25 kwietnia 2019

Niedziela Miłosierdzia w Krakowie. Maratonem w pielgrzymów?

(fot. pixabay)

John Smith po raz pierwszy w życiu przybył do Krakowa w Niedzielę Miłosierdzia 28 kwietnia. Zakochany w kulcie Bożego Miłosierdzia Amerykanin wraz z tysiącami zagranicznych turystów nie mógł doczekać się przybycia do słynnych Łagiewnik, gdzie Jezus przekazał swoje przesłanie dla świata ubogiej siostrze. Na miejscu zderzył się z brutalną rzeczywistością. Dojazd z dworca do Łagiewnik zajął mu zdecydowanie za dużo czasu. Zamknięte w związku z maratonem centrum miasta zmusiło taksówkarza do jechania objazdami, a kiedy już jego oczom ukazała się łagiewnicka wieża, okazało się, że w korku z Ronda Matecznego do Łagiewnik spędził kolejną godzinę. W związku z liczbą przybywających pielgrzymów, dojazd do samego Sanktuarium okazał się niemożliwy. Smith zdenerwowany podziękował za kurs, wysiadł na wysokości skrzyżowania ks. Tischnera z Wadowicką i resztę trasy przeszedł pieszo. Rozkopany i nieprzejezdny Kraków w niczym nie przypominał mu wspaniałego miasta z turystycznych przewodników. 

 

Powyższa historia jest oczywiście zmyślona, ale wiele wskazuje na to, że w podobny sposób wyglądać może pielgrzymka do Łagiewnik wielu osób podczas tegorocznej Niedzieli Miłosierdzia. Może okazać się, że wszechobecne remonty, krakowski maraton oraz przybycie jednego dnia do Krakowa tysięcy pielgrzymów spowoduje w mieście prawdziwy paraliż.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Coś niedobrego dzieje się ostatnio w krakowskim samorządzie. W tempie przyspieszonym na mieszkańców królewskiego miasta spadł obowiązkowy nakaz segregacji śmieci, wprowadzenie rozwiązania-wydmuszki w postaci kompletnie niefunkcjonalnej tzw. Strefy Czystego Transportu na Kazimierzu, rozkopane Bronowice i Łagiewniki, przegłosowanie powolnego wypychania religii z życia szkolnego, obecność agendy LGBT w Radzie Miasta czy podwyżki cen biletów dla osób przyjezdnych. Jeżeli celem władz Krakowa jest jak największe uprzykrzenie życia mieszkańcom, oraz wzbudzenie niechęci do przyjazdu osobom z zewnątrz, to swoje zadanie wypełnia w stu procentach.

 

Remonty nigdy się nie kończą

Z powodu trwających jednocześnie w wielu miejscach remontów, od kilku miesięcy w Krakowie poważnie utrudniona jest wszelka komunikacja. Oczywiście remonty same w sobie nie są złe; o konieczności ich cyklicznego przeprowadzania zbędne jest nawet przypominać. W Krakowie jednak, od jakiegoś czasu zdumiewa częstość i rozmach realizowanych projektów. Znaleźliśmy się bowiem w sytuacji, w której poważne utrudnienia w ruchu spowodują trwające wiele miesięcy remonty kluczowych z punktu widzenia przepustowości ulic. Wiemy jakim utrudnieniem jest przebudowa jednej z głównych arterii komunikacyjnych, nie mówiąc już o trzech. I to wszystko w tym samym czasie!

 

Poważnie utrudniony jest dojazd do Krakowa od południa. Budowa Trasy Łagiewnickiej ograniczyła ruch na Zakopiance do jednego pasa z każdej strony, powodując codziennie ogromne korki. Dojeżdżający do miasta od muszą uzbroić się w cierpliwość; koniec budowy planowany jest najwcześniej w roku 2020!

 

Nie inaczej jest w centrum miasta. Wyłączenie z ruchu ul. Krakowskiej spowodowało zmianę tras tramwajów oraz wyłączenie ruchu samochodowego na tym odcinku. Zlikwidowano miejsca parkingowe przy ul. Augustiańskiej i ul. Skawińskiej, a dookoła wyłączonego odcinka wyznaczono dodatkowe objazdy. Tutaj też remont potrwa jeszcze jakiś czas. Niektórzy przewidują, że przecinająca Kazimierz ulica zostanie wyłączona z ruchu co najmniej przez najbliższy rok.

Podobna sytuacja ma miejsce w okolicach Bronowic. Remont ulic Królewskiej, Podchorążych i Bronowickiej od kilku miesięcy utrudnia poruszanie się w północno-zachodniej części Krakowa. Żeby tego było mało, na trzy miesiące zostaną wyłączone z ruchu fragmenty jednych z najruchliwszych ulic Krakowa – aleje Mickiewicza i Słowackiego. Jest to związane z remontem 100–metrowego odcinka, który potrwa…trzy miesiące. – To wina skomplikowanej technologii – słyszmy w oficjalnych wyjaśnieniach.  Wszystkie powyższe inwestycje mają miejsce w tym samym czasie. Warto zatem zadać pytanie: komu tak bardzo śpieszy się z przeprowadzeniem tylu remontów na raz? I czy przypadkiem wyniki ostatnich wyborów nie miały na to jakiegoś wpływu? Może zapowiadający swoją ostatnią kadencję prezydent ma wobec kogoś pewne zobowiązania do spełnienia?

 

Zrównoważone śmieci

Od 1 kwietnia 2019 mieszkańcy Krakowa zostali zobowiązani do segregacji odpadów, a mówiąc bardziej literackim językiem – są przymusowo nawracani na nową religię zrównoważonego rozwoju, wyrażającą się w kulcie śmieci. Oto bowiem każdy mieszkaniec będzie musiał segregować osobno szkło, papier, plastik, odpady „BIO” (ostatnio bardzo modne określenie) i mieszane. Samorząd w geście „co ja mogę?” rozkłada ręce, gdyż sprzeciwienie się jaśnie nam panującym uniokratom wiązać się musi z poważnymi konsekwencjami. Tak więc do każdego domu zostaną dostarczone odpowiednie plastikowe pojemniki (a przecież ten plastik jest taki zły!), a ich mieszkańcy oprócz czasu straconego na wydłużony dojazd i powrót z pracy, będą go również tracić na zabawę w śmieciach. Okazuje się, że mięso należy oddzielić od kości i ości, ponieważ one już nie są BIO ale należą do śmieci „mieszanych”. Babranie w odpadach to także nowe obowiązki Straży Miejskiej, która w każdym momencie może zrobić „nalot” na losowo wybrany kubeł i sprawdzić czy jego właściciel jest przykładnym obywatelem. A jakie korzyści z tego rodzaju działań będzie miało środowisko naturalne i planeta? Tutaj już ciężko o jakieś jednoznaczne stwierdzenia. Więcej worków to przecież więcej plastiku; niedawno w celu ratowania oceanów wielu celebrytów namawiało nas do rezygnacji z plastikowych słomek, a tutaj miasto samo z siebie dla każdego jednorodzinnego domu przygotuje pięć wielkich toreb??? – Powinien się podnieść ODROBINĘ poziom recyklingu z samego faktu zbierania tych frakcji oddzielnie… – mówi mediom Piotr Odorczuk, rzecznik prasowy krakowskiego MPO. Czy ta „odrobina” rzeczywiście jest powodem, dla którego w mieście następuje śmieciowa rewolucja? 

 

Kraków: nie papieski, nie czerwony, lecz tęczowy

Z niepokojem obserwujemy zmianę jaka dokonuje się w światopoglądzie sprawujących co ważniejsze funkcje w krakowskim samorządzie. Zastępca Prezydenta Miasta Krakowa ds. Polityki Społecznej, Kultury i Promocji Miasta, Andrzej Kulig w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” przychylnie odniósł się do pomysłu wprowadzenia karty LGBT+ także w stolicy Małopolski. Samorządowiec podkreślił, że jest gotów stworzyć w urzędzie stanowisko pełnomocnika do spraw równego traktowania i jest otwarty na rozmowy w sprawie podpisania tęczowej deklaracji.

