Kolejni niemieccy biskupi dopuszczają do Komunii świętej protestantów. Opierają się na obszernym dokumencie zaaprobowanym przez Radę Stałą Konferencji Episkopatu Niemiec. Tekst przez papieża Franciszka został uznany za prawidłowy co do treści, ale niedojrzały do publikacji. Tak buduje się ekumenizm po niemiecku – wbrew prawu i Tradycji, bo tego chce indywidualne sumienie wiernych.
Kryzys
Wesprzyj nas już teraz!
27 czerwca Rada Stała Konferencji Episkopatu Niemiec opublikowała długo oczekiwany za Odrą dokument dotyczący udzielania Komunii świętej protestantom, zatytułowany: „Iść z Chrystusem – szukając jedności. Łączone wyznaniowo małżeństwa i wspólny udział w Eucharystii”. Dokument ten przez całe miesiące był przedmiotem niezwykle ostrego sporu. 2/3 niemieckiego episkopatu w lutym tego roku zgodziło się na dopuszczenie do Komunii świętej tych protestantów, którzy żyją w małżeństwie z katolikiem, a którzy podzielają katolicką wiarę w Eucharystię i odczuwają „palącą potrzebę” jej przyjmowania wraz z żoną czy mężem. Mniejszość episkopatu nie chciała tych rozwiązań. O interwencję poproszono samego papieża. Po rozmowach Stolicy Apostolskiej z przedstawicielami niemieckiej hierarchii Kongregacja Nauki Wiary 25. maja wystosowała list do przewodniczącego kard. Reinharda Marxa, arcybiskupa Monachium i Fryzyngi, w którym za wyraźnym wskazaniem papieża dokument uznano za „niedojrzały do publikacji”.
Kardynał Marx, który wraz z biskupem Magdeburga Gerhardem Feigem był głównym promotorem zmian, był kompletnie zaskoczony. Powiedział mediom, że tak sprawy nie zostawi, bo to jakieś nieporozumienie. Rzeczywiście: porozmawiał osobiście z papieżem – i uzyskał zgodę na publikację tekstu. Z pewną wszakże zmianą. Dokument planowano pierwotnie jako wytyczne episkopatu. W związku z wewnętrznymi kontrowersjami, a także biorąc pod uwagę wagę tematu dla całego Kościoła powszechnego, Ojciec Święty zgodził się jedynie na publikację jako duszpasterską „orientacyjną pomoc” (niem. Orientierungshilfe). Ostatecznie ustalono, że każdy poszczególny biskup zdecyduje sam, czy w swojej diecezji dopuści oficjalnie protestantów do Komunii świętej, czy też nie. Oficjalnie, bo tak naprawdę w Niemczech zwolennicy Lutra już od wielu lat przystępują do Komunii świętej, o czym wszyscy biskupi doskonale wiedzą.
W dokumencie nie chodzi zatem o dokonanie przełomu na poziomie praktycznym, ale teoretycznym; to swoisty gest pod adresem protestantów. Ma olbrzymie znaczenie ekumeniczne, bo niemieccy ewangelicy od dawna domagali się uznania ich prawa do katolickiej Komunii. Dostali przynajmniej częściowo, czego chcieli, a moment nie jest przypadkowy; wszystko jest owocem 500-lecia reformacji, po którym w Niemczech powszechnie spodziewano się jakiegoś symbolicznego gestu coraz bliższego pojednania. Droga do dalszych zmian wydaje się więc otwarta.
