Papież Franciszek wezwał niemieckich katolików do zachowania jedności z Kościołem powszechnym. Nie zabronił im jednak kroczyć własną drogą. Jak to rozumieć?
W sobotę 29 czerwca Ojciec Święty opublikował po niemiecku 19-stronicowy list „Do pielgrzymującego Ludu w Niemczech”. To pierwszy taki dokument wysłany do Niemców w najnowszej historii; poprzednio św. Jan Paweł II pisał do Kościoła katolickiego za Odrą w czasie wielkiego sporu o uczestnictwo katolickich placówek poradnictwa rodzinnego w państwowym systemie aborcyjnym. Wówczas następca św. Piotra chciał położyć w zdecydowany i ostateczny sposób tamę niekatolickim działaniom – i zdołał tego dokonać. Tym razem sytuacja jest inna. Franciszek nie napisał do Niemców, by czegoś im wyraźnie zakazywać lub coś narzucać. W związku z planowanymi w Kościele niemieckim reformami zdecydował się tylko wyznaczyć pewne ramy i granice, których należy się trzymać; zachęcił zarazem do odważnego odczytywania „znaków czasu” i kroczenia „naprzód”.
Wesprzyj nas już teraz!
Co napisał papież?
List został wysłany w związku z tak zwaną drogą synodalną, którą rozpoczął w marcu tego roku Kościół katolicki w Niemczech. Biskupi wraz ze świeckimi postanowili bowiem zreformować praktykę i nauczanie w czterech obszarach: moralności seksualnej, celibatu, roli kobiet, podziału władzy i zarządzania. Papież Franciszek nie odniósł się do żadnych konkretnych propozycji. Postanowił jedynie zwrócić Niemcom uwagę na pewne pryncypia.
Bardzo wyraźnie przestrzegł niemieckich biskupów przed pokładaniem zbyt dużej nadziei w reformowaniu zewnętrznych struktur; takie reformy, napisał, choć ważne, nie pomogą przełamać wszystkich trudności i same z siebie nie doprowadzą do naprawy sytuacji. Potrzebna jest, jego zdaniem, „przede wszystkim autentyczna wiara chrześcijańska i jej radosne przekazywanie”. Franciszek nie chciałby też, aby Niemcy wierzyli zbyt mocno we własne siły i dali się uwieść złudzeniu, jakoby wszystkie własne problemy mogli rozwiązać sami. Podkreślił, że choć Kościół powszechny składa się z Kościołów lokalnych, to zarazem Kościoły lokalne czerpią z Kościoła powszechnego i nie mogą istnieć odrębnie od niego. Drogą prawdziwych reform trzeba, wskazał papież, kroczyć uwzględniając tę eklezjalną perspektywę.
Franciszek kilkukrotnie podkreślił konieczność podtrzymania jedności. Jak zauważył, Niemcy nie mogą przekształcać Kościoła w swoim kraju wpatrzeni jedynie w grupę „oświeconych wiernych”, których cechuje szczególne zrozumienie wiary; muszą troszczyć się o wszystkich wierzących, także o tych najprostszych. Wszystko to wszakże, według Franciszka, nie oznacza, by za Odrą nie miano podjąć jakichś kroków „naprzód”. Wprost przeciwnie, Ojciec Święty zachęcił Niemców do odważnego i rozważnego zarazem postępowania za Duchem Świętym i odpowiadania na nowe wyzwania współczesności.
Co to wszystko oznacza w praktyce?
Droga synodalna
O niemieckich planach reform pisałem już na portalu pch24.pl bardziej szczegółowo; tu przypomnę więc tło i założenia drogi synodalnej tylko w największym skrócie.
W Niemczech każdego roku z Kościoła występuje nawet do 200 tysięcy katolików. Co niedzielę na Mszę świętą chodzi niespełna 10 proc. wiernych. Zaniknęła spowiedź, a wierni są niezwykle roszczeniowi; w ostatnim czasie zdarzają się nawet kościelne protesty i strajki na rzecz przeprowadzenia głębokich zmian duszpasterskich i doktrynalnych. Kościołem w Niemczech wstrząsają dwa problemy. Pierwszym i fundamentalnym jest erozja wiary związana z dominacją oświeceniowego relatywizmu; to łączy się z bardzo dużymi wpływami protestantyzmu na katolicką biblistykę i teologię. Drugim problemem są skandale nadużyć seksualnych, które prowokują do dokonania apostazji tysiące już niewierzących, a jeszcze zapisanych do Kościoła Niemców. W efekcie mamy za Odrą szybko kurczący się liczbowo Kościół, wciąż bogaty, ale w perspektywie zaledwie dwóch lub najwyżej trzech dziesięcioleci mający zmierzyć się z wielkimi wyzwaniami finansowymi. Przemianom warunków funkcjonowania Kościoła towarzyszy coraz większa presja władz państwowych dryfujących w kierunku neomarksistowskiego totalitaryzmu i zwalczających coraz zajadlej wszystko, co nie jest zgodne ze skrajnie lewicową wizją świata.
Niemieccy biskupi i czołowi świeccy chcieliby zaradzić tej sytuacji odrzucając wszystko, co w Kościele jawi im się jako zbędny balast i historyczna naleciałość. Postanowiono zatem unieważnić moralność seksualną, zwłaszcza w kontekście homoseksualizmu; zliberalizować celibat, bo ten uznany został za czynnik sprzyjający powstawaniu patologiom seksualnym; zmienić rolę kobiet, najlepiej umożliwiając im pełnienie posługi diakonis lub nawet prezbiterek; oddać część administracyjnej i duszpasterskiej władzy biskupów w ręce świeckich.
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec kard. Reinhard Marx zapowiedział, że te zmiany mają dokonać się na drodze synodalnej, a efekty tej drogi mają być „wiążące” dla całego Kościoła za Odrą. Że tego programu nie uda się zrealizować w całości, jest jasne; to ile będzie ostatecznie możliwe zależy w przemożnym stopniu od postawy Rzymu. List papieski zdaje się przynosić na to pewną odpowiedź.
Synod Amazoński
Jeszcze przed publikacją listu Ojca Świętego można było uważać, że Niemcy dostaną dużą swobodę. Już w przeszłości Ojciec Święty zgodził się na niemieckie żądania dopuszczania do Komunii świętej niektórych protestantów; wcześniej w adhortacji Amoris laetitia pozwolił chętnym episkopatom dopuszczać do Eucharystii rozwodników, co także było realizacją de facto niemieckich oczekiwań. Oba te kroki wywołały ogromny chaos w Kościele powszechnym; w przypadku rozwodników doszło do wielkiego podziału między nie tylko krajami, ale i poszczególnymi diecezjami; w kwestii protestantów Niemcom pozwolono iść całkowicie własną, odrębną drogą, bez oglądania się na Kościół w innych miejscach, nawet tam, gdzie – tak jak za Odrą – katolicy żyją obok protestantów. Nie wydaje się zatem sensowne, by najnowsze papieskie nawoływanie do zachowania jedności z Kościołem powszechnym mogły dotyczyć spraw podobnej rangi. Moralność seksualna, podział władzy – tu wszędzie nie wydać powodów, dla których Ojciec Święty miałby Niemców powstrzymywać. Jeżeli w Polsce do Komunii nie chodzą ani protestanci, ani rozwodnicy, a w Niemczech, tak, to dlaczego takie same różnice nie miałyby objąć na przykład homoseksualistów? Wszystko to może dziać się przecież w pewnej szarej strefie, na podstawie niezbyt jasnych i jednoznacznych dokumentów episkopatu, tak, że schizma, choć doktrynalnie faktyczna, nie będzie jednak wciąż jawna.
Można zatem przypuszczać, że papież Franciszek wyznaczając Niemcom pewne granice działania pisał w istocie o dwóch pozostałych aspektach drogi synodalnej: celibacie i roli kobiet. Oboma tymi tematami ma przecież zająć się październikowy Synod Amazoński. Zgromadzenie to zresztą przygotowywane jest w dużej mierze przez duchownych z Kościoła niemieckojęzycznego. Kluczowe postaci synodu to bowiem kard. Claudio Hummes (ma niemieckie korzenie), Austriak bp Erwin Kräutler (Austriak), bp Franz-Josef Overbeck z Essen oraz kardynałowie Walter Kasper i Christoph Schönborn. Papież zatem prosiłby Niemców, by w sprawach celibatu i roli kobiet poczekali na Kościół powszechny, bo tu ewentualne zmiany mają bardzo praktyczne i zewnętrzne znaczenie. Nie dałoby się przecież dłużej udawać, że istnieje jeszcze jedność Kościoła, gdyby biskupi niemieccy dopuścili kobiety do diakonatu, a tego samego nie uczyniliby Polacy! Mielibyśmy do czynienia z ujawnieniem zerwania, schizmy.
Przed tym, jak sądzę, i tylko przed tym, przestrzega Niemców Ojciec Święty. Prosi Niemców, by w swoich rozstrzygnięciach o tak bardzo zewnętrznym i formalnym charakterze nie szli samodzielnie naprzód, ale uwzględnili perspektywę Kościoła powszechnego. Jeżeli ta interpretacja jest prawdziwa, to oznacza, że droga synodalna będzie kontynuowana. Potwierdza ją zresztą oficjalna reakcja na list ze strony kard. Marxa oraz prof. Thomasa Sternberga, szefa Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików. Oświadczyli oni, że Ojciec Święty umocnił Niemców w przedsięwziętych przez nich działaniach i droga synodalna będzie realizowana dalej z uwzględnieniem papieskich próśb wskazówek. Niemcy będą więc reformować Kościół podług własnych wyobrażeń tam, gdzie tylko się da, ale w sprawach już dziś dyskutowanych globalnie, jak celibat i rola kobiet, prawdopodobnie poczekają na Synod Amazoński – i posynodalną adhortację papieża Franciszka. Bo tam, być może, wiele zostanie im po prostu podane na tacy. Jak zapewnił niedawno wspomniany tu już bp Franz-Josef Overbeck, po Synodzie Amazońskim „nic już nie będzie takie samo”. Opublikowane niedawno przygotowawcze Instrumentum laboris w dużej mierze potwierdza te groźby. Kościół katolicki jako całość ma bowiem zyskać „amazońskie oblicze”. List papieża Franciszka do Niemców w żadnej mierze nie zmienia więc perspektywy i obaw, z jakimi będziemy czekać na rozpoczęcie październikowych obrad biskupów.
Paweł Chmielewski