Prezes PiS nie jeden raz przestrzegał przed ograniczeniem wolności wynikającym z uległości wobec reguł politycznej poprawności. Po objęciu przez partię Kaczyńskiego władzy jego polityczni i medialni poplecznicy zdają się wprowadzać do publicznego dyskursu kanony i wzorce, które śmiało można określić mianem politycznej poprawności dobrej zmiany. Jej główna zasad brzmi: nas się nie krytykuje.
Ileż to razy przedstawiciele obecnej władzy i ich medialni stronnicy nawoływali do odrzucenia garba politycznej poprawności kneblującej swobodę wypowiedzi. Słusznie wskazywano dziedziny życia szczególnie porażone wspomnianą przypadłością. Ze szczególnym pietyzmem egzekwowano polipoprawną cenzurę w sprawach dotyczących subkultury LGTB oraz islamu i jego wyznawców. Polityczna poprawność stała na straży dobrego samopoczucia niemal każdej mniejszości. Aby całkowicie zostać uwolnionym od krytyki niegodnego postępowania należało – poluzujmy wodze fantazji – zostać czarnym „kochającym zdecydowanie inaczej” transwestytą o imieniu Ahmed, który przybył do Europy gdzieś zza Morza Śródziemnego na zaproszenie kanclerz Merkel. Tak ukonstytuowana osoba z pewnością nie musiałaby się ograniczać w dawaniu upustu swej wrodzonej ekspresji w żadnej dziedzinie.
Wesprzyj nas już teraz!
Żarty się skończyły w momencie kiedy rozzuchwalone hordy strażników politpoprawności zaczęły domagać się penalizacji „mówienia jak jest”. Na potrzeby nadchodzących procesów uknuto szereg wygodnych i niezmiernie pojemnych pojęć – homofobia, islamofobia, czy mowa nienawiści. Ta ostatnia wydaje się być upiorną w swej użyteczności sumą wszystkich możliwych do ukarania „fobii”.
Trzeba docenić wysiłek jaki w walce z bojówkarzami antyrasizmu, antyfaszyzmu itp. poniosły tzw. media niepokorne. Jednak bardzo szybko okazało się, iż deklarowana prawicowość nie stanowi remedium na politpoprawne ukąszenie. W niedługim czasie medialny i polityczny dyskurs doczekał się nowego zestawu tematów w których obowiązują nieformalne zakazy. W niektórych wypadkach można wręcz mówić o pewnym tabu otaczającym niektóre zagadnienia.
Nietrudno będzie je zidentyfikować i spróbować odtworzyć zbiór niepisanych reguł tworzących nową polityczną poprawność:
Jeśli nie podoba Ci się, to co dzieje się na Ukrainie – jesteś ruskim agentem.
Jeśli wypominasz Wołyń, mówisz o konieczności mówienia prawdy o zbrodniach jakich dopuścili się ukraińscy rezuni na Polakach – patrz punkt pierwszy.
Jeśli nie upajasz się wizją zacieśniania relacji z USA, krytykujesz podejmowane przez Wuja Sama kroki, także te dotyczące Polski – już możesz się ujawnić, zanim zrobią to Twoim moskiewscy mocodawcy.
Wskazany jest również szczególny zachwyt nad zagraniczną polityką polskiego MSZ, w innym przypadku pewnie jesteś pogrobowcem Geremka.
Popierałeś obywatelską inicjatywę „Stop aborcji”, czułeś się głęboko poruszony i zły z powodu potraktowania jej per noga przez PiS – dybiesz na rząd, chcesz powrotu do władzy PO, PSL, PZPR, a może i nawet WKP (b).
Dawałeś wyraz swemu rozczarowaniu postawą parlamentarzystów PiS podczas głosowania nad zakazem aborcji, deklarowałeś rozczarowanie, a nawet niechęć do powtórnego oddania głosu na partię Kaczyńskiego – agent, wywrotowiec i woda na młyn rewanżystom z całego świata.
Trudno też nie ulec wrażeniu, iż wciąż obowiązuje embargo na pogłębioną refleksję dotyczącą państwa Izrael i relacji polsko-żydowskich .
Z pewnością przykłady można by mnożyć. Już jednak można dostrzec fakt, iż na naszych oczach dokonuje się proces napełniania starych reguł nową treścią. Możliwość, po latach posuchy dawania upustu w krytyce np. niemieckiej polityki, czy artykułowania patriotycznego przekazu w medialnym i politycznym mainstreamie zaślepia na wprowadzane na innych polach ograniczenia.
Nie o taką dobrą zmianę chodziło…
Łukasz Karpiel