 

Ponadto, przy tęczowych flagach, radni i zaproszeni goście prowadzili rozmowy na temat „polityki równościowej”. Podczas spotkania zaprezentowano świadectwo na temat „bycia gejem w magistracie” oraz rozmawiano o walce o „równość małżeńską” i legalizacji homozwiązków. Coraz śmielej w krakowskim magistracie do głosu dochodzą postulaty środowisk tęczowych pragnących, by samorząd włączył się w promocję niemoralnego stylu życia w przestrzeni publicznej.

 

Pod koniec marca natomiast, podczas obrad Rady Miasta głosowano nad „Rezolucją w sprawie wyeliminowania mowy nienawiści z systemu oświaty i przywrócenia należytego nadzoru nad placówkami edukacyjnymi na terenie województwa małopolskiego”. Prezentowany przez Artura Buszka z Nowoczesnej projekt, był w istocie formą nacisku na odwołanie małopolskiej kurator oświaty Barbary Nowak. Jakiś czas temu słynna stała się jej wypowiedź, w której uzasadniała dlaczego Deklaracja LGBT+ zawierająca w swoich postulatach wprowadzenie edukacji seksualnej w myśl standardów WHO ma charakter pro-pedofilski. Podczas burzliwej debaty, siłą wyprowadzono z sali obrad Magdalenę Czarnik ostrzegającą o skutkach wprowadzania seksedukacji w krakowskich szkołach. Dzięki Bogu, radni odrzucili projekt. Możemy jednak być pewni, że nie jest to ostatnie głosowanie w tej sprawie.

 

Edukacja seksualna zamiast religii. Nowocześnie


Rada Miasta Krakowa 27 marca 2019 roku przegłosowała (co prawda jednym głosem, ale jednak), że lekcje religii od przyszłego roku szkolnego mają być „w miarę możliwości” wyznaczane na pierwszych lub ostatnich godzinach zajęć. Prezydent miasta jest zobowiązany podjąć w tym celu „wszelkie możliwe, konieczne i prawnie dopuszczalne działania”. Takie zmiany wprowadzone miałyby być w szkołach, dla których organem prowadzącym jest Gmina Kraków. Podobne postulaty pojawiają się podczas obrad samorządów w Łodzi czy Warszawie. Część ekspertów zaznacza, że jest to po prostu kolejny krok na drodze usunięcia lekcji religii ze szkół. Działania motywowane troską o wygodę rodziców i uczniów nie uczęszczających na religię to wyjątkowo słaba wymówka.

Kraków zrobił pierwszy krok w celu całkowitego usunięcia lekcji religii ze szkół. Postulat ten od wielu lat głoszą środowiska wyjątkowo nieprzychylne Kościołowi. Z decyzją radnych nie zgadza się Episkopat. Ks. dr Marek Korgul z Komisji Wychowania Konferencji Episkopatu Polski wyjaśnia, że nie ma podstaw prawnych do zaprowadzania takiego stanu rzeczy. „Organizacja zajęć z religii jest wyłączną kompetencją dyrekcji placówek oświatowych, dlatego ingerowanie w układanie planu zajęć w placówce przez władze samorządowe jest jawnym naruszeniem prawa. Dotyczy to m.in. narzucania dyrektorom, by zajęcia z religii planowali wyłącznie na pierwszych lub na ostatnich godzinach lekcyjnych. Obowiązujące prawo nie daje zatem w tym zakresie kompetencji organom samorządu terytorialnego” – podkreśla.  

 

Maratonem w pielgrzymów?

„Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia (Dz. 299). Pragnę, aby święto Miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła  miłosierdzia  Mojego. Która dusza  przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar” – mówił św. Faustynie sam nasz Mistrz Jezus Chrystus. Katolikowi nie trzeba przypominać wagi tego święta; Jezus właśnie w tym dniu daje nam niesamowitą łaskę wypływającą z niezmierzonego oceanu Jego miłosierdzia.

 

Jak na Jego wezwanie reagują władze Krakowa? Cóż, w tym roku urządzono tego dnia… maraton – organizacja 18. PZU Cracovia Maraton zbiega się w czasie ze Świętem Niedzieli Miłosierdzia. Jak wiadomo, impreza wymaga znacznego nakładu sił uczestników, ale także organizatorów, osób wspierających czy nawet kibiców. To po prostu dzień wyjęty z życia. Decyzją o organizacji maratonu właśnie w tym dniu Gmina Miejska Kraków pokazała, że troska o zbawienie dusz – albo przynajmniej nieprzeszkadzanie w tym procesie – bynajmniej nie znajduje się wśród jej priorytetów. Oczywiście, dbanie o zdrowie i promowanie zdrowego stylu życia jest jak najbardziej chwalebną postawą, jednak trzeba pamiętać że to wymiar duchowy jest dla człowieka o wiele ważniejszy.    

 

Dlaczego?

W Krakowie dzieje się ostatnio coś dziwnego; władze zdają się coraz mniej wsłuchiwać w głos i potrzeby obywateli, zamiast tego przyjmują unijne standardy jako pewnik naszego dobrostanu. Co więcej, w zdumienie wprawia intensywność, z jaką miesiąc po miesiącu w Krakowie przeprowadzane są coraz to nowsze remonty. Obecnie urzędujący prezydent pragnie chyba by zapamiętano go jako tego, który – parafrazując słynne powiedzenie – zastał Kraków murowany, a zostawił rozkopany.

Śmiesznie przestaje być jednak kiedy zauważymy prawdziwy zwrot światopoglądowy jaki dokonuje się wśród części krakowskich radnych. Obserwując ich działania możemy mieć pewność, że tematy związane z postulatami agendy LGBT jeszcze niejeden raz znajdą się ma wokandzie Rady Miasta.

Przebudowa Krakowa dotycząca zarówno infrastruktury, ale przede wszystkim światopoglądu mieszkańców nie jest niczym zaskakującym. Odpowiedzi na pytanie dotyczące tak gwałtownego przyspieszenia tego procesu znajdujemy w przyjętych już jakiś czas temu przez władze miasta dokumentach. Infrastruktura, kultura, zabudowa, energetyka; zmiany w tych jak i wielu innych sektorach poporządkowane są realizacji celów Agendy 2030, której wprowadzenie na poziomie samorządowym forsuje obecny rząd. Bo „zrównoważone i bezpieczne” miasta z dogodną komunikacją, tanimi mieszkaniami, systemami oczyszczania powietrza czy zabezpieczeniami antypowodziowymi to tylko element układanki, którą należy postrzegać w pewnym kontekście.

 

W tym samym dokumencie (Przekształcamy nasz świat: Agenda na rzecz zrównoważonego rozwoju 2030) bowiem, zaraz obok postulatów o przekształceniu miasta w „bardziej zrównoważone i sprzyjające włączeniu społecznemu” stoi promocja aborcji, eutanazji czy in vitro. A „włączanie społeczne” to nie tylko budowa podjazdów dla niepełnosprawnych, ale przede wszystkim promocja postulatów środowisk LGBT w życiu codziennym mieszkańców, najlepiej za pomocą „odpowiedniej” edukacji seksualnej. Nie mówiąc już o „wyrównywaniu nierówności” pomiędzy krajami biedniejszymi a bogatszymi za pomocą integralnej polityki migracyjnej…

 

Mam przekonanie graniczące z pewnością, że Kraków jaki znamy już nigdy nie będzie już taki sam. 

 

Piotr Relich 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij