Każdego dnia spędzał wiele godzin przed Chrystusem w Najświętszym Sakramencie i Matką Bożą. Wieczorami nawiedzał również Jezusa w biednych i chorych swego miasta – mówi dla portalu PCh24.pl o. Mirosław Grakowicz CSsR, kustosz w sanktuarium Strażniczki Wiary Świętej w Bardzie.
Wesprzyj nas już teraz!
Alfons Maria Liguori już w wieku szesnastu lat został doktorem prawa kanonicznego i cywilnego. Następnie rozpoczął błyskotliwą karierę adwokacką. Dlaczego ta kariera prawnicza tak szybko się zakończyła?
Alfons Maria de Liguori był wszechstronnie uzdolnionym i nieprzeciętnie inteligentnym człowiekiem. Otrzymane od Boga dary, połączone z pracowitością zaowocowały tym, że 21 stycznia 1713 r. podejmuje się wygrać pierwszą sprawę w swoim życiu. Chodzi o obronę doktoratu z obojga praw. Otwarty dla publiczności egzamin odbył się przed komisją złożoną z prawników i uczonych znanych z wysokich wymagań, stawianych przyszłym prawnikom. Wszystko odbyło się w języku uniwersyteckim, czyli po łacinie. Werdykt egzaminatorów, po wysłuchaniu odpowiedzi młodziutkiego Alfonsa był jednomyślny. To dziecko (miał on bowiem wygląd i wzrost dziecka) zostało uznane doktorem obojga praw („Iuris Utriusque Doctor”). Ocena egzaminatorów była następująca: „summo cum honore maximisque laudibus et admiratione”. Kolejnym krokiem o ogłoszeniu decyzji komisji egzaminacyjnej w ramach zwyczajnej procedury promocji doktorskiej było wręczenie togi adwokackiej. Była ona za duża jak na jego wzrost. To wydarzenie z togą wykorzystał Alfons po latach. Gdy wspominano sukcesy jego młodości, miał zwyczaj odpowiadać: „No tak, otulono mnie w wielką pelerynę i zaplątały mi się nogi”.
Adwokat Alfons de Liguori robi błyskotliwą karierę. Jednak po dziesięciu latach, w 1723 r., przegrywa po raz pierwszy prowadzony przez siebie proces. Przegrana nie jest wynikiem zaniedbania z jego strony. Wynik procesu był z góry zaplanowany. Była to zmowa, która opierała się na deptaniu prawa i pogwałceniu sprawiedliwości. Dla Alfonsa był to wstrząs. Można powiedzieć przegrał proces, ale wygrał inną sprawę – swoje życie. W dzień przegranej, Alfons de Liguori opuszcza na zawsze sale sądowe. Wychodzi z sądu powtarzając w duszy: „Poznałem czym jest świat! Żegnajcie trybunały!”. Od tej chwili z jeszcze większą żarliwością oddaje się modlitwie i pomocy osobom cierpiącym w szpitalu dla nieuleczalnie chorych. Podczas posługi opatrywania ran innych ludzi, dosięga go szczególna łaska Boża. Pochylając się nad chorym zobaczył nagle wielkie światło. Gmach wydawał się trząść. A w duszy usłyszał wyraźny głos. – „Porzuć świat i oddaj się Mnie”. Dzień 29 sierpnia 1723 r. pozostanie dla niego „dniem nawrócenia”. Szybko udał się do drogiego swemu sercu kościoła Matki Bożej od Wykupu Niewolników. Tam oddał swoje życie do wyłącznej dyspozycji Boga i Maryi. Po modlitwie, gestem rycerza odłożył na zawsze szpadę i wszystko, co ona oznaczała. Złożył ją na ołtarzu, u stóp Najświętszej Dziewicy Maryi i Dzieciątka Jezus. Rozpoczął nowe życie, poświęcone całkowicie Bogu.
W wieku trzydziestu lat św. Alfons Maria de Liguori przyjął święcenia kapłańskie. Jak wyglądało duszpasterstwo, które prowadził?
Alfons Maria de Liguori zostaje wyświęcony na kapłana 21 grudnia 1726 r. w bazylice metropolitalnej w Neapolu. Kapłaństwo było dla niego najważniejszym powołaniem, do jakiego Bóg może wezwać człowieka. O kapłaństwie myślał z największym uznaniem. Często powtarzał następujące słowa: „Kapłanie, Bóg nie mógł uczynić cię większym niż uczynił. Człowiek nie może pełnić większego i świętszego dzieła jak odprawianie Mszy św.”
Angażował się w wiele dzieł apostolskich. Jednym z najznamienitszych było dzieło tak zwanych kaplic wieczornych („cappelle serotine”). Było ono prawdziwym „exodusem” w stronę ludzi opuszczonych. W roku 1798 było tych „kaplic” 75. Każdego wieczoru przy tych kapliczkach gromadziły się rzesze ludzi na modlitwie i nauce katechizmu. Dzieło kaplic przeżyło swego założyciela. W 1834 r. było ich już sto. Natomiast w 1894 r. gromadziło się w nich na cowieczornej modlitwie prawie 30 tys. osób!
Już jako seminarzysta katechizował dzieci, odwiedzał chorych, animował grupy. Po otrzymaniu święceń kapłańskich bardzo szybko stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych i poszukiwanych misjonarzy i kaznodziejów.
Wszechstronna i bardzo intensywna posługa apostolska Alfonsa Marii de Liguori doprowadziła go do szybkiego wyczerpania organizmu. Na tyle była to poważna sprawa, że lekarze obawiając się o jego życie wysłali go na rekonwalescencję do Scala i Ravello. Zapewne zrządzeniem opatrzności Bożej Alfons dociera do położonej wysoko w górach małej miejscowości pasterskiej Santa Maria dei Monti. Spotkanie z tamtejszymi pasterzami uświadamia przyszłemu świętemu wstrząsającą prawdę. Mieszkańcy wsi żyli w ogromnym opuszczeniu religijnym. W zasadzie mało wiedzieli o Chrystusie, nie mówiąc już o praktykowaniu życia sakramentalnego czy modlitewnego. Czas, który z założenia miał być odpoczynkiem, zmieniony został na czas ewangelizowania ubogich. Był to też początek nowej jakości posługi kapłańskiej.
Niedługo później, bo w 1732 r., powstało Zgromadzenie Najświętszego Odkupiciela, zaakceptowane przez papieża Benedykta XIV w 1749 r. Co było inspiracją dla Alfonsa Marii, żeby założyć zgromadzenie o takim charakterze?
Decyzja Kościoła katolickiego, wyrażona przez Benedykta XIV aprobującego reguły życia Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela, utwierdza redemptorystów, że inspiracją powstania ich nowego instytutu jest wola Boga. Opatrzność Boża posłużyła się w tym wypadku Alfonsem Marią de Liguori i jego pierwszymi towarzyszami. Alfonsowi w odczytaniu woli Bożej pomogli przede wszystkim ludzie opuszczeni. Do takich zaliczał tych, którzy byli pozbawieni bodajby podstawowej opieki duszpasterskiej.
Jedna z prób wierności nastąpiła na samym początku istnienia naszego zgromadzenia. Trudy życia i wielkie wymagania, jakie stawiał swoim współtowarzyszom św. Alfons spowodowały, że wszyscy, poza bratem Vitem Curzio, opuścili św. Alfonsa. Wtedy on postanowił, że nawet jeżeli by został tylko sam, nie pozostawi zgromadzenia. Do dziś redemptoryści do trzech ślubów zakonnych czystości, ubóstwa i posłuszeństwa dołączają przysięgę wytrwałości w zgromadzeniu aż do śmierci.
Św. Alfons wraz z pierwszymi towarzyszami złożyli śluby zakonne 9 listopada 1732 r. Ten dzień stał się też formalnie datą powstania Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela.
W wieku 66 lat Alfons Maria Liguori przyjął święcenia biskupie. Jak wyglądała jego posługa jako ordynariusza?
Świecenia biskupie otrzymał Alfons de Liguori w niedzielę 20 czerwca 1762 r. w kaplicy Świętego Zbawiciela w kościele Santa Maria sopra Minerva w Rzymie. Na drugi dzień po konsekracji biskupiej udał się do papieża Klemensa XIII, aby podziękować i pożegnać się przed wyjazdem z Rzymu. Podziękowanie za sakrę biskupią brzmiało mniej więcej tak: „Ojcze Święty, ponieważ byłeś łaskaw uczynić mnie biskupem, proś Boga, abym nie zgubił swej duszy”. Klemens XIII, który był zafascynowany postacią Alfonsa, pewnego razu w obecności licznych kardynałów powiedział prorocze słowa: „Po śmierci biskupa de Liguori Kościół Jezusa Chrystusa będzie liczył o jednego świętego więcej”.
Był człowiekiem, który mało potrzebował dla siebie. Natomiast był niezmiernie hojny dla biednych i potrzebujących. Każdego dnia spędzał wiele godzin przed Chrystusem w Najświętszym Sakramencie i Matką Bożą. Wieczorami nawiedzał również Jezusa w biednych i chorych swego miasta. Sporo czasu poświęcał na pisanie książek teologicznych i ascetycznych. Bardzo popierał misje i rekolekcje prowadzone dla swych diecezjan, nie wyłączając kleru. Już w listopadzie 1762 r. osobiście poprowadził misje w swej katedrze biskupiej. Wobec duchownych, którzy swym stylem życia siali zgorszenie, odnosił się z początku z łagodnością. A jeżeli to nie skutkowało potrafił być bardzo surowy. Regularnie wizytował parafie swojej diecezji.
Z powodu złego stanu zdrowia na prośbę świętego papież zwolnił go z obowiązków ordynariusza.
To prawda. Bardzo intensywne i wymagające życie, które prowadził biskup Alfons, nadszarpnęło mocno jego zdrowie. Bardzo cierpiał, ale nie narzekał. Swe cierpienia łączył z cierpieniami Chrystusa Pana. Najważniejsze dla niego było to, że mógł wypełniać wolę Boga, niezależnie od tego, czego Bóg od niego żądał.
Św. Alfons Maria de Liguori wielokrotnie zwracał się do papieża z prośbą o zwolnienie z funkcji biskupa diecezji Sant’ Agata de’ Goti. Dopiero piąta prośba została przyjęta przez papieża Piusa VI. Listem z 9 maja 1775 r. zwalniał go z funkcji biskupa diecezjalnego. Oficjalnie dymisja ta została przyjęta na konsystorzu w dniu17 lipca tegoż roku.
Po pożegnaniu z diecezją św. Alfons, który nie przestał być przełożonym generalnym redemptorystów, udaje się do klasztoru swego zgromadzenia w Nocera de’ Pagani, w którym pozostaje aż do swej śmierci, do 1 sierpnia 1787 r.
Św. Alfons Maria de Liguori zmarł w sędziwym wieku 91 lat. Jaka była jego droga na ołtarze?
Ostatnie chwile życia na ziemi św. Alfonsa były nieustanną modlitwą. Modlił się bardzo gorliwie do Matki Najświętszej. Czuwający przy nim jego współbracia byli świadkami niezwykłego wydarzenia. W przeddzień śmierci poprosił, aby, jak to czyniono wcześniej, podano mu obrazek Najświętszej Maryi Panny. Po dość długim wpatrywaniu się w niego i szeptanych słowach modlitwy, nagle uśmiechnął się a jego twarz stała się promienną. Mniej więcej po godzinie znowu powtórzyło się to niecodzienne zjawisko. Wyglądało na to, że św. Alfons doświadczył dwukrotnego, realnego spotkania z Niepokalaną. O takie spotkanie w chwili śmierci z Matką Bożą prosił przez całe swe życie w codziennej modlitwie. „Moja Królowo, wybacz mi śmiałość, ale przyjdź sama zanim wydam ostatnie tchnienie, aby mnie pocieszyć swą obecnością. Okazałaś tę łaskę tylu twoim czcicielom i ja proszę o nią również. Oczekuję na Ciebie Maryjo, nie odmów mi tej pociechy”. Maryja wysłuchała tej prośby i była z nim w chwili śmierci.
Już 7 maja 1807 r. ukazał się dekret o heroiczności jego cnót. Z powodu usunięcia papieża Piusa VII z Rzymu proces przedłużył się o kolejne dziesięć lat. Został beatyfikowany przez papieża Piusa VII w dniu 15 września 1816 r. Kanonizacji dokonał papież Grzegorz XVI 26 maja 1839 r. Został ogłoszony Doktorem Kościoła przez papieża Piusa IX 23 marca 1871 r. Patronem spowiedników i moralistów ogłosił go 26 kwietnia 1950 r. papież Pius XII.
Niegdyś redemptoryści znani byli w Polsce przede wszystkim ze świętych misji, które prowadzili w miastach i na wsiach. Dziś chyba bardziej kojarzeni są z Radiem Maryja, którego właścicielem jest Warszawska Prowincja Redemptorystów. Jakie jeszcze dzieła podejmujecie w naszej Ojczyźnie i poza jej granicami?
Zanim powstała w Polsce z inicjatywy redemptorystów rozgłośnia Radia Maryja i kolejne ważne i potrzebne dzieła, takie jak: TV Trwam, Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej, Nasz Dziennik, czy różne fundacje, redemptoryści byli znani jako misjonarze ludowi, którzy jak powiedział kiedyś ks. abp Andrzej Dzięga „Misjami i rekolekcjami przeorali Polskę wzdłuż i w szerz”.
Redemptoryści należący do Warszawskiej Prowincji, która podejmuje dziedzictwo św. Ojca Założyciela, posługują na różnych polach apostolskiej aktywności. Przede wszystkim jesteśmy misjonarzami i rekolekcjonistami. Prowadzimy również parafie i sanktuaria. Tam szczególnie znani jesteśmy jako cenieni spowiednicy. Posługujemy w szkołach jako katecheci i duszpasterze akademiccy. Od lat prowadzimy wydawnictwo „Homo Dei” oraz własną drukarnię. Prowadzimy ośrodki rekolekcyjne. Jako kapelani posługujemy w szpitalach, domach pomocy społecznej, ośrodkach dla narkomanów. Wielu z nas jest profesorami na wyższych uczelniach w Polsce i poza jej granicami. Polscy redemptoryści posługują w obu Amerykach, w Afryce, w Rosji i Kazachstanie, oraz bardzo licznie w Europie. W tym roku jeden z naszych współbraci dołączy do międzynarodowej wspólnoty redemptorystów, którzy od jesieni zaczną posługiwanie w Tiranie, stolicy Albanii. Bardzo różnorodne i szerokie jest spektrum naszego posługiwania ewangelicznego. Dlatego nie sposób wymienić wszystkie nasze redemptorystowskie zaangażowania.
A wszystko dlatego, że wierzymy w Boga, który jest Miłością!
Bóg zapłać za rozmowę!
Rozmawiał Kajetan Rajski