7 lutego 2013

Prezydent – segregacjonista i przegrana wojna o niepodległość

(Repr. Wikimedia Commons)

Mistyfikacjom dotyczącym prezydenta towarzyszą przekłamania dotyczące amerykańskiej  wojny domowej. Najczęściej jest ona przedstawiana jako starcie Południa – egoistycznie broniącego nieludzkiej instytucji niewolnictwa oraz Północy – chcącej wyswobodzić wszystkich niewolników.

 

Najpierw cytat-zagadka: Nie opowiadam się, ani nigdy nie opowiadałem się za wprowadzeniem w taki czy inny sposób społecznej i politycznej równości między białą a czarną rasą. Nigdy nie byłem i nie jestem za uczynieniem z czarnych sędziów lub wyborców, ani też za udzieleniem im prawa do pełnienia urzędów publicznych lub też zawierania małżeństw z białymi. Dodatkowo powiem jeszcze, że między białą a czarną rasą istnieje fizyczna różnica, która, jak sądzę, zawsze będzie przeszkodą na drodze społecznej i politycznej równości między tymi dwiema rasami. A ponieważ nie mogąc osiągnąć takiego stanu, rasy te muszą żyć razem, musi być ktoś być na wyższej lub niższej pozycji. Jeśli chodzi o mnie uważam, podobnie jak wszyscy inni, że ta wyższa pozycja powinna być przypisana rasie białej.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Czy słowa te padły z ust jakiegoś reprezentanta Konfederacji Południa, walczącej o niepodległość w latach 1861-1865? A może wypowiedział je jakiś członek reaktywowanego w latach dwudziestych XX wieku Ku-Klux-Klanu albo przeciwnik realizowanego od lat sześćdziesiątych ostatniego stulecia (począwszy od administracji Lyndona Bainesa Johnsona) programu zniesienia segregacji na Południu? A może reprezentant władz Republiki Południowej Afryki przed 1989 rokiem?

 

Błędne tropy. Autorem zacytowanych słów był pewien polityk Partii Republikańskiej, ubiegający się w 1858 roku o mandat senatorski ze stanu Illinois. Padły one podczas debaty z kontrkandydatem (ostatecznie zwycięskim) z ramienia Demokratów, Stephenem A. Douglasem. Ten, który wówczas przegrał elekcję senatorską, nazywał się: Abraham Lincoln. Jednak wybory w Illinois i debata Lincoln-Douglas stała się na tyle głośna, że otworzyła temu pierwszemu drogę kariery w wymiarze ogólnonarodowym. W 1860 roku jako kandydat Republikanów Lincoln wygrał wybory prezydenckie. Cztery lata później, podczas trwającej wojny domowej (secesyjnej), sukces ten powtórzył.

 

Do dzisiaj Lincoln jest jedną z ikon oficjalnej wykładni amerykańskiej historii i polityki. Ostatni film Stevena Spielberga udowadnia, że jest on równie silnie obecny w amerykańskiej – a za pośrednictwem Hollywood, także światowej – kulturze popularnej. Jednak na tej ikonie, z biegiem czasu szereg fałszerzy dołożyło swoje farby (interpretacje), które dość poważnie zniekształcają obraz prezydenta.

 

Lincoln – przeciwnik niewolnictwa, Lincoln – zwolennik pełni praw obywatelskich dla Murzynów, Lincoln – niemal pierwowzór Martina Luthera Kinga: oto najważniejsze stereotypy, które przylgnęły do tego, z pewnością jednego z najwybitniejszych, prezydentów Stanów Zjednoczonych.

 

Zacytowane na wstępie słowa, wypowiedziane przez Lincolna podczas debaty, która miała zmienić jego polityczne życie, wyraźnie udowadniają, że taki obraz jest daleki od rzeczywistości. Stosując słownik amerykańskiej lewicy lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku możnaby nazwać Lincolna „białym segregacjonistą” albo wprost „białym rasistą” (por. wzmianki o „fizycznej różnicy” między białymi a czarnymi).

Lincoln uważał niewolnictwo za wielkie zło moralne. Nie widział jednak łatwych sposobów zaradzenia temu złu – tu, teraz i natychmiast. W tym więc sensie nie był abolicjonistą. Podczas cytowanej debaty stwierdził: Gdybym miał całą ziemską władzę, nie wiedziałbym co zrobić z tą instytucją… [niewolnictwa].  Czy mamy ich wszystkich wyzwolić i trzymać dalej jako naszych podwładnych? Czy jest całkowicie pewne, że to poprawiłoby ich sytuację? Nie sądzę, bym w niewoli trzymał nawet jedną osobę… Ale sytuacja nie jest dla mnie na tyle jasna, bym mógł rzucać oskarżenia na innych z tego powodu… Czy mamy ich uwolnić i uczynić równymi nam w sensie politycznym i społecznym? Moje własne odczucia na to by nie zezwoliły.

Już podczas trwania wojny domowej (secesyjnej), przemawiając w 1862 roku do delegacji społeczności murzyńskiej prezydent Lincoln podkreślał: My i wy jesteśmy innymi rasami. Istnieje między nami większa różnica niż między jakimikolwiek innymi dwiema rasami… Ta fizyczna różnica jest dużą niedogodnością dla naszych ras, ponieważ uważam, że wasza rasa straszliwie cierpi… żyjąc wśród nas, a nasza rasa cierpi poprzez waszą obecność. Słowem, cierpimy z obu stron… Lepiej jest więc dla nas być odseparowanymi od siebie.

 

Przed wybuchem wojny secesyjnej Lincoln dawał wyraz swojemu przekonaniu, że optymalnym rozwiązaniem, skracającym wspomniane wyżej „cierpienia obu ras” byłaby masowa emigracja – przy wsparciu rządu USA – czarnej ludności do Afryki bądź na Karaiby. Mówił o tym w 1852 roku podczas pogrzebu Henry’ego Clay’a, wieloletniego sympatyka działającego w tym kierunku Amerykańskiego Towarzystwa Kolonialnego. Według Lincolna, Ameryka wspierając taką emigrację mogłaby uwolnić się z „niebezpiecznej obecności niewolnictwa, a jednocześnie przywrócić niewolnikom ich dawno utraconą ojczyznę”. W grudniu 1862 roku podczas orędzia do Kongresu już jako urzędujący prezydent powtórzył tą opinię.

 

Należy pamiętać, że prezentowane przez Lincolna stanowisko – czyli odrzucenie niewolnictwa z przyczyn moralnych, przy jednoczesnym odrzuceniu idei całkowitej politycznej i społecznej emancypacji ludności murzyńskiej – było w tym czasie nie wyjątkiem, co raczej normą na Północy (nie mówiąc o Konfederacji). W większości północnych, tzw. wolnych (bez niewolnictwa) stanach Murzyni byli pozbawieniu praw wyborczych. Krótko po zakończeniu wojny domowej w głosowaniu powszechnym wnioski o udzielenie im takiego prawa przepadły w Connecticut, Ohio, Michigan, Minnesocie i Kansas.

 

Mistyfikacjom dotyczącym Lincolna towarzyszą przekłamania dotyczące samej amerykańskiej  wojny domowej. Najczęściej wojna secesyjna jest przedstawiana jako wojna Południa – egoistycznie broniącego nieludzkiej instytucji niewolnictwa przeciw Północy – chcącej obdarzyć wolnością wszystkich niewolników.

W rzeczywistości wojna toczyła się o Konstytucję USA, konkretniej: o jej interpretację. Czy stan lub grupa stanów mogła zgłosić secesję z Unii? Stany Południa skupione w Konfederacji uważały, że taką możliwość dopuszcza amerykańska konstytucja. W tym więc sensie wojna secesyjna była wojną Konfederacji o niepodległość.

 

Była wojną przegraną. Bardzo charakterystyczny jest obraz tej wojny w prasie polskiej. Przypomnijmy, gdy się toczyła, w zaborze rosyjskim trwała „rewolucja moralna”, a potem powstanie styczniowe. Tym właśnie należy tłumaczyć, że zwłaszcza w latach 1863-1864, polskie relacje (komentarze) o wojnie secesyjnej były o wiele życzliwsze dla strony konfederackiej. Ale nie dlatego, że Polacy kochali niewolnictwo. Sympatyzowano z tymi, którzy byli słabsi, którzy chcieli wybić się na niepodległość. I którym to się nie udało.

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij