Postać świętego Jerzego doskonale wkomponowywała się w ideał średniowiecznego wojownika – rycerza. Dziś szyderczo wyśmiewany przez zniewieściałych potomków „dumnych przodków” ideał ten nadawał przez całe wieki tożsamość europejskiej elicie. Czy jednak jest on dziś komukolwiek potrzebny?
Każdego 23 kwietnia wspominamy uroczystość patrona rycerstwa, harcerzy, skautingu, wojska, ale nawet podróżujących, kowali, bednarzy i górników – świętego Jerzego z Kapadocji. Za patrona uznały go takie kraje jak: Gruzja, Bułgaria, Litwa, Serbia, Czarnogóra, Anglia, Etiopia, Portugalia, Ruś; uznała go za swego patrona także Katalonia. W Polsce w sposób szczególny czci go Lądek Zdrój, Dzierżoniów, Brzeg Dolny, Miasteczko Śląskie, Ostróda czy chociażby Milicz. Jest też patronem Zakonu św. Jerzego z Karyntii i zakonu św. Jerzego z Alfamy. Rolnicy w Kościele prawosławnym na Rusi dzień św. Jerzego uważali za koniec roku pracy na roli. Czciła go też Moskwa, czci Kamieniec Podolski.
Wesprzyj nas już teraz!
Rzadko się zdarza, aby aż trzy Kościoły naraz: rzymskokatolicki, prawosławny i anglikański czciły jednego świętego, w tym wypadku tego niezwykłego wojownika – świętego. Warto zatem przyjrzeć się zarówno świętemu Jerzemu jak i ideałom, dzięki którym osiągnął laur świętości. Urodził się pomiędzy 256 a 285 r. po Chrystusie, a zatem poprzedzał epokę rycerzy, choć nie wojowników. W jego bowiem czasach idea wojownika była czymś naturalnym, zwłaszcza w zaprawionym w boju świecie rzymskim. Miejscem urodzenia była według wszelkiego prawdopodobieństwa Kapadocja leżąca na terenie dzisiejszej Turcji, kraina niezwykłych utworów skalnych, licznych parowów i form naturalnych, słowem kraina baśni i legend. Los zawiódł go do Ziemi Świętej, a w pobliżu miejsca lądowania dziś samolotów lecących do Izraela w Lod (Lyddzie) został pochowany po wcześniejszej, męczeńskiej śmierci pod murami Nikomedii w 303 r.
Niewiele wiadomo o jego życiu. Był ponad wszelką wątpliwość rzymskim żołnierzem na wzór swojego ojca, a podczas pobytu cesarza Dioklecjana w Nikomedii należał do garnizonu i osobistej jego ochrony. Opanowany i odważny, stanowił wzór żołnierza, toteż piął się w karierze wojskowej stając się ostatecznie oficerem. Przebywając w miejscu urodzenia matki (w Lyddzie) Jerzy nauczył się trudnej dla żołnierza sztuki czytania i pisania, ale i poznał wiarę w Jezusa Chrystusa, który na tej ziemi przebywał, oddał życie i zmartwychwstał. Słowem, św. Jerzy był żołnierzem wierzącym.
W tamtych czasach słowa te brzmiały jak wyrok, jako że spośród pierwszych chrześcijan, oddających życie za wiarę, najwięcej męczenników wywodziło się z właśnie z szeregów armii rzymskiej. Zdekonspirowanie ucznia Chrystusa było stosunkowo proste – testem było oddanie czci cesarzowi jako Bogu. Ci, którzy odmówili tej bałwochwalczej praktyki, skazywani byli na śmierć.
Święci tacy jak Florian, Expedykt, Sebastian czy wspomniany Jerzy są tego wymownymi przykładami. Zdarzały się przerwy w prześladowaniach chrześcijan, które jednak nie trwały nigdy zbyt długo, a jedno z największych prześladowań wybuchło za panowania wspomnianego cesarza Dioklecjana. Był to ambitny człowiek, który doprowadził do zmiany ustroju rzymskiego, kiedy zamieniono pełen sprzeczności i hipokryzji pryncypat na jedynowładczy, by nie powiedzieć –despotyczny, dominat. W 303 r. rozpoczęły się wyjątkowo krwawe prześladowania chrześcijan trwające do 311 r. Ofiarą tych represji został także święty Jerzy. Podobno rozpięty na kole w nocy po kaźni uzdrowiony został przez Chrystusa, który objawił mu się prywatnie i poprosił: „Bądź stałym w wierze, albowiem przez ciebie wielu nawróci się do Mnie”.
Jeśli wierzyć źródłom hagiograficznym, w następnych dniach rozszarpano mu usta, ale i tę karę szczęśliwie przetrzymał. Przyprowadzono też do niego czarnoksiężnika Atanazjusza, ale ten niewiele wskórał swymi sztuczkami przeciwko wierze Jerzego. W czasie próby swej wiary św. Jerzy wskrzesić miał umarłego, który zaświadczył o boskości Chrystusa. Pomimo to Dioklecjan pozostał niewzruszony i po kilku dodatkowych torturach skazał świętego na śmierć. Ten, nie okazał lęku i wraz z Aleksandrą, żoną cesarza (która jako chrześcijanka stojąca w obronie oficera – legionisty, została razem z nim ścięta) został poddany egzekucji 23 kwietnia 303 r. (lub 305 r.).
Ze świętym Jerzym wiąże się wiele legend, jak chociażby ta o jego walce ze smokiem (a w istocie szatanem). Walka ta dała wyzwolenie pięknej księżniczce o imieniu Sabra, a jak bywa w legendach, przyniosła odważnemu żołnierzowi także uczucie i serce uratowanej.
Postać świętego weszła więc do kanonów średniowiecznych romansów rycerskich. Podkreślano zwycięstwo świętego dzięki znakowi krzyża, jego szlachetność uczuć, męstwo, opanowanie, szarmancki stosunek do kobiet i niezłomność charakteru. W ten sposób święty Jerzy doskonale wkomponowywał się w ideał rodzącego się wówczas wojownika – rycerza. Przedstawiany jest zatem najczęściej z atrybutami męczeństwa (kamieniem młyńskim do łamania kości, gwoźdźmi, z palmą męczeństwa i mieczem) oraz jako rycerz walczący ze smokiem.
Dużą rolę w kształtowaniu się tego ideału miały wyprawy krzyżowe. Wojowników wyruszających na pierwszą krucjatę trudno było zrazu nazywać rycerzami, raczej byli to ludzie zaprawieni w boju i żyjący z wojny, dzięki niej i dla niej. Zabijanie innych było dla nich sposobem na życie. Okazało się jednak, że wyprawy do Ziemi Świętej zaczęły ich stopniowo zmieniać i formować. Najpierw stawali wobec tajemnicy „piątej ewangelii” – życia w Ziemi Chrystusa, potem przyszła refleksja co do życia i sensu ludzkiej egzystencji. Człowiekiem, który położył podwaliny pod etos rycerski był św. Bernard z Clairvaux, ukazujący ideał rycerza chrześcijańskiego w traktacie „O pochwale nowego rycerstwa”. Rycerz chrześcijański to „złobójca”, to strażnik zasad chrześcijańskich i przewodnik w walce słusznej i sprawiedliwej. To elita ówczesnego społeczeństwa.
„Bądź bez lęku w obliczu wroga, bądź mężny i prawy, by podobać się Bogu, mów zawsze prawdę, choćbyś miał za nią zginąć, i żyj tak, byś nie skrzywdził sprawiedliwego, ubogiego i starca. Szanuj, broń i czcij kobiety”. Tak brzmiały – mniej więcej – słowa przysięgi rycerskiej, po czym uderzano płazem miecza lub nawet otwartą dłonią w twarz rodzącego się przez tę przysięgę rycerza, przy okazji wypowiadając inne słowa: „Przyjmij to uderzenie, na pamiątkę uczynionej przysięgi ale nie znoś już żadnego innego uderzenia”. Przez słowa, przyrzeczenie, gest – człowiek ze zwyczajnego prozaicznego, pełnego przyziemnych przyzwyczajeń życia miał wstępować w etos rycerskiej przygody. Stawał się rycerzem, zasilał nową grupę społeczną, która go wyróżniała spośród innych. „Noblesse oblige” – „szlachectwo zobowiązuje”- mawiali francuscy rycerze, na ogół do granic śmierci rozumiejąc treść tego przesłania.
Odbywało się zatem pasowanie na rycerza: przypinano mu ostrogi, zapinano pas na biodrach, poświęcano miecz, wręczano enkolpion, rzadziej nadawano herb. Rycerza nazywano „kawalerem”, choć to określenie właściwie oznaczało jeźdźca. Siedzący na koniu wojownik spełniał bowiem atrybuty zewnętrznej rycerskości. Odtąd jego życie prywatne i to związane z wojną miało ulec zespoleniu w ogniu wartości, jakie niósł stan rycerski i dobrze pojmowana męskość.
Pomoc w realizacji tych wartości przyniosła europejska mentalność kształtowana przez wieki, od starożytności poczynając – etos homerycki, spartański, oczywiście rzymski i w jakimś sensie germański. Archetypem mężczyzny – Europejczyka był więc przodek z podobną mentalnością i zespołem wspólnych przez pokolenia zebranych wartości. Sprawą otwartą było wdrażanie tych wartości w życie, z czym – najdelikatniej mówiąc – bywało różnie, niemniej nikt tych wartości nie negował.
W ten sposób prowadzenie wojny sprawiedliwej czy – by użyć słów św. Opata z Clairvaux – złobójczej, było na wskroś szlachetne i w życiu mężczyzny pożądane. Stąd tak wielu świętych rycerzy, stąd zakony rycerskie i święci królowie. Etos rycerski działał też w drugą stronę – to ideał kobiety, o którą prawdziwy mężczyzna chętnie kruszył kopie, nadstawiał kark, którą bronił i adorował – nawet wtedy, gdy ona o tym wprost nie wiedziała. W polskiej obyczajowości reliktem tej postawy było całowanie kobiety w rękę, jako dowód najwyższego szacunku dla niej. Ponoć tym zwyczajem polscy piloci w Wielkiej Brytanii kruszyli serca chłodnych i wyrachowanych Angielek. Miłość między rycerzem a damą nie była tylko kwintesencją oczarowania i zmysłowej dominacji – była czymś znacznie bardziej uduchowionym – była sacrum z „Pieśni nad Pieśniami”. Stąd być może pisanie przez niektórych rycerzy wierszy, choć na co dzień spoglądali śmierci w oczy. Ta burza uczuć rodziła więc pozornie sprzeczne sygnały: przemoc i uległość, nienawiść dla wroga i szacunek wobec ukochanej.
Jasne, ktoś może powiedzieć – to właśnie był ideał, a w praktyce bywało różnie – i trudno konstatacji tej nie przyznać choć częściowo racji. Faktem jednak jest, że nikt nie kwestionował tego ideału, a wychowywały się na nim także pokolenia polskiej młodzieży, jeszcze w nie tak odległej przeszłości międzywojennej.
Współcześnie dezawuuje się ten świat męski, rycerski, uważając jego wartości za odrealnione i mocno przesadzone, ale w oparciu o tę romantyczną wizję łatwiej było umierać za ojczyznę, znosić niewolę, walczyć w przegranej sprawie. Życie takich ludzi nie było zmarnowane. Świat ten tak szyderczo wyśmiewany przez współcześnie zniewieściałych potomków „dumnych przodków” nadawał przez całe wieki tożsamość europejskiej rodzinie: angielskiemu dżentelmenowi, rosyjskiemu arystokracie, polskiemu szlachcicowi. Świadczą o tym źródła, świadczy literatura piękna.
Ideał rycerza dziś jest nie do udźwignięcia przez przeciętnego mężczyznę. Trywialne życie oparte na muskaniu życia, przeskakiwaniu „z kwiatka na kwiatek” niewchodzeniu w głębsze interpersonalne relacje z ludźmi, których spotykamy na co dzień – nie ułatwiają realizacji tego ideału. Czy jednak jest on dziś komukolwiek potrzebny?
Otóż wydaje się że jest, jest wyczekiwany przez świat męski, a także przez kobiety – te prawdziwe damy. Jego brak widoczny jest w świecie polityki, gdzie brakuje przywódców z prawdziwego zdarzenia (poza nielicznymi wyjątkami), brak go w życiu dorastającej młodzieży, która posiadając geny tego dziedzictwa i podskórnie ich świadoma nie napotyka na swej drodze nie tylko gloryfikacji a nawet poczucia zwykłej świadomości tej europejskiej tożsamości.
Tendencja jest dokładnie odwrotna: pokazywanie patologii europejskiego życia w dawnych czasach, bezsensownej przemocy i granic ociekających krwią wszędzie tam, gdzie zawitał Europejczyk. To także chorobliwy lęk przed przyszłością, budowanie świata patologicznej niewiedzy o swej przeszłości, polityczna do granic ludzkiej wytrzymałości poprawność na co dzień, hejting, tchórzostwo i małostkowość, pogarda wobec płci własnej ale i przeciwnej.
Brak wiary w istnienie takiego świata, niewiara, że może być lepiej, przeklinanie pokolenia starszego przez młodsze za gnuśność i młodszego przez starsze za wymazywanie pamięci – urzeczywistnienia idei tego idealnego świata wartości nie ułatwiają.
Ktoś powie, dawniej było prościej: dobre pochodzenie, solidarność w ramach stanu, hojność w myśl maksymy „postaw się a zastaw się”, żądza dobrej sławy, odwaga gardząca tym, co przemijające, autentyczne ofiarowanie się Bogu na dobre i na złe, ufność w opatrznościowy plan zbawienia, wierność sobie poprzez słowo dane obcemu, etyka walki, by nie kopać leżącego i by odważnie podnieść rękawicę nazywając siebie z imienia i nazwiska, do tego jeszcze szczypta siły fizycznej, trochę urody czy zamiast niej osobisty wdzięk, szlachetność postawy – to klucze do tej krainy dawnej szczęśliwości Europy. Europa ta wydała więc swych rycerzy: Zawiszę Czarnego z Garbowa, Cyda, Rolanda, rycerskich królów jak francuski Ludwik IX Święty, angielski Ryszard Lwie Serce, czeski Jan Luksemburski czy polski Władysław III Warneńczyk. Wydała też damy i królowe, które uosabiają się Czy można to jeszcze zmienić?
Zawody sportowe bez dopingu i decyzji podejmowanych przy „zielonym stoliku”, walka o zwycięstwo w ringu, na bieżni czy na murawie – wierność kibicowska „aż do śmierci” przy równoczesnym szanowaniu przeciwnika, zdefiniowanie wspólnych wartości tożsamych w Europie, wiara, że ten świat idei pochodzi od Boga i jemu powinien być podporządkowany to klucz mentalnej przemiany współczesnych pokoleń. Młodzi ludzie to wiedzą, starzy o tym pamiętają – kod kulturowy Europy stnieje więc nadal…
Marian Małecki