4 czerwca 2014

Nie drażnić Stalina. Parada bez Polaków

(fot.SSPL/NMeM/Daily Herald Archive)

Meksykański żołnierz, sanitariuszka z Fidżi, libański policjant – oni wzięli udział w londyńskiej paradzie zwycięstwa 8 czerwca 1946 roku. Dla reprezentantów sił zbrojnych kraju, który jako pierwszy przeciwstawił się niemieckiej machinie wojennej zabrakło miejsca. Tchórzostwo aliantów okazało się silniejsze niż przyzwoitość.


Nieobecność przedstawicieli Polskich Sił Zbrojnych na paradzie zwycięzców wpisuje się w szereg wielu upokorzeń, jakich Polacy doznali po zakończeniu wojny. Były one konsekwencją układów zawartych przez zachodnie mocarstwa ze Stalinem. Podpisane w Teheranie i w Jałcie porozumienia przekreśliły nadzieje Polaków na niepodległość. To, co zaoferowano Polsce przypominało koszmarną farsę. Krew przelana przez polskiego żołnierza na wszystkich frontach II wojny światowej dla Wielkiej Trójki nie miała najmniejszego znaczenia.

Wesprzyj nas już teraz!

Jest czerwiec czterdziesty szósty, londyńska aleja Moll
Pogoda jak zwykle angielska, niebo stalowe od chmur
Czekamy w tłumie od rana, są flagi we wszystkich kolorach
Nareszcie koniec tej wojny, przybyli król i królowa
Słychać już pomruk wozów z białą gwiazdą w kole
Pewnie niedługo nasi się tam za zza zakrętu wyłonią
Teraz idą Francuzi, śmieją się prężą pierś
Ale my czekamy na naszych, zaraz tu będą też

(Elektryczne Gitary, Dywizjon 303)


Wydarzenia, których smutnym uwieńczeniem była polska nieobecność na londyńskiej paradzie, doskonale ukazują prawdziwe oblicze „naszych” aliantów. Brytyjczycy chcący poprzez defiladę podreperować prestiż imperium postanowili zaprosić do radosnego świętowania zwycięstwa przedstawicieli „ludowej armii”. 2 marca 1946 roku Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Warszawie otrzymało z Ambasady Wielkiej Brytanii pismo o następującej treści: „Ambasada Jego Królewskiej Mości […] ma zaszczyt przesłać zaproszenie dla […] Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej o wysłanie do Londynu reprezentacyjnego oddziału mającego wziąć udział w defiladzie zwycięstwa w dniu 8 czerwca. Będzie to jeden z najważniejszych momentów uroczystości zwycięstwa, ponieważ defiladę zaszczyci swą obecnością król angielski”(Wróbel J., Parada zwycięstwa bez Polaków).

Czym był TRJN? Na to pytanie najłatwiej odpowiedzieć poprzez wymienienie osób tworzącego to ciało. Znaleźli się w nim m. in. Osóbka-Morawski, Gomułka, Radkiewicz, Żymierski, Minc, Cyrankiewicz (od 1946 r). Obecność w TRJN Stanisława Mikołajczyka oraz działaczy przedwojennego PPS, pełniących tam rolę listków figowych, było zwykłą „mądrością etapu” rządzących już niemal niepodzielnie Polską komunistów i ich kremlowskich mocodawców. TRJN został powołany 28 czerwca 1945 roku przez Bolesława Bieruta na podstawie porozumienia zawartego na konferencji w Moskwie. Gorszą rekomendację trudno sobie wyobrazić.

Taki to „rząd” prosili Brytyjczycy o wysłanie reprezentacji wojskowej na paradę zwycięstwa. Mając pod samym nosem legalny gabinet na wychodźstwie, Londyn zadecydował się postawić na czerwonych. A przecież Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie w 1945 roku liczyły około 200 tysięcy żołnierzy. Była to piąta pod względem wielkości armia walcząca w tym czasie na polach bitew. Trzon PSZ stanowił rozmieszczony we Włoszech II Korpus Polski pod dowództwem gen. Władysława Andersa, wsławiony zwycięstwem pod Monte Cassino. To, że komunistyczny rząd w Warszawie prezentował wrogi stosunek wobec PSZ było oczywiste. Jednak postępowanie Londynu z pewnością zaskoczyło niejednego emigranta, czy żołnierza-tułacza. Brytyjczycy zamierzali doprowadzić do jak najszybszego zlikwidowania PSZ. Żołnierzy odmawiających powrotu do Polski – gdzie ich los mógł być tragiczny – postanowiono wcielić w skład Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia i umożliwić im przejście do życia w cywilu. Zbliżający się kres uchodźczej armii z satysfakcją obserwowano w Warszawie.

