Nie chcę i nie przewiduję wojny z Iranem – zadeklarował prezydent Donald Trump we wtorkowy wieczór. Wcześniej w mocny sposób napisał w mediach społecznościowych o odpowiedzialności tego kraju za straty poniesione ostatnio przez Amerykanów.
„Iran będzie pociągnięty do odpowiedzialności za każde odebrane życie lub szkodę materialną jakiejkolwiek części naszej infrastruktury w Bagdadzie” – napisał najpierw (we wtorek) na Twitterze prezydent Stanów Zjednoczonych. Jak sprecyzował, ta zapowiedź „nie jest ostrzeżeniem, ale groźbą”. Stwierdził również, że Teheran zapłaci „wysoką cenę”.
Wesprzyj nas już teraz!
Kilka godzin później, w bezpośredniej rozmowie z dziennikarzami przywódca USA złagodził przekaz.
– Czy ja chcę tego [wojny z Iranem] ? Nie, chcę pokoju. Lubię pokój. I Iran też zapewne chciałby pokoju bardziej niż jakiekolwiek państwo. Dlatego nie sądzę, by miało do tego dojść – ocenił.
Komentarze Trumpa mają z niedawna śmiercią pracownika misji wojskowej oraz rozpoczętą we wtorek gwałtowną demonstracją wokół siedziby przedstawicielstwa dyplomatycznego Waszyngtonu w Bagdadzie (uczestnicy wdarli się na teren ambasady). Amerykanie odpowiedzialnością za zamieszki obarczają Teheran. Według mediów zza Oceanu, zainicjowały je miejscowe, proirańskie bojówki szyickie.
Napaść na placówkę związana jest z niedzielnym nalotem wojska USA na pozycje popieranej przez Iran organizacji Kataib Hezbollah w Iraku i w Syrii. Amerykanie obwiniają ją za piątkowy atak rakietowy na bazę wojskową w pobliżu Kirkuku.
Na wieść o demonstracji Pentagon skierował do Iraku 750 żołnierzy z 82. Dywizji Powietrznodesantowej stacjonującej w Fort Bragg. Prezydent rozmawiał z irackim premierem Adilem Abdem al-Mahdim, który przyznał, że „atak na zagraniczne misje dyplomatyczne narusza interesy kraju i podważa jego reputację na arenie międzynarodowej”.
Źródło: rmf24.pl
RoM