Przez 25 lat działania Fundacji im. Stefana Batorego założonej przez Georga Sorosa nikt skutecznie nie przeciwstawił się działalności ośrodka, który jednoznacznie przyczynia się do osłabienia pozycji naszego kraju. Dlaczego? Bacznie obserwuję jego aktywność i uważam, że ta organizacja jest w dużej mierze odpowiedzialna za to, co można śmiało nazwać piekłem nienawiści – za radykalne antagonizowanie Polaków. Stopień agresji, które reprezentują dzisiaj dwa przeciwstawne obozy napuszczanych na siebie naszych rodaków, sięgnął zenitu. Już tylko krok, aby złapać za broń.
W ostatnim czasie poświęciłem trzy tygodnie na akcję protestacyjną, której sens w skrócie można określić jako: „Piąte – nie zabijaj”. Całkowicie w pojedynkę, bez pieniędzy. Nie prezentowałem swojego indywidualnego poglądu, a tylko to, czego już jako dziecko uczyłem się na lekcjach religii, gdy malowałem w zeszycie tablice z dziesięciorgiem Bożych przykazań. Dziś, gdy przypomniałem piąte i chciałem naruszyć panujące status quo, wylała się na mnie lawina wyzwisk. Otrzymałem przeszło pięćset listów. Każdy z ich autorów w różnorakiej formie epitetów wyzywał mnie od najgorszych. Spektrum tych określeń było tak różnorodne, że gdybym chciał zastosować się do nich, zmusiłoby mnie to, aby zamienić głowę na dynię, wyciąć w niej uśmiech i włożyć do środka świeczkę. Taka „głowa” mogłaby to wszystko przyjmować. Głowa z odrobiną rozumu była jednak bezradna. Zadałem sobie pytanie, co ja tym ludziom jestem winien, że aż tak strasznie przeklinają. Co dziwne, najbardziej wymyślały mnie osoby ze środowisk „prawicowych”. Ich przekleństwa były brutalne, zaś złorzeczenia tych z opozycji – wyrafinowane i bardzo często cyniczne. Co się stało z ludźmi?
Wesprzyj nas już teraz!
Dzielić, rządzić i zarabiać
W poszukiwaniu odpowiedzi zatrzymałem się na stronie Fundacji im. Stefana Batorego. Zacząłem studiować publikowane tam raporty. Układanka zaczęła się łączyć w całość. Poszedłem z tym do powszechnie znanej i poważanej, mądrej osoby. Powiedziała, że nic nowego nie odkryłem. Ona już dawno wie, że człowiek, który założył fundację, jest wrogiem nie tyle Polski, ale wielu krajów. On poprzez najróżniejsze metody stara się doprowadzić do konfliktów wewnętrznych, a następnie dokonuje spekulacji finansowych. Jednym z ostatnich jego jaskrawo widocznych działań była sytuacja na Ukrainie. Moja rozmówczyni jednak sugeruje abym napisał artykuł, w którym przedstawię sposób działania tego środowiska, bo przecież nie wszyscy śledzą i czytają setki dokumentów.
Oczywiście, próba ukazania ćwierćwiecza działalności oficjalnej organizacji wiąże się z odsłonięciem nieskończonej nici połączeń, zbudowanych na bazie prawa. Misternego planu nie do podważenia. Jednak co istotne, i o czym osobiście świadczę, cel tej organizacji jest jasny i klarowny: na krwi, którą sobie sami wzajemnie wytoczymy, George Soros zwiększy swój majątek. Ot, cała banalnie prosta filozofia działania. Zysk! Już dziś dzięki takiemu działaniu jest 23. w zestawieniu najbogatszych ludzi na świecie.
Dziwię się polskim służbom wywiadowczym, że do tej pory nie zajęły się tym tematem. Choć mając realny pogląd na teraźniejszość wiem, że pieniądz to dla wielu bożek, który ma moc czynienia sytuacji ponad-realnych. Ta fundacja tylko w ostatnich dwóch latach na swoją aktywność przeznaczyła 150 milionów złotych. Zasada jej działania jest prosta. Rozdziela całą pulę na małe części po 150 do 200 tysięcy złotych i rozdaje pomiędzy setki najróżniejszych fundacji, które zobowiązują się realizować zadany cel. Z łatwością znajdują się osoby przyjmujące te pieniądze, zwłaszcza, że nie ma nacisku społecznego przeciwko zaangażowaniu na korzyść obcych interesów. Istnieje wręcz moralne przyzwolenie na każde działanie, które przynosi zysk finansowy czy wizerunkowy. Dziś rzeczywistość polska to zasada: im więcej masz, tym więcej znaczysz. Nikt nie przygląda się, jak ktoś doszedł do majątku, usprawiedliwia go to, że odniósł sukces. To założenie z łatwością wykorzystuje George Soros, używając pieniędzy zamiast wojska. Egoizm staje się w Polsce sposobem na życie, stąd łatwość i skuteczność działania takich ludzi jak Soros.
Niewola na własne życzenie
Zapytałem byłego doradcę prezydenta RP, czy byłoby w Polsce miejsce dla ugrupowania kierującego się nauczaniem świętego Jana Pawła II. Odpowiedział, że celem działalności partii politycznej jest prowadzona wszelkimi środkami walka o władzę. Pośród niej zaś wartości, jakie niesie nauczanie papieża Polaka, bardzo szybko zostałyby upodlone. Przeraził mnie ten cel. W mojej naiwności naprawdę wierzyłem, że głównym celem działania polityków jest dobro wspólne. A tak nie jest dla żadnej ze stron politycznego sporu! Dlatego z mojego punktu widzenia bezzasadne jest angażowanie swoich sił w działalność polityczną. Historia jednoznacznie ukazuje jednak, że naszą rzeczywistość zmieniają bezinteresowne czyny bohaterów, którzy potrafili nawet oddać życie dla Ojczyzny. Ja to rozumiem i jasno mówię, że też jestem gotów oddać życie temu, w co wierzę. Wyznaję to proste Credo: „Kto ty jesteś? Polak mały. Jaki znak twój? Orzeł biały. Kim twa ziemia? Mą ojczyzną. Jak zdobyta? Krwią i blizną. Czy ją kochasz? Kocham szczerze. A w co wierzysz? W Boga wierzę”.
Za czasów mojej młodości ten wierszyk recytowaliśmy niemal codziennie. Rozmawialiśmy też o tym, co człowiek może zrobić złego i jakie są tego konsekwencje, jaka kara. Niewyobrażalne było dla nas, że ktoś może zabić, ale tkwiło w nas głębokie przekonanie, że w kategorii najcięższych przewin jeszcze wyżej niż morderstwo sytuuje się zdrada. Wiedzieliśmy już jako małe dzieci, że za zdradę od razu jest kara śmierci, czyli kulka w łeb. Baliśmy się zdrady jak ognia i z taką świadomością przyszło wrastać w dorosłość, w historię ostatnich 25 lat, gdy Polska z roku na rok zatracała wszystkie te wartości, które żyły w nas, dzieciach. Dzisiejsza „wolność” z mojego punktu widzenia jest niewolą. Nie tą samą co za komuny, to zupełnie inne zniewolenie, coś na wskroś wewnętrznego. Sami Polacy zakładają sobie kajdany w imię doraźnych zysków, czynią to w imię bogactwa.
Przeraziło mnie to, że takie gremia jak Fundacja Batorego przez ostatnie ćwierćwiecze wykuwają te kajdany właściwie bez grama buntu. George Soros werbuje naszych rodaków, którzy sieją większe spustoszenie niż komuniści. Teraz okupanci zatruwają nasze serca i doprowadzają nas do skrajnej nienawiści. Wrogiem staje się ten, kto powinien być przyjacielem. W imię jakichś racji, jakichś argumentów, które w każdym z przypadku zaprzeczają najważniejszemu z przykazań – miłości bliźniego. W moim przekonaniu najwięcej zła czynią ci niby-prawicowi i niby-wierzący. Dlatego chcąc działać, czuję się skazany na absolutną samotność. Jednak ta samotność to wybór, którego dokonuję świadomie. Ciągle zadaję sobie pytanie, jak działać dla dobra innych bez pieniędzy. Zawsze pojawia się wewnętrzna odpowiedź, że to niemożliwe, że nie dam rady. Jednak od 25 lat nieprzerwanie działam zawsze w tym samym, wyznaczonym sobie kierunku. Ktoś może spojrzeć na moje życie i nabrać przekonania, że jestem nieudacznikiem, bo moje życie nie jest spektakularne. Jest odarte z sukcesu mierzonego zwykłą, ludzką miarą. Zawsze drogo okupione, bardzo wymęczone. Czy to ma sens? Ja nie widzę innego sensu. Nie rozumiem, jaką wartość dałyby mi pieniądze używane tylko dla mojej wygody. Ja tego po prostu nie rozumiem.
Prawdziwe zwycięstwo
Dlatego chciałbym namówić młodych ludzi, nawet ich zbuntować, aby nie brali pieniędzy od tej fundacji i jej podobnych, które oplatają jak pajęczyna naszą przestrzeń społeczną. By rozpoczęli nowe życie w tej sferze, w której każdy może wszystko, czyli w obszarze swojego ciała i swoich myśli, własnych wyborów i działań. Mogę każdego dnia rozbudowywać niezwyciężony podmiot Ojczyzny obywatela Pawła Zastrzeżyńskiego, mogę mieć na tym obszarze absolutnie pełną kontrolę. Ta wolność wewnętrzna, o której mówię, to obszar dziś niemal absolutnie zapuszczony. A to jest zwyczajnie najgłębsze szczęście, dostępne każdemu młodemu człowiekowi. Trzeba jednak chcieć, bronić tego wewnętrznego Westerplatte aż do końca. Pomimo, że to się nie kalkuluje. Bo tak czy inaczej, wszyscy umrzemy a świadomość śmierci buduje. Dziś mogę oddać życie dla czegoś najcenniejszego. Jak wyraziste staje się moje życie, jak pełne!
Dlaczego to odrzucać? Przecież taka postawa może stać się tym „najwyższym stopniem wtajemniczenia”. To działanie wymaga od każdego, kto się go podejmie, najwyższego heroizmu, bo każe zmagać się ze swoimi słabościami, strachem, ograniczeniem. Nie fasada i pozory narysowane kredką i szminką, a prawdziwe wewnętrzne piękno i walka o wartości. To daje prawdziwego „kopa”, unosi ponad te iluzoryczne kariery, doraźne doznania, które można kupić za pieniądze. W ten sposób można pokonać, bez jednej złotówki, jednego z najbogatszych ludzi na ziemi i jemu podobnych. Można stać się niezwyciężonym, czego oni nie potrafią.
Paweł Zastrzeżyński