26 kwietnia 2016

Michalkiewicz: Balcerowicz musiał nadejść

(REUTERS / FORUM)

Gdyby tak ktoś opierał swoją znajomość rzeczy na publikacjach niezależnych mediów głównego nurtu i to już nawet po „dobrej zmianie”, w następstwie której w państwowej telewizji jednych dyspozycyjnych dziennikarzy zastąpili inni dyspozycyjni dziennikarze – to musiałby być zaskoczony ostatnimi przetasowaniami w rządzie Ukrainy. Myślałby, że premier Arszenik Jaceniuk, będący niezmiennie najukochańszą duszeńką naszych, pożal się Boże, elit, podobnie zresztą, jak król tamtejszych oligarchów, prezydent Piotr Poroszenko, jest również najukochańszą duszeńką Ukraińców. Tymczasem okazało się, że wcale nie – że premier Arszenik Jaceniuk – jakby to sformułował milicjant za pierwszej komuny – „cieszy się złą opinią” i w ukraińskim społeczeństwie ufa mu zaledwie 1 procent – a więc klienci oraz bliższa i dalsza rodzina.

 

Dlaczego tak się stało, dlaczego premier Arszenik Jaceniuk stał się na Ukrainie „znienawidzony” – ani wiesz, bo skoro padł rozkaz miłowania premiera Arszenika Jaceniuka, prezydenta Piotra Poroszenki i innych, to można było mówić o nich i pisać albo dobrze, albo wcale. Ale nie to jest najgorsze, bo najgorsze może być to, że w tę propagandę wierzą również dzierżyciele zewnętrznych znamion władzy w naszym nieszczęśliwym kraju. Świadczyłaby o tym pożyczka w wysokości 4 miliardów złotych, jaką zaoferował Ukrainie pan prezydent Andrzej Duda. „Nie mam głowy, jak ty to uzbierasz” – śpiewała przed laty Izabela Trojanowska, ale odpowiedź wydaje się oczywista – pod takim, czy innym pozorem zedrze to z nas – bo dzierżyciele zewnętrznych znamion władzy w naszym nieszczęśliwym kraju muszą rywalizować o względy Naszego Największego Sojusznika zza oceanu ze starymi kiejkutami, czyli Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, których oficjalnie „nie ma”, ale ta nieobecność jest tylko wyższą forma obecności – bo przecież rozbudowana agentura, stanowiąca podstawowe narzędzie okupacji kraju, pozostała i rozkazy oficerów prowadzących po staremu wykonuje w podskokach, jakby nigdy nic. W rezultacie mamy II wojnę o inwestyturę, w której obydwie Wysokie Wojujące Strony prześcigają się nawzajem nie tylko w odgadywaniu najskrytszych pragnień Naszego Największego Sojusznika, ale również – w przelicytowywaniu się nawzajem, kto te pragnienia najskrytsze zrealizuje taniej.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W rezultacie Polska z zaangażowania w charakterze amerykańskiego dywersanta na Europę Wschodnią nie odnosi żadnych korzyści, które mogłaby i nawet powinna odnieść w zamian za udostępnienie Stanom Zjednoczonym swego terytorium dla potrzeb amerykańskiej rozgrywki z Moskalikami, ryzykując w razie czego zniszczenie tego terytorium. Ale ponieważ stare kiejkuty, zaprawione w wysługiwaniu się Związkowi Radzieckiemu, każdy obstalunek wykonają za niewielki napiwek, to i rząd musi w tej sytuacji zadowalać się „błyskotkami” („Polsko! Ciebie błyskotkami łudzą!” – lamentował poeta) w rodzaju „rotacyjnej obecności” amerykańskiej pancernej brygady „w Europie Środkowej”. Znaczy – w noc świętojańską pojawi się ona tu, w Noc Walpurgii – tam, ale ponieważ będzie słuchała rozkazów własnego rządu, to w razie czego ten rząd może powiedzieć: chłopcy – zabieramy się do domu – no a my zostaniemy sam na sam z zimnym ruskim czekistą Putinem.

 

Rozgadałem się na temat sytuacji naszego nieszczęśliwego kraju, podczas gdy miałem o Ukrainie. Skoro tedy premier Arszenik Jaceniuk  z powodu splutu szeregu zagadkowych przyczyn naszą duszeńką być przestał (niektórzy powiadają, że nie przeprowadzał „reform”, dla których podobnież Amerykanie wyłożyli w zorganizowanie tego całego majdanu aż 5 miliardów dolarów), to nasze serca i umysły siłą rzeczy musiały zwrócić się ku jakiejś duszeńce nowej – bo nie może przecież być tak, że nie mamy w Kijowie żadnej duszeńki, której byśmy składali hołdy i ofiary. Jak zatem wiadomo, nowym premierem ukraińskiego rządu, a więc – rodzajem notariusza kompromisu, jaki utarł się między ukraińskimi oligarchami, czyli grandziarzami, co to podzielili między siebie ten nieszczęśliwy kraj, został Włodzimierz Hrojsman. W porównaniu z byłem premierem Arszenikiem Jaceniukiem ma on same zalety, a wśród nich również i tę, że o ile premier Jaceniuk był zaledwie „podejrzewany” o żydowskie korzenie, to premier Hrojsman już o nic „podejrzewany” być nie musi, bo „koń – jaki jest – każdy widzi”.

 

Widzimy tedy i my, że w tych personalnych zmianach, mimo pozornego chaosu, daje się zauważyć jakaś myśl przewodnia. Na skutek wojen o pokój, misji stabilizacyjnych i jaśminowych rewolucji spora część krajów Bliskiego i środkowego Wschodu oraz Afryki Północnej została wtrącona w stan krwawego chaosu, w następstwie czego kraje, uważane w przeszłości za potencjalne zagrożenie dla bezcennego Izraela, tym zagrożeniem być przestały. W rezultacie doszło do czwartej wędrówki ludów, w której dominują młodzi mężczyźni przed 30-tką. Ogołocenie obszarów Bliskiego i Środkowego Wschodu oraz Afryki Północnej z młodych mężczyzn zdolnych do walki, zagrożenie bezcennego Izraela dodatkowo zmniejsza, a Europy – zwiększa. Ale mimo tego proporcje demograficzne w rejonie Palestyny kształtują się dla bezcennego Izraela niekorzystnie, więc w tej sytuacji przezorność nakazuje by rozejrzeć się po świecie za nowa lokalizacją   żydowskiej siedziby narodowej na wypadek, gdyby na Bliskim Wschodzie coś jednak poszło nie tak – również że względu na zmianę nastrojów w samej Ameryce, która w końcu może się zorientować, że ogon wywija psem.

 

Ukraina nadaje się na taką siedzibę zastępczą, jak mało który kraj; trzeba tylko odpowiednio ukształtować tamtejszą scenę polityczną i odpowiednio uregulować stosunki własnościowe. W następstwie Majdanu na politycznej scenie Ukrainy pozostały tzw. „nasze s….”, podczas gdy s… jakieś takie nie nasze, w rodzaju prezydenta Janukowycza, zostały z niej usunięte. Dzięki temu zabiegowi można teraz przejść na Ukrainie do fazy drugiej to znaczy – fazy kształtowania odpowiednich stosunków własnościowych. Pierwsza faza umożliwiła przeprowadzenie pożądanej selekcji w gronie „oligarchów”, no a teraz , w fazie drugiej, kształtowanie pożądanych stosunków własnościowych zejdzie do poziomu niższego, by struktura społeczeństwa ukraińskiego sprzyjała politycznej stabilizacji.

 

Fundamentem tej stabilizacji jest oczywiście kompromis między oligarchami, którego notariuszem jest wspomniany premier Włodzimierz Hrojsman, ale tak, jak kiedyś w Rzeczypospolitej, każdy szanujący się szlachcic miał na swoje usługi jakiegoś Żyda, tak teraz, na Ukrainie, każdy oligarcha chce mieś swego eksperta, który pilnowałby mu interesu. Tedy prezydent Poroszenko wynajął sobie profesora Leszka Balcerowicza, który w ukraińskim rządzie premiera Hrojsmana ma być jego „przedstawicielem”. Polskie obywatelstwo najwyraźniej w niczym tu nie przeszkadza, podobnie jak nie przeszkadzało nikomu amerykańskie obywatelstwo pani Natalii Jaresko co to administrowała ukraińskimi finansami, czy też gruzińskie obywatelstwo gubernatora Odessy, Michała  Saakaszwiliego, którego prezydent Poroszenko najsampierw mianował Doradcą Doskonałym do spraw Refom (bo jużci, wiadomo, że bez reform ani rusz!), no a potem – gubernatorem Odessy. Co z takiej Odessy można sobie odessać, to tylko Pan Bóg jeden wie. No a teraz – pan profesor Leszek Balcerowicz. Jego osoba daje gwarancję, że Ukraińcom będzie co najmniej tak samo dobrze na Ukrainie, jak Polakom w Polsce, a może nawet jeszcze lepiej.

  

Co prawda zawistnicy – a gdzież ich nie ma! – powiadają, że pan prof. Balcerowicz nie będzie miał w tym rządzie zbyt wiele do powiedzenia, że będzie pełnił tam rolę listka figowego – ale czego to ludzie nie gadają! Inna sprawa, że nie ma podobno większego rozczarowania, jak to, gdy po uchyleniu listka figowego pod spodem zobaczy się figę.

 

 

 

 

                                                                         Stanisław Michalkiewicz

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij