Rita na pewno przygotowywała się na śmierć poprzez spowiedź i tzw. wiatyk, czyli ostatnią Komunię. Zapewne stawała się coraz bardziej wyciszona, „daleka”, jakby zanurzona już w tamtym świecie – tak jak dzieje się to z osobami, które odchodzą pogodzone z Bogiem.
Odeszła spokojnie 22 maja 1457 r. Siostry opowiadały, że przed śmiercią miała widzenie Jezusa i Maryi, zapraszających ją do Nieba. Jedna zakonnica miała inną wizję. Mówiła przy łóżku umierającej: „Nie widzicie, siostry, że naszą Ritę odprowadza wielu aniołów z ogromnym przepychem?” – pytała inne zakonnice zebrane przy łóżku umierającej.
Wesprzyj nas już teraz!
Potwierdzenia o tym, że ktoś z umierających poszedł do Nieba, zdarzały się w historii chrześcijaństwa:
Gdy św. Joanna de Chantal (1572-1641), założycielka sióstr wizytek, zmarła, jej spowiednik i przyjaciel o. Wincenty a Paulo zobaczył jej duszę idącą do Nieba.
Św. Małgorzacie Marii Alacoque (1647-1690) ukazała się kiedyś dusza znajomego benedyktyńskiego zakonnika, która poprosiła ją, by przez trzy miesiące ofiarowała w jego intencji wszystko, co zdoła uczynić i wycierpieć. „Pod koniec trzech miesięcy ujrzałam zakonnika zupełnie inaczej wyglądającego, gdyż był przepełniony radością i chwałą, odchodził cieszyć się szczęściem wiecznym. A dziękując mi obiecał, że będzie się mną opiekował przed Bogiem. Ja natomiast leżałam chora, a ponieważ moje cierpienia skończyły się wraz z jego cierpieniami, wkrótce wyzdrowiałam”.
Św. Mechtylda za każdym razem, gdy odmawiała modlitwę, której nauczył jej Pan Jezus, widziała legiony dusz czyśćcowych, idących do Nieba.
Takie wizje towarzyszyły wielu świętym. Ci, którzy współcześnie opiekują się umierającymi, np. w domach opieki lub hospicjach, opowiadają, że odchodzący dzisiaj także mówią czasem o tym, że towarzyszą im święci.
Niektóre przekazy mówią, że po śmierci Rity klasztorny dzwon sam zadzwonił trzykrotnie, po korytarzach rozszedł się przyjemny zapach, a cela zakonnicy zajaśniała światłem. „Sam z siebie zadzwonił. A jeśli kto ma wiarę, to uderzyli w niego aniołowie, kiedy odprowadzali tę błogosławioną duszę” – tak pisał jeden z biografów Rity, o. Cavallucci.
W uroczystym pogrzebie, który odbył się następnego dnia, uczestniczyły tłumy. Na prośbę wiernych ciała św. Rity nie pogrzebano w ziemi ani nie umieszczono w podziemiach kościoła, ale w zamkniętej trumnie położono w kaplicy klasztornej tak, by ludzie mogli się przy nim modlić. Zanim przeniesiono trumnę na miejsce spoczynku, zgromadzeni stali się świadkami pierwszego cudu po śmierci zakonnicy. Jedna z krewnych Rity, obecna na pogrzebie, od lat miała bezwładną i pozbawioną czucia rękę. Nie mogła wykonywać nią żadnych prac. Gdy podczas czuwania podeszła do zmarłej i dotknęła jej, w ręce powróciło czucie.
Mistrz stolarski, Cicca Barbara, doznał podczas pogrzebu uzdrowienia rąk, tym razem zesztywniałych w wyniku artretyzmu. Stojąc przed Zmarłą, zwierzył się, że chciałby wykonać dla niej trumnę, a przeszkadza mu w tym niedołężność. Chwilę później jego ręce zostały uzdrowione. Do naszych czasów dotrwał dokument potwierdzający to wydarzenie: świadectwo beatyfikacyjne, złożone przez notariusza z Cascii, Restora Cesi. Okazuje się, że z dokumentu można odtworzyć – nazwisko po nazwisku – dane personalne tych, którzy przekazali do jego czasów wiadomość o cudzie. Było ich zaledwie kilkoro, co do minimum zmniejsza możliwość zniekształcenia przekazywanych faktów.
Mistrz Cicca wykonał trumnę dla Rity: według niektórych źródeł była zwykła i prosta, później włożono ją do pięknie malowanej trumny wierzchniej. Według innych źródeł – Cicca wykonał właśnie tę malowaną trumnę, zwaną uroczystą, na której ktoś inny namalował portrety zakonnicy i spisał wierszem pochwałę jej cnót.
Cudowne wydarzenia, które dokonały się za wstawiennictwem św. Rity, notariusze zaczęli spisywać już w roku jej śmierci w tzw. Codex miraculorum. W pierwszym roku opisali jedenaście niezwykłych wydarzeń, potem zapełniali kolejne karty. Jeden z notujących, Domenico Angeli, poprzedził kronikę krótką biografią Rity. Zwracając uwagę na wielość dokonujących się dzięki niej znaków, doszedł do wniosku, że Bóg obdarował ją tak skuteczną możliwością pośredniczenia, by zwrócić uwagę ludzi na to, jaka była i jak żyła, i zachęcić innych do wybierania w życiu dobra. Dokument istniał jeszcze, gdy przeprowadzano proces beatyfikacyjny w 1628 r., nie dotrwał jednak do naszych czasów.
Kult Rity szybko się rozprzestrzenił. Mniszki przechowywały w klasztorze rzeczy, które do niej należały, tak jak to się czyni z rzeczami świętych. Do kaplicy, w której spoczywała, przychodziły tłumy. Ludzie doświadczali uzdrowień i uwolnień. Wokół trumny pojawiały się nowe wota dziękczynne.
Przyszli święci zapowiadali nieraz, że gdy pójdą do Nieba, będą także pracować. Mówiąc żartem: wydaje się, że po tamtej stronie rzeczywiście nie mają odpoczynku. Licząc łaski otrzymywane za wstawiennictwem św. Rity, śmiało można powiedzieć: ona nie odpoczywa chyba wcale.
„[Moi rodzice] mieli wielkie nabożeństwo i stale chodzili zobaczyć ciało Błogosławionej. Ciało Błogosławionej zawsze było czczone jako ciało świętej. Pamiętam, że gdy byłem dzieckiem, nie obowiązywała jeszcze klauzura w klasztorze mniszek. Razem z moim ojcem i innymi krewnymi wchodziłem do tego klasztoru i kierowałem się do miejsca, gdzie spoczywało ciało Rity, by powierzyć się jej opiece (…). Tak samo czynili inni mieszkańcy tej ziemi, zarówno mężczyźni, jak i kobiety i dzieci (…). Wszyscy, przyklękając, powierzali się Błogosławionej, nad której ciałem zawsze była zapalona lampka, i zawsze jakaś mniszka z klasztoru klęczała, a zwłaszcza moja ciocia, mniszka, która miała na imię Gabriela” – mówił podczas procesu beatyfikacyjnego cytowany wyżej 75-letni Restor Cesi.
„(…) Gdy byłem dzieckiem, chodziłem tam razem z nimi [rodzicami] i oddawaliśmy jej cześć jako ciału świętemu, na kolanach, jak to się czyni wobec innych świętych” – zeznawał kolejny świadek.
Przy trumnie Rity, jakieś półtora wieku po jej śmierci, modlił się biskup Spoleto – Maffeo Barberini. Później, wybrany na papieża, jako Urban VIII rozpoczął proces beatyfikacyjny św. Rity.
Kult relikwii wyrósł z ludowej pobożności i ludzkich potrzeb, by zmysłami móc doświadczyć bliskości kogoś, kogo się czci. Szczególny jego rozkwit nastąpił w średniowieczu. Miały pomagać w budowaniu bliższej więzi ze świętymi i Bogiem, jednak bywało, że ludzie traktowali je w sposób magiczny.
Przez kolejne wieki starano się, by ołtarze w kościołach były wznoszone na relikwiach lub by relikwie spoczywały na ołtarzu. Do dziś widać to szczególnie w ołtarzach barokowych. Taki sposób budowania miał swoją głęboką symbolikę: modlący się kapłan odwoływał się w ten sposób – także za pomocą przestrzeni – do wstawiennictwa świętych.
Dziś znaczenie relikwii osłabło. Adekwatnie do przemian mentalnych społeczeństwa. I chociaż nadal oddaje się im w Kościele katolickim cześć, bardziej niż na nie, uwagę zwraca się na znaczenie heroiczności cnót i przykład życia świętych.
Dzień śmierci Rity – 22 maja – był obchodzony uroczyście, zanim jeszcze ogłoszono ją błogosławioną. Podobno nawet powstrzymywano się w nim od cięższych prac, a mieszkańcy sąsiednich wiosek przybywali w procesjach, aby nawiedzić ciało Świętej. W 1545 r. zalegalizowano święto w statutach Cascii.
Fragment pochodzi z wyjątkowej książki Święta Rita. Wspomożycielka w sprawach trudnych i beznadziejnych.
Powierz św. Ricie swoje troski, a przekonasz się, jak doskonale je rozumie.
Pobierz e-booka na swój komputer, tablet, lub smartfona!