25 czerwca 2015

Pomiędzy islamskim młotem a żydowskim kowadłem

Dwa głośne incydenty z Izraela z ostatniego czasu ukazały dobitnie, że wrogość żydowskich fanatyków wobec katolików nie przeminęła i ma się tu całkiem dobrze. Władze, choć oficjalnie zwalczają religijny ekstremizm, szczególnie islamski, są dość pobłażliwe dla fanatycznych judaistów, którzy potrafili już poważnie przestraszyć maleńką wspólnotę chrześcijańską tuż przed wizytą Ojca Świętego Franciszka w maju 2014 roku.


Zacznę od najnowszych wydarzeń, które składają się na całą przemyślaną strategię niszczenia wspólnoty chrześcijańskiej w tym regionie. W połowie czerwca br. ekstremiści żydowscy podpalili katolicki kościół Rozmnożenia Chleba i Ryb w Tabgha nad Jeziorem Tyberiadzkim. Na ścianie świątyni wypisano czerwonym sprayem w języku hebrajskim krytykę czczenia „fałszywych bożków”. Zatrzymano kilkunastu podejrzanych, ale jak uczy praktyka zostaną uniewinnieni, o ile proces w ogóle ruszy, ponieważ po złożeniu zeznań wszyscy oskarżeni zostali wypuszczeni na wolność. Sąd zakwalifikuje to zapewne jako wybryk chuligański i może nałoży karę grzywny.

Wesprzyj nas już teraz!

Tymczasem zniszczenia po pożarze są poważne, a przecież nie tylko o dewastację mienia tu chodzi. Pomijam także narażenie życia duchownych i pracowników biura pielgrzymkowego. Niektórzy z nich w wyniku niebezpiecznego „incydentu” trafili do szpitala (jeden zakonnik oraz wolontariusz pomagający w prowadzeniu sklepiku z literaturą chrześcijańską i dewocjonaliami), Przede wszystkim celem tego zła jest paraliżowanie pracy duszpasterskiej, jak również powstrzymanie ruchu turystycznego, bo dla katolików przyjezdni są właściwie jedynym wsparciem finansowym. To przez dojmującą pauperyzację wspólnoty katolickiej wielu ludzi decyduje się opuścić Ziemię Świętą, nie widząc dla siebie i swoich rodzin szansy na rozwój i możliwości egzystowania. I właśnie taki jest cel ekstremistów, których, nieoficjalnie wspierają w tym procederze lokalni urzędnicy, policjanci, żołnierze i sędziowie. Oficjalnie minister ds. bezpieczeństwa wewnętrznego Gilad Erdan oświadczył, że „podpalenie kościoła to podły i tchórzowski akt, sprzeczny z fundamentalnymi zasadami Izraela”. Na zapowiedziach o sprawiedliwości i szacunku dla wolności religijnej, jak zawsze się skończyło. Zresztą w ustach wiceszefowej dyplomacji Cipi Hotoweli, która zapewniła, że Izrael szanuje wolność religijną brzmi to groteskowo. Jest ona zawziętym wrogiem „arabskości” jako takiej, a że Arabami są tu przede wszystkim chrześcijanie, to jest to już nieznaczny szczegół.

Wieczernik celem radykalnych Żydów

Drugi „incydent” miał miejsce na początku czerwca br. Jak podawało Radio Watykańskie radykalni Żydzi „znowu zablokowali katolikom dostęp do Wieczernika i możliwość odprawienia w nim Mszy św.”. Trzeba dodać, że chrześcijanie mogą tu sprawować swoją liturgię tylko za specjalnym pozwoleniem. Kilkudziesięciu fanatyków zabarykadowało się w celu powstrzymania czcicieli bożków w miejscu, gdzie został pochowany król Dawid. Nie chcieli się zgodzić na obecność krzyża w tym miejscu. Policja z trudem ich wyprowadziła.

Rok temu, tuż przed pielgrzymką Ojca Świętego Franciszka do Ziemi Świętej na budynkach Papieskiego Instytutu „Ośrodek Matki Bożej Jerozolimskiej” pojawiły się graffiti zachęcające do zabijania nie-Żydów. Napisy po hebrajsku głosiły następujące treści: „Śmierć Arabom, chrześcijanom i wszystkim, którzy nienawidzą Izrael”. Przy okazji dopowiem, że tu zatrzymał się na moment Papież Franciszek, więc prowokacja Żydów była aż nadto czytelna. Hierarchowie katoliccy wyrazili wielokrotnie swoje oburzenie i zaniepokojenie stale powtarzającymi się napaściami i groźbami skierowanymi pod adresem chrześcijan. Oprócz dewastacji, fanatycy żydowscy wysyłają pogróżki liderom wspólnot i Kościołów. Na przykład Wikariat Patriarszy w Nazarecie otrzymał anonimowe listy z groźbami i apelem, aby wszyscy chrześcijanie, dla swojego dobra opuścili region do 5 maja 2014 roku, w innym przypadku będą ofiarami aktów przemocy. W tamtym też okresie na murach sanktuarium Matki Bożej w Deir Rafat (jest to główne Sanktuarium Maryjne w Ziemi Świętej założone w 1927 roku) pojawiły się bluźniercze napisy, które, co szczególnie bolesne dotyczyły osób Jezusa Chrystusa i Najświętszej Maryi Panny. Nie będę ranić uczuć religijnych Czytelników PoloniaChristiana24.pl i pominę te bluźniercze treści.

Głównym źródłem wszystkich wspomnianych ataków są fundamentaliści i osadnicy żydowscy, którzy domagają się postępującego procesu osiedlania się Żydów na terytoriach okupowanych przez Izrael. Od lat odnotowywane są ataki na instytucje chrześcijańskie, zdarzają się profanacje cmentarzy w Jerozolimie, zanieczyszczanie ścian kościołów, podpalenia (na przykład próba podpalenia opactwa trapistów położonego w Latrun). Jest to na tyle poważny proceder, że w 2013 roku Patriarcha Twal poświęcił temu zagadnieniu w swoje Orędzie na Boże Narodzenie. Przypomniał też smutną statystykę, w 2012 roku akty wandalizmu dotknęły około dwudziestu miejsc świętych lub miejsc kultu w Ziemi Świętej. Według danych organizacji Rabini na rzecz Praw Człowieka od 2009 roku w Izraelu, Jerozolimie Wschodniej i na terytoriach okupowanych doszło do 43 ataków motywowanych nienawiścią religijną. Pomimo schwycenia kilkudziesięciu sprawców, zaledwie kilka osób zostało skazanych prawomocnymi wyrokami.

Jednak fanatyzm judaistów w Izraelu nawet jeśli powyższe przykłady i statystyki są bolesne i niepokojące, to w moim przekonaniu jest on odczuwalnym, ale najmniejszym zmartwieniem chrześcijan.

Życie codzienne w zanikającej kolebce chrześcijaństwa

Państwo Izrael próbuje, oficjalnie zwalczać sekciarskie ruchy religijne, natomiast samo nie ułatwia życia codziennego chrześcijanom. Pod pretekstem wojny z terroryzmem arabscy wyznawcy Chrystusa są tak samo podejrzani, jak ich muzułmańscy współobywatele. I w jednym i w drugim przypadku stopień nadużyć władz jest wręcz klasycznym przykładem, jak przy użyciu usankcjonowanych prawem działań można niszczyć godność człowieka. W imię wyższych celów, rzecz jasna.

Przebywając pewien czas na Zachodnim Brzegu Jordanu, mieszkając w Betlejem rozmawiałem z wieloma chrześcijanami, którzy zawsze podkreślali, że życie w Ziemi Świętej przypomina rozdarcie pomiędzy złem a mniejszym złem. Codzienność jest tu trudna dla każdego Araba, ale dla chrześcijańskiego Araba, mówili trudy życia znosi się pięciokrotnie gorzej.

Naszkicuję poniżej owe plagi. Po pierwsze bieda, wszechogarniająca bieda, której doznaje większość mieszkańców Palestyny dotyka każdego, także wyznawców Jezusa, będąca wynikiem słynnego muru, jaki uniemożliwia normalność. Przemieszczanie się z Betlejem do Jerozolimy, które niegdyś trwało kilkanaście minut, dziś zabiera kilka długich godzin. Dla pracowników spoza Izraela jest to prawdziwe utrapienie i doznawanie upokorzeń od żołnierzy izraelskich na Check-Pointach. Po drugie, wojna jaka toczy się pomiędzy państwem Izrael a Hamasem i Al-Fatahem uderza w chrześcijan, którzy, z jednej strony są Arabami i ex definitione są podejrzani o zło terroryzmu, z drugiej strony, muzułmańscy współobywatele wymagają od nich zaangażowania w walce o niepodległość.

Po trzecie, stoją oni także między dwoma zwalczającymi się stronnictwami w ramach układu politycznego w Autonomii Palestyńskiej. W Strefie Gazy ich sytuacja jest najgorsza. Po czwarte, są atakowani przez fanatyków żydowskich, a także, po piąte, przez islamskich ekstremistów, czy też pospolitych bandytów, mafię, które to siły nakładają na nich dodatkowe „opłaty za ochronę”. To wszystko sprawia, że ich wszystkie dni są, jakby powiedział Kohelet, cierpieniem, a zajęcia ich utrapieniem. Nawet w nocy serce ich nie zazna spokoju (Por. Koh 2,27).

Jak możemy przeczytać na stronie Stowarzyszenia Papieskiego Pomoc Kościołowi w Potrzebie, która to katolicka organizacja kampanią SOS dla Ziemi Świętej (zob. tutaj: http://www.pkwp.org/oferta/) wspiera od lat zanikającą coraz szybciej wspólnotę chrześcijan w tym regionie, najbardziej dramatyczna migracja chrześcijańskich Palestyńczyków zaczęła się w 1948 roku, gdy powstało państwo Izrael.

Awans na liście hańby

Nastąpiło wówczas przymusowe przesiedlanie, zarówno muzułmańskich Palestyńczyków, jak i chrześcijan, którzy uciekli lub zostali wypędzeni ze swoich domów. Po zakończeniu wojny nie pozwolono im już do nich powrócić. W ciągu lat odsetek chrześcijan w populacji Ziemi Świętej drastycznie spadał. Z ponad 10 proc. ludności w Palestynie w 1948 roku do około 2 proc. populacji Ziemi Świętej dzisiaj. Emigracja postępuje nadal, z tego względu, że chrześcijanie widzą, że proces pokojowy jest blokowany, okupacja izraelska trwa, radykalne ruchy islamistyczne kwitną, a sytuacja ekonomiczna i społeczna nadal się pogarsza.

W tym roku Autonomia Palestyńska znalazła się na 26. pozycji wśród krajów, gdzie najbardziej prześladuje się chrześcijan. Na liście hańby Open Doors znalazła się zatem w połowie peletonu, ale w porównaniu z rokiem ubiegłym skoczyła z miejsca 34. na 26 właśnie.

Jest to głównie wynik nasilającego się ekstremizmu islamskiego w Strefie Gazy, ponieważ w najgorszej sytuacji znajdują się konwertyci z islamu na chrześcijaństwo. Ich czeka śmierć, jeżeli ktoś dowie się o ich nawróceniu do Jezusa. Nękani i molestowani muszą albo dostosowywać się do praktyk religijnych islamu (kobietom nakazuje się tradycyjne stroje), albo, żeby uniknąć pobicia, szykan, zniewag siedzieć za zamkniętymi drzwiami swoich domów i mieszań. Nie muszę dodawać, że niedziela nie jest dniem wolnym od pracy i aby dotrzeć na Mszę Świętą trzeba pokonać wiele trudności, a ponieważ alkohol jest w islamie zakazany, a zatem i z uczestnictwem we Mszy Świętej jest coraz trudniej. O zakazie importu Pisma Świętego, książek religijnych, dewocjonaliów nie wspominam.

Wykluczeni, zubożeni, atakowani ze wszystkich stron, chrześcijanie trwają heroicznie na posterunku, aby być widzialnym znakiem obecności Jezusa w jego umiłowanej Ziemi. Jak dugo to jednak potrwa?

To także pytanie do nas. Czy wybierając się na wycieczkę do Ziemi Świętej korzystamy z biur podróży, które współpracują z Izraelem, czy z lokalnymi chrześcijanami? Czy na miejscu odwiedzamy chrześcijan? Czy kupujemy pamiątki od muzułmanów? Czy zatrzymujemy się w Izraelu, czy w Betlejem? Pytań można by mnożyć. Wydaje mi się, że nadszedł odpowiedni czas, poważny czas na refleksję i na to, aby się samoorganizować i wybierać lub tworzyć taką koncepcję pielgrzymek, czy podróży do Ziemi Świętej, które by uwzględniały przede wszystkim interes naszych Sióstr i Braci w Chrystusie, tam na miejscu, w świecie prześladowań.

Tomasz M. Korczyński

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij