19 stycznia 2018

Rok Donalda Trumpa. Jak zmienił USA i scenę międzynarodową?

(REUTERS/Joshua Roberts / Forum)

W rok po zaprzysiężeniu prezydent Donald Trump cieszy się najniższym w powojennej historii USA, 35-procentowym poparciem społecznym. Mimo niekorzystnych sondaży, walki co najmniej dwóch koterii o wpływy w Białym Domu, rywalizacji służb i braku akceptacji ze strony prawie wszystkich mediów mainstremowych, Trump podjął szereg kluczowych decyzji dla swojego kraju i dla świata.

 

Wbrew temu, co sugeruje sondaż Instytutu Gallupa, czy stacji CNN wsparcie Trumpa – w przeciwieństwie do innych prezydentów – nie uległo drastycznemu spadkowi. Oscyluje w okolicach 40 procent. Warto zauważyć, że Trump wyprzedził Ronalda Reagana, który dotychczas uchodził za najmniej akceptowanego prezydenta po roku sprawowania urzędu (49 proc. poparcia).

Wesprzyj nas już teraz!

 

Na pewno nigdy nie będzie innego Donalda Trumpa. Nie da się  też „hurtowo” odwrócić tego, czego dokonał. – Wprowadził zupełnie nowy, chaotyczny, swobodny styl prezydencji, który nie zniknie – przekonuje prof. Julian Zelizer z Uniwersytetu w Princeton. – Ciągle robi rzeczy, których nie robili inni prezydenci i zakładaliśmy, że nie mogą zrobić – dodał.

 

Pierwszy rok prezydentury Trumpa przybierał różne formy: między reality show, lekcją obywatelską, komedią i tragedią. To niejako po części – jak komentowała stacja ABC – „Veep”, „House of Cards”, „24”, z autorskim wkładem mieszkańca „zachodniego skrzydła” Białego Domu. ABC News w swojej ocenie rocznej prezydencji Trumpa przedstawia go jako osobę „nieustannie przesuwającą granice i nie kłaniającą się instytucjom”. Trump je po prostu demontuje.

 

„Instynktownie próbuje złapać każdą klatkę i wstrząsnąć nią” – komentował John H. Sununu, były gubernator New Hampshire i szef sztabu Białego Domu za George’a H.W. Busha. Mimo, iż Sununu sprzeciwił się Trumpowi podczas prawyborów, teraz przyznaje, że realizuje on konserwatywne priorytety i zmienia urząd w pozytywny sposób. Trump po prostu okazuje się – mimo sprzeciwu establishmentu, części służb, wojska i mediów – niezwykle skutecznym prezydentem, gruntownie przebudowującym państwo i scenę międzynarodową. Próbuje odwrócić wszelkie niekorzystne trendy dla Ameryki, zaskakując, denerwując i wprawiając w zakłopotanie liderów innych państw.

 

Podobnie, jak niegdyś Reagan, miliarder, uznał, że nie ma co mówić o świecie wielobiegunowym, podważającym przywództwo amerykańskie. Unilateralnie podejmuje decyzje kluczowe dla świata, wywołując złość nie tylko wrogów, ale także sojuszników.

 

Ogromne zasługi w zwalczaniu aborcji, sterylizacji, eutanazji i socjalizmu na świecie

Trump zdobył władzę dzięki zdecydowanemu poparciu katolickich wyborców, którzy mieli nadzieję, że wdroży politykę pro life i będzie promować wolność religijną zarówno w kraju, jak i za granicą. Podejście Trumpa do tych wyzwań było jasno wyartykułowane podczas przemówienia w ONZ, kiedy podkreślił znaczenie narodowej suwerenności i służenie w pierwszej kolejności swoim obywatelom, by to właśnie im zapewnić bezpieczeństwo i ochronę ich wartości.

 

Po przedłużających się potyczkach sądowych, na początku października administracja Trumpa spełniła obietnicę i wydała postanowienie kończące federalny wymóg, by pracodawcy finansowali aborcję i antykoncepcję za pośrednictwem ubezpieczeń zdrowotnych. 12 października prokurator generalny Jeff Sessions wydał szeroko zakrojone memorandum dla wszystkich agencji dotyczące wolności religijnej.

 

Mimo oporu Demokratów i znacznej grupy Republikanów, a także niemożności uchylenia w całości skandalicznej ustawy zdrowotnej (tzw. Obamacare), prezydent 13 października w odpowiedzi na niekorzystne głosowanie Kongresu, podpisał zarządzenie w sprawie opieki zdrowotnej, znacznie ograniczając skutki ustawy Obamy. Administracja Trumpa wprowadziła wyraźną zmianę kulturową w Departamencie Zdrowia, który z kolei wydał szereg ważnych regulacji pro life, w tym plan strategiczny HHS z 16 października, który podkreśla ochronę obywateli „od poczęcia do naturalnej śmierci”.

 

Prezydent unieważnił szereg inicjatyw genderowych poprzedniej administracji, dotyczących tak zwanych praw LGBTQ, w tym tych o wspólnych szatniach i toaletach ze zboczeńcami. W sierpniu Trump podpisał dyrektywę, ogłaszającą, że armia USA zakończyła politykę akceptacji osób „transseksualnych”. Sekretarz obrony James Mattis otrzymał sześć miesięcy na opracowanie planu wdrożenia dyrektywy, w tym szeroki zakres swobodnego uznania przy ustalaniu, czy te osoby, które już są w siłach zbrojnych, będą mogły w nich pozostać.

 

Ale prezydentura Trumpa oddziałuje w tych sprawach również poza granicami: w kwietniu ubiegłego roku administracja wycofała środki dla Funduszu Ludnościowego NZ (UNFPA) z powodu aktywnej roli w finansowaniu chińskiej polityki przymusowej aborcji i sterylizacji. W październiku Stany Zjednoczone dodatkowo zakończyły wsparcie dla UNESCO z powodu propagowania teorii gender, ale także „kontynuowania antyizraelskich uprzedzeń”. W lipcu Trump mianował pro lifera Sama Brownbacka na stanowisko ambasadora organizacji Międzynarodowej Wolności Religijnej. 25 października wiceprezydent Mike Pence ogłosił na kolacji dla członków In Defense of Christians, że Departament Stanu zaprzestanie finansowania „nieefektywnej pomocy humanitarnej ONZ”. Od tego dnia Ameryka zapewnia wsparcie bezpośrednio prześladowanym społecznościom poprzez fundusz USAID.

 

Niestety Sekretarz Stanu Rex Tillerson – który w przeszłości wspierał aborcję i politykę gender – uznał czerwiec za „Miesiąc Dumy Gejowskiej”, a także zdecydował o otwarciu biura specjalnego wysłannika ds. praw człowieka osób LGBT, po raz pierwszy ustanowionego przez administrację Obamy w 2015 r., który ma promować homoseksualną agendę na całym świecie. Tego Trump nie odwrócił.

 

„Nieokrzesany” i „niewystarczająco wykształcony” prezydent przebudowuje system sądowniczy

Trump zmienia oblicze wymiaru sprawiedliwości mianując sędziów pro life. Obrońcy życia sami przyznają, że są zdumieni tempem i stopniem zmian pro life, jakie wprowadziła administracja Trumpa. Unieważniono wiele polityk i dyrektyw proaborcyjnych z ery Obamy. Jednym z pierwszych działań Trumpa było przywrócenie „polityki miasta Meksyk”, zakazującej przyznawania proaborcyjnym NGO-som pieniędzy z budżetu państwa. Trump wysłał Pence’a i doradcę prezydenta Kellyanne Conway, aby przemówili na Marszu dla Życia w Waszyngtonie. Mianował też konserwatystę, Neila Gorsucha, do Sądu Najwyższego. Senat zatwierdził do tej pory ośmiu sędziów federalnych na stanowiska w sądach apelacyjnych lub okręgowych. Prezydent zaczął kształtować wymiar sprawiedliwości w sposób, który będzie odczuwalny przez wiele lat.

 

Ograniczył też napływ uchodźców i migrantów, starając się nieść pomoc na miejscu. W przyszłym roku do USA ma przyjechać maksymalnie 45 tys. azylantów, to najniższy odsetek od zainicjowania programu w 1980 roku. Również we wrześniu administracja ogłosiła zakończenie programu dla uchodźców DACA, przeciwko czemu oponowali hierarchowie katoliccy.

 

Trump a program zrównoważonego rozwoju (Agenda 2030)

Polityka środowiskowa administracji Donalda Trumpa oznacza całkowity odwrót od polityki Baracka Obamy. Podczas gdy za Obamy priorytetowo traktowano redukcję emisji dwutlenku węgla i wykorzystanie czystej energii odnawialnej, administracja Trumpa dąży do zwiększenia użycia paliw kopalnych i unieważnienia wszelkich przepisów o elektromoblilności itp., obciążających budżet federalny i budżety domowe.

 

Podczas kampanii Trump często opisywał regulacje środowiskowe jako przeszkodę dla biznesu. Ogłosił plany wycofania Stanów Zjednoczonych z paryskiej umowy klimatycznej, co jednak formalnie – ze względu na charakter jej sformułowania – mogłoby nastąpić dopiero po 4 listopada 2019 r. Trump tnie wszelkie regulacje klimatyczne. Natychmiast po inauguracji opublikował „America First Energy Plan”, który skupił się na zwiększeniu spalania paliw kopalnych. Nie wspomniano w nim w ogóle o energii odnawialnej. W ciągu kilku dni od objęcia urzędu podpisał zarządzenia zatwierdzające budowę dwóch nowych gazociągów i wymagających zmiany przepisów federalnych dotyczących zasad czystej wody i planu czystej energii. Zaprosił także amerykańskich przedsiębiorców na rozmowy, by zasugerowali, jakie przepisy należy wyeliminować. Ci przedstawili 168 uwag, z których prawie połowa dotyczyła ograniczeń wprowadzonych przez Agencję Ochrony Środowiska (EPA).

 

Zderegulował przemysł paliw kopalnych, obsadził czołowe agencje środowiskowe i energetyczne osobami, kwestionującymi teorię rzekomego ocieplenia. Teraz promują oni krajową produkcję węgla, ropy i gazu ziemnego, unieważniając uciążliwe regulacje energetyczne. Trump chce, aby Ameryka uzyskała niezależność od OPEC i wszystkich narodów wrogich interesom Stanów Zjednoczonych w celu zapewnienia bezpieczeństwa i uwolnienia się od wszelkich zakłóceń w dostawach, wahań cen na globalnym rynku ropy. Prezydent podejmuje decyzje w tym zakresie, nawet niezależnie od tego, co twierdzi Sekretarz Stanu czy Pentagon, który oficjalnie utrzymuje, że rzekome zmiany klimatyczne stanowią jedno z głównych zagrożeń dla świata.

 

Trump „bardzo rzadko pyta, jak robili to inni prezydenci”

Opisując styl decyzyjny Trumpa, szef sztabu Białego Domu, John Kelly zauważył w „The New York Timesie” pewną znamienną rzecz: Trump „bardzo rzadko pyta, jak robili to inni prezydenci”. Jego swobodny, niekonwencjonalny styl rozszerzył się na sferę polityki zagranicznej. Amerykański prezydent chwali, obraża, prowokuje. Wprowadza chaos i zmusza do nie lada wysiłku najsprytniejszych graczy.

 

Trump walczy też praktycznie przez cały czas z potężnymi siłami we własnej partii. To właśnie z Republikanami, a nie Demokratami, walczyć o uchwalenie nowej ustawy podatkowej. Udało się – a jego przeciwnicy przyznają, że to wieki sukces. Ten „gburowaty ignorant” – jak go nazywają – z uporem maniaka śledził wszelkie zmiany wprowadzane do zaproponowanego przez niego projektu, analizował układ sił, stanowisko poszczególnych posłów i reagował błyskawicznie.

 

W swoim przemówieniu inaugurującym rok temu Donald Trump obiecywał, że „doprowadzi do wielkiego dobrobytu” i sprawi, że Ameryka znów będzie wielka. Prezydent przywołuje ulubione statystyki gospodarcze z ostatniego roku, które związane są ze wzrostem cen amerykańskich akcji.

 

Brytyjski portal indepndent.co.uk przyznaje, że indeks Dow Jones Industrial Average – 30 dużych amerykańskich firm – faktycznie wynosił 18 589, kiedy Trump wygrał wybory, a dziś  – ponad 26 000. Indeks wartości rynkowej S&P 500 – znacznie szerszego indeksu firm amerykańskich niż Dow – wskazuje na wzrost wartości z 19,6 biliona dolarów, kiedy został zainaugurowany do około 25,1 biliona dolarów dzisiaj. Analitycy z Wall Street zinterpretowali to jako odpowiedź na obietnice z kampanii dotyczące dużych wydatków na infrastrukturę i obniżek podatków dla firm, które miały być dobrą wiadomością dla korporacji i przełożyć się na ich zyski. Brytyjski portal wyjaśniając te dobre wyniki podkreśla jednak, że to nie zasługa Trumpa, a po prostu wynik lepszej światowej koniunktury.

 

Trump obiecywał zwiększenie liczby miejsc pracy. „Independent” znowu przyznaje, że „rzeczywiście przyrost miejsc pracy z pewnością był silny podczas prezydentury Trumpa” i średnio miesięcznie powstawało około… 170 tys. nowych stanowisk. Oficjalna stopa bezrobocia spadła do 4,1 proc. w porównaniu z 4,8 proc. w styczniu ubiegłego roku i jest najniższa od 2000 roku.

 

W I kwartale 2017 r. amerykańska gospodarka rozwijała się w tempie rocznym 1,2 proc. W trzecim kwartale wzmocniła się do 3,2 procent. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje roczny wzrost w Stanach Zjednoczonych za 2017 r. o 2,2 proc. z 1,5 proc. w 2016 r. To drugi najlepszy wskaźnik pośród krajów G7.

 

Masowe obniżki podatków dla pracujących rodzin w całej Ameryce

W taki sposób Donald Trump opisał ustawę podatkową, która weszła w życie w grudniu. Nawet w tym przypadku przeciwnicy zgodnie twierdzą, że to „jedyny i ważny sukces legislacyjny prezydenta”.

 

Ta największa od czasów Reagana nowelizacja przepisów podatkowych uchyliła i uprościła wiele regulacji. Skróciła zeznania podatkowe. Zmieniła zasady opodatkowania nieruchomości spadkowych na korzyść spadkobierców. Obniżyła stawki podatku dla korporacji i podatników indywidulanych. W wyniku zmian wielu Amerykanów spadło do niższego przedziału podatkowego i będzie płacić średnio o 4 proc. mniej daniny dla państwa. Ciekawostką jest, że ustawa nie pozwala obywatelom na odliczenie płatności alimentacyjnych od podatku ani nie zezwala firmom odliczać sobie kosztów poniesionych z tytułu honorariów dla adwokatów lub wypłaty odszkodowań za molestowanie seksualne, jakiego dopuszcza się kadra kierownicza w miejscu pracy.

 

Priorytet polityki zagranicznej: interesy USA

W polityce zagranicznej Trump kieruje się nadrzędną zasadą priorytetowego traktowania interesów i bezpieczeństwa USA oraz poprawy pozycji Ameryki na świecie. W realizacji tego celu zmaga się nawet z Sekretarzem Stanu Tillersonem, który jest już zmęczony antyestablishmentowym nastawieniem obecnego prezydenta. Trump chętnie słucha porad ekipy neokonserwatystów, łączących interesy USA z interesami Izraela.

 

I tutaj amerykański lider również wykazuje się dużą konsekwencją. Wprowadza zamieszanie na Bliskim Wschodzie, próbując uniemożliwić wzmocnienie się osi szyickiego półksiężyca wrogiego wobec Izraela. Zadeklarował, że Iran stanowi największe zagrożenie dla świata i szerzy „terroryzm”. Wsparł wrzenie rewolucyjne w Iranie, a nawet najprawdopodobniej je „zainspirował”.

 

W Syrii, w której w grudniu Rosjanie ogłosili szumnie polityczne zakończenie wojny z dżihadystami ISIS, amerykańscy „marines” szkolą dalej rebeliantów, dozbrajają i organizują szarże na pozycje irańskie czy rosyjskie. Nie tak dawno Rosjanie odgrozili się Ameryce, że nie pozostawią ataku na bazę, w której znajdowały się rosyjskie samoloty, bez odzewu. Kremlowscy politycy żalili się, że potraktowano ich jak „smarkaczy”. Moskwa twierdzi, że jedną z szarży rebeliantów, podczas której zginęło dwóch rosyjskich żołnierzy, poprowadził przynajmniej jeden z amerykańskich komandosów…

 

Element zaskoczenia

Trump nie ukrywał, ze Ameryka zmieni sposób działania. W związku z porażkami w Afganistanie prezydent USA zapowiedział kilka miesięcy temu, że wojsko będzie robić swoje, podobnie, jak specjalne grupy szybkiego reagowania rozsiane po całym świecie i nikt nikogo nie będzie informował, ilu żołnierzy, w jakim czasie przybędzie na dany teren ani co tam będzie robić. To ma być element zaskoczenia.

 

Na Bliskim Wschodzie Trump potrafi się także dogadywać z największymi wrogami, jeśli uzna, że jest to korzystne dla amerykańskich interesów (np. z Iranem w sprawie referendum kurdyjskiego). Arabię Saudyjską traktuje – zresztą jak poprzednie administracje – jako głównego sojusznika w tej części świata. Saudowie próbowali go zmusić do większego zaangażowania na Bliskim Wschodzie na ich warunkach, ale i tutaj w praktyce Trump czyni kroki, które nie mogą zadowolić Rijady. W niepewności trzyma Egipcjan i innych potencjalnych sojuszników.

 

Trump podjął też niezwykle ważką decyzję o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela, co zresztą zapowiadał od samego początku prezydencji – a czego wielu po prostu nie chciało nawet przyjąć do wiadomości. Choć był zdeterminowany to zrobić, niewątpliwie to liczne zabiegi premiera Izraela ostatecznie doprowadziły do takiego finału.

 

Czterdziesty piąty prezydent USA wprawia w zakłopotanie również Chiny i Rosję, próbując je przymusić do zmiany polityki wobec Korei Północnej i ostro rywalizuje z nimi o zachowanie uprzywilejowanej pozycji Ameryki na świecie.

 

W międzynarodowych stosunkach ekonomicznych Trump idzie na przekór – przynajmniej na razie – dążeniom wielu państw, a nawet korporacji, wycofując się z umowy handlowej TTIP, która jego zdaniem pozbawiłaby Amerykanów pracy. Renegocjuje porozumienie NAFTA z Meksykiem i Kanadą, co wzbudza napięcia miedzy obu państwami. Walczy z masową migracją. Robi to wbrew wszelkim naciskom podmiotów międzynarodowych i całego establishmentu, który dotychczas decydował o kierunkach polityki nie tylko krajowej, lecz także światowej.

 

Prezydent USA nieustannie walczy z lansowanym przez lewicę przekonaniem, że największe zagrożenia dla bezpieczeństwa stanowią organizacje prawicowe. „Pogarda dla procesu politycznego i instytucji demokratycznych” oraz „próby zdyskredytowania mediów poprzez zarzucanie im siania fałszywych wiadomości” i „faktów alternatywnych” są cechami najbardziej znienawidzonego autorytaryzmu Trumpa” – przekonują liberalni publicyści.

 

Zarzuca mu się, że otacza się ludźmi podobnymi do niego, jak choćby w przypadku ambasadora przy ONZ (Niki Haley), czego rezultatem jest „samozwańcza polityka zagraniczna pryncypialnego realizmu”, która w rzeczywistości ma być „niekonsekwentna, niespójna i w niewielkim stopniu ów realizm przypominająca”. Ale prezydent tak naprawdę nie wprowadził poważnych zmian w stylu sprawowania polityki zagranicznej przez Stany Zjednoczone, może z wyjątkiem odrzucenia całego pakietu polityki klimatycznej, narzucającej państwom złowieszczą transformację energetyczno-społeczną w duchu neomarksistowskim i prowadzącą do zniewolenia na niebywałą skalę. Bo przecież tradycyjne sojusze wciąż się utrzymują, a w niektórych przypadkach są coraz silniejsze, tak jak ma to miejsce zarówno w stosunkach USA-Izrael, jak i USA-Arabia Saudyjska.

 

Mimo, że prezydent stara się sprawić, aby inne państwa stawały się bardziej odpowiedzialne za własne bezpieczeństwo, Stany Zjednoczone nadal utrzymują bazy wojskowe i zobowiązania w zakresie bezpieczeństwa na całym świecie. W rzeczywistości Trump podjął decyzję o zwiększeniu liczby żołnierzy amerykańskich w Afganistanie, czy o wzroście liczby żołnierzy w NATO. Sporny liberalny porządek świata nie został zniszczony, chociaż jest konsekwentnie osłabiany. Zmieniła się reputacja i wizerunek USA. Wzrosła niepewność i niezadowolenie sojuszników europejskich (sprawa chociażby porozumienia nuklearnego z Iranem).

 

A relacje z Polską?

W stosunku do Polski, poza uznaniem dla działań w zakresie zaangażowania militarnego naszego kraju poza granicami i współpracy w zakresie ekonomicznej – notabene bardzo kosztownej, bo skroplony gaz LNG z USA bynajmniej do tanich nie należy – pozostaje ambiwalentny. Trump wsparł inicjatywę Trójmorza, głównie ze względów ekonomicznych, chociaż także politycznych – jako inicjatywę konkurencyjną dla bloku niemiecko – francuskiego. Popiera wzmacnianie flanki wschodniej i rozbudowę elementów większego systemu obrony przeciwrakietowej wraz z Rumunią, która ma stanowić m.in. ochronę dla amerykańskich żołnierzy przed pociskami irańskimi (przynajmniej tak deklaruje w swojej strategii).

 

Trump liczy także, a być może nawet jest pewny, że strona polska – która ma sfinalizować w tym roku wielkie umowy zbrojeniowe – ostatecznie wybierze ofertę amerykańską. Warto pamiętać, że Trump – niezależnie od wszystkich przymiotników stosowanych do opisu jego osoby – jest twardym graczem, nawet nieprzewidywalnym i na pewno niekonwencjonalnym. Szanuje tylko tych, którzy potrafią zadbać o interesy swoich obywateli. W przypadku innych po prostu nie zawraca sobie głowy.

 

Na ocenę Trumpa przez Polaków z pewnością będzie miało wpływ to, jak się zachowa po ewentualnym przyjęciu przez Kongres ustawy w sprawie mienia bezspadkowego dla Żydów. Prace nad dwoma niezwykle podobnymi projektami trwają w obu Izbach. Senacka ustawa JUST Act ma być zaakceptowana jeszcze w tym roku.

 

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij