5 kwietnia 2019

Po co muzułmanom chrześcijańska świątynia Mądrości Bożej?

(fot. Dominika Mroz-Toton/FORUM )

Hagia Sophia była kościołem dostępnym dla wszystkich, a w szczególności dla najuboższych, których w Bizancjum było najwięcej. Mogli oni uczyć się wiary i jednocześnie podziwiać majestat wiary, ponieważ cała oprawa, cały wystrój świątyni były częścią liturgii. Dzięki temu wierni instynktownie, podświadomie wiedzieli, że kult Boży nie znosi dziadostwa. W tamtych czasach prostota nie była równoznaczna z bylejakością! Szkoda, że 15 wieków później niemal całkowicie odrzucono podejście do wiary, jakie reprezentował Justynian Wielki. Dzisiaj można odnieść wrażenie, że prostota ma być równoznaczna z kiczem, a wiele osób nie wiedziałoby, że dany budynek jest kościołem, gdyby nie znajdował się w jego pobliżu krzyż – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Grzegorz Kucharczyk.

 

Jak wyglądały kulisy wybudowania w Konstantynopolu przepięknej, przecudownej i majestatycznej Świątyni Mądrości Bożej Hagia Sophia? Czyj głos był decydujący w tej sprawie?

Wesprzyj nas już teraz!

Hagia Sophia to zarówno idea jak i wykonanie cesarza Justyniana Wielkiego, który jest rzeczywistym twórcą Bizancjum i „Drugiego Rzymu”. Stolicę imperium przeniósł wszakże nad Bosfor Konstantyn Wielki, ale de facto to właśnie Justynian uczynił je potężnym.

 

Jak wiemy Justynian Wielki próbował odtworzyć Imperium Rzymskie w całej rozciągłości terytorialnej. To jego wojska odbiły po krwawych walkach Italię i północną Afrykę z rąk Ostrogotów i Wandalów.

 

Ten katolicki władca uznał, że najlepszą wizualizacją potęgi odradzającego się Cesarstwa Rzymskiego, ponieważ taka była oficjalna nazwa Bizancjum aż do połowy XV wieku, będzie najwspanialsza na świecie świątynia. Właśnie dlatego powstała Hagia Sophia, która przez stulecia była niedoścignionym wzorem kościoła jako świętego budynku w świecie chrześcijańskim.

 

Czy tylko te dwie, wymienione przez Pana sprawy, czyli próba odbudowy Imperium Rzymskiego i budowa świątyni Mądrości Bożej sprawiają, że Justynian Wielki jest dzisiaj nazywany władcą katolickim?

Oczywiście, że nie! Justynian Wielki rządził Bizancjum w czasie, kiedy mnożyły się tam wielkie herezje. Wprawdzie „złoty okres” arianizmu powoli przemijał, ale herezja ta nadal była niezwykle popularna.

 

Mało tego! Coraz większą popularność zdobywały inne herezje chrystologiczne, m.in. monofizytów, nestorianów etc. Justynian Wielki powiedział temu wszystkiemu NIE i pozostał przy katolickiej ortodoksji. Do ostatecznego zerwania łączności z Kościołem powszechnym przez Kościół wschodni doszło w połowie XI wieku w wyniku wielkiej schizmy.

 

Budując świątynię Mądrości Bożej Justynian Wielki najdobitniej pokazał, że tylko katolicyzm, podkreślam KATOLICYZM, jest jedyną prawdziwą wiarą i tylko ona da człowiekowi zbawienie w przeciwieństwie do wszelkiej maści zaprzańców obiecujących „gruszki na wierzbie”.

 

Proszę zwrócić również uwagę, że na Zachodzie – po drugiej stronie dawnego Imperium Romanum – w 496 roku na katolicyzm nawrócił się Chlodwig I, władca Franków. Jest to niezwykle ważne, ponieważ jego państwo było otoczone „morzem ariańskich władców”. Zachowali wiarę i wielka w tym zasługa Bożej Opatrzności, dzięki której po dwóch stronach Europy mieliśmy do czynienia z uratowaniem Kościoła Chrystusa poprzez tak wybitne postacie tych dwóch katolickich władców.

