W niewielu krajach Kościół osiągnął takie wyżyny – a raczej doliny – „postępu” jak w Niemczech. W niewielu też jest on równie wpływowy. Dlatego też nowa książka Pawła Chmielewskiego poświęcona rewolucji w Niemczech, wydana w ramach serii „Biblioteka Polonia Christiana”, to dzieło niezwykle ważne i cenne dla wykształconego katolika.
Paweł Chmielewski w książce „Niemiecka rewolucja. Jak katolicka wiara ginie nad Odrą” zastanawia się nad przyczynami upadku Kościoła w Niemczech. Jego zdaniem dochodzi tam do dramatycznego upadku wiary. Kościół niemiecki, a także szerzej niemieckojęzyczny przoduje w działaniach polegających na jej niszczeniu.
Wesprzyj nas już teraz!
Proces ten nie zaczął się dziś. Już bowiem rewolucja protestancka zwana reformacją ukazała niemiecki potencjał niszczenia katolicyzmu. Marcin Luter zniszczył duchowo-polityczną jedność Europy. Część Niemców pozostała jednak katolikami. Mimo tego – o zgrozo – okazuje się, że wielu z tych formalnych członków Kościoła Katolickiego nie uchroniło się od procesu protestantyzacji. Ta Przenika on bowiem do wnętrza Kościoła przynajmniej od początków XX stulecia. Skutki tego są zaś odczuwane daleko poza samymi Niemcami.
Niemiecki Kościół to byt mocno specyficzny. Z pewnością w oczy rzuca się jego materialne bogactwo. Podatek kościelny płacony przymusowo przez każdego wiernego stanowi wszak stałe źródło utrzymania. Co więcej, w związanych z Kościołem instytucjach pracuje niemal 800 tysięcy osób – większość z nich w Caritas. Inni pracują choćby w instytucjach edukacyjnych. Niemiecki Kościół posiada nawet własne banki. Biskupi i księża otrzymują ponadto od państwa pensje – zauważa autor „Niemieckiej Rewolucji”.
Dyspensa od przysięgi antymodernistycznej
Niestety wraz z materialną siłą idzie w parze duchowa mizeria. Jej korzenie sięgają co najmniej początków XX wieku (jeśli pominąć rewoltę Lutra). Wówczas bowiem wśród niemieckich teologów szerzył się modernizm. Paradoksalnie świadczy o tym choćby list pasterski opublikowany w 1908 roku. Wówczas to niemieccy biskupi stwierdzili, że problemu modernizmu w ich państwie nie ma. Jako powód podali to, że nikt w ich kraju nie wyraża całości poglądów potępionych w tymże dokumencie. Tymczasem wartość tego argumentu jest delikatnie mówiąc nikła. Wszak sam święty Pius X w potępiającej modernizm encyklice „Pascendi” podkreślał, że moderniści nie przyjmują całości potępianych przezeń poglądów. Owa doktrynalna niejednoznaczność stanowi bowiem specyfikę tej herezji. Jej zwolennicy pragną bowiem pozostać pozornie w Kościele i od środka przekształcać jego nauczanie w postępowo-liberalnym duchu.
O teologicznych poglądach niemieckich teologów z początku XX wieku świadczy także ich niechęć do składania przysięgi antymodernistycznej. Chodzi o wymagany ongiś przez Watykan tekst wyrzeczenia się błędów głoszonych przez zwolenników tej herezji. W związku z tym niemieckim uczelniom groził kryzys. W efekcie Watykan udzielił nadodrzańskim teologom dyspensy od składania tegoż przyrzeczenia.
Jak nie słuchać Rzymu udając, że się słucha
Modernizm teologiczny wydał owoce jawnego już buntu po ogłoszeniu encykliki Humanae Vitae w 1968 roku. Paweł VI potępił w niej antykoncepcję, co nie było w smak wielu niemieckim (a także austriackim) biskupom. W efekcie jak pisze Paweł Chmielewski „w obu dokumentach powiedziano Pawłowi VI jednoznacznie nie, wychodząc przy tym z jednej strony od fundamentalnie błędnego spojrzenia na ludzkie sumienie, z drugiej — od podważana roli Piotra. Sumieniu w gruncie rzeczy odebrano w tych tekstach rolę miejsca odczytywania norm moralnych danych przez Boga, zastępując ją rolą samowolnego w gruncie rzeczy decydowania o tym, co jest moralnie dopuszczalne, a co nie”.
Opór niemieckich biskupów znalazł wyraz także w tak zwanej deklaracji z Königstein. Biskupi – jej autorzy – miotali się między deklarowaną wiernością papiestwu a próbom rozmiękczenia jego nauki. Koniec końców podjęli decyzję o dopuszczeniu do Komunii osób korzystających z antykoncepcji, o ile w sumieniach uznali oni, że mogą to czynić.
Teologiczna samowolka
Na walce z zakazem antykoncepcji nie kończy się „bohaterska” postawa niemieckiego duchowieństwa. Paweł Chmielewski podaje wiele jej przykładów – otóż w niemieckim Kościele – w jak mało którym – szerzy się poparcie dla dopuszczenia do Komunii protestantów, rozwodników w nowych związkach, a nawet aktywnych homoseksualistów.
Często te postulaty są uzasadniane źle rozumianą wolnością sumienia, przekonaniem jakoby mogło ono decydować o normach moralnych, zamiast odczytywać te już istniejące. „Gdzie kończy się droga, na którą wkroczył Kościół katolicki w Niemczech?” – zapytuje autor „Niemieckiej rewolucji”. I odpowiada „wszystko w rękach biskupów. Życzylibyśmy sobie, by zdobyli się na odwagę zawrócenia z obranej rewolucyjnej drogi. Obecnie nie ma na to wszakże żadnych widoków. Wszystko wskazuje na to, że niemiecki katolicyzm nadal będzie pędzić ku przepaści, zrywać z przeszłością i upodabniać się do protestantyzmu. […] My, katolicy w Polsce, powinniśmy bacznie przyglądać się zachodzącym w Niemczech zmianom — i przygotować się do batalii o zachowanie wiary w takiej postaci, w jakiej ją otrzymaliśmy”.
Książka Pawła Chmielewskiego to niezwykle interesujący i rzeczowy opis zjawisk dziejących się w niemieckim Kościele (a także częściowo w Kościołach Austrii czy Szwajcarii). Nie znajdziemy tu momentów przegadanych czy niepotrzebnych. Na 208 stronach autor – doświadczony dziennikarz i znawca problematyki niemieckiej – dokumentuje fakty rzetelnie, dokładnie podaje źródła. To lektura obowiązkowa dla katolików zatroskanych o losy Kościoła i pragnących dostrzec źródła współczesnego kryzysu.
Marcin Jendrzejczak
Paweł Chmielewski, Niemiecka rewolucja. Jak wiara katolicka ginie za Odrą. Wydawnictwo: Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. księdza Piotra Skargi, Kraków 2019. s. 208