Początki panowania Władysława Jagiełły w Polsce były bardzo trudne, gdyż przedstawiano go w wyjątkowo niekorzystny sposób. Silnie działała propaganda krzyżacka, która miała na celu ośmieszenie Władysława Jagiełły, zdyskredytowanie go w oczach chrześcijańskiego świata, ukazanie jako poganina, który wykorzystuje religię do realizacji swych celów. Niektórzy z polskich panów byli przeciwni wynoszeniu do godności królewskiej obcego, barbarzyńskiego władcy, pomijając przy tym własnych, katolickich. Najwięcej informacji na temat Władysława Jagiełły czerpiemy od Jana Długosza. To, w jaki sposób kronikarz przedstawił króla, znalazło odzwierciedlenie w polskiej historiografii i pokutuje, niestety, do dzisiaj. Konieczne jest zatem odkłamanie postaci Władysława Jagiełły. Jasno trzeba stwierdzić: Długosz był nieprzychylny Jagielle i przez ten pryzmat należy odczytywać „Roczniki”.
Przyzwyczajenia
Wesprzyj nas już teraz!
Władysław Jagiełło miał liczne przyzwyczajenia, które przywiózł z rodzinnej Litwy, a którymi szokował swych polskich poddanych. Oddajmy głos kronikarzowi: „Zwolennik pewnych sztuczek, wtykając zgolone z brody włosy między palce, mył potem ręce, zalewając je wodą. Codziennie przed wyjściem trzy razy obracał się naokoło i trzy razy rzucał na ziemię połamaną przez siebie trzcinę. Nauczył się tego, gdy był jeszcze młody, od matki, kobiety greckiego wyznania. Z jakiego względu to robił albo co chciał przez to osiągnąć, ani sam za życia nie zdradził, ani nikomu nie ułatwił rozmowy na ten temat”. Jan Długosz nie omieszkał również zaznaczyć, iż przyzwyczajenia Jagiełły były bezpośrednią przyczyną jego śmierci: „(…) wskutek jakiegoś swego przyzwyczajenia, którego nabył jeszcze z dawnych obyczajów pogańskich, a przestrzegał zawsze, całe życie, udał się do lasów, by nasycić uszy słodkim, pełnym czaru dźwiękiem, by słuchać śpiewu słowika”. Król faktycznie zmarł na skutek przeziębienia, którego nabawił się w czasie spaceru po lesie.
Przesądy
W 1427 r. w Krakowie przebywał mistrz Henryk, Czech z pochodzenia, biegły w dziedzinie astrologii i medycyny. Był on nadwornym lekarzem królowej Zofii, zwolennikiem husytyzmu, za co został w 1429 r. wypędzony z Krakowa. Jan Długosz zanotował, iż po narodzinach trzech synów Władysława Jagiełły Henryk Czech na podstawie układu gwiazd przedstawiał ich przyszłość. Pierworodnemu przewidywał władanie nad królestwami i sławę, młodszemu krótki żywot i rychłą śmierć, a najmłodszemu długie, jednak pełne niepowodzeń życie. Mało prawdopodobnym jest jednak, by przepowiednie te były prawdziwe. Należy powątpiewać, by królowa Zofia pozwoliła przebywać na dworze człowiekowi, który wywróżył tak nieszczęśliwą przyszłość drugiemu i trzeciemu synowi.
Znaki
Władysław Jagiełło, podróżując z Kamieńca na Litwę, w sobotę po oktawie Bożego Ciała 1415 r., został zaskoczony przez dziwne zaćmienie słońca. Jak relacjonuje kronikarz, wprawiło to króla i jego kompanię „najpierw w podziw i zdumienie, a w końcu w zabobonny niepokój”. Z właściwą sobie skłonnością do wyolbrzymiania dodał dziejopis, iż zaćmienie było tak znaczne, że ptaki osiadły na ziemi, a orszak królewski musiał przerwać swą podróż.
Dalej Jan Długosz zanotował, iż w 1433 r. ukazała się kometa, która swego biegu dokonywała przez 3 miesiące. Pojawienie się komety zostało potwierdzone przez naukowców, jednak w rzeczywistości można ją było dostrzec znacznie krócej nic opisał to kronikarz. „Jej zaś ukazanie się wróżyło, zdaniem wszystkich, że król Władysław po niewielu dniach zrządzeniem losów zejdzie ze świata”. Niedługo później kronikarz ponownie opisał tę samą kometę, zaznaczając, że dokonała ona swego biegu nad Krakowem, co w jego interpretacji, sam Władysław Jagiełło miał odnieść do swej rychłej śmierci i zdjął go wówczas strach.
Jan Długosz bardzo niechętnie odniósł się do trzeciego małżeństwa Władysława Jagiełły i za wszelką cenę chciał udowodnić, iż było ono niemiłe Bogu. Przekonywał, że na wieść o ślubie Jagiełły polscy posłowie przebywający na Soborze w Konstancji mieli wybuchnąć głośnym płaczem. W innym miejscu swych „Roczników”, nawiązując do ślubu władcy, Jan Długosz opisał jego podróż z 1419 r., w czasie której nagle popsuła się pogoda i zaczęły bić pioruny. Król wedle relacji utracił przytomność, a gdy odzyskał siły, czuł ból w prawej ręce, był ogłuszony, a jego odzienie pachniało siarką. Po tym wydarzeniu Władysław Jagiełło został skarcony przez bpa Zbigniewa Oleśnickiego: „Otrzymałeś – powiada – o królu, świadectwo godzących w ciebie żywiołów, jakiego występku dopuściłeś się, współżyjąc z twoją rodzoną siostrą ze strony matki – jej matka bowiem była twoją chrzestną matką. Bo i silne mury nie wytrzymując tego, walą się na ciebie, a niebo potępia cię piorunem i błyskawicą. Jeżeli nie będziesz pokutował, musisz się obawiać, żeby cię nie zatopiły wody i by cię ziemia nie pochłonęła”. Znów mamy tu do czynienia z wyolbrzymieniem kronikarza: król bowiem starając się o rękę Elżbiety, uzyskał od papieża dyspensę, by bez przeszkód zawrzeć trzecie małżeństwo. Długosz jednak na tym nie poprzestał i poszedł w swych rozważaniach dalej. Stwierdził, jakoby zasłyszał, iż piorun uderzył w króla, ponieważ miały nachodzić Władysława Jagiełłę wątpliwości dotyczące wiary chrześcijańskiej.
Kolejnym znakiem, który tym razem był widomym świadectwem opieki nad królem, było ukazanie się św. Stanisława pod Grunwaldem, w 1410 r. Kapelan królewski, Bartłomiej z Kłobucka, zaświadczył, iż w nocy poprzedzającej bitwę na tarczy księżyca odbył się pojedynek pomiędzy królem a mnichem, symbolizujący walkę Jagiełły z mistrzem zakonu. Pojedynek ten został wygrany przez króla, co stanowić miało zapowiedź świetnego zwycięstwa. W czasie bitwy natomiast nad walczącymi ukazała się postać św. Stanisława, który udzielił królowi swego błogosławieństwa. To wydarzenie również odczytano jako obietnicę zwycięstwa. Św. Stanisław patronował działaniom Władysława Jagiełły, a wdzięczny król do jego ołtarza w katedrze na Wawelu, nazywanego Ołtarzem Ojczyzny, wysłał najcenniejsze trofea – chorągwie krzyżackie.
W kilku miejscach kroniki Jan Długosz nie miał wyjścia i musiał pochwalić Władysława Jagiełłę. Wskazywał m.in. na jego trzeźwość, jak choćby po bitwie pod Grunwaldem, gdzie król nakazał rozbić kadzie z winem, by rycerze nie stali się łatwi do pokonania przez wroga. Wiemy z przekazów źródłowych, iż sam król nigdy nie pił alkoholu. Nie udała się również kronikarzowi próba ukazania Jagiełły jako władcy zabobonnego, bowiem nieraz z uznaniem pisał: „pobożny król Władysław”. Podkreślał przy tym, iż władca zgasił święty ogień pogan w Wilnie, nakazał powycinać gaje, świątynie i ołtarze zburzyć. Odesłał wówczas królową Jadwigę do Polski, a sam przez rok przebywał na Litwie, gdzie zaszczepiał wiarę świętą. Ponadto Władysław Jagiełło zachowywał post w każdy piątek, nawet w czasie choroby. Był bardzo gorliwy w przestrzeganiu zasad wiary. Tak więc pomimo negatywnego nastawienia Jana Długosza i próby przedstawienia władcy w niekorzystnym świetle Władysław Jagiełło na kartach jego „Roczników” sam się broni.
Karolina Rybska