Zaproszenie wystosowane przez Brytyjczyków wywołało konsternację u polskich komunistów. Moskiewskie sługusy miały w głowie całą litanię wątpliwości. Czy „andersowcy” też będą w Londynie, czy weźmie udział w paradzie delegacja Jugosławii, i wreszcie last but least co na to wszystko Sowieci? Odpowiedzialny za udział „ludowej” armii w londyńskich obchodach płk. Komar miał trudny orzech do zgryzienia. Frazesy o suwerenności Polski można było włożyć między bajki, i to te z bajek, które przypominają raczej horror.

W połowie kwietnia 1946 roku MSZ poinformowało ambasadora brytyjskiego w Warszawie, że „ludowa” delegacja została sformowana. Na jej czele znaleźli się nieprzypadkowi ludzie: generałowie Mikołaj Więckowski, Gustaw Paszkiewicz i komandor porucznik Stanisław Dzienisiewicz. Tylko gen. Więckowski miał za sobą szlak bojowy „ludowego” wojska. Pozostali służyli w przedwojennej armii i PSZ na Zachodzie. Kmdr por. Dzienisiewicz dowodził krążownikami ORP Dragon i ORP Conrad. Duże nadzieje komuniści wiązali z Paszkiewiczem, który chciał zasłużyć na wdzięczność nowej władzy i doskonale nadawał się do dywersyjnej pracy wśród emigracji na Zachodzie. Uczestnictwo w paradzie Polaków z Warszawy – przy pominięciu emigracji – miało dodatkowo upokorzyć PSZ. Komuniści liczyli także na skłócenie środowiska emigracyjnego, i tak już silnie podzielonego (Wróbel J. op.cit).

Przeciwko decyzji o zaproszeniu „ludowej” delegacji protestowali konserwatywni deputowani brytyjskiego parlamentu. Wśród nich znalazł się także Winston Churchill.

Brytyjski rząd widział w swoim postępowaniu jedynie „dążenie do kompromisu”. Wiceminister McNeil zaprzeczył jakoby rząd JKM nie zaprosił na londyńską paradę żołnierzy polskich walczących u boku Brytyjczyków. Owszem, takie zaproszenie wystosowano do polskich lotników biorących udział w Bitwie o Anglię, ale zaproponowano im udział w manifestacji wraz z kolegami z RAF. Uzasadniano to „polityczną koniecznością”. Biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację, polscy piloci odmówili udziału w paradzie. Tym samym w szeregu bohaterów zabrakło tych, dzięki którym parada w ogóle mogła się odbyć.

Także komuniści z Warszawy nie byli skorzy do konkretyzowania stanowiska wobec udziału w paradzie, wciąż oglądając się na Stalina. Samolot z „ludową” delegacją więc nie przybywał. Z udziału w paradzie wycofał się także komandor Dzienisiewicz. Wreszcie 7 czerwca brytyjski ambasador otrzymał notę warszawskiego MSZ odwołującą udział „ludowej delegacji” w londyńskiej paradzie. Winnym tej nieobecności, jak przedstawiali to komuniści, miał być… gen. Bór-Komorowski oraz „sposób w jaki rząd Jego Królewskiej Mości udzielił mu wszelkich ułatwień na wyjazd do Stanów zjednoczonych”. Stalin miał już inne plany.

W londyńskiej paradzie zwycięstwa Polacy wzięli udział dopiero w 2005 roku.

Nie było biało-czerwonych, to chyba niczyja wina
Anglicy to dżentelmeni, nie chcieli drażnić Stalina

(Elektryczne Gitary, Dywizjon 303)



Łukasz Karpiel

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij