Siedemnastego września 1939 roku Związek Sowiecki przystąpił do realizacji zapisów tajnego protokołu dołączonego do paktu Ribbentrop – Mołotow. Sowiecka armia rozpoczęła zajmowanie swojej „strefy wpływów”.
We wrześniu 1939 roku współpraca (której zwieńczeniem było zawarcie formalnego układu sojuszniczego między Berlinem a Moskwą), przejawiała się nie tylko na polu militarnej i politycznej akcji antypolskiej. Synergia w tym zakresie następowała również w odniesieniu do propagandy obu tych socjalistycznych państw.
Wesprzyj nas już teraz!
Niemiecka i sowiecka propaganda eksploatowała ten sam wątek: Polska to więzienie narodów. W tym kierunku szedł zintensyfikowany od wiosny 1939 roku atak agend ministerstwa kierowanego przez Josepha Goebbelsa, które sięgnęło po stary – znany z czasów Republiki Weimarskiej – arsenał oskarżeń o „prześladowanie mniejszości niemieckiej” przez Warszawę.
W podobny sposób przygotowanie gruntu pod agresję na Polskę przygotowywała propaganda sowiecka. Gdy Polska od tygodni zmagała się z niemieckim atakiem, podporządkowana Kremlowi Międzynarodówka Komunistyczna (Komintern) wydała odezwę do klasy robotniczej całego świata, w której czytamy: „Międzynarodowy proletariat nie może w żadnym wypadku bronić faszystowskiej Polski, która odrzuciła pomoc Związku Sowieckiego i która uciska inne narodowości”. Tak brzmiąca dyrektywa była powtórzeniem stwierdzeń, które Georgi Dymitrow (przewodniczący Kominternu) usłyszał tego samego dnia, 8 września 1939 roku, podczas rozmowy ze Stalinem.
Na trzy dni przed sowiecką agresją na Polskę – Andrzej Żdanow (w 1939 roku postawiony przez Stalina na czele sowieckiego aparatu propagandowego) w artykule opublikowanym na łamach „Prawdy”, ponownie odwoływał się do figury o „faszystowskiej Polsce”, która traktuje swoje wschodnie województwa jako „pozbawioną praw kolonię”, a polityka realizowana przez Warszawę wobec Ukraińców i Białorusinów jest analogiczna do „pełnej uciemiężenia polityki caratu rosyjskiego”.
W tym samym czasie niemiecka propaganda była w trakcie wzmacniania wcześniejszego obrazu „okrucieństw Polaków wobec Niemców”, eksploatując temat tzw. krwawej niedzieli w Bydgoszczy.
Dwaj rozbiorcy w tym samym duchu podsumowali w październiku 1939 roku dokonane przez siebie miesiąc wcześniej „rozgraniczenie stref wpływów”. Hitler 6 października 1939 roku podczas przemówienia w Reichstagu wyjaśniał dlaczego państwo polskie musiało zostać zniszczone: „Kosztem Niemców oraz Rosjan, bez uwzględnienia jakichkolwiek realiów historycznych, geograficznych i ekonomicznych, zbudowano państwo, które nie miało najmniejszego prawa istnieć”.
31 października 1939 roku Wiaczesław Mołotow w sowieckiej Radzie Najwyższej, gdy wyraził satysfakcję sowieckiego przywództwa z powodu zniszczenia „pokracznego bękarta traktatu wersalskiego, żyjącego kosztem uciskanych narodowości niepolskich”. Odpowiadając na utrzymany w serdecznym tonie urodzinowy telegram Hitlera z okazji sześćdziesięciolecia urodzin, Stalin w telegramie do przywódcy niemieckiego z dnia 25 grudnia 1939 roku, wyrażał przekonanie, że „przyjaźń narodów Niemiec i ZSRR przypieczętowana krwią, ma wszelkie podstawy, by być trwałą i mocną”.
Związek Sowiecki już nie istnieje, odeszły w przeszłość narodowo-socjalistyczne Niemcy, ale stałe motywy propagandy historycznej (dla niepoznaki zwanej polityką historyczną) pozostały. Warto przypomnieć w tym kontekście przemówienie Putina na Westerplatte w 2009 roku, gdy wprost odwoływał się do dawnej sowieckiej (i niemieckiej) narracji propagandowej o Wersalu jako „krzywdzie Niemców i Rosjan”. Miarą tupetu tow. premiera – pułkownika było to, że słowa te zostały wypowiedziane na polskiej ziemi, w obecności przedstawicieli najwyższych władz RP, z okazji obchodów wybuchu II wojny światowej, która by nie wybuchła, gdyby nie niemiecko-sowieckie porozumienie z 23 sierpnia 1939 roku.
Lata 1939-1941 – wspólny rozbiór Polski i nawiązanie ścisłej współpracy politycznej oraz gospodarczej między Niemcami a Związkiem Sowieckim – to lata wyjątkowo niewygodne dla współczesnych autorów propagandy historycznej w Niemczech i Rosji. Kłócą się z propagandowym obrazem „wiecznej nienawiści” Hitlera do sowieckiej Rosji jako wcielenia „żydokomuny”. Przypominają o tak niewygodnych faktach, jak na przykład masowe wydawanie w latach 1939-1941 przez władze sowieckie Berlinowi obywateli niemieckich (żydowskiego pochodzenia) zaangażowanych w działalność komunistyczną. A i te wzajemne telegramy między przywódcami obu socjalistycznych mocarstw – też jakby niewygodne.
Rozwiązanie? Przesunąć początek wojny na datę 22 czerwca 1941 roku (agresja Niemiec na Związek Sowiecki). Zorganizowane w 2005 roku huczne rosyjskie obchody sześćdziesięciolecia zakończenia drugiej wojny światowej były tego szczególnym, choć nie jedynym potwierdzeniem. Wystarczy otworzyć rosyjskie podręczniki do historii.
W podobny kierunku zmierza niemiecka propaganda historyczna. Na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku głośna była w Niemczech objazdowa wystawa „Zbrodnie Wehrmachtu”. Z jednej strony uderzała ona w jeden z założycielskich mitów (zachodnio)niemieckiej „polityki historycznej” po 1945 roku – o niewinności żołnierzy Wehrmachtu, którzy „wykonywali swój żołnierski obowiązek” w kontraście do zbirów z SS. Z drugiej strony, zbrodnie Wehrmachtu – według autorów wystawy – rozpoczęły się w 1941 roku. Ani słowa więc o masowych rozstrzeliwaniach polskich cywilów (przede wszystkim ziemiaństwa i katolickiego duchowieństwa) dokonywanych przez niemiecki Wehrmacht wkraczający we wrześniu 1939 roku do Wielkopolski i na Pomorze.
Głośny film „Nasze matki, nasi ojcowie”, kształtujący wyobraźnię historyczną milionów obywateli Bundesrepubkiki (i nie tylko obywateli tego państwa), również przenosi początek wojny na rok 1941 – agresję Niemiec na Związek Sowiecki.
Warto również zwrócić uwagę, że tak rozdymana przez aktualną niemiecką „politykę historyczną” kwestia istnienia „antynazistowskiej opozycji” w III Rzeszy, która dramatycznie objawiła się w słynnym zamachu Stauffenberga na Hitlera (1944), przemilcza zupełnie fakt, że zarówno zamachowiec jak i jego patroni nie wyobrażali sobie po wojnie innej Polski jak niewiele większego od Generalnej Gubernii Puferstaat (państwa buforowego).
Dołóżmy do tego ciągłe poszukiwanie nad Renem „wspólników w zbrodni” (kreślenie obrazu Polaków jako współwinnych niemieckiego ludobójstwa na Żydach) oraz co rusz powracający w Rosji temat „anty-Katynia” (katyńskie ludobójstwo jako rewanż Moskwy za „zagłodzenie” przez władze polskie bolszewickich jeńców po wojnie 1920 roku) – a mamy miarę kształtowanego na naszych oczach wizerunku Polski jako „więzienia narodów”. A i „faszystów” u nas nie brakuje…
Grzegorz Kucharczyk