Poparcie i krytyka
W momencie, gdy powstawał niniejszy artykuł, do orientacyjnego dokumentu odniosło się już 12 niemiecich biskupów. Ośmiu hierarchów zapowiedziało wcielenie jego regulacji w życie. Są to (kolejność przypadkowa): abp Hans-Josef Becker (Paderborn), abp Stefan Heße (Hamburg), bp Gerhard Feige (Magdeburg), bp Ulrich Neymeyr (Erfurt), bp Franz-Josef Overbeck (Essen), bp Karl-Heinz Wiesemann (Spira), bp Franz Jung (Würzburg), abp Reinhard kard. Marx (Monachium i Fryzynga). Dwóch biskupów zaleciło kapłanom swoich diecezji stosowanie się do dokumentu, zastrzegając, że z formalnym wystąpieniem poczekają aż do jesiennego zebrania plenarnego episkopatu. To bp Franz-Josef Bode (Osnabrück) oraz bp Felix Genn (Münster). Wreszcie abp Ludwig Schick (Bamberg) dopuścił do Komunii protestantów, ale jedynie wówczas gdy podzielają nie tylko wiarę w Eucharystię, ale także w inne sakramenty, oraz akceptują hierarchiczną strukturę Kościoła katolickiego włącznie z rolą papieża – sformułowanymi warunkami wyszedł więc nieco poza te podane w tekście „pomocy orientacyjnej”. Postawę krytyczną zajął póki co jedynie abp Rainer Maria kard. Woelki (Kolonia). Uwaga: nie dlatego jednak, by miał coś przeciwko dopuszczaniu protestantów do Komunii; nie chciałby tego jedynie formalizować, bo, jak podkreślał, sam protestantów od Stołu Pańskiego nie odsuwa.
Dokument biskupów zasadniczo rzecz biorąc mówi o „indywidualnych przypadkach” dopuszczania do Eucharystii ewangelików. Miałoby to być możliwe jedynie po głębokim namyśle, rozważaniu problemu w sumieniu, po rozmowie z kapłanem. Ale jak będzie w praktyce? Bardzo wymowny jest przypadek Würzburga. Biskup Franz Jung zaprosił do Stołu Pańskiego protestancko-katolickie pary w ogóle, nie podając żadnych zupełnie wymogów, oprócz… wzajemnej wierności. Zrobił to w formie uroczystego uczczenia jubileuszu małżeństw świętowanego w würzburskiej katedrze. Komunia była tu więc nagrodą… Jest to działanie niezgodne nie tylko z przepisami Kodeksu Prawa Kanonicznego i Katechizmem (bo z tymi dokument Niemców jest niezgodny w ogóle), ale nawet z samymi nieformalnymi wytycznymi. W gruncie rzeczy to właśnie bp Jung wyraził naturę tego, o co chodzi. Bo przecież całe to „rozróżnianie” i paplanina o „indywidualnych przypadkach”, „wyjątkach” i „szczególnych sytuacjach” to tylko mgła. W istocie zupełnie nikt nie tylko nie będzie tego kontrolować. Nikt nie ma nawet takiego zamiaru!
To sumienie decyduje o wszystkim
Szalenie ciekawy dla zrozumienia całego problemu jest wywiad, jakiego państwowej lewicującej rozgłośni „Deutschlandfunk” udzielił ordynariusz Magdeburga Gerhard Feige, a więc jeden z głównych ideologów zmiany. Zacytujmy hierarchę:
– To nie jest żadne ogólne dopuszczenie czy zaproszenie do Komunii świętej – mówił w wywiadzie Feige. – To nie jest także tekst nauczycielski. Nie mówimy też, że wszystkie odmienne wyznaniowo czy też łączone wyznaniowo pary małżeńskie znajdują się w trudnym położeniu duchowym lub mają palącą duchową potrzebę; otwieramy tylko indywidualną drogę, która może zakończyć się ostatecznie decyzją sumienia lub otworzyć jakąś nową drogę. To więc indywidualne rozwiązanie – a dla duszpasterzy to pomoc w towarzyszeniu ludziom i pewnym kształtowaniu sumień.
Indywidualne przypadki zatem… Słyszymy wiele o wyjątkowości; o tym, że nie jest to żadne ogólne rozwiązanie, ale takie tylko, które ma służyć jednostkom. Problem w tym, że w ostatecznym rozrachunku o tym, czy Komunię świętą przyjmie czy nie, ma decydować… sam protestant, a ksiądz katolicki według biskupa nie ma prawa odmówić mu Eucharystii! I Feige mówi o tym wprost: – W naszej pomocy orientacyjnej jest to tak pomyślane, że ostatecznie to nie ksiądz decyduje; on jest po to, by zapewnić pomoc w podejmowaniu decyzji sumienia – powiada magdeburski ordynariusz. – Para małżeńska, lub też po prostu jednostka, ma wolność podjęcia samodzielnej decyzji […] nikogo nie wolno odrzucić [od Komunii świętej – red.], […] to nie jest miejsce oceny, gdzie szafuje się sądy, ale miejsce łaski.
Tak – to ludzkie sumienie, i to w tym wypadku sumienie nie katolika nawet, ale protestanta, de facto heretyka, ma decydować o tym, czy wolno będzie przyjmować Komunię Świętą, czy nie. „Nikogo nie wolno odrzucić!” – mówi biskup. „Nie wolno”!…
Sprawdzone wzorce
Oczywiście pomysł nie jest nowy. Na tej samej dokładnie zasadzie niemieccy biskupi w 2016 roku dopuścili do Komunii świętej rozwodników w nowych związkach. Także oni mają za Odrą wprawdzie korzystać z duszpasterskiej pomocy, ale ostatecznie sami podejmują decyzję, czy chcą przyjmować Komunię, czy nie – nawet jeżeli absolutnie im tego czynić nie można, co wielokrotnie wyrażono w nauczaniu Kościoła świętego (Casti connubii Piusa XI, Familiaris consortio Jana Pawła II, Sacramentum caritatis Benedykta XVI – by wymienić tylko trzy najważniejsze dokumenty papieskie). Podobnie od roku 1968 niemieccy katolicy (tak samo jak austriaccy) wbrew nauczaniu Kościoła mogą „w poszczególnych przypadkach” stosować zakazane przez Ojca Świętego środki antykoncepcyjne – na gruncie „indywidualnej decyzji sumienia”, którą duszpasterze muszą respektować.
Bp Feige i podobnie myślący hierarchowie wiedzą doskonale, że sprzeciwiają się kościelnym regulacjom (nawet jeżeli adhortacja Amoris laetitia zdaje się niektóre z ich poczynań usprawiedliwiać). Nie jest to dla nich problem, bo są przekonani, że… mają do tego prawo. Jeszcze w 1967 roku episkopat Niemiec opublikował dokument, w którym rozważał możliwość pomyłki w nauczaniu papieża; doszedł do wniosku, że Ojciec Święty to zaledwie „wybitny ekspert w dziedzinie moralności” – i o ile nie wypowiada się ex cathedra, może się mylić. Skoro może się mylić, w ostateczności nie trzeba go słuchać, chociaż jest to wskazane. Jeżeli nie trzeba, to możliwe stają się rozmaite gesty sprzeciwu wobec papieskiego Magisterium. Sprawa Komunii świętej dla protestantów jest tylko jednym ze skutków przyjęcia takiej postawy. – Kościół już od młodości […] był dla mnie miejscem wolności, gdzie idzie o godność człowieka – gdzie oczywiście coś musi być regulowane, jak w każdej wspólnocie – ale gdzie zarazem chodzi przede wszystkim o osobistą wiarę i osobistą decyzję jednostki – mówi w cytowanym wywiadzie bp Feige. I zgodnie z tym on oraz jego bracia biskupi działają. Indywidualna decyzja jednostki jest dla nich dalece ważniejsza od kościelnego prawa, z natury rzeczy – jak twierdzą – omylnego.
