Dzisiejsze pokolenie dorosłych Polaków jest już ostatnim, które może w sposób aktywny przeciwstawić się odbieraniu nam dobrego imienia. Młodzi, wychowywani w obecnej szkole nie otrzymują polskiego kodu kulturowego, a nauczanie historii zachowało się tam jedynie w formie szczątkowej – mówi Maciej Świrski w rozmowie z PCh24.pl.
W sobotę 6 kwietnia przed warszawskim biurem niemieckiej telewizji ZDF ma odbyć się protest przeciwko szkalowaniu Polaków w serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Jaki jest motyw i cel tej akcji?
Wesprzyj nas już teraz!
Na świecie, szczególnie w Niemczech od lat trwa proces zmiany wizji historii, wizji przebiegu II wojny światowej. My żyliśmy przez pół wieku w systemie komunistycznym, odcięci od świata, w przeświadczeniu, że postrzega nas on jednoznacznie jako ofiary II wojny światowej. Po zjednoczeniu Niemiec okazało się, że z upływem lat stają się one w coraz większym stopniu potęgą gospodarczą, polityczną i militarną. Trudno kontynuować taki kurs z piętnem sprawcy bestialskich zbrodni wojennych. Ponieważ zaś Niemcy są państwem poważnym, zabrały się do sprawy metodycznie i długofalowo, a nie tak doraźnie, jak to ma miejsce w Polsce. Zmieniają więc politykę historyczną, swój sposób patrzenia na własną przeszłość. Nie twierdzę, że mamy do czynienia ze zorganizowaną w szczegółach akcją, że ktoś wydał rozkaz, by, na przykład, używać sformułowania „polskie obozy koncentracyjne”.
Teraz, po latach my, Polacy, ocknęliśmy się i widzimy, że świat postrzega nas jako naród morderców, czy przynajmniej współwinnych wymordowania Żydów w Europie. Czyli mamy wśród sprawców Holokaustu jakichś mitycznych nazistów, którzy przybyli gdzieś z kosmosu i mamy Polaków. Taki jest nasz obraz, coraz mocniej ugruntowywany w świecie. Jeżeli teraz nie przeciwstawimy się temu, za 10 lat będzie już za późno. Dzisiejsze pokolenie dorosłych Polaków jest już ostatnim pokoleniem, które może w sposób aktywny przeciwstawić się temu procesowi dlatego, że młodzi, wychowywani w obecnej szkole nie otrzymują polskiego kodu kulturowego, a nauczanie historii zachowało się tam jedynie w formie szczątkowej. W związku z tym nowe pokolenie, nawet gdyby chciało, nie będzie mieć narzędzi do tego, by przeciwstawić się procesowi, o którym mówimy.
I dlatego powstała Reduta Dobrego Imienia?
Tak, a oprócz wymienionych powód jest jeszcze inny, geopolityczny. Pakt Atlantycki, do którego należymy, oprócz swej warstwy militarnej ma również warstwę polityczną. Artykuł piąty tego paktu mówi, że w wypadku napaści na jednego z jego członków pozostałe państwa udzielą mu wsparcia w zależności od stopnia zagrożenia i możliwości. To jest de facto zapis polityczny. Państwa włączają się do wojny wtedy, gdy uznają, że taki krok poprą ich narody, a żaden naród nie będzie chciał wspierać morderców i sprawców zagłady Żydów w czasie II wojny światowej, jeśli obraz Polaków w świecie będzie właśnie taki.
Oszczerstwa wysuwane przeciwko nam delegitymizują Polskę na arenie międzynarodowej. Nasza pozycja przetargowa jest coraz mniejsza właśnie dlatego, że patrzy się na nas jako na tych, którzy „mają coś za uszami”. Tak jest zresztą na wielu polach, nie tylko gdy chodzi o stosunki międzypaństwowe, ale także choćby biznesowe. Trzeba podnieść morale narodu, a można to uczynić tylko, jeżeli będziemy proaktywnie, nie zaś reaktywnie – jak obecnie – reagować na oszczerstwa. Nasz MSZ reaguje dopiero, gdy się coś wydarzy, ktoś coś napisze. I to naprawdę musi być poważna kwestia, żeby reakcja w ogóle nastąpiła. A do takich spraw, by działać skutecznie, musimy mieć podejście systemowe. Państwo polskie ma narzędzia, by z całą mocą przeciwstawiać się szkalowaniu nas. Produkcja takiego filmu, jak ten emitowany przez ZDF trwa przynajmniej rok. Pytanie brzmi, co nasze służby wywiadowcze, dyplomacja robiły, żeby chociażby wpłynąć na treść tego filmu albo rozpocząć głośny protest przed jego emisją, a nie teraz, gdy obejrzało go już wiele milionów ludzi.
Oprócz protestowania i wywierania wpływu na drodze dyplomatycznej, państwo powinno też zatrudnić renomowaną kancelarię prawną, która przed sądem lokalnym zaskarży defamatora. Jeden wygrany proces skutecznie mógłby powstrzymać kolejne akcje zniesławiające nasz kraj. Negowanie faktu, że Niemcy mordowali Żydów, mówienie, że robili to Polacy, powinno mieć taka samą rangę jak tzw. kłamstwo oświęcimskie, zaprzeczanie istnieniu Holokaustu. Byłoby to stosunkowo łatwe do przeprowadzenia, gdyż szerzenie fałszywej propagandy na temat sprawstwa zagłady Żydów oznacza po prostu negowanie werdyktów procesu norymberskiego mówiącego o Polakach jako ofiarach, a nie współwinnych II wojny światowej.
Trzecim elementem akcji mającej na celu obronę dobrego imienia Polaków winna być propagowana w świecie informacja nie tylko na temat polskiej historii, ale i polskiej rzeczywistości współczesnej. Nie można tego robić na zasadzie tylko uchwalenia jakiejś pustej ustawy, ale w sposób marketingowy. Wykupywać całostronicowe reklamy w dużych pismach czy telewizyjne, tak jak robią to poważne państwa. Na tym nie można oszczędzać, w przeciwnym przypadku pozycja międzynarodowa Polski – i tak już niewysoka – zmaleje do zera. Jeśli tak dalej pójdzie, wkrótce naprawdę nie będziemy mieli czego szukać na arenie międzynarodowej.
Inicjatywa, którą Pan założył, powstała stosunkowo niedawno, ale rozwija się dynamicznie.
– Pomysł powstał w listopadzie zeszłego roku, przy okazji dyskusji na temat filmu „Pokłosie”, kłamliwie przedstawiającego stosunki polsko-żydowskie. Próbującego, na przykład przekonywać, że ktokolwiek odważy się uporządkować cmentarz żydowski, zostanie pobity, spalony i ukrzyżowany. Film ten dostał duże dofinansowanie, jak się niedawno dowiedziałem, ma zostać włączony przez szkoły do kanonu nauczania. Postanowiłem przeciwstawić się zniesławianiu Polski. Ponieważ jestem blogerem i mam pewne umiejętności związane z tworzeniem stron internetowych, szybko powstała Reduta Dobrego Imienia. Zamieściłem na swym blogu apel, który wraz z linkiem do strony Reduty opublikowała „Gazeta Polska Codziennie”. W ciągu pierwszych dwóch tygodni, poprzez zamieszczony na stronie formularz rejestracyjny zgłosiło się prawie pięćset osób, które zaoferowało swoją rozmaitą pomoc: tłumaczenia, pisanie listów, wsparcie finansowe, itd. Żeby jakoś opanować ten przypływ zainteresowania inicjatywą skontaktowałem się z panem Janem Pietrzakiem, a Reduta stała się częścią jego fundacji Towarzystwo Patriotyczne. Dzięki temu umocowaniu instytucjonalnemu mamy, na przykład, możliwość przyjmowania darowizn na działalność, prowadzenia obsługi biurowej, itd.
Do tej pory do Reduty zgłosiło się 2 tysiące osób z całego świata, ludzie dają wsparcie choćby przy okazji akcji zbierania podpisów, jak w przypadku akcji przeciwko filmowi ZDF. Za pośrednictwem naszej strony nadsyłają nam zgłoszenia przypadków antypolskich oszczerstw. Dzięki nim możemy podejmować dalsze kroki. W ten sposób zareagowaliśmy, gdy na łamach „Daily Mail” pojawiło się sformułowanie „polskie obozy koncentracyjne” i po naszej interwencji wycofano je. W przypadku, gdyby taki protest okazał się nieskuteczny, możemy wytaczać procesy sądowe. Będziemy też wywierać nacisk na rząd, by podjął odpowiednie działania. Niestety, sytuacja wygląda tak, że obywatele muszą zajmować się tym, co należy do rządzących. Jeśli nie ma nacisku, jest bezruch, nic się nie dzieje. Miejmy nadzieję, że ten stan rzeczy ulegnie zmianie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Roman Motoła