19 października 2018

Polskie sądy na straży rewolucji seksualnej?

Wątpliwości co do wyroku Naczelnego Sądu Administracyjne są poważne. Już samo uchylenie wcześniejszych decyzji, które stwierdzały, że wpisanie do aktu stanu cywilnego dwóch kobiet nie jest dopuszczalne, wydaje się być nieprawidłowe. Sam wniosek o transkrypcję nie powinien bowiem zawierać nazwisk dwóch kobiet, a dobro dziecka mogło być zagwarantowane w zupełnie inny sposób – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl dr Tymoteusz Zych, wiceprezes Instytutu Ordo Iuris.

 

Jak skomentowałby Pan wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie transkrypcji zagranicznego aktu urodzenia? NSA stwierdził, że w dokumencie w rubryce dane matki i dane ojca mogą zostać wymienione dwie kobiety…

Wesprzyj nas już teraz!

Decyzja ta budzi wiele wątpliwości i podchodzę do niej krytycznie. Niestety nie znamy jeszcze szczegółów pisemnego uzasadnienia NSA. Opieram się jedynie na krótkim komunikacie opublikowanych na stronie internetowej sądu oraz na tym, co podał Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar, który od dawna angażuje się w tego typu postępowania.

 

Przypomnijmy: w całej sprawie chodzi o akt urodzenia, a konkretnie o jego wpis do polskich ksiąg stanu cywilnego. Sytuacja, z jaką mamy do czynienia, nie zmienia wprawdzie polskiego prawa rodzinnego, ale tworzy bardzo niebezpieczny wyłom, który może w przyszłości przynieść negatywne skutki.

 

Co konkretnie ma Pan na myśli?

Do Europy przenika nowoczesny system prawa precedensowego, w którym kontrowersyjne zmiany prawne niejednokrotnie wprowadzane są w drodze decyzji sądowych mających moc prawotwórczą. Najdalej idący przykład tego modelu to Stany Zjednoczone, gdzie Sąd Najwyższy rozwinął doktrynę „żywej Konstytucji”, zgodnie z którą sędziowie stosujący ten dokument muszą nadążać za zmianami społecznymi – nawet wówczas, gdy samo społeczeństwo nie wyraziło woli zmian prawnych w wyborach. W ten sposób uzasadniono choćby wyrok w sprawie Roe v. Wade znoszący w Stanach Zjednoczonych prawną ochronę poczętego życia ludzkiego.

 

W Europie istnieją pod wieloma względami podobne instytucje – w tym Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Rozwinął on koncepcję, zgodnie z którą Europejska Konwencja Praw Człowieka jest „żywym instrumentem” i wraz z upływem czasu jej interpretacja może się gruntownie zmieniać, nawet, jeśli państwa, które ją ratyfikowały, nie wyrażają takiej woli. W ten sposób podejmowane są próby przebudowania systemów prawnych poszczególnych państw Europy nie w wyniku zwykłych zmian legislacyjnych, które będą miały jakąś legitymizację w systemie konstytucyjnym, tylko w drodze wyroków sądowych.

 

Czy w tym wypadku mamy do czynienia właśnie z takim działaniem?

Wszystko wskazuje, że wyrok NSA będzie miał właśnie taki charakter. Pani Iga, jak to wynika z dokumentów udostępnionych przez Rzecznika Praw Obywatelskich, złożyła wniosek o transkrypcję aktu urodzenia dziecka. Oryginalny dokument powstał w Wielkiej Brytanii w 2014 roku i figurują w nim jako rodzice dziecka dwie kobiety. Biologiczna matka zażądała, aby to samo – w tym także nazwisko drugiej kobiety – znalazło się w polskiej transkrypcji.

 

I tutaj pojawił się problem, co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze jest to niezgodne z rzeczywistością biologiczną, a po drugie z polskim systemem prawnym, w którym znajdziemy przepisy potwierdzające, że matką jest kobieta, która urodziła dziecko, a ojcem mężczyzna. Polskie przepisy w ogóle nie przewidują, że w polskim akcie urodzenia mogą znaleźć się osoby tej samej płci.

 

Ale przecież, jak informowały w tej sprawie media, NSA podjął taką decyzję w trosce o dobro i bezpieczeństwo dziecka. Niektórzy sugerowali nawet, że niespełnienie żądań pani Igi doprowadziłoby do sytuacji, że dziecko stałoby się bezpaństwowcem… Może więc taki wyrok był potrzebny?

To typowy fake news, który pojawił się na portalu natemat.pl. Z informacji dostępnych w oficjalnych źródłach – w tym na stronie sądu – nie sposób jest wyciągnąć wniosek zagrożeniu „bezpaństwowością” dziecka, to w ogóle nie było przedmiotem sprawy. Niczego takiego nie potwierdza też ogólnodostępny wyrok sądu niższej instancji, w którego uzasadnieniu szczegółowo opisany został stan faktyczny sprawy.

 

Wiemy natomiast, że Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar podnosił argumenty, że niewpisanie do transkrypcji brytyjskiego aktu urodzenia drugiej kobiety uderzy w dobro dziecka, a sąd się do nich przychylił.

 

Jak w związku z tym radzono sobie z tego typu sytuacjami w poprzednich latach?

Od wielu lat funkcjonują w Polsce przepisy mówiące, że dokumenty zagraniczne mają w Polsce taką samą moc przed sądami i organami administracji, jak dokumenty wydane przez nasze urzędy, co jest potwierdzone w szeregu ustaw i innych aktów prawnych. W związku z tym transkrypcje aktów urodzenia i innych dokumentów w ogóle nie były potrzebne.

 

Nie tak dawno – w ustawie przyjętej pod koniec rządów koalicji PO-PSL – pojawił się jednak dodatkowy przepis mówiący o tym, że transkrypcja jest wymagana i obowiązkowa w przypadku składania wniosku o PESEL bądź dokument tożsamości.

 

To właśnie ten przepis posłużył Adamowi Bodnarowi jako pretekst, żeby dochodzić wpisania do aktu stanu cywilnego nazwisk dwóch kobiet.

 

I NSA zgodził się z argumentami Rzecznik Praw Obywatelskich?

Wszystko na to wskazuje – chociaż nie ma jeszcze pisemnego uzasadnienia, wątpliwości co do wyroku są poważne. Już samo uchylenie wcześniejszych decyzji, które stwierdzały, że wpisanie do aktu stanu cywilnego dwóch kobiet nie jest dopuszczalne, wydaje się być nieprawidłowe. Sam wniosek o transkrypcję nie powinien bowiem zawierać nazwisk dwóch kobiet, a dobro dziecka mogło być zagwarantowane w zupełnie inny sposób.

 

Co ciekawe z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia kilka miesięcy temu w Poznaniu. Tam jednak rodzicowi, a konkretnie matce, chodziło tylko o transkrypcję, a nie o uznanie przez Polskę, że rodzicami dzieci mogą być osoby tej samej płci – dlatego też wniosek został wypełniony inaczej.

 

Jak zakończyła się tamta sprawa?

Wtedy matka wnioskowała o to, żeby jej nazwisko wpisać do polskiego aktu, a drugie pole – dane ojca – pozostawić puste. Kobieta uznała, że skoro druga osoba nie jest zgodnie z polskim prawem rodzicem, to pole to nie powinno być wypełniane – tak jak nie przepisuje się danych z zagranicznych aktów, które podają religię rodzica, jego zawód czy miejsce zamieszkania. Poznański sąd stwierdził, że w tej sytuacji  trzeba zastosować „prokonstytucyjną wykładnię” przepisów i nie przepisywać całego aktu, tylko zastosować transkrypcję częściową. Doszedł on do wniosku, że nie należy tworzyć rozwiązań ewidentnie sprzecznych z tym, czego wymaga polskie prawo rodzinne, ugruntowane w porządku konstytucyjnym.

 

Próbowałem dzisiaj przebrnąć przez ustawę z 2014 roku Prawo o aktach stanu cywilnego, która ma… ponad 80 stron. Moje wątpliwości wzbudził zapis dotyczący wydawania aktów urodzenia. Nie jest tam wprost zapisane, że w akcie urodzenia należy podać imiona i nazwiska matki i ojca, tylko… rodziców. Czy nie jest więc tak, że NSA miał „podkładkę prawną” do wydania takiego a nie innego wyroku?

Ustawa, o której Pan mówi, rzeczywiście posługuje się pojęciem rodzica, ale już w samym wzorze aktu urodzenia, czyli dokumencie obowiązującym, który ma charakter urzędowy, jest wyraźnie mowa o matce i ojcu.

 

Ponadto – co ważniejsze – wiadomo, że system prawny ma charakter spójny, więc ustawa taka jak Prawo o aktach stanu cywilnego nie jest odrębnym bytem od innych obowiązujących aktów prawnych. Kodeks rodzinny i opiekuńczy jasno natomiast mówi, że rodzicami są matka (kobieta) oraz ojciec (mężczyzna). Nie można więc inaczej definiować pojęcia „rodzice” niż jako dwojga osób, które są matką i ojcem.

 

W związku z tym nawet, jeżeli w samej ustawie z 2014 roku jest to uogólnione, to z całą pewnością nikogo nie uprawnia do innej interpretacji niż ta, która jest przyjęta w prawie rodzinnym.

Gdyby przyjąć takie rozumowanie i transkrybować dane obu kobiet w imię „dobra dziecka”, to warto się najpierw zastanowić, co – będąc konsekwentnym – należało będzie zrobić, kiedy urzędnik dostanie do transkrypcji akt urodzenia z Kanady, gdzie w niektórych prowincjach można wpisać do aktu jako rodziców nawet cztery osoby? Jak wówczas będzie trzeba się zachować? Kogo wpisać?

 

Czy Pana zdaniem wyrok NSA posłuży w przyszłości jako „precedens prawny” i będą się na niego powoływać inne polskie sądy?

Formalnie sądy orzekające w przyszłości w innych sprawach nie są związane orzeczeniami NSA. W praktyce taki wyrok będzie dla sędziów ważnym punktem odniesienia. A nie jest to pierwsza sytuacja w naszym kraju, gdy rozstrzygnięcie sądowe najwyższej instancji służy do reinterpretacji podstawowych pojęć prawa rodzinnego.

 

Przypomnę tylko dwie uchwały Sądu Najwyższego. Stwierdzały one, że pewnego rodzaju przywileje, które przysługiwały w polskim prawie konkubinatom, czyli związkom nieformalnym pomiędzy kobietą a mężczyzną, mają przysługiwać również konkubinatom homoseksualnym, czyli relacjom jednopłciowym. Przykładowo tego typu osoby mają prawo do wejścia w stosunek najmu mieszkania, w tym mieszkania komunalnego. Z tego prawa nie mogą skorzystać np. wnuki mieszkające ze swoimi dziadkami – nie mogą one przejąć po nich mieszkania, a homoseksualny konkubent już może. Brak temu rozumowaniu spójności – punktem odniesienia dla przyjętej konstrukcji był wyrok Trybunału w Strasburgu, ale ostatecznie unormowała to uchwała Sądu Najwyższego.

 

Poprzez takie drobne wyłomy wprowadzane bywają najpoważniejsze zmiany prawne. Zaczyna się od niezwykle ogólnych pojęć, podkreślenia, że chodzi o niektóre sytuacje, a potem maszyna się rozkręca i postanowienie o „niektórych sytuacjach” staje się normą ogólną. To właśnie niekonsekwencje w systemie prawnym zostały wykorzystane przez Trybunał strasburski do narzucenia m.in. Włochom instytucjonalizacji relacji jednopłciowych.

 

To samo tyczy się wyroku NSA. Może on posłużyć jako etap w dłuższym procesie – zaczynamy od bardzo drobnych zmian, które z czasem prowadzą do zmian bardzo daleko idących. To przede wszystkim w tym kontekście wyrok zasługuje na krytykę. Co do zasady powinien on bowiem podtrzymać decyzje urzędnicze o nieumieszczeniu w transkrypcji danych drugiej kobiety, zarazem sugerując, by pani Iga złożyła nowy wniosek, tym razem już prawidłowo wypełniony z pustymi pozycjami w rubrykach dotyczących danych ojca.

 

Zamiast tego NSA uchylił wcześniej wydany wyrok i decyzje w tej sprawie. Kierownik urzędu stanu cywilnego będzie musiał rozpatrzyć sprawę jeszcze raz. Otwarta pozostaje sprawa, jakie szczegółowe wskazówki kierownik USC przekaże urzędnikowi w pisemnym uzasadnieniu.

 

 

 

Dziękuję za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij