Z informacji „Berliner Morgenpost” wynika, że wśród osadzonych w niemieckich więzieniach dominują imigranci i ich potomkowie. Tendencja cały czas wzrasta, a niemieckie władze mają dość kuriozalne propozycje rozwiązania problemu.
„W pudle niekoniecznie zagadasz już po niemiecku” – przedstawia sytuację niemieckie pismo „Berliner Morgenpost” i dodaje, że wśród więźniów gwałtownie rośnie odsetek obcokrajowców. W Bawarii obecnie liczba ta wynosi 42,5 proc., w Berlinie – 47 proc., a w Hamburgu już 58 proc. Oficjalne statystyki nie zawierają jednak informacji o przesiedleńcach czy potomkach imigrantów. Wszystko wskazuje na to, że gdyby te informacje ująć w statystyki, odsetek imigrantów i ich potomków w niemieckich więzieniach byłby jeszcze większy.
Wesprzyj nas już teraz!
Niemiecka gazeta wskazuje, że gwałtowny wzrost tej tendencji da się zauważyć od 2015 r., czyli od początku tzw. „kryzysu imigracyjnego”. Jednocześnie zadaje pytanie o zasadność połączenia tych dwóch zjawisk. – Nasuwa się wniosek, że ma to związek z falą migracyjną – ocenił w rozmowie z gazetą Horst Hund, przewodniczący Komisji Penitencjarnej.
Niemieckie służby więzienne nie radzą sobie z nowym zjawiskiem. – Moim zdaniem nikt nie był przygotowany na taki rozwój wypadków – stwierdził Hund. Dotychczasowe propozycje rozwiązań wydają się jednak nieco kuriozalne. Niemieccy politycy przekonują, że trzeba zwiększyć środki przeznaczone na tłumaczenia i kursy językowe migrantów. Dodatkowo należy także zatrudniać w służbie penitencjarnej osoby o odpowiednich kompetencjach kulturowych, czyli…rodaków więźniów.
Propozycje zmian nastąpiły wskutek fali masowej niesubordynacji wobec poleceń strażników i stosowania się do zasad ujętych w regulaminie. Wszystko przez to, że osadzeni…nie mówią po niemiecku, a nikt nie objaśnił im zasad w ich języku ojczystym.
Źródło: tvp.info
PR