Policjanci zadali mi pytanie o rajd śladami Żołnierzy Wyklętych: „Czy założeniem organizatorów rajdu było propagowanie treści faszystowskich oraz wzywanie do waśni na tle narodowym lub etnicznym?” – mówi dla portalu PCh24.pl Bogusław Łabędzki, organizator Podlaskiego Rajdu Śladami Żołnierzy 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej.
Wesprzyj nas już teraz!
Czuje się Pan jak osoba, która popełniła przestępstwo polegające na „pochwalaniu popełnienia przestępstwa” (art. 255 § 3 KK)?
Mógłbym tak się czuć tylko w sytuacji, gdy uznawałbym walkę o wolność Ojczyzny za pospolite przestępstwo, jak to zresztą funkcjonowało w komunistycznej nomenklaturze. Ale nie ma to nic wspólnego z moim światopoglądem, więc nie czuję się winny.
12 stycznia 2015 r. został Pan przesłuchany w charakterze świadka. Czego dotyczy ta sprawa?
Policja miesiąc wcześniej poszukiwała telefonicznie organizatorów Podlaskiego Rajdu Śladami Żołnierzy 5. Wileńskiej Brygady AK i w taki sposób dotarła do Stowarzyszenia Historycznego im. D. Siedzikówny. Wtedy potwierdziły się prasowe zapowiedzi z października o złożonym doniesieniu w sprawie koszulek, które sfotografowano u kilku uczestników ubiegłorocznej edycji rajdu. Na tych koszulkach znalazł się duży wizerunek kpt. Romualda Rajsa ps. „Bury”, na rękawie widniał emblemat „trupiej czaszki” z literami Ś.W.O., czyli „Śmierć Wrogom Ojczyzny”, używany przez żołnierzy Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, a na plecach był wizerunek czarnego orła wrocławskiego. Pierwsze informacje mówiły jedynie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na „gloryfikowaniu czy propagowaniu treści faszystowskich”. Z wezwania dowiedziałem się, że jest jeszcze wątek „pochwalania przestępstwa”. Natomiast w czasie przesłuchania pytania skonkretyzowały ten wątek.
W jaki sposób? Jaki w ogóle przebieg miało przesłuchanie?
Przesłuchanie odbyło się na komendzie powiatowej Policji w Hajnówce w ramach pomocy prawnej. Postępowanie prowadzone jest bowiem przez prokuraturę białostocką, która przesłała swoje pytania. Odpowiadałem zatem na pytania dotyczące organizatorów Podlaskiego Rajdu Śladami Żołnierzy 5.Wileńskiej Brygady AK, przez tyczące się kpt. Romualda Rajsa ps. „Bury”, emblematów wzorowanych na elementach umundurowania Żołnierzy NZW, aż po ostatnie: „Czy założeniem organizatorów rajdu było propagowanie treści faszystowskich oraz wzywanie do waśni na tle narodowym lub etnicznym?”.
Policjant zanotował w protokole moje odpowiedzi, między innymi tytuły publikacji, gdzie można znaleźć informacje dotyczące „trupiej czaszki”, jej genezy, stylistyki, używania przez oddziały podziemia. No cóż, taki otrzymał rozkaz.
Kto jeszcze otrzymał wezwanie na przesłuchanie w tej sprawie?
Tego akurat nie wiem. Wezwanie w charakterze świadka nie dało mi możliwości sprawdzenia, w jakim kierunku prowadzone jest postępowanie.
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył Rafał G., szef ośrodka monitorowania zachowań rasistowskich i ksenofobicznych w Białymstoku. Kim jest ta osoba?
Obecnie wiemy, że jest to podejrzany o malwersacje finansowe działacz społeczny. Oczywiście zakres jego działalności był nieco szerszy niż same wyłudzenia. Jego zaplecze stanowił między innymi teatr promujący treści antypolskie, prezentujący spektakl szkalujący Żołnierzy NZW, a także wspomniany przez pana ośrodek monitorowania. Niestety, wszystko to dzieje się w dużej mierze za publiczne pieniądze.
Nie wiem, czy też Pan tak uważa, że współcześnie panuje tendencja, by o Żołnierzach Wyklętych mówić, ale nie o wszystkich. Co jakiś czas podważane jest dobre imię takich postaci, jak mjr „Łupaszko”, mjr „Ogień” czy kpt. „Bury”. Czy mógłby Pan przedstawić, jakie wyroki zapadły w Polsce po 1989 roku w sprawie kpt. Romualda Rajsa?
Niestety, również zauważam takie praktyki. Taka wybiórczość jest jednak nieuzasadniona, a przypadek kpt. Rajsa tylko to potwierdza. Przypominam, że wyrok rehabilitujący wydany przez Wojskowy Sad Okręgu Warszawskiego w 1995 r. jednoznacznie określił charakter walki, jaką prowadziły dowodzone przez „Burego” oddziały. Uważam, że ówczesne uzasadnienie wyczerpało pole dyskusji. Jeżeli ktoś uważa inaczej i twierdzi, że ma wystarczające dowody, to powinien swoich racji dowieść przed sądem. Jednak obecny stan powoduje, że można w dowolny sposób szkalować dobre imię polskiego oficera, któremu niezawisły sąd przywrócił godność!
A może warto byłoby przyjąć dotychczasową metodę lewactwa i za obrażanie Żołnierzy Wyklętych kierować sprawy do prokuratury lub składać pozwy?
W sprawie, o której rozmawiamy, jest dosyć jasny wątek wskazujący na świadome wprowadzenie w błąd organów ścigania przez składającego zawiadomienie. Dotyczy on dołączenia jako dowodu zdjęcia niewiadomego pochodzenia, które jakoby miało zostać wykonane na Podlaskim Rajdzie. Przedstawia ono grupę osób trzymających biało-czerwoną flagę z napisem „BLOOD & HONOUR POLAND”. Wcześniej zostało ono wykorzystane w tym samym celu do publikacji w „Gazecie Współczesnej” co było przedmiotem korespondencji wyjaśniającej. Gazeta nie zechciała jednak opublikować sprostowania, a Rafał G. użył materiału do swojego zawiadomienia.
Co do samego przeciwdziałania, to nade wszystko musimy się lepiej organizować i jasno reagować na przypadki szkalowania. Rafał G. już na wiosnę prowokował spektaklem „Śmierć wrogom Ojczyzny”. Poczuł się bezkarny, więc zorganizował czytanie scenariusza „Golgoty Picnic”.
Podobnie zachowuje się środowisko działaczy białoruskich, które w marcu określiło swoje roszczenia terytorialne na spotkaniu w Hajnówce mówiąc, że na tym terenie nie powinno być działań upamiętniających Żołnierzy Wyklętych. I nie był to pierwszy taki przypadek. Wcześniejszy atak miał miejsce w 2010 roku w przeddzień odsłonięcia tablicy upamiętniającej mjr. „Łupaszkę” w hajnowskim kościele.
Do kiedy pamięć o kpt. Romualdzie Rajsie ps. „Bury” będzie szargana?
Moim zdaniem to element tego, co nazywamy polityką historyczną. Kiedy patrzy się na historię Romualda Rajsa tylko z perspektywy wydarzeń opisany przez komunistyczną propagandę to łatwo jest miotać oskarżeniami. Ale jeśli prześledzić historię Podlasia od lat dwudziestych XX wieku do 1946 roku to jasno widać, że istniał konkretny kontekst historyczny, w którym miejscowa ludność raz określana jako prawosławna, a innym razem jako białoruska, wcale nie była typem społeczeństwa cierpliwie znoszącego rzekome polskie represje. Walka skomunizowanych oddziałów dywersyjnych z ustrojem II RP, zamachy terrorystyczne, udział w aparacie represji za pierwszej okupacji sowieckiej, zaangażowanie w organizację deportacji, współpraca z okupantem niemieckim nie tylko w zakresie administracyjnym, ale także militarnym, a następnie wsparcie dla instalującej się władzy ludowej, to obraz bardzo skrzętnie skrywany przed opinią publiczną, a znany doskonale z dokumentacji chociażby archiwum Instytutu Hoovera. Mam nadzieję, że doczekamy się odkłamania tego fragmentu historii, a wtedy ograniczymy możliwości paszkwilantów.
Od pewnego czasu trwa debata, czy o żołnierzach drugiej konspiracji w Polsce powinno się mówić Żołnierze Wyklęci czy też Żołnierze Niezłomni. Osobiście uważam, że ta pierwsza nazwa jest jak najbardziej odpowiednia, nawet z uwagi na prowadzoną przez prokuraturę rejonową Białystok Południe sprawę, o której rozmawiamy. A jak Pan uważa?
W ubiegłym roku miałem okazję rozmawiać o tym z młodzieżą ostrołęckiego gimnazjum. Był to akurat dzień, w którym „Nasz Dziennik” podał liczby dotyczące ilości osób oczekujących na rehabilitację po procesach sądowych okresu stalinowskiego. Niestety pokazują one dobitnie, że proces przywracania dobrego imienia dopiero przed nami. Dopóki proces ten nie zostanie zakończony, pozostaną oni Żołnierzami Wyklętymi. Właściwe imię jest w tym przypadku potrzebne, by dopingowało nas do działania. By wybudzało nas ze snu.
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiał Kajetan Rajski