Rola Franciszka
To wszystko nie byłoby możliwe gdyby nie papież Franciszek, kładący wielki nacisk z jednej strony na zasadę rozróżniania w duszpasterstwie, z drugiej na kolegialność i decentralizację Kościoła (Evangelii gaudium, Gaudete et exsultate). Nie jest przecież przypadkiem, że wszystkie niemieckie rewolucje wydarzają się właśnie za tego pontyfikatu. Wcześniej Niemcy wszystkimi sposobami starali się przeforsować oficjalnie swoje pomysły, ale natrafiali zawsze na ścianę, czy to w przypadku rozwodników, czy też antykoncepcji. Zawsze byli przez Stolicę Apostolską upominani, mniej lub bardziej wprost. Tymczasem gdy w drugiej połowie 2013 roku arcybiskup Fryburga Robert Zollitsch opublikował dokument, w którym dopuścił rozwodników do Eucharystii, owszem, Kongregacja zareagowała, ale… po trzech latach papież zwolnił jej szefa kard. Gerharda Müllera, a później kazał wpisać do Acta Apostolicae Sedis słynny list biskupów Buenos Aires, traktujący sprawę rozwodników właśnie „po niemiecku”.
Wracający samolotem z Genewy Ojciec Święty zapewnił niemieckiego dziennikarza, że – w sprawie Komunii dla protestantów – nie chciał w żaden sposób „hamować ekumenizmu” w Niemczech, pisząc poprzez Kongregację Nauki Wiary o „niedojrzałości do publikacji” dokumentu episkopatu. Zaznaczył, że treść tego tekstu jest jego zdaniem dobra i przemyślana. Niemcy nie mogli spodziewać się innej oceny; jeden z wielkich promotorów dopuszczenia protestantów do Komunii świętej, kard. Walter Kasper, już wiele miesięcy temu zapewniał, że Franciszek w gruncie rzeczy popiera takie rozwiązanie. Jak się okazało, miał rację! Na swojej stronie internetowej Konferencja Episkopatu Niemiec opublikowała krótkie podsumowanie ustaleń ostatniej rozmowy kard. Marxa z Ojcem Świętym. Notatka jest parafowana własnoręcznie przez papieża: czytamy w niej wyraźnie, że episkopat zamierza opublikować sporny tekst, tyle, że nie jako wytyczne. Nie można mieć więc najmniejszych wątpliwości, że niemiecka rewolucja ma papieski placet; zwłaszcza, że w listopadzie 2015 roku Ojciec Święty w rzymskim zborze luterańskim Christuskirche pytany o dostęp do Komunii właśnie przez protestantkę żyjącą w małżeństwie z katolikiem zalecił „rozważyć rzecz w sumieniu i pójść naprzód”. Niemcy zatem naprzód poszli. Zgodnie z duchem decentralizacji Kościoła to rozwiązanie lokalne, dokonane przez Niemców dla Niemców, ale trudno nie dostrzec, że musi mieć niebagatelny wpływ na cały Kościół powszechny – żyjemy w erze globalizacji!
Dokąd Niemcy dojdą dziwną drogą ekumenizmu, na którą właśnie wkraczają – nie wiadomo. Wiadomo jednak, żę strona ewangelicka, jakkolwiek zadowolona z przyjętych zmian, apeluje o kolejne; chciałaby przede wszystkim, aby Kościół pozwolił katolikom na udział w Eucharystii na ich nabożeństwach, co oznaczałoby już w gruncie rzeczy regularną interkomunię na masową skalę. Episkopat Niemiec bez wątpienia nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Owszem, wśród biskupów nie ma jedności; nie brakuje takich, którzy przyjęte rozwiązania odrzucają w sposób fundamentalny z powodów teologicznych (na przykład biskup Ratyzbony Rudolf Voderholzer). Ale jak pokazuje sprawa „pomocy orientacyjnej”, jedność nie jest wcale konieczna. Jeżeli na 27 diecezji kilka „konserwatywnych” się wyłamie, cóż, trudno, ogólny stan rzeczy będzie przecież po myśli liberałów. Wiele może rozstrzygnąć się na tegorocznym jesiennym zebraniu plenarnym biskupów z Niemiec. Zwłaszcza, że przypadająca w jego okolicach 1. rocznica 500-lecia reformacji jawić się będzie progresistom jako doskonały moment, by znowu „pójść naprzód”.
Paweł Chmielewski