Polski naukowiec, który opowiada się za „językiem śląskim”, napisał o tym książkę w… języku niemieckim. Kogo w Polsce interesowałaby książka Niemca z Bawarii apelującego o to, by gwara bawarska stała się językiem regionalnym? Proszę więc sobie odpowiedzieć, po co profesor z Polski wydaje taką właśnie książkę – mówi PCh24.pl prof. Franciszek Marek, filolog oraz historyk oświaty i kultury.
Prof. Franciszek Marek został poproszony o napisanie ekspertyzy, w której miał zaopiniować zmiany w ustawie o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym. Jego opinia, obok warstwy merytorycznej, w której wykazał on bezzasadność propozycji uczynienia z gwary śląskiej języka regionalnego, zawiera też swoisty manifest poglądowy autora.
Wesprzyj nas już teraz!
Prof. Marek pisał w ekspertyzie o „cynizmie” i demoralizacji tych, którzy zgłosili taką propozycję. Nie obawiał się napisać o „arogancji” i „kłamstwach” tych, którzy lansują nadanie gwarze śląskiej statusu języka regionalnego. Skrytykował też ostro Ruch Autonomii Śląska. Dlaczego taka ekspertyza? Co ma do powiedzenia prof. Marek na temat ruchów odśrodkowych działających na Śląsku?
Co Pana, osobę przywiązaną do regionu śląskiego, skłoniło do napisania ekspertyzy, która w gruncie rzeczy jest rodzajem manifestu?
Zwrócono się do mnie o zrobienie ekspertyzy na temat ustawy, która z gwary śląskiej ma uczynić język regionalny. Nie mogłem napisać inaczej, bo nie mogłem pisać ekspertyzy wbrew własnym poglądom.
Skąd pomysły pewnych środowisk, by gwarę śląską uczynić językiem regionalnym?
Gwar na Śląsku jest wiele. W dwóch miejscowościach, odległych od siebie o kilometr, można usłyszeć dwie różne gwary. Oparły się one z jednej strony germanizacji, z drugiej polonizacji. Teraz dokonywany jest na te gwary zamach, chce się je uczynić językiem regionalnym. Szczególnie lansuje się tę gwarę „najbardziej śląską”, okręgu familoków.
Pomysłodawcy ustawy o gwarze śląskiej jako języku regionalnym, podpierają się przy tym Europejską Kartą Języków Regionalnych.
To jest forma ataku na gwarę śląską, ataku na polskość. Proszę sobie wyobrazić, że mieszkaniec Bawarii domaga się, aby jego gwara, jedna z wielu na tamtych terenach, stała się językiem regionalnym. I, w dodatku, proszę sobie wyobrazić, że domaga się tego publikując książkę w języku polskim.
Analogiczny przypadek, z tym, że autentyczny, miał miejsce w Polsce. Prof. Jolanta Tambor, która opowiada się za „językiem śląskim”, napisał o tym książkę w… języku niemieckim. Kogo w Polsce interesowałaby książka Niemca z Bawarii apelującego o to, by gwara bawarska stała się językiem regionalnym? Proszę więc sobie odpowiedzieć, po co profesor z Polski wydaje książkę w języku niemieckim na temat „języka śląskiego”.
Jak Ślązacy zapatrują się na podobne propozycje, które eksponuje między innymi Ruch Autonomii Śląska?
Jak nauczycielom nie udało się oduczyć Ślązaków gwary, tak samo RAŚ-owi nie uda się uczynić z niej języka. Gwara jest zróżnicowana w poszczególnych regionach Śląska. Bo w katowickim ludzie „godojom”, na Opolszczyźnie ludzie „rządzą”, a w raciborskim ludzie „prawią”. Przykład ten pokazuje, że ta sama treść, w różnych regionach, określana jest różnymi czasownikami.
Napisana przez Pana ekspertyza jest między innymi formą ostrzeżenia przed działalnością RAŚ-u. Gdzie jest koniec drogi autonomicznych postulatów Gorzelika i jego kompanów?
Działalność RAŚ to rodzaj antypolskiej dywersji. Nie jestem prorokiem, trudno jest mi więc odpowiedzieć na to pytanie.
RAŚ wychodzi z założenia, że Śląsk powinien mieć jak największy zakres autonomii, ustawiając tożsamość tego regionu w kontrze do polskości.
Przede wszystkim nie można patrzeć na Śląsk jako jakąś jedną, wielką całość. Trzeba podzielić go przynajmniej na trzy regiony. Katowicki, zwłaszcza familokowy, i kolejne dwa, czyli Opolszczyzna i Dolny Śląsk. W każdym z tych trzech regionów mamy inną strukturę demograficzną, a także inne tendencje językowe.
Na Dolnym Śląsku nie ma już właściwie żadnej regionalnej mowy. Demograficznie mamy tam do czynienia z ludnością przesiedloną z Kresów. Region ten integruje się też z Małopolską.
Z kolei na Opolszczyźnie mamy ludność autochtoniczną i ludność pochodzenia kresowego. Trzecie już pokolenie mieszkańców Opolszczyzny po II wojnie światowej żyje tutaj spokojnie, bez żadnych konfliktów z imigrantami z innych regionów Polski. Jest też niemało małżeństw rodowitych Ślązaków z Opolszczyzny z ludnością napływową. O żadnej więc odrębności narodowej nie ma mowy.
Najgorsza sytuacja pod tym względem jest w Katowicach. Tam dochodzi gdzieniegdzie do sytuacji konfliktowych z imigrantami z innych regionów, ale ma to swoje uwarunkowania historyczne. Do tego regionu przybywali bowiem urzędnicy z Galicji, którzy nie zapuszczali tutaj korzeni. Do tego stopnia, że kiedy taki przyjezdny umarł, to wywożono go w trumnie w jego rodzinne strony.
W regionie katowickim działa grupa ludzi, która, opierając się na specyfice tego skrawka Śląska, chce narzucić pozostałym dwóm regionom swoją optykę.
Rozmawiał: Krzysztof Gędłek