13 maja 2016

Prawdziwe zagrożenie – rozchwianie zasad i prawd

(fot. vandro Inetti/ZUMA Wire/FORUM)

Nie milkną głosy w sprawie adhortacji „Amoris laetitia”. W opublikowanym niedawno wywiadzie dla niemieckiego wydania Catholic News Agency do najnowszego dokumentu papieża Franciszka odniósł się prof. Robert Spaemann – jeden z najwybitniejszych współczesnych niemieckich filozofów, ceniony zarówno przez św. Jana Pawła II, jak i Benedykta XVI. Przez niektórych uważany nawet za doradcę tych dwóch Następców świętego Piotra.

 

Według Spaemanna, „Amoris laetitia” stanowi jawne porzucenie tradycyjnego nauczania Kościoła o nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa, które to nauczanie zawarte jest m. in. w adhortacji Jana Pawła II „Familiaris consortio”. Jak podkreśla niemiecki filozof, dokument opublikowany przez papieża Franciszka nie może być w żaden sposób uznawany za „rozwinięcie Familiaris consortio”, jak utrzymuje kardynał Walter Kasper. „Jest raczej zerwaniem w odniesieniu do istotnego antropologicznego i teologicznego nauczania o małżeństwie i ludzkiej seksualności. Kościół nie ma żadnej władzy, by aprobować nieuporządkowane seksualne relacje poprzez udzielanie sakramentów bez wcześniejszego nawrócenia, w ten sposób antycypując Bożą łaskę, bez względu na to, jak te sytuacje mają być oceniane na płaszczyźnie ludzkiej i moralnej. Drzwi ku temu, podobnie jak w kwestii wyświęcania kobiet, są zamknięte” – podkreśla dalej w wywiadzie prof. Spaemann.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Pod płaszczem miłosierdzia etyka sytuacyjna


Rozmówca CNA odniósł się również do pojęcia Bożego miłosierdzia, które często jest przywoływane przez zwolenników „nowego podejścia duszpasterskiego” w odniesieniu do osób rozwiedzionych, co w praktyce ma polegać na zezwoleniu by osoby te przystępowały do Komunii świętej. Jak podkreśla jednak Robert Spaemann, „Boże miłosierdzie polega na ciągłym zezwalaniu na nawrócenie się. Oczywiście nie jest ono w tym w żaden sposób ograniczone, ale Kościół ze swej strony wymaga proklamacji nawrócenia i nie ma władzy, by pominąć ustanowione granice poprzez udzielanie sakramentów [osobom rozwiedzionym oraz żyjącym w nowych, cywilnych związkach – GK] i by nadużywać Bożej łaski. To byłoby nieroztropne. Stąd też duchowieństwo, które jest posłuszne wobec istniejącego polecenia, by nikogo nie osądzać, powinno raczej wziąć pod uwagę i ogłaszać te granice wyznaczone przez Bożą świętość – zbawczą promulgację”.

W tym kontekście niemiecki filozof odniósł się również do zawartego w „Amoris laetitia” zrównania tych, którzy stoją twardo na gruncie niezmienności katolickiej doktryny w sprawie świętości i nienaruszalności sakramentalnego małżeństwa z faryzeuszami oraz uczonymi w Piśmie, którzy „zasiadają na katedrze Mojżesza”, aby „kamienować ludzkie życia” („Amoris laetitia”, 305). Spaemann zauważa, że to odniesienie do ewangelicznej perykopy jest błędne, ponieważ „Jezus rzeczywiście powiedział, iż faryzeusze i uczeni w Piśmie zasiadają na katedrze Mojżesza, ale wyraźnie podkreślił On, że uczniowie powinni zachowywać, co oni mówią, nie powinni jednak żyć tak jak oni (Mat, 23, 2)”.

 

Równie nieuprawnione w oczach Spaemanna jest powoływanie się w „Amoris laetitia” na nauczanie św. Tomasza z Akwinu. Przeoczony jest w ten sposób fakt, że „Tomasz zna obiektywnie grzeszne postępowanie, wobec którego nie ma żadnych wyjątków. Wśród tego rodzaju postępowania jest nieuporządkowane seksualne zachowanie”. Dokument papieża Franciszka – zdaniem niemieckiego filozofa – to odbicie „aktualnego problemu” trapiącego Kościół, czyli „wpływowego prądu w teologii moralnej. Prądu, który obstaje przy czysto sytuacyjnej etyce, jaką można odnaleźć już u siedemnastowiecznych jezuitów”. Takie stanowisko – przypomina niemiecki uczony – zostało uroczyście napiętnowane przez św. Jana Pawła II w encyklice „Veritatis splendor” (1993).

 

Na prośbę dziennikarza o odniesienie się do słów papieża Franciszka zawartych w jego ostatniej adhortacji o tym, że nie można zezwolić na potępianie kogoś na zawsze, Spaemann odpowiedział: „Trudno mi zrozumieć sens tych słów. To, że Kościół nie może nikogo na zawsze potępiać, jest jasne. Jednak w odniesieniu do relacji seksualnych, które obiektywnie stoją w sprzeczności z chrześcijańskim sposobem życia, chciałbym dowiedzieć się od papieża, po jakim czasie i w jakich okolicznościach to, co jest obiektywnie grzesznym postępowaniem, zamieniło się w postępowanie miłe Bogu”.

Niemieckiego filozofa nie przekonuje przy tym argument przytaczany przez tych, którzy twierdzą, że „Amoris laetitia” zawiera wiele cennych fragmentów i nie można koncentrować się tylko na jednym passusie oraz jednym przypisie. „Koncentrowanie się na tych fragmentach – odpiera Spaemann – jest w moich oczach w pełni usprawiedliwione. Nie można oczekiwać, by w papieskiej adhortacji ludzie radowali się przyjemnymi fragmentami a ignorowali decydujące zdania, które zmieniają nauczanie Kościoła. Decyzja do podjęcia to jest jednoznaczne tak albo nie – dawać Komunię [rozwiedzionym w ponownych związkach] czy nie. Nie ma nic pośrodku”.

 

Chaos w randze zasady


Według Roberta Spaemanna, „dającymi się przewidzieć skutkami” najnowszej adhortacji papieża Franciszka, będą „niepewność i zamieszanie, poczynając od konferencji episkopatów po małe parafie”. Interlokutor Catholic News Agency zwraca bowiem uwagę na to, że „według odpowiednich fragmentów „Amoris laetitia”, nie tylko osoby rozwiedzione i żyjące w nowych związkach, ale również każdy, kto żyje w pewnej „nieuregulowanej sytuacji” może w bliżej nieokreślonych „okolicznościach łagodzących” być dopuszczonym do wyznania innych grzechów i otrzymania Komunii świętej, nawet bez podjęcia próby porzucenia swojego grzesznego postępowania, a więc bez spowiedzi i nawrócenia.

Każdy kapłan, który trzymać się będzie dotychczas ważnej dyscypliny sakramentów, może być nękany przez wiernych i może być na niego wywierany nacisk przez biskupa. Rzym może teraz stawiać warunek nominowania tylko „miłosiernych” biskupów, którzy są gotowi na zmiękczenie istniejącej dyscypliny. W ten sposób za jednym pociągnięciem pióra chaos został podniesiony do rangi zasady. Papież musiał wiedzieć, że tym krokiem podzieli Kościół i poprowadzi w kierunku schizmy, schizmy – oby Bóg zachował nas od tego – która nie będzie na peryferiach, ale raczej w samym sercu Kościoła”.

 

Dalszą konsekwencją „Amoris laetitia” będzie „wzmocnienie sekularyzacji i dalszy spadek liczby kapłanów w wielu częściach świata. Od pewnego czasu można było zaobserwować, że biskupi i diecezje prezentujący jednoznaczne stanowisko w sprawach wiary i moralności odnotowują największy wzrost powołań. Musimy mieć w pamięci słowa św. Pawła z listu do Koryntian: „jeśli trąba brzmi niepewnie, któż będzie przygotowywał się do bitwy?” (1 Kor, 14, 8)”. Zapytany o to, co robić w tej dramatycznej sytuacji, prof. Spaemann podkreśla, że „każdy kardynał, ale również każdy biskup i ksiądz jest wezwany, by zachowywać katolicką dyscyplinę sakramentów w zakresie swoich kompetencji i wyznawać to publicznie. Natomiast jeśli papież nie będzie gotowy do poczynienia korekty, będzie zadaniem przyszłego papieża oficjalnie ustawić rzeczy w należytym porządku”.

 

Warto odnotować również opinię prof. Spaemanna o stosunku papieża Franciszka do Jana Pawła II, nie tylko w kontekście jawnego zerwania z nauczaniem tego ostatniego. W swoim wywiadzie niemiecki uczony wyraża opinię, że „Franciszek wyraźnie spogląda na swojego poprzednika Jana Pawła II z krytycznego dystansu”. Jako dowód profesor przytacza kanonizację polskiego papieża dokonaną razem z kanonizacją Jana XXIII, chociaż – jak podkreśla niemiecki filozof – „w przypadku tego ostatniego nie był konieczny stwierdzony drugi cud”. Według Spaemanna, podwójna kanonizacja nie była zabiegiem przypadkowym: „wyglądało jak gdyby papież [Franciszek] chciał relatywizować znaczenie Jana Pawła II”.

 

Co usłyszą uczestnicy ŚDM?


Jakże wiele można by było napisać o przepastnych różnicach dzielących nauczanie papieża z Polski od nauczania papieża z Argentyny. Analizując dotychczasowe nauczanie Franciszka, którego pontyfikat przebiega pod dewizą „Kimże ja jestem, aby ich sądzić”, można domyślać się, co usłyszy w lipcu polska młodzież i młodzież z całego świata, która przybędzie do Krakowa. Tylko jak wytłumaczyć młodym ludziom, że warto stawiać sobie wysoko poprzeczkę moralnych wymagań, jeśli – oczywiście w imię „miłosierdzia” – zawsze można zmienić reguły gry, czy to poprzez szybką ścieżkę unieważniania małżeństw, albo zastosowanie „okoliczności łagodzących”, które sprawiają, że bez specjalnej pracy nad sobą (czyt. współdziałania z Bożą łaską) można przystąpić do Komunii świętej, nawet trwając w tzw. nieformalnym związku.

 

Lata świetlne dzielą nas od czasów, gdy Jan Paweł II spotykając się 12 czerwca 1987 roku z polską młodzieżą na Westerplatte mówił, że „zagrożeniem jest klimat relatywizmu. Zagrożeniem jest rozchwianie zasad i prawd, na których buduje się godność i rozwój człowieka. Zagrożeniem jest sączenie opinii i poglądów, które temu rozchwianiu służą”. Jako kilkunastoletni chłopak słuchałem słów Ojca Świętego kierowanych do młodych w 1983 roku z Jasnej Góry: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”. Któż mógłby się wtedy spodziewać, że w takich okolicznościach, jakie dzisiaj mamy w Kościele powszechnym (in capita et in membra), słowa te staną się tak bardzo aktualne.

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij