24 maja 2019

Odnowa, nie robin-hoodyzm – czyli zapominane nauczanie Kościoła o własności prywatnej

Własność prywatna to jedna z naczelnych zasad zachodniej cywilizacji. Mimo wiążących się z nią nadużyć stanowi fundament ciągłości rodzin, rozwoju gospodarczego i swobód obywatelskich. Przez wieki dostrzegał to Kościół, zachęcając jednocześnie do dobroczynności wobec bliźnich. Niestety dziś część ludzi Kościoła wykazuje sceptycyzm wobec indywidualnego posiadania. Pojawiają się postawy godne raczej Robin Hooda niż katolickich hierarchów.

 

Choć pierwsi chrześcijanie dysponowali własnością wspólną, to pod tym względem nie stanowią wzoru do naśladowania dla ogółu niepomiernie liczniejszych chrześcijan współczesnych (wspólnotę dóbr praktykuje się natomiast w zakonach). Warto też pamiętać, że śmierć, jaką ponieśli Ananiasz i Sara stanowiła nadprzyrodzoną karę za oszustwo, a nie za niechęć do podzielenia się własnością jako taką. Zresztą wśród postaci Nowego Testamentu spotykamy osoby godzące zamożność z cnotą, takie jak Zacheusz (po nawróceniu) czy Józef z Arymatei.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Choć u Ojców Kościoła panowało przekonanie, że w stanie przed grzechem pierworodnym własność była wspólna, to zauważali oni, że w obecnej kondycji świata niezbędne jest prywatne posiadanie. Na przykład święty Augustyn widział we własności prywatnej remedium na chciwość. Z kolei święty Tomasz w swej syntezie myśli Arystotelesa z nauką Pisma Świętego i Ojców Kościoła uznał własność prywatną za niezbędną do społecznego ładu. Podkreślał, że daje ona ludziom godziwą radość, umożliwia praktykowanie uczynków miłosierdzia i jest zgodna z VII Przykazaniem Dekalogu.

 

Zauważał również, że prywatne posiadanie sprzyja większej dbałości o dobra. Jednocześnie jednak podkreślał, że korzyść z prywatnego posiadania powinno czerpać całe społeczeństwo.

 

Własność prywatna, atakowana przez komunizm spotkała się z obroną Kościoła. Błogosławiony Pius IX w swym „Syllabusie” potępił socjalizm. Leon XIII w „Rerum novarum” z 1891 roku określił prywatne posiadanie dóbr mianem prawa naturalnego. Pod tym względem poszedł więc dalej niż ojcowie Kościoła czy święty Tomasz z Akwinu. Leon XIII podkreślił też, że odejście od własności jest szkodliwe nie tylko dla posiadaczy, ale i robotników, gdyż odbiera im nadzieje na zgromadzenie oszczędności. Wskazywał też na związek między zniesieniem własności prywatnej a zniesieniem rodziny.

 

Z kolei święty Pius X w liście apostolskim „Notre Charge apostolique” potępił socjalistyczno-demokratyczne dążenia lewicowych katolików francuskich zrzeszonych w organizacji „Sillon”. Natomiast Pius XI podkreślił, że nie można być jednocześnie prawdziwym katolikiem i socjalistą. Socjalizm i komunizm krytykowali też kolejni papieże, choć w różnym natężeniu. W tej kwestii na szczególną uwagę zasługuje encyklika Centesimus annus ogłoszona przez Jana Pawła II w 1991 roku. Papież podkreślił w niej pozytywną rolę prywatnej przedsiębiorczości i godziwego dążenia do zysku. Na szkodliwość utopijnego dążenia do stworzenia idealnego społeczeństwa zwrócił także uwagę Benedykt XVI w encyklice Spe Salvi.

 

Teologia wyzwolenia i jej potępienie

Niestety mimo jasnego głosu Kościoła potępiającego socjalizm, nie wszyscy wzięli go sobie do serca. W efekcie powstała teologia wyzwolenia – karkołomna próba pogodzenia „Kapitału” z Ewangelią, Marksa z Panem Jezusem. Popularna w szczególności w Ameryce południowej spotkała się z krytyką Kościoła. Temu celowi służyła między innymi instrukcja o teologii wyzwolenia ogłoszona w 1986 roku przez Kongregację Nauki Wiary. Autorzy dokumentu podkreślili, że teologowie wyzwolenia koncentrują się na wyzwoleniu rozumianym czysto po ziemsku. Tymczasem główne wolność chrześcijańskie jest czymś innym – chodzi w nim o oswobodzenie od grzechu. Owszem, może prowadzić do wyzwolenia w innych sferach życia, jednak to ostatnie jest wtórne.

 

Kongregacja Nauki Wiary podkreśliła, że Ewangelia przekracza cele czysto ziemskie. Dlatego też niewłaściwe jest ograniczanie się do tych ostatnich. „W tej sytuacji niektórzy, znajdując się w obliczu pilnej potrzeby podziału chleba, stają przed pokusą, by wziąć w nawias i odłożyć na jutro ewangelizację; najpierw chleb, później słowo. Byłoby śmiertelnym błędem oddzielenie jednego od drugiego, a nawet przeciwstawienie ich sobie” – czytamy w „Instrukcji o niektórych aspektach teologii wyzwolenia” [vatican.va].

 

Jak podkreśla Kongregacja „niektórym nawet wydaje się, że konieczna walka o sprawiedliwość i wolność ludzką, rozumiana w znaczeniu ekonomicznym i politycznym, stanowi istotę i całość zbawienia. Ich zdaniem Ewangelia sprowadza się tylko do tego, co czysto ziemskie”.

 

Kongregacja przestrzega również przed wyodrębnianiem pozytywnych aspektów myśli marksistowskiej przy pominięciu ich powiązania z ideologią oraz przed włączaniem się w walkę klas. Podkreślono, że „taka metoda prowadzi do społeczeństwa opartego na przemocy i do ustroju totalitarnego”. Kościół uczy solidarności i powszechnego miłosierdzia, a nie przemocy i walki klas. Podkreśla też, że pełnia szczęścia nadejdzie dopiero w przyszłym świecie. Dlatego też obcy mu jest marksistowski utopizm.

 

Współczesne konsekwencje lekceważenia nauki o własności prywatnej

W świetle stałego nauczania Kościoła broniącego własności prywatnej i potępienia teologii wyzwolenia doprawdy trudno zrozumieć, dlaczego wciąż poglądy czy postawy jej bliskie po dziś dzień występują wśród ludzi Kościoła. Niestety, nawet w naszych czasach, po kompromitującym upadku marksizmu niektórzy, nawet wysocy rangą hierarchowie dokonują iście teatralnych gestów w celu walki z tym, co uznają najwyraźniej za niesprawiedliwość społeczną. W tym celu decydują się na działania, które są najzwyczajniej w świecie sprzeczne z prawem i zasługują na sankcję karną.

 

Szacunek dla praworządności i własności prywatnej nie jest ich zdaniem na tyle ważny, by wstrzymać się od pewnych gestów i działań co najmniej kontrowersyjnych. Nie znaczy to, że są marksistami czy teologami wyzwolenia. Jednak ich pewne zachowania, postawy przypominają właśnie te nurty.

Warto podkreślić, że troska o biednych jest szlachetna, co Kościół podkreślał od zawsze.

 

Chrześcijańskie miłosierdzie wobec ubogich zdumiewało i gorszyło pogańskich Rzymian. Chrześcijaństwu obca jest ta makiaweliczno-marksowska przekonanie, jakoby cel uświęcał środki. Pomoc biednym nie może polegać na zachęcaniu ich do życia na cudzy koszt. Wszak biedni nie są nadludźmi, nie stoją ponad prawem etycznym i nie mogą w imię poprawy swej sytuacji dokonywać czynów ogólnie uznawanych za złe, na przykład sprzeczne z VII Przykazaniem. Do takich należy zaś na przykład trwałe niewywiązywanie się z obowiązku płacenia rachunków za prąd – czy to w normalnych domach czy w skłotach bądź im podobnych.

 

Skłoty – siedlisko rewolucji

Trudno o bardziej rewolucyjne miejsce niż skłoty. Stanowią one zaprzeczenie normalnego życia rodziny jako jednostki odrębnej od pozostałych. To, co wydaje się szlachetnym rozwiązaniem wspólnotowym stanowi zaprzeczenie intymności – oto spełnienie rewolucyjnego snu. Skłoty – tworzone przez dzikich lokatorów w niezamieszkałych nieruchomościach stanowią też przejaw pogardy dla własności prywatnej.

 

Kojarzone dziś z ruchem punkowym czy anarchistycznym (co często idzie w parze) mają kilkusetletnią tradycję. Kiedyś wiązały się z zawłaszczaniem dóbr kościelnych czy znajdujących się w posiadaniu ziemian. Dziś tego typu dzikie lokatorstwo bardzo często wiąże się z lewacką ideologią i społecznym aktywizmem. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że marzeniem radykalnej lewicy jest przemiana całego świata na wielki skłot.

 

Chrześcijańska odnowa

Na koniec podkreślmy, że Kościół nie jest siłą rewolucyjną. Wręcz przeciwnie – od wieków zapewniał ład i stabilność. Jednocześnie jednak doprowadził do bezprecedensowej poprawy doli ludzi znajdujących się w najtrudniejszej sytuacji. Potępiał bowiem walki gladiatorów, porzucanie dzieci czy rozwody (chroniąc kobiety przed porzuceniem). Zapewnił jednocześnie o fundamentalnej godności człowieka – jako stworzonego na obraz Boga.

 

Pod wpływem chrześcijaństwa zniesiono także niewolnictwo (później przywrócone w zeświecczonej erze nowożytnej). Jednak nie doszło do tego przez bunty, powstania, rebelie, w stylu powstania Spartakusa, lecz za sprawą stopniowego zaszczepienia w ludach europejskich przekonania o godności człowieka i chrześcijanina.

 

Chrześcijaństwo to nieustanna odnowa, ale nie rewolucja.

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij