Jeśli podczas prezentowania wyników „audytu” sporządzonego w MON Antoni Macierewicz mówił prawdę, wniosek może być tylko jeden – poprzednia ekipa rządząca narażała państwo na niebezpieczeństwo, poprzez osłabienie mocy obronnej Rzeczypospolitej. A na to jest paragraf. Ministrowie rządu PiS zapowiadają złożenie wniosków do prokuratury – czy jeden z nich będzie dotyczyć ex-ministrów Klicha i Siemoniaka?
Przypomnijmy – minister Macierewicz, podsumowując osiem lat rządów PO-PSL, wymienił skandaliczne, szokujące wręcz działania poprzednich ministrów. Gdy mówił o kwitnących karierach byłych oficerów WSI – niewielu słuchaczy było zaskoczonych. Kiedy wspomniał o zaleganiu w magazynie 30 tys. (tak, tak, trzydziestu tysięcy) plakatów z tablicą Mendelejewa, słuchający mogliby zaśmiać się z wściekłości i bezradności. Ale audyt w MON przyniósł o wiele poważniejsze informacje. Otóż według Macierewicza:
Wesprzyj nas już teraz!
– potrzeby modernizacyjne wojsk pancernych i zmechanizowanych były pokrywane zaledwie w dziesięciu procentach (sic!)
– zaprzestano modernizacji czołgów PT-91 Twardy, za to sięgnięto po używane czołgi Bundeswehry (Leopard), nie mając koncepcji ich remontów i modernizacji
– system obrony powietrznej kraju „utrzymywano w stanie krytycznie niskiej zdolności do działania” – niektóre obiekty naruszające polską przestrzeń powietrzną były obserwowane tylko wzrokowo, bo urządzenia wskutek błędnych założonych wymagań technicznych, nie były w stanie wykryć nisko lecących samolotów! Jeśli więc obiekt leciał poniżej 3 tys. metrów nad ziemią – polskie wojsko go nie dostrzegało!
– postawiono na produkcję moździerza Rak, ale równocześnie zaprzestano produkcji w Polsce amunicji do tego typu broni
– 200 Rosomaków stoi bezczynnie, bo nie dostarczono do nich systemów łączności
– świadomie zawyżano stan zapasów amunicji, wyposażenia osobistego i medycznego żołnierzy – tylko 1/3 z nich miała zapewnione tego typu zapasy w razie wybuchu wojny
– odsuwano w czasie decyzje o zastąpieniu broni radzieckiej sprzętem produkcji krajowej, bądź krajów zachodnich;
Jeśli to, co o swych poprzednikach w audycie zwanym „raportem otwarcia” powiedział Antoni Macierewicz jest prawdą, należy oczekiwać wyciągnięcia dalszych konsekwencji wobec polityków PO. Czyż bowiem ich działalność nie pachnie zdradą? Czy nie podlega pod paragraf mówiący o osłabianiu mocy obronnej Rzeczypospolitej Polskiej?
Beata Szydło i jej ministrowie przemawiający w środę w Sejmie zapowiadali złożenie wniosków do prokuratury w konkretnych sprawach – zapowiedziano ich jednak tylko kilkanaście. Jeśli Macierewicz nie kłamał, czyż z jego resortu nie powinno wpłynąć do prokuratury pismo o podejrzeniu popełnienia przestępstwa opisanego w art. 140. § 1 Kodeksu Karnego, który brzmi: Kto, w celu osłabienia mocy obronnej Rzeczypospolitej Polskiej, dopuszcza się gwałtownego zamachu na jednostkę Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, niszczy lub uszkadza obiekt albo urządzenie o znaczeniu obronnym, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10? Dodatkowo § 3 tego samego artykułu brzmi: Kto czyni przygotowania do przestępstwa określonego w § 1, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Byłych ministrów można pociągnąć także do odpowiedzialności konstytucyjnej – stawiając przed Trybunałem Stanu. Oprócz kary więzienia, politykom oskarżanym przez Macierewicza mógłby więc grozić zakaz zajmowania kierowniczych stanowisk lub pełnienia funkcji związanych ze szczególną odpowiedzialnością w organach państwowych i organizacjach społecznych. A powiedzmy sobie szczerze – gdyby tego typu zarzuty zostały komuś postawione w normalnym kraju (i w normalnych czasach) – groziłaby za nie znacznie wyższa kara.
Czekamy zatem na postawienie „kropki nad i” po przemówieniu ministra Macierewicza. Rząd „dobrej zmiany” powinien bowiem odstąpić od wszystkich złych praktyk III RP – również od praktyki niekarania polityków, którym zarzuca się działanie na szkodę państwa, obniżanie potencjału obronnego, a więc – co tu dużo ukrywać – de facto zdradę stanu.
Gdyby minister Macierewicz nie zdecydował się na pociągnięcie do odpowiedzialności poprzedników po wygłoszeniu tak dramatycznego w brzmieniu przemówienia, podważyłby całą z mozołem budowaną wiarygodność, którą cieszy się w niektórych środowiskach patriotycznych – oznaczałoby to bowiem, że zapewnienia Tomasza Siemoniaka o „samych przekłamaniach” zawartych w audycie Macierewicza są prawdą. Czekamy zatem na rozwój wydarzeń – jeśli rządowy audyt był na poważnie, pójdą za nim akty oskarżenia. I to byłby dopiero symboliczny koniec III RP. Jeśli zaś ministrowie Szydło urządzili w środę w Sejmie jedynie „igrzyska”, może to oznaczać, całkiem z kolei realny, koniec idei IV RP.
Krystian Kratiuk