Co rusz można się spotkać w mediach głównego nurtu – skrzętnie pilnujących, by stale potwierdzać „prawdziwość” teorii ewolucji – że organizmy, w tym człowiek, poszczególne cechy, a nawet moralność powstały w wyniku niezaplanowanych, bezrozumnych i przypadkowych procesów ewolucyjnych. Ten neodarwinowski dogmat, opierający się na selekcji naturalnej, przypadkowych mutacjach i walce o byt, został oficjalnie zakwestionowany przez najstarsze towarzystwo naukowe na świecie.
• Konieczna jest nowa synteza do opisywania zjawisk występujących w przyrodzie. Tak orzekli uczestnicy spotkania w siedzibie Royal Society w Londynie.
Wesprzyj nas już teraz!
• Podczas sympozjum znakomita część uczestników przyznała, że neodarwinizm nie wytrzymuje próby w zetknięciu z dowodami.
• Naukowcy przełamali laicki dogmat, w myśl którego kwestionowanie teorii Darwina jest nienaukowe a głosiciele odmiennych koncepcji powstania życia powinni być wykluczani z debaty.
• Zapewne jesteśmy świadkami kopernikańskiego wręcz przełomu. Oddziaływanie darwinizmu wykracza bowiem daleko poza nauki przyrodnicze. Sięga też np. nauk społecznych, a nawet wpływa na koncepcje dotyczące moralności.
• Dotychczas „jedynie słuszna” teoria broniona była na wszelkie możliwe sposoby, nawet z użyciem instytucji politycznych.
• Neodarwinowski model teorii ewolucji „od zawsze” rządził biologią żelazną ręką. Grupa zagorzałych ateistów przekształciła neodarwinizm w rodzaj popkultury.
Teoria Darwina i wynikający z niej „ewolucjonizm” – czyli neodarwinizm / Nowoczesna Synteza teorii Darwina przeniesiona do innych nauk i uznana za pewną zasadę, w oparciu o którą wyjaśnia się rzeczywistość – czyni wielkie spustoszenie w dzisiejszym świecie.
Sami jej zwolennicy właśnie doszli do wniosku, że nadszedł najwyższy czas na przedstawienie nowego modelu, który będzie adekwatniej opisywał to, co obserwujemy w przyrodzie. Spływające z różnych dziedzin dowody wręcz demolują teorię Darwina.
Gdy ponad 10 lat temu na dobre rozgorzał spór o to, czy człowiek jest wynikiem zamysłu Bożego czy też przypadku, „zwolennicy” neodarwinizmu przeżywali horror. Mobilizowali siły za pośrednictwem mainstremowych mediów liberalnych, drukowali specjalne dodatki (w Polsce np. „Gazeta Wyborcza”), w których powielali zdemaskowane wcześniej fałszerstwa ewolucji, chociażby teorię rekapitulacji Haeckla. Ośmieszano osoby kwestionujące neodarwinizm, zakładający, że zarówno najprostsze organizmy jednokomórkowe, jak i bardzo złożone, na przykład człowiek, powstały w wyniku przypadkowych, niekierowanych procesów biologicznych (dobór naturalny oraz mutacja). Organizmy rywalizują ze sobą. Przeżywają tylko te najsilniejsze, przekazując dobre cechy nowym pokoleniom, przez co powstają nowe gatunki, a wymierają stare. Tę właśnie „teorię”, jako udokumentowany, niepodważalny i niekwestionowany fakt, który wyjaśnia nam z punktu widzenia naukowego, jak powstało życie, neodarwiniści wykorzystują do… promowania ateizmu.
Jak bardzo ateiści i agnostycy (udowodniono, że 95 procent biologów ewolucyjnych to niewierzący w istnienie Boga) oraz wszelkiej maści liberałowie są zdeterminowani bronić dogmatu neodarwinowskiego, świadczą liczne, toczone przez nich w Stanach Zjednoczonych procesy przeciwko zwolennikom wprowadzenia do szkół nauczania o Inteligentnym Projekcie (ID).
Kolejnym przykładem jest przyjęta przez Radę Europy, obszerna rezolucja zabraniająca podnoszenia wątpliwości na temat ewolucji czy też podjęta przez naukowców z kilku uczelni europejskich i amerykańskich inicjatywa stworzenia platformy Evolutionary Knowledge for Everyone, powstałej w 2017 r. w celu popularyzowania w mediach i szkołach wiedzy o ewolucji.
Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy jeszcze w październiku 2007 r. przyjęło znaczną większością głosów rezolucję zatytułowaną „Niebezpieczeństwo kreacjonizmu w edukacji”, autorstwa posłanki Ann Brasseur z Luksemburga. Deputowana twierdziła, że prowadzona jest kampania przeciwko teorii Darwina, mająca swe korzenie w „religijnym ekstremizmie” i stanowiąca przykład ataku na wiedzę naukową.
W dokumencie podkreślono, że „kreacjoniści” wszelkich wyznań próbują doprowadzić do rozpowszechnienia swoich idei w Europie, a to stanowi „zagrożenie dla europejskiej edukacji oraz demokracji”. „Jeśli nie będziemy ostrożni – wskazano – kreacjonizm może zagrozić także prawom człowieka”.
Członkowie Zgromadzenia nie zgodzili się m.in. na podnoszenie w szkołach wątpliwości dotyczących „jedynie słusznej” koncepcji. Żądali wręcz „propagowania nauczania ewolucji, jako podstawowej teorii naukowej w programach edukacyjnych”.
„Kreacjonizm (…) przez długi czas był jedynie niemal wyłącznie fenomenem amerykańskim. Dziś idee kreacjonistyczne zdają się znajdować drogę do Europy, a ich rozpiętość oddziałuje na kilka krajów członkowskich Rady. Jesteśmy świadkami wzrostu sposobów myślenia, które rzucają wyzwanie utrwalonej wiedzy o naturze, ewolucji, naszym pochodzeniu i naszym miejscu we wszechświecie” – przeczytać można w dokumencie.
Autorzy uznali, że negowanie neodarwinizmu „może mieć poważne konsekwencje dla rozwoju naszych społeczeństw. Postęp w badaniach medycznych, mających na celu zwalczanie chorób zakaźnych, takich jak AIDS, jest niemożliwy, jeśli zaprzeczy się jakiejkolwiek zasadzie ewolucji. Nie można w pełni zdawać sobie sprawy z zagrożeń związanych ze znacznym zmniejszeniem różnorodności biologicznej i zmian klimatu, jeśli mechanizmy ewolucji nie są zrozumiałe”.
I dalej czytamy: „Nauczanie wszystkich zjawisk dotyczących ewolucji jako fundamentalnej teorii naukowej ma zatem kluczowe znaczenie dla przyszłości naszych społeczeństw i naszych demokracji. Z tego powodu musi zajmować centralną pozycję w programach nauczania.”
W 2009 roku na łamach „Dziennika” Richard Dawkins, biolog, ateista i wielki obrońca ewolucjonizmu ubolewał, że „dziedzictwo Darwina jest dziś kwestionowane bardziej niż kiedykolwiek”. Skarżył się, że kreacjonizm zagraża szkołom publicznym.
Pod koniec stycznia tego samego roku francuski lewicowy „Le Nouvel Observateur” pisał: „Któż mógł przewidzieć jeszcze dekadę temu, że 200 lat po narodzinach Darwina i 150 po ukazaniu się jego dzieła O powstawaniu gatunków, które zburzyło na zawsze dotychczasowe dogmaty o genezie życia i miejscu człowieka we Wszechświecie, wojna rozgorzeje nagle ze zdwojoną siłą?”. I dalej: „Wielki paleontolog Stephen Jay Gould, który w 1999 roku w książeczce I Bóg powiedział: niech nastanie Darwin! szydził z raczkującego wówczas kreacjonizmu, przepowiadając niosącym te hasła na sztandarze religijno-politycznym ruchom sczeźnięcie na marginesie wszystkich oświeconych społeczeństw, przewracać się musi w grobie. Nie mógł podejrzewać jak szybko, za byle podmuchem lęku i demagogii, zgasnąć może świeca i jak żwawo, gdy gaśnie światło, rodzą się potwory”.
Autor artykułu Stefen Rieger zauważył, że ewangeliczne przesłanie kreacjonistów „działa na rzecz pro-life niemalże skuteczniej od islamu” i „nawet Francja, bastion świeckości, drży w posadach”.
W podobnym tonie wypowiadały się media w pozostałych krajach.
Kluczowe znaczenie sporu o teorię Darwina
Stale rośnie liczba biologów, chemików, fizyków, astronomów, paleontologów dystansujących się od teorii ewolucji i twierdzących, że jest ona błędną koncepcją, nie pozwalającą wyjaśnić wielu kwestii związanych z powstawaniem życia.
Pewna grupa uczonych ukuła termin nowej teorii tzw. Inteligentnego Projektu (ID), która – w ich przekonaniu – lepiej tłumaczy genezę życia. Koncentrując się na badaniu pojedynczych systemów biologicznych, np. oka czy ucha, wspomniani naukowcy starają się odpowiedzieć na pytanie, w jakim stopniu mogą one ewoluować przy udziale i bez udziału inteligencji. Ograniczona zdolność do ewoluowania w wyniku działania czynników naturalnych, stanowi dowód na ID.
Z kolei dla neodarwinistów ID to natomiast nowa forma kreacjonizmu, która „kryje się pod płaszczykiem naukowości”.
Jednak już pod koniec lat 70. grupa uczonych pod kierownictwem Scotta Gilberta, starając się rozwinąć nową teorię opisującą mechanizmy ewolucji, doszła do wniosku, że neodarwinizm nie jest w stanie adekwatnie wyjaśnić makroewolucji. Badacze napisali: „Od początku lat 70. ubiegłego wieku wielu biologów zaczęło kwestionować jego [neodarwinizmu] adekwatność w wyjaśnianiu ewolucji. Genetyka może być adekwatna do wyjaśniania mikroewolucji, ale mikroewolucyjne zmiany w częstości genów nie wydają się być w stanie zamienić gada w ssaka lub rybę w płaza. Mikroewolucja bada adaptacje, które dotyczą przetrwania najlepiej przystosowanego, a nie powstania najlepiej przystosowanego. Jak zauważył Goodwin: Powstawanie gatunków – problem Darwina – pozostaje nierozwiązany”.
Tak samo twierdzili w 2003 roku Gerd Müller i Stuart Newman. Co więcej, powiedzieli oni, iż nie jest prawdopodobny scenariusz neodarwinistyczny, zakładający, że źródłem nowych biologicznych struktur pojawiających się w historii życia może być zmienność genów.
Ewolucyjny genetyk Wallace Arthur ośmielił się powiedzieć, że „obecna ewolucyjna teoria, bazująca na doborze naturalnym i adaptacjach w obecnych liniach rodowych, jest co najmniej niekompletna”, skutkiem czego pojawia się „uczucie niezadowolenia, jakie wielu rozwojowych biologów odczuwa w związku z neodarwinizmem”.
Nawet zatwardziałemu ewolucjoniście Kevinowi Padianowi, zanim został kierownikiem National Center for Science Education – sztandarowej amerykańskiej organizacji broniącej nauczania teorii ewolucji w publicznym szkolnictwie – wyrwała się uwaga, iż problem powstawania nowych struktur pozostaje nierozwiązany. „Jak zaczynają się większe ewolucyjne zmiany?” – pytał on w 1989 roku. I dalej: „Chciałbym zobaczyć nową ewolucyjną syntezę, przybliżającą odpowiedź na pytanie, jak morfogeneza (procesy rozwojowe organizmu) tworzy nowe cechy i jak robi to tak dobrze, tak często i tak szybko”.
Czego obawiają się obrońcy teorii ewolucji?
Neodarwiniści wykorzystują teorię Darwina do uzasadniania wszelkich nieprawości. To właśnie teoria ewolucji dała „podstawę naukową” do odrzucenia Boga i zastąpiła Jego działanie naturalną selekcją oraz innymi procesami rzekomo wyjaśniającymi pochodzenia świata oraz wszystkich istot żywych.
Tak zwana etyka ewolucyjna zrodziła się po opublikowaniu dzieła Darwina „O powstawaniu gatunków” (1859). Potem koncepcję darwinizmu społecznego rozwijał m.in. Herbert Spencer, czy bliższy naszych czasów socjobiolog Edward Wilson. Etyka ta próbuje wypełnić lukę między filozofią a naukami przyrodniczymi, argumentując, że dobór naturalny niejako „wpoił” istotom ludzkim sens moralny. W związku z tym moralność interpretuje się jako przydatną adaptację, zapewniającą selektywną przewagę.
Pewni chrześcijańscy filozofowie próbowali za wszelką cenę połączyć teorię Darwina z myślą filozoficzno-teologiczną, np. Teilhard de Chardin. W 1948 r. na konferencji w Nowym Jorku naukowcy postanowili zainicjować nowe interdyscyplinarne badania pomiędzy zoologią a socjologią. Powstała więc „socjobiologia”, która ma na celu znalezienie powszechnie obowiązujących prawidłowości w zachowaniach społecznych zwierząt i ludzi. W 1975 r. Edward Wilson opublikował swoją „Socjobiologię: Nową Syntezę”. W opinii naukowca, nowa dyscyplina sprawia, że „filozofowie, przynajmniej czasowo są zbędni, jeśli chodzi o kwestie etyczne”. Uważa on, że etykę można wyjaśnić biologicznie. Idąc za tym tokiem rozumowania, etyka ewoluowała pod presją doboru naturalnego, więc nie potrzebujemy boskiego Objawienia ani silnej woli, by być dobrymi. To nie nasza wolna wola decyduje o tym, że jesteśmy dobrzy, ale dziedzictwo genetyczne.
Ta redukcjonistyczna etyka nie potrafi wyjaśnić np. szlachetnego postępowania Maksymiliana Kolbego czy innych świętych, którym przyświeca ideał prawdy, piękna i dobra. Po prostu ich decyzje o poświęceniu się nie mają nic wspólnego z darwinowską koncepcją walki o przetrwanie.
Jeden z najbardziej wpływowych teologów, który wywarł ogromny wpływ na ojców Soboru Watykańskiego II, Karl Rahner pisał w Naturwissenschaft und Theologie: „Myślę, że istnieją przedludzkie procesy biologiczne, ale rozwój ten jest nadal skierowany w kierunku człowieka. Dlaczego te zmiany nie mogą zostać przeniesione z filogenezy do ontogenezy?”.
Tym stwierdzeniem – jak zauważa Hugh Owen, autor bardzo ciekawego artykułu zatytułowanego: Evolved from a Can of Worms: Evolution and the Culture of Death na portalu onepeterfive.com – najbardziej wpływowy teolog w świecie niemieckojęzycznym sformułował podstawę dla uzasadniania stosowania antykoncepcji poronnej i aborcji (po co bowiem nadawać godność ludzką istotom od samego poczęcia, gdy te „zmiany w kierunku człowieka” dopiero następują?).
Teoria Darwina dała początek „etyce darwinowskiej”, która stanowiła podstawę socjalizmu narodowego, komunizmu, humanizmu ateistycznego, twierdzących, że skoro Bóg nie istnieje, a człowiek jest najbardziej inteligentną z istot, to sam ustanawia wszelkie normy. Humanizm uznaje, że nie istnieje żaden uniwersalny, ponadczasowy, niezmienny system wartości, w oparciu o który powinno być konstruowane prawo pozytywne. Człowiek będąc wynikiem przypadku, podlegając ewolucji, w sposób elastyczny ustanawia prawa o dopuszczalności profanacji, nudyzmu, homoseksualizmu, aborcji, eutanazji, narkotyków, rozwodów itp. Wszystkie normy mają odpowiadać na zapotrzebowanie danej społeczności. Mają służyć sukcesowi jednostki czy grupy ludzi je stosujących, a może on być osiągany wszelkimi dostępnymi środkami – walka o byt (a także makiawelizm).
Inną konsekwencją ewolucjonizmu jest traktowanie człowieka na równi ze zwierzętami (dlatego, że powstały w wyniku działania tych samych czynników naturalnych), stąd dopuszcza się manipulowanie przy genach ludzkich, klonowanie, in vitro, hybrydy zwierzęco-ludzkie itp.
Naukowy cios w neodarwinizm
Coraz nowsze odkrycia demolują teorię Darwina i zmuszają samych naukowców do szukania nowego modelu opisywania tego, co obserwują w przyrodzie – nowego „paradygmatu”, jak to zostało wyartykułowane podczas zupełnie przełomowej konferencji w Londynie w listopadzie 2016 r.
Bezsprzecznie epokowe sympozjum odbyło się w siedzibie Królewskiego Towarzystwa w Londynie (Royal Society, brytyjski odpowiednik elitarnej Akademii Nauk) z udziałem ponad 300 prominentnych i najbardziej doświadczonych naukowców zajmujących się szeroko pojętą teorią Darwina oraz jej reperkusjami we wszystkich dziedzinach nauki, począwszy od biologii przez fizykę, chemię, nauki społeczne, ekonomiczne, medyczne, a na filozofii kończąc. Zgromadzili się tam po połowie uczeni z Royal Society i British Academy.
Trzydniowe sympozjum zatytułowane: New trends in evolutionary biology: biological, philossophical and science perspectives („Nowe trendy w ewolucyjnej biologii: biologiczna, filozoficzne i naukowe perspektywy”) doszło do skutku mimo podejmowanych do ostatniej chwili prób storpedowania spotkania przez neodarwinistów. Jak relacjonowali tę konferencję niektórzy jej uczestnicy, atmosfera była niezwykła. Podekscytowaniu towarzyszyło napięcie, przerywane gromkimi brawami, przewracaniem oczami, sporadycznie przerywane histerycznym śmiechem. Wszyscy jednak starali się wymieniać poglądy w kulturalnej atmosferze. Po sympozjum Royal Society opublikowało raport (sierpień 2017 r.), zawierający 19 wykładów znanych uczonych – po połowie zwolenników neodarwinizmu i jego przeciwników Wykłady są – przynajmniej na razie – dostępne online w wydaniu czasopisma Royal Society, „Interface Focus”. Wstęp napisali organizatorzy konferencji: prof. Patrick Bateson (biolog etiolog z uniwersytetu w Cambridge, szef m. in. Towarzystwa Zoologicznego w Londynie), prof. Nancy Cartwright, filozof na uniwersytecie w Durham i Kalifornii, prof. John Dupré, filozof nauki z uniwersytetu w Exeter, prof. Kevin Laland, biolog behawiorysta z uniwersytetu St. Andrews i prof. Denis Noble, biolog fizjolog z uniwersytetu Oksford, a zarazem prezes Międzynarodowego Związku Nauk Fizjologicznych.
Autorzy zauważyli, iż „nie ma wątpliwości, że biologiczne idee ewolucji mają wielki wpływ na nauki społeczne i filozofię”. Uczestnikom spotkania przyświecało hasło Royal Society: Nullius In Verba („Nigdy nie wierz nikomu na słowo”): Zbadaj dowody, nie powołuj się tylko na autorytety, jakkolwiek wybitne. Dowody te mogą być różnego rodzaju: semantyczne, logiczne, matematyczne i eksperymentalne. Ich rola w przyczynianiu się do naszej wiedzy nie jest taka sama i idealnie uzupełniają się nawzajem.
Organizatorzy zwrócili też uwagę, że wszyscy uczeni działają jawnie lub niejawnie, w ramach pewnych założeń metafizycznych, które mogą prowadzić do różnic w interpretacji tego, co jest przyczynowo istotne.
Podczas sympozjum znakomita część uczestników przyznała, że neodarwinizm nie wytrzymuje próby w zetknięciu z dowodami. Pomimo pogardy zdeklarowanych ateistów i neodarwinistów – Richarda Dawkinsa i Jerry’ego Coyne’a – okazało się, że nie ma kontrargumentów przeciwko dowodom przedstawionym m. in. przez Lynn Margulis, Evę Jablonkę, Davida Prescotta i Mae-Won Ho.
Dowiedli oni eksperymentalnie, że komórki nie tylko wykonują adaptacje o zadziwiającej złożoności w czasie niezwykle krótkim, a nie jak twierdził Darwin, w ciągu wielu milionów lat. Co więcej, wskazano, że procesy te nie są przypadkowe. Organizmy mają cele i aktywnie ewoluują, aby je osiągnąć.
Uczeni podważyli darwinowską koncepcję doboru naturalnego. Przywołali prace Barbary McClintock, która prowadziła wieloletnie badania nad pewną rośliną, która miała uszkodzony chromosom. Roślina ta sama naprawiła DNA w krótkim czasie i zaczęła się rozmnażać.
Odkrycia tego typu były głównym tematem konferencji Royal Society, ale jak pośpiesznie zwracali uwagę neodarwiniści ze starej szkoły, żadne z nich nie są nowe. Wiele jest znanych od 10, 30, czy 50 lat i więcej.
Nowością w najstarszym towarzystwie naukowym świata było to, że po raz pierwszy publiczne kworum 300 naukowców uznało centralność tych odkryć dla ewolucji i nie było już miejsca na umniejszanie ich znaczenia.
To spotkanie nie miało precedensu. Taka konferencja nigdy nie wydarzyłaby się kilka lat wcześniej. Byłoby to zbyt politycznie niepoprawne. Eva Jablonka podkreśliła, że zadziwiające dane płyną z różnych dziedzin i nie da się podważyć tych dowodów.
Zatwardziali neodarwiniści od dziesięcioleci twierdzili, że dobór naturalny i selekcja są głównymi siłami napędowymi ewolucji. Jerry Coyne przez lata przekonywał, że liczy się jedynie naturalna selekcja.
Lynn Margulis udowodniła, że ewolucja jest o wiele bardziej kooperatywna niż konkurencyjna. Uczona przez lata była traktowana jak parias. Musiała walczyć o skromne fundusze na prowadzenie badań, a jej artykuł przełomowy na temat symbiogenezy został odrzucony przez redakcję 15 czasopism naukowych. Po jej śmierci Jerry Coyne straszliwie ją oczerniał i publicznie manifestował pogardę za to, że określiła swoich kolegów neodarwinistów mianem niewielkiej sekty religijnej XX wieku, mającej rozległy wpływ na anglosaską biologię.
W połowie XX wieku biolodzy zaktualizowali teorię ewolucji Darwina o nowe spojrzenie na genetykę i inne dziedziny. Powstała tzw. nowoczesna synteza ewolucyjna i od ponad 50 lat dominuje ona w biologii. Jednak od tego czasu naukowcy sporo się nauczyli – mogą na przykład sekwencjonować genomy.
W rezultacie Laland wraz z podobnie myślącą grupą biologów stwierdzili na londyńskiej konferencji, że „nowoczesna synteza” wymaga gruntownych zmian. Uczeni domagają się „rozszerzonej syntezy ewolucyjnej”, „nowego paradygmatu”.
„Bezkrwawa rewolucja” i co dalej?
Podczas sympozjum miały miejsce dwie szczególnie niezapomniane wymiany zdań. Naukowiec z University of St. Andrews David Shuker rzucił wyzwanie Denisowi Noble, który opisał eksperyment usunięcia genów z wici bakterii. Komórki ponownie wygenerowały wici w zaledwie cztery dni i wyhodowały nowe ogony. Ten przykład błyskawicznej ewolucji w czasie rzeczywistym Shuker próbował tłumaczyć oczywiście doborem naturalnym. „To piękny przykład szybkiej neodarwinowskiej ewolucji” – argumentował badacz, który podobnie jak Jerry Coyne, forsuje utrzymanie za wszelką cenę standardowej linii neodarwinistycznej, podkreślającej, że ostatecznie wszystko sprowadza się do „selekcji, selekcji, selekcji”, czyli przypadkowego procesu.
W neodarwinowskim poglądzie celowa ewolucja każdej komórki jest nie do pomyślenia. Prof. Noble odpierał ten atak, ale Shuker usiłował mu przerwać. Noble w końcu stwierdził: „Nie, to Pan musi teraz posłuchać! Kiedyś myślałem dokładnie jak Pan. Od wielu lat przyjmowałem nastawienie redukcjonistyczne. Kiedy ukończyłem studia, byłem patentowanym zwolennikiem redukcjonizmu.
Redukcjonizm jest potężny i użyteczny. Nie zaprzeczam. Często go potrzebujemy. Ale to nie wszystko”.
Noble opisał, w jaki sposób bakteryjne sieci regulacyjne przebudowały te geny w ciągu czterech dni poprzez hipermutację, aktywnie poszukując rozwiązania, które dałoby im ogony i umożliwiło znalezienie jedzenia. „Selekcja naturalna tego nie osiągnęła. Zrobiła to naturalna inżynieria genetyczna” – dowodził Noble i kontynuował: „Nie doszedłem do takiego wniosku na podstawie odosobnionych danych. Zajęło mi to wiele lat analiz, prac i eksperymentów, by dojść do tej perspektywy”.
Noble stwierdził, że biologia to nie tylko oddolne podejście, że gen nie ma szczególnej roli przyczynowej. Od samego początku istnieją skomplikowane systemy z licznymi sprzężeniami zwrotnymi oraz hierarchiczną strukturą. Pięć lat temu taka „herezja” nie byłaby tolerowana na konferencji naukowej.
Inna gorąca wymiana nastąpiła pomiędzy Russellem Lande a Sonią Sultan, która przy okazji badań nad plastycznością roślin wykazała, jak straszliwe zakłamanie panowało od kilkudziesięciu lat w nauce. To było sedno tego spotkania. Gorszy, neodarwinowski model teorii ewolucji od zawsze rządził biologią żelazną ręką. Grupa zagorzałych ateistów przekształciła neodarwinizm w rodzaj popkultury.
W kolejnej wymianie zdań sir Patrick Bateson z Cambridge odpowiedział w sposób nie budzący wątpliwości: „dobór naturalny nie jest już sprawcą ewolucji”.
Neodarwinowski redukcjonizm po raz pierwszy został oficjalnie zakwestionowany. Dokonała się bezkrwawa rewolucja. Czy to znaczy, że pojawi się nowa teoria, lepiej wyjaśniająca genezę życia? Z pewnością tak, ale nie nastąpi to prędko.
W dniu inauguracji swojego pontyfikatu papież Benedykt XVI – żywo intersujący się teorią ewolucji – podkreślił: „Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. Każdy z nas jest owocem zamysłu Bożego. Każdy z nas jest chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny”.
Agnieszka Stelmach