18 grudnia 2012

Strategia nakreślona przez Vaticanum II okazała się kompletną klapą

Podczas obrad Soboru istniały dwie mniejszości – konserwatywna i lewicowo-modernistyczna. Dziś również są radykalni moderniści, którzy prezentują Sobór jako superdogmat. Po drugiej stronie są osoby, które prowadzą badania nad Soborem z historycznego punktu widzenia – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Roberto de Mattei, włoski historyk i publicysta, redaktor naczelny magazynu „Radici Cristiane”.

 

Pięćdziesiąt lat po Soborze Watykańskim II w Kościele wreszcie zaczyna się dyskusja na jego temat. Wziął Pan w niej czynny udział, jako autor głośnej książki „Sobór Watykański II. Nieopowiedziana Historia”. Jakie są Pana refleksje związane z tym pięćdziesięcioleciem?

Wesprzyj nas już teraz!

Uczestniczyłem w wielu konferencjach, sympozjach i kongresach, nie tylko we Włoszech, które dotyczyły Soboru Watykańskiego Drugiego. Nadszedł czas zrewidowanie dotychczasowej mitologii Soboru i czas na otwarcie poważnej debaty historycznej na temat jego genezy, głównych zagadnień oraz konsekwencji z nim związanych.

 

Krajem, w którym dyskusja na temat Soboru jest najbardziej rozwinięta i najdalej posunięta, są Włochy. Kilka miesięcy temu brałem udział w seminarium na temat Soboru, któremu patronował kardynał Walter Brandmüller. Podczas jego trwania padło wiele bardzo ważnych wniosków i spostrzeżeń. Interesujący jest na przykład fakt, że we Włoszech nikt praktycznie nie wierzy już w to, że Sobór Watykański Drugi otoczony jest aurą nieomylności. Wierni zrozumieli, że Sobór wydał dokumenty, których waga i znaczenie nie są jednakowe. Siła ich autorytetu również nie jest identyczna. Kardynał Brandmüller powiedział, że takie dokumenty jak Dignitatis Humanae (Deklaracja o wolności weligijnej) czy Nostra Aetate (Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich) nie są doktrynalnie wiążące, gdyż są dokumentami pastoralnymi. Inni teolodzy i specjaliści również twierdzą, że Sobór Watykański II miał charakter pastoralny, więc na tym poziomie możliwa jest jego krytyka.

 

Uważam, że z pastoralnego punktu widzenia, metody zaproponowane przez Sobór Watykański II okazały się kompletną klapą. Po pięćdziesięciu latach musimy je porzucić. To nie jest kwestia teologiczna, lecz analiza faktów historycznych i strategii duszpasterskich.

 

A co z innymi kontrowersyjnymi problemami? Wiele razy rozpoczęcie dyskusji nad zmitologizowanym tematem wywoływało liczne reperkusje. Za przykład może służyć kwestia beatyfikacji papieża Pawła VI.

W tej chwili nie toczy się żadna nowa dyskusja na ten temat. Nie sądzę, aby jego beatyfikacja była możliwa, gdyż był bardzo kontrowersyjną postacią. Wielkim problemem była m.in. odpowiedzialność papieża za brak potępienia komunizmu podczas obrad Soboru Watykańskiego Drugiego. Myślę, że potrzebna jest rzetelna historyczna debata nad tym problemem.

 

Był Pan jednym z prelegentów podczas międzynarodowej konferencji poświęconej Soborowi, która odbyła się na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Zaproszeni goście nie chcieli dyskutować z tezami, które przedstawił Pan w swoim referacie o wolności religijnej. Jedna osoba publicznie odmówiła ustosunkowania się do pańskiej wypowiedzi. Czy tak powinna wyglądać debata na temat pięćdziesięciolecia Soboru?

W swoim wystąpieniu nie krytykowałem Dignitatis Humanae. Przedstawiłem jedynie tło historyczne i genezę powstania pojęcia wolności religijnej. Pokazałem, w jaki sposób pojęcie to wywodzi się z ruchów heretyckich – bardzo radykalnego skrzydła rewolucji protestanckiej. To są fakty historyczne. Na Zachodzie jest wielu autorów, nie tylko konserwatystów i tradycjonalistów, którzy krytykują Dignitatis Humanae. Twierdzą, iż jest to dokument bardzo kontrowersyjny. Jak już mówiłem, ks. kardynał Brandmüller, i nie tylko on, również wielu innych teologów, jest zdania, że z kanonicznego punktu widzenia dokument ten nie obliguje nikogo. O tym musimy rozmawiać również podczas konferencji o charakterze historycznym, politologicznym czy społecznym. Konferencja nie jest głosem Magisterium Kościoła, które definiuje i precyzuje pojęcia. Celem spotkań uniwersyteckich jest debata i wymiana poglądów. Jeśli nie będziemy rozmawiać, zmarnujemy tylko czas.

 

Często możemy spotkać się z tezą, że istnieje pewnego rodzaju podział na frakcje, które wzajemnie spierają się co do istoty i założeń Soboru. Z jednej strony mamy radykalnych modernistów, którzy oskarżają Sobór o zbyt duży konserwatyzm a Kościół posoborowy o zbyt wolne tempo wprowadzania zmian. Po drugiej stronie są „skrajni tradycjonaliści” i „lefebryści” – ich twierdzenia dotyczą kwestii zerwania Soboru z Tradycją i odejścia Kościoła po Soborze od wielowiekowego nauczania. Na środku tego podziału ma znajdować się „zdrowe” centrum, które dokonało prawidłowej interpretacji Soboru. Czy zgadza się Pan z tym stwierdzeniem?

Nie. Podczas obrad Soboru Watykańskiego Drugiego istniały dwie mniejszości – konserwatywna i lewicowo-modernistyczna. Było również centrum, które przechylało się raz w jedną, raz w drugą stronę. To centrum nie posiadało jednak żadnej sprecyzowanej tożsamości. Dziś również są radykalni moderniści, którzy prezentują Sobór jako superdogmat. Po drugiej stronie są osoby, które prowadzą badania nad Soborem z historycznego punktu widzenia.

Kiedyś ktoś nazwał mnie „lefebrystą”, gdyż to, co mówiłem, zbiegało się z poglądami członków i sympatyków Bractwa św. Piusa X. Odpowiedziałem na te zarzuty. Uważam, że FSSPX wyznaje wiarę katolicką, ale pozostaje w nieuregulowanym statusie kanonicznym. Z drugiej strony, są ludzie tacy jak Hans Küng, który nie wyznaje wiary katolickiej, ale ma uregulowaną pozycję kanoniczną. Ja również głoszę poglądy zgodne z nauką Kościoła i posiadam uregulowany status kanoniczny. Moja pozycja nie jest więc taka sama jak pozycja FSSPX, a moderniści nie głoszą katolickiej nauki.

 

Jednym z istotnych tematów w Kościele jest od pewnego czasu tzw. nowa ewangelizacja. W jaki sposób powinniśmy ją przeprowadzać, mając jednocześnie na uwadze krytyczną recepcję Soboru Watykańskiego Drugiego?

Myślę, że metody pastoralne Soboru zawiodły. Dlaczego? Ich fundamentem była zmiana nastawienia i podejścia do wrogów Kościoła. Wróg stał się przyjacielem, z którym powinniśmy się dogadać. Jednak to, co działo się po Soborze, nie zrodziło porozumienia. Dzisiaj ruch sekularystyczny i ateistyczny jest jeszcze silniejszy niż pięćdziesiąt lat temu. Trzeba zmienić metody i zwrócić się znów w kierunku tradycji. Dziś widzimy owoce strategii nakreślonej na Soborze – Kościoły są puste, seminaria opustoszałe, powołania w kryzysie. Ludzie, w szczególności młodzi, wyraźnie ciągną w kierunku tradycji, która nie straciła na popularności.

 

Powinniśmy więc walczyć, a nie dialogować?

Oczywiście, że tak.

 

Dziękuję za rozmowę

Marcin Musiał

Więcej na ten temat w tekście Marcina Musiała pt. „Vaticanum Secundum – przemilczana krytyka”

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij