25 lipca 1934 r. w budynku Kancelarii Federalnej w Wiedniu samotny mężczyzna konał w kałuży krwi. Daremnie wzywał pomocy. Czuł jak uchodzi z niego życie. Umierającym był Engelbert Dollfuss, kanclerz Austrii. Jego samotność w godzinie śmierci miała w sobie coś symbolicznego.
Czas ekstremy
Wesprzyj nas już teraz!
Przed laty Dollfuss postanowił sprostać zadaniu, które w ówczesnej sytuacji europejskiej wydawało się niemożliwe. Chciał ocalić niepodległość swej ojczyzny. Mała Republika Austrii – smętne resztki dawnego imperium austro-węgierskiego Habsburgów – zdawała się być wydana na łup politycznym ekstremistom.
Ugrupowania lewicowe (socjaldemokraci i komuniści), mocno ulokowane w środowiskach robotniczych, spiskowały w celu obalenia rządu, powołały własną partyjną armię Republikanischer Schutzbund), pozostającą poza kontrolą władz.
Z drugiej strony coraz większą popularnością, szczególnie w kręgach mieszczaństwa, cieszył się pangermański nacjonalizm, postulujący przyłączenie Austrii do Niemiec. W latach 20. XX wieku został on „zagospodarowany” przez dynamicznie rozwijający się ruch narodowosocjalistyczny. W 1926 r. austriacka NSDAP uznała się oficjalnie za część składową swej niemieckiej odpowiedniczki, podporządkowując się centrali w Berlinie. Austriaccy naziści powołali swoje oddziały SA i SS, które prowadziły na ulicach wojnę z lewicowymi bojówkami.
Sytuację pogorszył jeszcze Wielki Kryzys, który pchnął rzesze zdesperowanych w objęcia ekstremistów. Słaby demokratyczny ustrój zdawał się trzeszczeć pod naporem dziejowej burzy. Aż pojawił się człowiek, który podjął rękawicę rzuconą przez nieubłagany los.
Mały wielki człowiek
Kanclerz Engelbert Dollfuss nie imponował posturą. Mierzył zaledwie 155 cm wzrostu (dociekliwi utrzymywali, że tylko 150). W młodości, podczas Wojny Światowej miał kłopoty z przyjęciem w szeregi armii, bowiem wojskowi nie chcieli mobilizować chuderlawego „konusa”. Wszakże w tym niepozornym ciele kryl się wielki duch. Dollfussowi udało się przełamać opór komisji werbunkowej. Potem walczył z oddaniem na froncie włoskim.
Po zakończeniu działań wojennych rychło wysunął się na czoło konserwatywnej prawicy, skupionej wokół Partii Chrześcijańsko-Społecznej. Zdobył sobie żartobliwy przydomek „Millimetternich”.
Jego nękana kryzysem ojczyzna wymagała skutecznego lekarstwa – i Dollfuss je znalazł. Postanowił odbudować chrześcijańską Austrię, w oparciu o katolicką naukę społeczną i monarchistyczny korporacjonizm.
W 1932 r., gdy lewicowi członkowie prezydium Rady Narodowej (izby niższej parlamentu) podali się do dymisji, paraliżując pracę całego Zgromadzenia, Dollfuss sprawujący wówczas urząd kanclerza nie ugiął się. Uznał, że dymisja prezydium stanowi akt samorozwiązania parlamentu. Wprowadził rządy autorytarne. Rządził w oparciu o Front Ojczyźniany (Vaterländische Front), którego trzonem stała się jego rodzima Partia Chrześcijańsko-Społeczna.
W czerwcu 1933 r. Dollfuss zdusił rebelię narodowych socjalistów, przeprowadzając akcję rozbrajania bojówek NSDAP. Naziści odpowiedzieli kampanią zamachów terrorystycznych.
W październiku kanclerz przeżył zamach, dokonany nań przez socjalistę Rudolfa Dertilla. W lutym następnego roku kanclerz dokonał prawdziwego pogromu socjaldemokratycznych puczystów, usiłujących dokonać zamachu stanu (w kilkudniowej wojnie domowej poległo 311 osób, a 800 odniosło rany, partia socjaldemokratyczna została zdelegalizowana, a jej przywódcy uciekli do Czechosłowacji).
Filozofii rządów Dollfussa przyświecało pięć zasad: chrześcijańskość, niemieckość, federalizm, korporacjonizm i autorytaryzm. Zawarto je w konstytucji ogłoszonej „w Imię Boga Wszechmogącego” w maju 1934 r.
Wołanie o pomoc
25 lipca 1934 r. wybuchła nowa, dobrze zorganizowana rewolta, tym razem narodowych socjalistów. Z terytorium Niemiec wtargnęły oddziały Legionu Austriackiego, wyszkolonego i uzbrojonego przez niemieckie służby specjalne. W wielu miejscowościach na prowincji doszło do wystąpień zbrojnych bojówek. W stolicy buntownikom udało się opanować kilka budynków rządowych, w tym siedzibę radia, z którego nadali fałszywy komunikat o przekazaniu im władzy przez kanclerza Dollfussa.
W samo południe 154-osobowy oddział SS przebrany w austriackie mundury wojskowe wkroczył do siedziby kanclerza, Kancelarii Federalnej. Napastnicy łatwo opanowali cały gmach, lecz pojmany przez nich Dollfuss nie dał się złamać. Twardo żądał od buntowników kapitulacji. Jego opór rozwścieczył napastników. W pewnej chwili esesman Otto Planetta strzelił dwukrotnie do kanclerza, trafiając go w krtań.
Puczyści opuścili gabinet. Engelbert Dollfuss żył jeszcze kilka godzin. Jego wołanie o pomoc pozostało bez odpowiedzi. Zmarł około godziny szóstej wieczorem.
Mussolini i jego odsiecz Wiednia
Siły wierne rządowi zdławiły bunt. Nowy kanclerz, najbliższy współpracownik Dollfussa, katolicki monarchista Kurt von Schuschnigg energicznie zaprowadzał porządek. Podczas walk odnotowano 203 zabitych (101 po stronie rządu, 91 narodowych socjalistów, 11 cywilów). Ponadto po klęsce puczu 13 nazistów (w tym Ottona Planettę) stracono z wyroków sądów, a 7 popełniło samobójstwo. 4 tysiące narodowych socjalistów uwięziono, niedobitki schroniły się w Niemczech i w Jugosławii.
Adolf Hitler spędził ten czas oglądając przedstawienie Złoto Renu na dorocznym Festiwalu Wagnerowskim w Bayreuth. Regularnie otrzymywał przez telefon raporty o rozwoju sytuacji. Kiedy fiasko puczu stało się jasne, Führer III Rzeszy publicznie zademonstrował swe święte oburzenie z powodu „okrutnego zabójstwa” kanclerza Dollfussa i potępił zamachowców. Wkrótce nakazał rozwiązać operujący z terenu Niemiec Legion Austriacki i zamknąć radiostację nadającą programy dla austriackiej NSDAP.
Na reakcję Hitlera miała wpływ postawa… faszystowskich Włoch. Benito Mussolini uważał się za gwaranta niepodległości Austrii; natychmiast skierował swe wojska nad granicę, zapowiadając gotowość interwencji zbrojnej po stronie legalnych władz w Wiedniu. Berlińscy poplecznicy puczystów nie chcieli ryzykować konfrontacji z człowiekiem, którego zamierzali pozyskać.
Pożegnanie
Na pogrzebie kanclerza Dollfussa stawiło się 500 tysięcy Austriaków (kraj liczył wtedy 6,6 mln mieszkańców). Opłakiwali męża stanu, prawdziwie chrześcijańskiego polityka, który stał na straży suwerenności ich ojczyzny. Jego odejście pozostawiało dotkliwą pustkę. Przyszłość rysowała się w ciemnych barwach.
Andrzej Solak