 

Słuchając współczesnych kapłanów i katolików otwartych można odnieść wrażenie, że jedynym przymiotem Pana Boga było, jest i będzie Miłosierdzie. Dlaczego w związku z tym Justynian zdecydował się wybudować świątynię Mądrości Bożej?

Panie redaktorze, Pana pytanie, obawiam się, wpisuje się w narrację heretyków (śmiech).

 

Proszę?!

Jak zapewne Pan wie, herezja lubuje się w dzieleniu. Albo to, albo to, albo tamto… A u Pana Boga jest wszystko! Mądrość, Miłosierdzie, Potęga! WSZYSTKO!

 

Odpowiadając jednak na Pana pytanie: Justynian Wielki i jego nadworni teologowie wywodzili się z duchowości Kościoła Wschodniego, gdzie kult Bożej Mądrości był bardzo mocno rozwinięty i Hagia Sophia była tego logicznym następstwem.

 

Nie chciałem wygłaszać herezji, Panie profesorze. Moje pytanie wynikało z moich obserwacji. Wydaje mi się bowiem, że dzisiaj wielu hierarchów i jeszcze więcej wiernych zapomina po prostu o Bożej Mądrości. Jedynym, z czym kojarzy im się Pan Bóg jest Miłosierdzie i tylko na nie właśnie się powołują…

Powiem więcej: dzisiaj mało kto mówi o samej mądrości czy też kwestiach związanych z rozumem.

 

Proszę zwrócić uwagę, że jeszcze nie tak dawno św. Jan Paweł II pisał o dwóch skrzydłach chrześcijaństwa, czyli o wierze i rozumie, dzięki którym człowiek zbliża się ku kontemplacji Prawdy. Dzisiaj z kolei jesteśmy uczeni, że Prawdę osiągniemy tylko przez wiarę i to, mówiąc językiem dyplomatycznym, bardzo dziwnie rozumianą.

 

Co ma Pan na myśli?

Mówię o działaniach, które w sposób heretycki wyolbrzymiają jedną cechę i jeden atrybut Boskości. Papież Benedykt XVI przypomniał w swoim słynnym wykładzie w Ratyzbonie, że tym co stanowiło od początku o istocie katolicyzmu i chrześcijańskiej wizji Boga było właśnie połączenie wszystkich cech. Bóg jest Wszechmocnym i Miłosiernym Ojcem! Bóg jest Miłością i Logosem. Dzisiaj jest to w sposób heretycki podważane, a katolicy otwarci próbują odebrać Panu Bogu Jego atrybuty. 

 

Nie mniej jednak bardzo dziękuję Panu za to pytanie. Dzięki niemu mogłem Pana zdemaskować (śmiech).

 

Cała przyjemność po mojej stronie (śmiech). Dlaczego Hagia Sophia była nazywana „Biblią dla ubogich”?

Ponieważ cesarz Justynian Wielki reprezentował, mówiąc językiem posoborowej teologii dwudziestowiecznej, „opcję na rzecz ubogich”. Postanowił on, aby ta wspaniała budowla nie była trzymana pod kluczem i otwierana dwa razy do roku w Wielką Noc i Boże Narodzenie, a potem zamykana i pilnowana przez straże, aby nikt nie mógł się dostać do jej wnętrza. NIE!

 

Hagia Sophia była kościołem dostępnym dla wszystkich, a w szczególności dla najuboższych, których w Bizancjum było najwięcej. Mogli oni uczyć się wiary i jednocześnie podziwiać majestat wiary, ponieważ cała oprawa, cały wystrój świątyni były częścią liturgii.

 

Dzięki temu wierni instynktownie, podświadomie wiedzieli, że kult Boży nie znosi dziadostwa. W tamtych czasach prostota nie była równoznaczna z bylejakością! Szkoda, że 15 wieków później niemal całkowicie odrzucono podejście do wiary, jakie reprezentował Justynian Wielki. Dzisiaj można odnieść wrażenie, że prostota ma być równoznaczna z kiczem, a wiele osób nie wiedziałoby, że dany budynek jest kościołem, gdyby nie znajdował się w jego pobliżu krzyż.

 

Jak to się stało, że świątynia Mądrości Bożej stała się w pewnym momencie meczetem?

Odpowiedź jest prosta: ponieważ Konstantynopol został zdobyty przez Turków w 1453 roku. Jak pisał nasz wielki kronikarz Jan Długosz – wieść ta sprawiła, że poczuł on, jakby chrześcijaństwu wyłupiono jedno oko. To bardzo dobre porównanie, ponieważ przez wieki Konstantynopol był bastionem, który ryglował od strony wschodniej dostęp do chrześcijańskiej Europy kolejnych fal islamu i między innymi dlatego wieść o upadku „drugiego Rzymu” dla wielu była prawdziwym dramatem.

 

Chciałbym podkreślić, że w 1439 roku, czyli jeszcze przed zdobyciem Konstantynopola doszło do zawarcia tzw. unii florenckiej. W obliczu śmiertelnego zagrożenia ze strony Turków wielu hierarchów ze Wschodu, mówiąc kolokwialnie, pogodziło się z papieżem i uznało jego zwierzchność. Niestety znajdowali się również tacy, którzy byli bardzo „nieprzejednani duchowni”. Krzyczeli oni „Lepiej Turek niż papież”.

 

Te bluźniercze głosy poniekąd spełniły się kilkanaście lat później. Sułtan Mehmed II Zdobywca zajął Konstantynopol, po czym zarządził trzydniową rzeź i gwałt, w trakcie których wjechał do Hagii Sophii na swoim koniu, którego kopyta, jak piszą tureccy kronikarze, „stanęły na płycie głównego ołtarza w bazylice”.

 

W książce „Christianitas. Od rozkwitu do kryzysu” napisał Pan, że w wieczór poprzedzający ostateczny szturm Turków na Hagia Sophia do bazyliki przybył ostatni cesarz bizantyjski Konstantyn XI, aby pojednać się z Bogiem…

Konstantyn XI to postać mimo wszystko ze wszech miar tragiczna, mimo że źródła milczą na temat jego religijności.

 

Jego ciała nigdy nie odnaleziono po dokonanej przez Turków rzezi miasta.

 

Pojawiły się oczywiście, jak to jest w tego typu przypadkach, głosy że jednak przeżył on ten atak.

 

Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że został on zamordowany i zdekapitowany, czyli ucięto mu głowę. Ta teoria budzi jednak wątpliwości, ponieważ muzułmanie prawie zawsze obnosili się ze swoimi trofeami, czyli obciętymi głowami, co zostało im do dzisiaj. Dlaczego więc nie zrobili tego w tym przypadku? Najprawdopodobniej w całej tej rzezi, która miała miejsce w murach Hagia Sophia, gdzie schronienia szukały tysiące chrześcijan ciało ostatniego cesarza mogło po prostu gdzieś zaginąć.

 

I dla muzułmanów nie było problemem to, że klękają i padają na twarz na posadzce, która niedawno spłynęła krwią. Nie przeszkadzało im, że w takim miejscu oddają hołd Allahowi?

Absolutnie nie. W tym wypadku muzułmanie zachowali się tak jak zawsze, kiedy zdobywali chrześcijańskie kościoły i bazyliki czy to w Aleksandrii, Jerozolimie, Antiochii, czy gdziekolwiek indziej. Mało tego – głoszono nawet, że krew niewiernych, która została wylana w murach tych przemienionych na meczety świątyń to dowód na gorliwość wiary i umiłowania dla Allaha.

 

Dzisiaj wiele się nie zmieniło. Znane są przecież przypadki z Arabii Saudyjskiej i innych krajów Zatoki Perskiej ludzi, którzy są w stanie zapłacić grube pieniądze za dostarczenie im krwi katolików, w której mogą obmyć ręce, aby sprawić Allahowi przyjemność i stać się w jego oczach gorliwym wiernym.

 

Czy dlatego właśnie nie zburzono świątyni Mądrości Bożej, tylko przekształcono ją w meczet?

Tak – było to stałe podejście muzułmanów. Znamy to przecież z własnej historii z XVII wieku, kiedy Kamieniec Podolski był w granicach Imperium Osmańskiego przez 27 lat. Katedra Świętych Piotra i Pawła również została zmieniona w meczet i w dodatku postawiono przed nią minaret. Na szczęście po wyzwoleniu miasta i jego powrocie do Korony ten minaret został zwieńczony figurą Matki Bożej i do dzisiaj jest to jedyny minaret z taką właśnie „dekoracją”.

 

Czy zachodni władcy organizowali krucjaty w celu odzyskania z rąk Turków Konstantynopola i świątyni Mądrości Bożej?

W momencie zagrożenia Bizancjum ze strony Turków pod koniec XIV wieku Zachód podejmował bardzo wyraźne kroki w celu obrony „drugiego Rzymu” i starał się z jednej strony pomóc cesarstwu, a z drugiej uzyskać możliwość dojścia do Jerozolimy.

 

Krucjata z 1396 roku zorganizowaną przez cesarza Zygmunta Luksemburskiego zakończyła się niestety klęską pod Nikopolis.

 

Potem wysiłki podjął Władysław Warneńczyk, który jak wiadomo również prowadził kampanię, której celem miał być Konstantynopol. Polski władca chciał w ten sposób utworzyć ścieżkę, połączenie między Konstantynopolem a ziemiami Korony Świętego Stefana. Jak wiemy skończyło się to klęską wojsk krzyżowych pod Warną w 1444 roku.

 

Kolejna wyprawa krzyżowa miała miejsce już po zdobyciu przez Turków Konstantynopola. Turcy chcieli pójść za ciosem i rozpoczęli pierwszą ofensywę na Węgry, która skończyła się wielkim zwycięstwem krzyżowców pod Belgradem w 1456 roku. Było to jednak maksimum na tym etapie, jakie strona chrześcijańska mogła uzyskać.

 

Później, już w latach 60. XV wieku, mieliśmy kolejne wysiłki podejmowane przez papieża Piusa II, który dostrzegał ogromne zagrożenie ze strony islamu. Warto przypomnieć, że w tamtym czasie muzułmanie stwarzali niebezpieczeństwo nie tylko dla Węgier, ale i dla południowej Italii. Właśnie dlatego Pius II zorganizował wyprawę krzyżową, której celem było zdobycie Jerozolimy i uwolnienie Konstantynopola.

 

Niestety, Pius II na własnej skórze przekonał się, że na jego słowa nie ma żadnego odzewu. Nie udało się mu powtórzyć wezwania papieskiego Urbana II z 1095 roku. Żadne tłumy rycerzy nie przybyły, ponieważ epoka rycerska już przemijała i m.in. dlatego nigdy nie udało się odzyskać Bizancjum.

 

Skoro Hagia Sophia była dla muzułmanów symbolem dominacji i wielkiego zwycięstwa, to dlaczego postanowiono zamienić ją w muzeum?

Taką decyzję podjął tzw. twórca „nowej, świeckiej Turcji”, czyli Mustafa Kemal Ataturk po I Wojnie Światowej.

 

Był kontynuatorem on dzieła Młodoturków, czyli grupy która przejęła władzę w Turcji w wyniku zamachu stanu w 1908 roku. Ich celem było postawienia tureckości nad inne fundamenty państwa i narodu. Islam miał ciągle pozostać jednym z nich, ale miał być słabszym ogniwem od nowej opoki, jaką miała się stać „wspólnota czysta etnicznie”. Chodzi o program „wielkiego Turanu”, wielkiej Turcji, czy też wspólnoty ludów tureckich, która rozciągać się miała od Bosforu po góry Ałtaj w Azji Środkowej.

 

Jednym ze sposobów na realizację tego planu było dokonanie w okresie I Wojny Światowej pierwszego ludobójstwa w dziejach XX-wiecznego świata, czyli ludobójstwa Ormian. Właśnie na tej podstawie chcieli oni stworzyć nową, czystą etnicznie Turcję. Co ciekawe, jak większość ludobójców, Młodoturcy byli ludźmi bardzo dobrze wykształconymi na zachodnich uczelniach i tak jak inni milionowi mordercy w dziejach świata tłumaczyli dokonane przez siebie mordy powołując się na naukę.

 

Ataturk, czyli w dosłownym tłumaczeniu ojciec Turków, kontynuował tę ideę przebudowy tureckości. Ukoronowaniem jego działań było zniesienie kalifatu, a wizualizacją przekształcenie Hagia Sophia w muzeum. Hagia Sophia za bardzo kojarzyła się bowiem ze statusem meczetu sułtańskiego, a sułtanat miał odejść w przeszłość. Nie można było jednak dopuścić do zupełnie skandalicznej rzeczy, jakim byłoby oddanie Hagii Sophii chrześcijanom, dlatego zawarto kompromis i przekształcono ją w muzeum.

 

Ataturk chciał zatrzeć wspomnienia o sułtanacie i dlatego również stolica Turcji została przeniesiona ze Stambułu do Ankary.

 

Obecny prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział, że już niedługo Hagia Sophia ponownie stanie się meczetem. Czy można w związku z tym powiedzieć, że chce on przywrócenia w kraju kalifatu i mianować się sułtanem?

Pojawiają się takie głosy, ale w mojej ocenie obecnie taki scenariusz nie wchodzi w grę.

 

Wydaje mi się bowiem, że prezydent Erdogan i jego doradcy biorą pod uwagę czynnik, na który zawsze trzeba w polityce uważać, czyli czas. Niedługo minie 100 lat od skasowania kalifatu. Jak wiemy w okolicach Turcji w sensie geograficznym pojawiają się różne ośrodki aspirujące do tego, aby przywrócić kalifat, więc lepiej mieć pod swoją kontrolą takie inicjatywy tym bardziej, że ostatnim kalifatem uznawanym przez świat muzułmański był kalifat połączony z godnością sułtana tureckiego, który trwał przez kilkaset lat.

 

Największym meczetem kalifa, czyli sułtana tureckiego była Hagia Sophia. W tej perspektywie powrót do statusu meczetu można odczytywać właśnie w tym świetle – Ankara chce kontrolować wszystkie marzenia o kalifacie.

 

Z drugiej strony słowa Erdogana można interpretować jako chęć do dania pewnego impulsu może nie do budowy sieci wspólnoty ludów turańskich, co oznaczałoby powrót do idei Młodoturków. Z jednej strony Erdogan prowadzi przecież działania na rzecz umacniania kontaktów z krajami Azji Środkowej m.in. Azerbejdżanem, Kazachstanem etc. Z drugiej zaś cały czas mamy do czynienia z militarną obecność Turcji w Syrii.

 

W tej perspektywie oddanie do użytku Hagii Sophii jako meczetu w wersji 2.0 może nadać odpowiedniego koloru powagi tym różnym próbom i zamysłom Erdogana.

 

Trzeba pamiętać również o bardzo poważnym graczu, jakim jest Rosja. W wyobraźni mitologii politycznej Rosji przynajmniej od XVIII wieku marzenie o tym, żeby znowu krzyż prawosławny był na kopule Hagii Sophii jest jednym z najbardziej żywych marzeń. W tym momencie, jeśli Ergodan mówi, że przywróci meczet, to jest to wyraźne powiedzenie „SPRAWDZAM!” wobec Rosji i sondowanie tego jak daleko można się posunąć.

 

Każdy z tych elementów, o których wspomniałem nie wyklucza również innego. Wszystko razem może być brane pod uwagę.

 

Zwłaszcza, że Erdogan niejednokrotnie udowodnił, że jest politykiem wybitnym.

To prawda. Mało komu tak jak jemu udałoby się przetrwać wywołany przez siebie samego pucz wojskowy.

 

Bóg zapłać za rozmowę

Tomasz D. Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij