26 czerwca 2019

„Projekt Greta” i „projekt Inga” – rebelia kontrolowana i kalkowana

To było tylko kwestią czasu, ale w końcu się wydarzyło! Oto od kilku dni Polska ma swoją Gretę Thunberg –  wojowniczkę o sprawiedliwość klimatyczną wiodącą młodzież na barykady w walce o ich rzekomo zagrożoną przyszłość. Widać jak siły reprezentujące ekorewolucję w celu zjednania rzeszy nieświadomych młodych ludzi sięgnęły po sprawdzone na Zachodzie wzorce.

 

Inga Zasowska – bo tak nazywa się 13-latka prowadząca „Wakacyjny strajk klimatyczny” nie jest też w swoim działaniu przecież oryginalna. Jej hasła to kalki postulatów Grety Thunberg – słynnej już nastoletniej pomysłodawczyni uczniowskich „strajków klimatycznych” wyciągających na ulice największych zachodnich miast tysiące młodych ludzi. 16-letnia Szwedka dała się poznać światu w 2018 roku kiedy protestowała w Sztokholmie przeciwko bierności w sprawie zmian klimatycznych. Od tego czasu Greta stała się prawdziwą gwiazdą światowej „sceny ekologicznej”; przemawiała podczas COP24 w Katowicach, jej działalność pochwalił papież Franciszek, a w tym roku została nominowana do Nagrody Nobla.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Inga – „polska Greta” dopiero zaczyna, ale bardzo wiele czerpie ze swej skandynawskiej idolki. Nawet fryzura w postaci zaplecionych warkoczyków oddaje podobieństwo do szwedzkiego pierwowzoru. Inga liczy na to, że podczas wakacji dołączy do niej wielu rówieśników, a o to, by jej przekaz usłyszała cała Polska, postarają się już największe liberalne media w Polsce. Nie ma jednak co się czepiać dziewczyny; chce działać, postanowiła coś zrobić – jak wielu młodych ludzi. Zdecydowanie istotniejsze jest pytanie, kto stoi za postawą 13-latki oraz komu zależy na wyciągnięciu ręki po jeszcze nieukształtowany, przyszły elektorat w postaci dzieci i młodzieży?

 

Matka „polskiej Grety Thunberg” przekonuje, że protest to w całości inicjatywa córki. I NA PEWNO nie ma z tym nic wspólnego działalność pani Zasowskiej, która od lat działa jako aktywistka na rzecz klimatu, prowadzi wykłady, wraz z córką uczestniczy w strajkach, promuje „zdrowy tryb życia”, jej profil Facebookowy wygląda jak fanpage Greenpeace’u. Żeby tego było mało, opowiada się za liberalizacją prawa aborcyjnego – ale kurczaczka czy norki według niej już zabić nie wolno.

Matka Ingi identyfikuje się z polskim oddziałem Extinction Rebellion – organizacji powołanej w Wielkiej Brytanii w 2018 roku, mającej na celu wymusić odejście od gospodarki opartej na węglu do 2025 roku. „Działalność ludzi powoduje szóste, największe wymieranie w historii planety” – przekonują. W swoich działaniach nie ograniczają się jedynie do pokojowych protestów. Mając na względzie krótki czas, jaki podobno pozostał nam na wprowadzenie emisyjnych ograniczeń, nie cofają się przed bardziej „bezpośrednimi” działaniami.

 

Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności strajk Ingi Zasowskiej zbiegł się w czasie z unijnym szczytem, na którym Polska opowiedziała się przeciwko narzucanym przez Brukselę planom zaostrzenia celów polityki klimatycznej. 13-latka jak na swój wiek zdaje się mieć wyjątkowo dobre rozeznanie w polskiej scenie politycznej, gromiąc decyzję premiera Morawieckiego. W obecności dziewczyny fotografuje się m.in. Andrzej Halicki z PO-PSL i inne postaci dzisiejszej opozycji. Peany na cześć trzynastolatki wypisują liberalne media od „Wyborczej” po OKOpress, a Greenpeace i inne organizacje nazywające się „ekologicznymi” nie szczędzą słów pochwał odważnej uczennicy. W narracji tego całego towarzystwa, oprócz wiadomego budowania atmosfery strachu przez zbliżającą się zagładą ekologiczną, przejawia się jeden wspólny mianownik – dołożyć PiS. 

 

Czyżby opozycja po wyborczej klęsce postanowiła zmienić taktykę? Czy idąc za przykładem zza zachodniej granicy zrezygnowano z tęczowej karty na rzecz ekopostulatów? W Niemczech na główną partię wyrastają Zieloni, którzy czerwone idee maskują jedynie małym listkiem. Walka z silnikami diesela, promocja „zdrowego stylu życia”, rezygnacja z mięsa całkiem zgrabnie łączy się im też z… wywłaszczeniem najbogatszych Niemców i przyjmowaniem rzesz imigrantów. Polskie organizacje klimatyczne z tęsknotą wyczekują podobnej siły w Polsce. Ich zdaniem „świat się zmienia”, a my (w domyśle polski rząd) występujemy w postaci hamulcowego nieuniknionych zmian. Bo one przecież muszą nastąpić. Skoro zaś wszyscy rodzice mają na względzie dobro swoich dzieci, a katastrofa ekologiczna – za którą oczywiście odpowiedzialny jest człowiek – dotknie przyszłych pokoleń, być hamulcowym to powód do wstydu!

 

Szkoda, że polska dziewczynka staje się narzędziem w rękach ludzi mających o ekologii pojęcie na poziomie hasła: „niejedzenie mięsa i zamknięcie elektrowni w Polsce uratuje lodowce”. Nie spodziewamy się po nich także wskazania realnej alternatywy. Przykład francuski pokazuje, że odnawialne źródła energii nie są absolutnie żadnym wyjściem. O atomie zaś w Polsce możemy na razie tylko pomarzyć. Określanie wszelkich głosów sprzeciwu wobec natychmiastowej rezygnacji z węgla mianem „krótkowzroczności” i „współuczestnictwa w katastrofie” jest po prostu nieugruntowanym na prawdzie szantażem.

 

Ale tu nie o ekologię chodzi. Cały proces ma na celu – używając biznesowej terminologii – stworzyć odpowiedni target. Chodzi o emocje i pozyskanie rządu dusz. Tym razem jest to plan wyjątkowo sprytnie pomyślany; młodzi mają potrzebę działania na rzecz zbawiania świata, a w czasach dobrobytu idealnie nadaje się do tego ekologia. Działania na rzecz klimatu są bowiem modne, cool (fotka z plakatem fajnie wygląda na Instagramie), strajki odbywają się w czasie lekcji, prowadzi się tzw. zdrowy tryb życia i w ogóle w dechę. Dbanie o planetę jest też super wygodne; nawet nie musisz przechodzić na weganizm czy rezygnować z samochodu – według szwedzkich naukowców, wystarczy, że nie będziesz miał dzieci!

 

Prawda, że wyznawanie takich poglądów i ich promowanie jest zajęciem dużo wygodniejszym niż np. modlitwa, wolontariat, opieka nad niepełnosprawnymi czy osobami starszymi? A w dodatku idzie w parze z hedonistycznym duchem naszych czasów. Ale tak na poważnie. Oto na naszych oczach pojawia się „nowy człowiek” ma miarę dzisiejszych czasów; oderwany od narodu, tradycji, wiary, myślący globalnie. Jednocześnie też człowiek niedojrzały, mający coraz większe problemy ze sobą i swoją tożsamością, nieznający sensu swojego istnienia i nieznający uczucia wzięcia odpowiedzialności za życie drugiego człowieka. I właśnie w ręce tych niedojrzałych – lecz bardzo krzykliwych w internecie – młodych ludzi mamy oddać losy naszego świata? To wszystko nie odbywa się bez, ogranego już wszak wielokrotnie, motywu buntu młodego pokolenia. Tym razem jednak do sprzeciwu namawiają ich sami rodzice! Przecież to od tęgich, sędziwych głów słyszymy, że to „my napaskudzimy, a wam przyjdzie za to zapłacić cenę”. Punkrockowcy z Jarocina widząc takich „buntowników” pewnie wybuchliby gromkim śmiechem.

 

Po raz kolejny widzimy, jak palący najlepsze cygara i zasiadający w wygodnych fotelach cwaniacy wykorzystują do swoich interesów kolejne pokolenia energicznych, młodych ludzi. Gdyby jednak ci młodzi poznali Prawdę – tę jedyną, Chrystusową; nie mniej radykalną i niestroniącą od poświęceń, mogliby  zmienić ten świat na lepsze. „Projekt Greta” na skalę Europy, i „projekt Inga” na naszą prowincjonalną skalę, zdają się jednak podważać nadzieje na szybkie odzyskanie rozsądku przez młode pokolenie. I pewnie takie właśnie jest tychże projektów zadanie.

 

 

Piotr Relich  

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij