Za siedem miesięcy odbędą się wybory w Kanadzie i jest nadzieja na koniec ery Justina Trudeau. Jeden z najbardziej „postępowych” premierów świata jest podejrzany o ingerowanie w prace wymiaru sprawiedliwości i chęć ukrycia afer korupcyjnych rządzących liberałów.
Chodzi m.in. o aferę SNC-Lavalina, która od dwóch miesięcy pogrąża wizerunek tego „anty-Trumpa” Ameryki Północnej. Ironią losu jest, że Donald Trump święci w tym samym czasie swój triumf, dzięki oczyszczeniu go z zarzutów rzekomej współpracy z Rosjanami.
Wesprzyj nas już teraz!
Kanada żyje obecnie ujawnieniem nacisków politycznych i śledztwem w sprawie łapówek. Szykuje się skandal, który może pogrążyć nie tylko rządzących liberałów, ale i samego Justina Trudeau. Jody Wilson-Raybould, była minister sprawiedliwości i prokurator generalna (funkcje te są w Kanadzie połączone), potwierdziła przed parlamentarną komisją sprawiedliwości, że pomiędzy wrześniem a grudniem zeszłego roku premier i jego główni doradcy (w sumie 11 osób) nakłaniali ją, aby zaprzestała ścigania afery SNC-Lavalin.
SNC-Lavalin to największa firma inżynieryjno-budowlana w Quebeku. Zatrudnia na całym świecie ponad 50 tys. pracowników. O tym, że wygrywa wiele przetargów, dzięki łapówkarstwu ćwierkały wróbla od lat. Teraz trwa m.in. dochodzenie dotyczące zarzutów o oszustwa i korupcję związane z umowami w Libii jeszcze za czasów Kadafiego.
Ujawnienie afer spowodowało, że nad SNC pojawiła się groźba odsunięcia na 10 lat od udziału w przetargach w Kanadzie i wysokie kary finansowe. W końcu ominięto jednak śledztwo prokuratury zawierając z firmą ugodę (tzw. deferred prosecution agreement DPA), która pozwalała firmie nadal uczestniczyć w przetargach. Minister sprawiedliwości, która nie chciała się na ugodę zgodzić została przeniesiona na stanowisko ministra… ds. kombatantów. Złożyła dymisję. Sprawę ujawniły media.
Za łagodnym potraktowaniem SNC mógł stać sam premier Trudeau. Symbol „postępowych” zmian i „innej polityki” tonie w starej jak świat korupcji, chociaż zaprzecza oskarżeniom. Twierdzi, że podejmował jedynie działania, by ocalić miejsca pracy. Wydaje się jednak, że jest to kropla, która przepełnia czarę błędów premiera-celebryty.
Zaczynał z wysokiego pułapu 60% poparcia. Utworzył rząd z parytetem płci, przedstawicieli mniejszości etnicznych, odmiennych orientacji seksualnej, a nawet, by było jeszcze poprawniej z inwalidą. Pytany o prymat „polit-poprawności” nad merytorycznością gabinetu, odpowiadał „ mamy XXI wiek”. Co ciekawe, największy charakter w tym rządzie okazałą się mieć właśnie… kobieta (Jody Wilson-Raybould).
Trudeau z duża konsekwencją wspierał „postęp” w legislacji, masową imigrację, ale miał też „wpadki” i pokazywał, że nie jest politykiem poważnym. Rok temu razem z żoną i dziećmi, wybrał się na 8-dniową wycieczkę po Indiach. Przez cały swój pobyt w tym kraju Trudeau pojawiał się poprzebierany w różne „cepeliowskie” stroje hinduskie, jeździł od festynu do festynu, gdzie pląsał w takt muzyki. Omar Abdullah, były szef rządu indyjskiego stanu Jammu and Kashmir napisał, że „nawet w Bollywood nikt się tak nie przebiera”. Nawet lewicowe media kanadyjskie, które dotychczas usprawiedliwiały błazenady Trudeau, określając je mianem „chłopięcego stylu i wdzięku” stwierdziły, że dość tych wygłupów i kompromitacji.
Trudeau lubi przebieranki. Kiedy parada gejowska przypadła w Ramadan, premier Kanady założył na paradę… skarpetki w półksiężyce, symbol islamu. Jego udział w tego typu paradach był przejściem od „tolerancji do akceptacji” subkultury LGTB, bo przecież mamy… XXI wiek. Słynne było też jego wejście do parlamentu w Halloween, gdy rozpiął koszulę i pokazał, że ma pod nią kostium… Supermana.
Jednocześnie w tej samej „tolerancyjnej i kolorowej” Kanadzie prześladuje się obrońców życia. Zmieniono „seksistowski” hymn, wydrukowano nawet jednodolarówkę poświęconą LGTB. Aborcja to w Kanadzie „prawo fundamentalne kobiety”. Kanadyjscy pracodawcy, którzy chcieliby zatrudnić latem młodzież do pracy sezonowej i otrzymać z tego tytułu dopłaty rządowe, muszą najpierw podpisać Kartę LGTB. Trudeau jest też np. zwolennikiem eutanazji, a listę postępowych posunięć jego rządu można by jeszcze ciągnąć dość długo.
Również w jego przypadku jednak sprawdza się powiedzenie, że pycha poprzedza upadek. I pomyśleć, że ten „nowoczesny” rząd podkopały nie wygłupy premiera, ale stara jak świat korupcja, na którą postęp, o dziwo okazuje się tak mało odporny.
Bogdan Dobosz