyjskich. Ta miałaby objąć okres 4 miesięcy. Do tego dochodzi pomysł Donalda Trumpa dotyczący przesłania każdemu Amerykaninowi konkretnej sumy pieniędzy (zapewne tysiąc dolarów). Populistycznego smaczku dodaje nakaz Donalda Trumpa dotyczący wydrukowania na czeku jego nazwiska. Cóż – listopadowe wybory się zbliżają.
Programem pomocowym zakrojonym na o wiele szerszą skalę jest program skupu papierów wartościowych przez amerykański bank centralny (FED). Chodzi o wpompowanie nowego pieniądza w celu doprowadzenia do ożywienia gospodarczego. Prawdopodobnym skutkiem ubocznym okaże się jednak inflacja. Pokrewne zjawisko polega na obniżaniu stóp procentowych. Chodzi bowiem o zachęcenie banków do udzielania kredytów na szerszą skalę. W tym przypadku jednak również istnieje ryzyko inflacji – z racji wzrostu podaży pieniądza. Pamiętajmy też, że na wzroście cen najbardziej zyskują pożyczkobiorcy, a tracą – nie tylko kredytodawcy, lecz również osoby o stałych dochodach. Wielkim wygranym okaże się również państwo. Wyższe nominalne pensje czy inne dochody sprawiają bowiem, że więcej osób trafi do wyższych progów podatkowych. Stanie się tak mimo, że ich pensje realnie nie wzrosną, a może nawet spadną. Podobne skutki wywiera koronawirusowe obniżanie stóp procentowych, praktykowane zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i Polsce.
Zatem zarówno bezwarunkowy dochód podstawowy, masowe zasiłki, jak i „liberalne” formy polityki monetarnej to rozwiązania niewystarczające. Wprawdzie niektóre z nich mogą okazać się na krótką metę skuteczne, jednak stanie się to kosztem pogorszenia sytuacji w dłuższym terminie. Nawet jeśli niekiedy okażą się konieczne, to pozostaje obawa o dalszy rozwój sytuacji.
Rozwiązania takie jak bezwarunkowy dochód podstawowy, masowe, choć krótkoterminowe zapomogi od państwa dla obywateli i biznesu, wykup papierów wartościowych czy polityka prowadząca do wzmacniania inflacji stanowią bowiem swego rodzaju zwrot w kierunku socjalizmu. Ściślej mówiąc, w kierunku uzależnienia jednostek, rodzin i przedsiębiorstw od państwa. Uzależnienie to oznacza zanegowanie prawdy o podmiotowości człowieka; zanegowanie jego wolności i odpowiedzialności – docenianych chociażby przez św. Jana Pawła II. Istotą większości form socjalizmu jest owo sprowadzenie człowieka do roli trybiku w maszynie, do roli wypełniającej polecenia pszczoły w ulu, do roli istoty niedojrzałej i świadomej, że w razie trudności z pomocą przybędzie wszechmocne rzekomo państwo.
Po wybuchu „pandemii” w polityce i życiu społecznym sprzedaliśmy wolność za bezpieczeństwo. To samo dokonuje się w gospodarce.
Marcin Jendrzejczak