Popatrzmy na formy dopingu w przedwojennej Polsce – były godne. Nawet za komuny były godne – budowano dumę narodową. A teraz – igrzyska zamieniają się w jarmark odpustowy. Fuj! Taką polskością w idiotycznych kapeluszach to mi się chce rzygać. A nad moimi Rodakami w idiotycznych kapeluszach chce mi się płakać. – mówi Wojciech Cejrowski w rozmowie z portalem PCh24.pl
Wesprzyj nas już teraz!
PCh24.pl: Czym jest dla Pana biało-czerwona flaga?
– Zależy która. Większość tego, co widzę dzisiaj, to czerwień sowiecka, nie zaś polska, królewska i niepodległa. Kolor jasnoczerwony jest komunistyczny, sowiecki, chiński, a polski – niepodległy, jest ciemniejszy, bo ma być przypomnieniem królewskiego karmazynu. Flagi w prawidłowych kolorach produkowano przed wojną, teraz jest z tym kłopot. No, ale Konstytucji też nie mamy prawidłowej. Kiedy Lech Wałęsa, jako prezydent odrodzonej RP, przejął insygnia władzy od Prezydenta na uchodźstwie, uznał i przypieczętował konstytucyjną ciągłość władzy i państwa. Uznał więc przedwojenną Konstytucję kwietniową, jako ostatnią legalną. Dlaczego jej nie stosujemy? Stosujemy za to Konstytucję Kwaśniewskiego, czyli sowieckiego aparatczyka, komunisty, który kolaborował z okupantem, kolaborował przeciw niepodległości.
Czym są dla Pana symbole narodowe? Czy wywiesza Pan flagę w święta narodowe lub prywatne?
– Wywieszam we wszystkie święta narodowe. Nie wywieszam w święta antypolskie. Pierwszy maja jest znakiem poddaństwa, upadku wolności, znakiem podległości. Został wprowadzony jako poniżający symbol okupacji przez Rosję Sowiecką. Wywieszanie flagi w tym dniu jest kłanianiem się komuchom. Wywieszanie flagi drugiego maja też jest kłanianiem się komuchom, bo Dzień Flagi ustanowiono tylko po to, by flagi wisiały już pierwszego maja, a nie tylko trzeciego. U mnie wiszą wyłącznie trzeciego, a w dodatku w mojej firmie wszyscy pierwszego maja demonstracyjnie pracują.
Jakie różnice w traktowaniu flagi i innych symboli narodowych dostrzega Pan u Polaków i innych nacji?
– W USA wisi u mnie flaga codziennie, podobnie jak u wszystkich moich sąsiadów. Na honorowym miejscu przed posesją, bardzo często podświetlona. Jest na każdym domu! W Teksasie dodatkowo wywieszamy też flagę stanową (słowo oznaczające stan – state – znaczy również „państwo”, a zatem każdy stan-państwo ma też swoją odrębną flagę poza flagą unii-USA). Kiedy mieszkałem w Szwecji, to tam też dość powszechnie występowały flagi narodowe przed każdym prywatnym domem. Gotowe maszty od pięciu metrów w górę można było kupić w sklepach budowlanych.
Wpływowe media na różne sposoby próbują obrzydzić Polakom polskość. Czy uważa Pan, że im się to udaje?
– Tak. Udaje im się skutecznie. Media robią ze swojej publiczności infantylnych pacanów. Zdziecinnienie zachowań celebrytów, głupkowate zachowania dorosłych ludzi, którzy mają dorobek, są prawdziwymi artystami sceny, pędzla, pióra czy fortepianu, a potem nagle – w tym czy innym programie rozrywkowym – uczestniczą w głupotach, gadają o głupotach, zachowują się jak rozwydrzone szczeniaczki Kuby czy Szymona… To jest dzisiejszy punkt odniesienia dla telewizyjnej Publiczności. I… potem przed wejściem na stadion ci ludzie bez wewnętrznego oporu kupują idiotyczne, gigantyczne kapelusze, przypominające cylinder z książki pt. „Alicja w krainie czarów”. Popatrzmy na formy dopingu w przedwojennej Polsce – były godne. Nawet za komuny były godne – budowano dumę narodową. A teraz – igrzyska zamieniają się w jarmark odpustowy. Fuj! Taką polskością w idiotycznych kapeluszach to mi się chce rzygać. A nad moimi Rodakami w idiotycznych kapeluszach chce mi się płakać. Potrząsnąć nimi: ludzie, daliście sobie wyprać rozum, odebrać godność osobistą, To nie jest fajne!!! To jest kultura zafajdana.
Co Pan czuje, biorąc do ręki polski paszport, na którym na czołowym miejscu nie napisano: „Rzeczpospolita Polska”, ale: „Unia Europejska”?
– To mnie wkurza – opowiadałem o tym w jednym z programów „Po mojemu”, który produkowałem dla TVN-u. I TVN mi to puścił, a potem powtarzał. Umieszczanie czegokolwiek powyżej polskiej flagi i polskiego godła jest nielegalne, niekonstytucyjne, nawet według tej niesuwerennej Konstytucji Kwaśniewskiego. Kiedy premier Donald T. występuje na tle flag polskich, stojących na równi z unijnymi, łamie prawo – powinien zareagować na bezprawną uzurpację, odwrócić się i powywracać, a co najmniej obniżyć stojaki z flagami unijnymi. Bo flaga unijna w sensie prawnym warta jest tyle, co na przykład flaga Orlenu powiewająca na stacji benzynowej. Flagę unijną wolno zupełnie legalnie spalić lub nią sobie publicznie wytrzeć buty – nie jest chroniona, gdyż nie reprezentuje ani państwa, ani związku wyznaniowego. Można by sobie nią nawet bezkarnie wytrzeć tyłek – jak każdą szmatką – gdyby nie to, że wtedy możemy zostać ukarani za publiczne obnażanie się. Gdyby nie to… Jest to propozycja kusząca dla wkurzonego polskiego patrioty, który ogląda poniżenie Rzeczypospolitej wyryte na każdym polskim paszporcie. Porządek powinien być taki: Polska jest najpierw, a członkostwo w Unii dopiero potem. Członkostwo w Unii jest informacją techniczną, a przynależność obywatela do Rzeczypospolitej jest informacją główną i merytoryczną.
Mówił Pan, że mimo wszystko to nie w Polsce czuje się Pan najlepiej na świecie. Dlaczego?
– No bo tyle rzeczy mnie tu wkurza, tyle chciałbym zmienić, poprawić. To nie tak miało być, że rządzić nadal będą komuniści. A rządzą, pospołu z różnymi TW, pospołu z karierowiczami, którzy dla przypodobania się Unii liżą buty Angeli.
Polska miała być niepodległa i suwerenna, a nie jest. Większość spraw źle robionych dałoby się poprawić bardzo szybko… W tym celu jednak musiałaby w Polsce zaistnieć suwerenna władza. Władza oznacza, że ktoś ma dane prawo do podejmowania decyzji, że ktoś za te decyzje odpowiada. Dzisiaj władzy nie ma ani prezydent, ani premier, ani parlament… Przywrócenie Konstytucji kwietniowej, właśnie wizjonerskiej kwietniowej, a nie marcowej, pozwoliłoby uporządkować wiele kwestii. Przywrócenie przedwojennego Kodeksu Handlowego, bez późniejszych przeróbek i poprawek. To są proste do zrobienia rzeczy, gotowce na półkach, sprawdzone eksperymentalnie. Tyle że nikt nie ma władzy, by zaprowadzić porządek.
Dlatego lepiej mi się żyje w USA – jako przedsiębiorcy lepiej, jako konsumentowi lepiej, jako obywatelowi lepiej… To nie jest wypieranie się Polski ani polskości, tylko proste stwierdzenie faktów. W USA podatki są lżejsze, prowadzenie interesów łatwiejsze, życie codzienne tańsze i mniej stresujące, kontakty z urzędami bezbolesne. Ja bym chciał, by w Polsce było najlepiej na świecie, ale nie jest. A żeby zakończyć bardziej prozaicznie i na wesoło – za granicą mi lepiej z powodów klimatycznych. W Polsce jest zima, w Polsce jest jesień, w Polsce nie rosną palmy i nie owocują ananasy, a tam, gdzie mieszkam, owocują i nigdy nie pada śnieg.
W Polsce żywy jest spór o nauczanie historii w szkołach. Jak go rozwiązać?
– Jak mi Pan da skuteczną władzę, to załatwię sprawę dość szybko. Aby Naród był wspólnotą, a nie pustym hasłem, podręcznik do historii musi być jeden, a nie wiele – wtedy wszyscy Polacy będą mieli przerobiony w szkole wspólny kanon. To samo dotyczy języka polskiego – jeden podręcznik i jeden ogólnopolski zestaw lektur obowiązkowych, a do tego niewielki margines wolności dla nauczyciela, czyli czas na lektury dodatkowe. Co to daje? Wspólną bazę do rozmowy przy stole, przy grillu, wspólne kody kulturowe, wspólne symbole, wspólne cytaty, wspólne punkty odniesienia, które potem można zastosować w filmie, w telewizji, bo wszyscy czytaliśmy tę samą „Moralność Pani Dulskiej”, a zatem mogę użyć kodu kulturowego i rzucić hasło „dulszczyzna”, a wszyscy będą wiedzieli, o czym mówię. Jeśli ma być jeden Naród, musi być jeden podręcznik dla całej Polski, jeden program nauczania podstawowego, jeden licealnego. A różnica w programie nauczania historii pomiędzy klasą humanistyczną a matematyczną powinna polegać tylko i wyłącznie na tym, że na swoich dodatkowych lekcjach historii humaniści przerabiają trochę szersze teksty. Matematycy dostają omówienie Konstytucji kwietniowej, a humaniści cały tekst. Matematycy śpiewają cztery zwrotki hymnu, a humaniści czytają wszystkie. Matematycy uczą się na pamięć Inwokacji do „Pana Tadeusza”, a humaniści też się uczą, ale potem, dodatkowo dowiadują się, że Mickiewicz napisał tych inwokacji wiele i ostatecznie wybrał tę konkretną, ale… oceńmy sami, czy przypadkiem inne nie są lepsze.
W Polsce coraz silniej dochodzi do głosu tzw. drugi obieg: niezależne media, drukowane czy elektroniczne, starające się wypełnić potężną wyrwę spowodowaną jednostronnym, lewicowo-liberalnym przekazem mediów mainstreamowych. Jak Pan ocenia to zjawisko?
– Drugi obieg znam i cenię jeszcze z czasów komunistycznych. Zajmowałem się wtedy dystrybucją „bibuły”. Koledzy drukowali, ja roznosiłem. Pomagałem też logistycznie przy organizacji przedstawień „Teatru Domowego”. Stan wojenny, Emilian Kamiński, Ewa Dałkowska, nielegalne przedstawienia w prywatnych domach. To też był drugi obieg. Happeningi Pomarańczowej Alternatywy, też drugi obieg z tamtych czasów. A zatem rozumiem i cenię zjawisko. Cieszy mnie, że wróciło, bo już się martwiłem, że Naród nie znajdzie odpowiedzi na propagandę wylewającą się z telewizora. Osobiście zamawiam do firmy „Gazetę Polską”, z kolei Państwa dwumiesięcznik dostaję darmo od znajomych. To znana metoda – za komuny jeden egzemplarz czytało wiele osób, co bardzo zwiększało zasięg przy naszych ograniczonych możliwościach produkcyjnych i dystrybucyjnych.
Dziękujemy za rozmowę.