– Homoseksualna mafia wśród biskupów jest powiązana nie przez wspólną intymność seksualną, lecz przez wspólny interes zawodowej protekcji i sabotowania wszelkich wysiłków reformy […] Jednak biorąc pod uwagę przeważające dowody, to zdumiewające, że słowo „homoseksualność” nie pojawiło się ani razu na żadnym z ostatnich oficjalnych dokumentów Stolicy Apostolskiej, w tym dwóch synodach o rodzinie, jednym o młodzieży i ostatnim szczycie w lutym – powiedział w wywiadzie z „Washington Post” abp Carl Maria Vigano. Wywiad komentuje wybitny włoski komentator życia politycznego prof. Roberto de Mattei.
Obszerny wywiad, jakiego arcybiskup Carl Maria Vigano udzielił Chico Harlanowi i Stefano Pitrelliemu na łamach „Washington Post” jest szczególnie istotny z kilku powodów. Pierwszym i najważniejszym powodem jest zwrócenie uwagi na całkowitą porażkę strategii watykańskiego milczenia w obliczu precyzyjnych oskarżeń byłego nuncjusza w Stanach Zjednoczonych. Odpowiedzialni za watykańskie media byli przekonani, że kwestie ujawnione przez arcybiskupa Vigano były przeznaczone dla „niszowej widowni” gotowej o nich zapomnieć po kilku chwilach emocjonalnego podekscytowania. To jednak się nie wydarzyło. „Washington Post” to jedna z najchętniej czytanych gazet na świecie, a wywiad z arcybiskupem był przez niemal trzy dni drugim pod względem popularności artykułem na stronie. Głos arcybiskupa Vigano miał ogólnoświatowy wpływ, rozbijając ścianę ciszy i wymuszając dowody, które nie mogą być zignorowane ani zminimalizowane.
Wesprzyj nas już teraz!
Drugim powodem, powiązanym jednak z pierwszym, jest fakt, że wraz ze swym wywiadem „Washington Post” uznał arcybiskupa Vigano za historycznego świadka, którego wiarygodność nie może być podawana w wątpliwość przez nikogo. Arcybiskup nie wchodzi w teologiczne problemy wynikające z dokumentów takich jak Amoris Laetitia, lecz ogranicza się do faktów, o których wie, a więc istnienia „skorumpowanej mafii”, która „przejęła kontrolę nad wieloma instytucjami Kościoła od góry i wykorzystuje Kościół i wiernych dla własnych niemoralnych celów”.
Owa mafia „jest związana nie przez wspólną intymność seksualną, lecz przez wspólny interes ochrony i wzajemnego wsparcia zawodowego i sabotowania wszelkich wysiłków zmierzających do reformy służącej pokonaniu problemu seksualnego zepsucia”. Natomiast w sprawie nieudolnych wysiłków watykańskich mediów zmierzających do jego zdyskredytowania przez przypisanie mu ambicji władczych [arcybiskup pisze] „w każdym razie problemem nie jest moja motywacja, a pytania jej dotyczące odwodzą od istoty sprawy. Tym, co naprawdę ważne jest pytanie o to, czy moje świadectwo jest prawdziwe. Ja trwam przy nim (świadectwie) i wzywam do śledztwa, aby fakty ujrzały światło dzienne. Niestety, ludzie podważający moje motywy niechętnie prowadzą otwarte i dogłębne śledztwa”.
Tymi słowami arcybiskup ujawnił swą miłość do prawdy, powstrzymującą go od popierania ewentualnych błędów popełnionych przez papieży poprzedzających Franciszka. Zatem insynuacje osób starających się skłonić go do zwrócenia się przeciwko Benedyktowi XVI i Janowi Pawłowi II upadają, podobnie jak artykuł w „Vatican Insider” poświęcony sprawie, który ukazał się po opublikowaniu wywiadu.
Arcybiskup Vigano odpowiedział zapobiegawczo w bardzo wyważony sposób: „szczerze pragnę, aby wszystkie dokumenty, jeśli nie zostały już zniszczone, zostały ujawnione. Jest całkiem możliwe, że to zaszkodziłoby reputacji Benedykta XVI lub Jana Pawła II, jednak nie jest to dobrym powodem, by nie szukać prawdy. Benedykt XVI i Jan Paweł II to istoty ludzkie i mogą popełniać błędy. Jeśli tak się stanie, to chcemy o nich wiedzieć. Dlaczego (błędy) miałyby pozostać w ukryciu? My wszyscy możemy uczyć się na naszych pomyłkach. Sam żałuję, że nie mówiłem publicznie wcześniej. Tak jak mówiłem, żywiłem nieuzasadnioną nadzieję, że Kościół może zreformować się od wewnątrz. Jednak kiedy stało się jasne, że następca Piotra sam był jednym z tuszujących zbrodnie, nie mam wątpliwości, że Pan wzywa mnie, bym mówił na głos, tak jak to czyniłem i będę czynić”.
Centralnym punktem wywiadu jest twierdzenie, że homoseksualizm i niezdolność Watykanu do stawienia mu tamy stanowią fundamentalny element obecnego problemu w Kościele, w kwestii radzenia sobie z nadużyciami seksualnymi. Dziennikarzowi pytającemu o to „czy możesz wyjaśnić z tak dużą pewnością, z jaką to możliwe, w jaki sposób homoseksualizm – jak go postrzegasz – jest związany z nadużyciami?” abp Vigano odpowiada: „rozdzielmy dwie sfery: 1) przestępstwa nadużyć seksualnych; 2) kryminalne krycie przestępstw nadużyć seksualnych. W większości przypadków w Kościele obydwie mają komponent homoseksualny – zazwyczaj lekceważony – stanowiący klucz do kryzysu. W pierwszej kwestii heteroseksualni mężczyźni w oczywisty sposób nie wybierają chłopców i młodych mężczyzn na obiekty preferencji seksualnych i około 80 procent ofiar to mężczyźni, przy czym ich większą część stanowią mężczyźni w wieku po dojrzewaniu płciowym. […] To nie pedofile, lecz księża geje żerujący na chłopcach w wieku po okresie dojrzewania doprowadzili do bankructwa amerykańskich diecezji. […]
W drugiej kwestii homoseksualna mafia wśród biskupów jest powiązana nie przez wspólną intymność seksualną, lecz przez wspólny interes zawodowej protekcji i sabotowania wszelkich wysiłków reformy […] Jednak biorąc pod uwagę przeważające dowody, to zdumiewające, że słowo „homoseksualność” nie pojawiło się ani razu na żadnym z ostatnich oficjalnych dokumentów Stolicy Apostolskiej, w tym dwóch synodach o rodzinie, jednym o młodzieży i ostatnim szczycie w lutym.
Istnieje jeszcze jednak sprawa zasługująca na podkreślenie: dokonana przez arcybiskupa Vigano ocena redukcji Theodore’a McCaricka do stanu świeckiego. Ta kara, jak podkreśla były nuncjusz papieski „była w pewnym stopniu sprawiedliwą karą, jednak nie istnieje słuszny powód, dla którego nie miałaby być wykonana 5 lat wcześniej i po odpowiednim procesie z sądową procedurą”. Przeciwko McCarickowi przeprowadzono proces administracyjny, a nie sędziowski. Nietrudno pomyśleć, że uczyniono to w celu „manipulacji opinią publiczną”. „McCarick jako kozioł ofiarny z przykładną karą – to był pierwszy raz w historii Kościoła, gdy kardynał został zredukowany do stanu świeckiego – może wesprzeć narrację, że papież Franciszek był silnie zdeterminowany do walki z nadużyciami seksualnymi kleru”.
Vigano wyjaśnia, że „według oświadczenia ogłoszonego przez Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej 16 lutego 2019 roku McCarick został ogłoszony przez Kongregację Nauki Wiary winnym […] grzechów przeciwko VI Przykazaniu z nieletnimi i dorosłymi, do czego doszedł powiększający winę czynnik nadużycia władzy”. Nałożono na niego karę przeniesienia do stanu świeckiego, którą Franciszek określił mianem ostatecznej. W ten sposób McCarrick, który zawsze mówił o swej niewinności, został pozbawiony możliwości odwołania się od wyroku. Gdzie jest sprawiedliwy proces? Czy w ten sposób sprawiedliwość dokonuje się w Watykanie?
Co więcej, poprzez uczynienie wyroku ostatecznym, papież uniemożliwił przeprowadzenie jakiegokolwiek dalszego śledztwa, które ujawniłoby, kto w kurii i poza nią wiedział o nadużyciach McCarricka, kiedy ta wiedza była znana i kto pomógł mu zostać arcybiskupem Waszyngtonu i kardynałem. Swoją drogą warto zauważyć, że dokumenty w tej sprawie, których publikacja została obiecana, nie zostały utworzone”.
Wniosek jest taki: papież Franciszek świadomie ukrywał dowody w sprawie McCaricka. „Jednak rozpatrzmy znacznie ważniejszy duchowy wymiar, całkowicie nieobecny we wszelkich deklaracjach dotyczących McCaricka ani na żadnej konferencji prasowej podczas szczytu. Najważniejszym celem kar w porządku kanonicznym jest pokuta i nawrócenie: suprema ratio est salus animarum (zbawienie dusz jest najwyższym prawem). Wierzę zatem, że samo zredukowanie do stanu świeckiego jest całkowicie nieadekwatne, gdyż nie zapewnia remedium i nie wyraża troski o najważniejszy cel kary, a więc zbawienie duszy McCaricka. W istocie, dopóki nie towarzyszą mu inne środki, dopóty samo przeniesienie do stanu świeckiego może być postrzegane jako wyraz pogardy dla stanu świeckiego. Idea, że źle postępujący hierarcha jest karany po prostu przez redukcję do stanu świeckiego trąci klerykalizmem”. Wierzę i nie tylko ja, że na McCaricka powinna zostać nałożona kara ekskomuniki – z której może zostać zwolniony w każdym czasie. Podobnie jak właściwie aplikowany lek, służyłaby ona zmuszeniu go do wzięcia odpowiedzialności za grzechy, odpokutowania ich, pojednania z Bogiem i ocalenia jego duszy”.
Słowa te pozwalają nam zrozumieć ważną kwestię. Dziś rządzący Kościołem działają poprzez zewnętrzną administrację (ang. hitting with external administration), brak chęci dalszego istnienia instytutów zakonnych i usuwanie ze stanu duchownego tych, którzy mogą stworzyć problemy w opinii publicznej. Redukcja do stanu świeckiego jest traktowana jako wygnanie z towarzystwa, mogące nastąpić nawet bez słusznej przyczyny. O wszystkim decyduje dekret papieski, brak jest możliwości kanonicznego odwołania. Zapomina się jednak o tym, że raz przyjęty sakrament święceń nigdy nie staje się nieważny z racji swej nieusuwalnej natury. Żadna władza nie może zlikwidować ontologicznej sytuacji księdza, któremu musimy stale okazywać miłosierdzie. Przede wszystkim jednak nie możemy podejmować ekstremalnych działań, takich jak redukcja do stanu świeckiego bez sprawiedliwego procesu, w którym oskarżonemu pozwala się na ostatnie słowo i obronę siebie. Ci, którzy nie słuchają argumentów, być może nie mają żadnych i są zmuszani do kłamania w celu usprawiedliwienia ich postępowania, tak jak to zdarzyło się, gdy papież Franciszek świadomy nadużyć McCaricka przynajmniej od 23 czerwca 2013, gdy arcybiskup Vigano w odpowiedzi na dokładne pytanie papieża powiedział mu o istnieniu potężnego dossier przeciwko amerykańskiemu kardynałowi. Prałat Vigano jest do dziś jedynym biskupem publicznie wskazującym na papieża Franciszka jako jednostkę bezpośrednio odpowiedzialną za straszny kryzys dotykający Kościół.
Na pytanie (dziennikarza Washinton Post) dotyczące tego, czy widzi „jakieś znaki, że Watykan pod rządami papieża Franciszka podejmuje właściwe badania, by odnieść się do poważnych kwestii nadużyć?”, arcybiskup odpowiada „nie tylko papież nie czyni niemal niczego, by ukarać popełniających nadużycia, on nie czyni absolutnie niczego, by zdemaskować i wymierzyć sprawiedliwość tym, którzy przez dziesięciolecia umożliwiali i ukrywali sprawców nadużyć”.
Gdy przeprowadzający wywiad pyta (o to, czy abp Vigano uważa, że), „wzywanie do papieskiej rezygnacji odwróciło uwagę od jego przesłania?” odpowiada pokornie i pewnie, że „dostrzegam, że byłoby lepiej, gdybym odniósł się do kwestii, o którą pan pyta w następujący sposób, rozpoczynając od tego, co zawarłem w mym trzecim świadectwie, (gdzie napisałem): proszę, w istocie żarliwe błagam, by Ojciec Święty sprostał zobowiązaniom, jakich się sam podjął, przyjmując swój urząd jako następca św. Piotra. Wziął na siebie misję utwierdzania swoich braci i prowadzenia wszystkich dusz w naśladowaniu Chrystusa, w walce duchowej na drodze krzyża. Niech przyzna się do swoich błędów, okaże skruchę, pokaże swoją gotowość trzymania się pełnomocnictwa udzielonego Piotrowi i – gdy już tylko się nawróci – niech utwierdza swoich braci” (Łk 22,32).
Roberto de Mattei, Corrispondenza Romana 12.06.2019 r.
Przekład na angielski: Francesca Romana / rorate-caeli.blogspot.com
Przekład z angielskiego na polski: mjend
Ostatni akapit za: pch24.pl / tłumaczenie Jan J. Franczak
Komentarz PCH24:
W obliczu kryzysu nie ustawajmy w modlitwie za kapłanów, biskupów i Ojca Świętego. Unikajmy pokusy schizmy, nieposłuszeństwa czy nienawiści wobec Stolicy Apostolskiej. Pamiętajmy bowiem, że Kościół i papiestwo przechodzili już przez niejedną burzę i za każdym razem wychodził z niej obronną ręką – zgodnie ze słowami Chrystusa Pana „Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”. [Mt 16;18-19].