6 maja 2015

Święty Stanisław – patron Królestwa

Nie byłoby restytucji polskiego Królestwa, czyli odnowy polskiej suwerenności bez wielkiego przebudzenia duchowego, które pozostawało w ścisłym związku z rozwojem kultu św. Stanisława.

 

Papież Jan Paweł II nazwał Go „patronem ładu moralnego w Ojczyźnie”. Nawiązując do tych słów można powiedzieć, że to wielki patron cywilizacji łacińskiej w Polsce, cywilizacji – jak uczył Feliks Koneczny – której rdzeniem jest prymat moralności nad prawem. To w imię tej zasady, przez kolejne stulecia – aż do błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki – polscy kapłani „mieszali się do polityki”, utwierdzając lub odbudowując tę cywilizację i nieraz płacąc za to cenę najwyższą. Święty Stanisław Biskup otwierał poczet tych zasłużonych dla Kościoła i Ojczyzny mężów.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jak uczył św. Jan Paweł II, kultura to „kontur duchowy dziejów narodu”. Ten kontur zaczął pisać Biskup-Męczennik, bowiem przekonanie, że ład moralny powinien mieć prymat nad każdym innym ładem, stanowiło poprzez wieki najcenniejsze obramowanie naszej kultury duchowej. Od świętego Stanisława po Pawła Włodkowica, księdza Piotra Skargę, wieszczów narodowych, pokolenie twórców Drugiej Niepodległości i Prymasa Tysiąclecia – wszyscy kreślili te duchowe kontury odwołując się do Ładu Wieczystego. Nawet w godzinie klęski, wierząc, że „próba grobu” całego narodu skończy się jego zmartwychwstaniem, gdy naród odkryje na nowo „swe bytowanie z Bożych względów” (Zygmunt Krasiński). A cóż dopiero powiedzieć w tym kontekście o wielkim nauczaniu papieża z Polski! Jakże aktualnie brzmią dzisiaj jego słowa, wypowiedziane w 1999 roku w Sejmie RP, wielkie wołanie o „ludzi sumienia”. Dzisiaj jako cnotę przedstawia się raczej jak największy dystans od sumienia („prezydent bez sumienia”) albo tylko jego czasowe obowiązywanie, a na pewno nie w godzinach pracy (por. zarzuty wysuwane pod adresem prof. Bogdana Chazana). Święty Stanisław jest patronem ładu moralnego w Ojczyźnie, a więc patronem prymatu sumienia.

 

Gall Anonim, który być może miał okazję zetknąć się z naocznymi świadkami dramatycznych wydarzeń z 1079 roku, bardzo ogólnikowo relacjonuje tragiczny konflikt między krakowskim biskupem a królem Bolesławem Śmiałym. Niewiele, zgoła nic, dowiadujemy się o genezie sporu. Wybija się z tej suchej relacji uwaga kronikarza, że dramat sytuacji polegał na tym, iż „pomazaniec podniósł rękę na pomazańca”.

 

Ten królewski pomazaniec – Bolesław Śmiały – nie był przecież jakimś zajadłym wrogiem Kościoła. W toczącym się za dni jego panowania konflikcie o inwestyturę opowiedział się za papieżem (stała za tym również realistyczna kalkulacja polityczna), doprowadził do końca wielkie dzieło odnowy gnieźnieńskiej metropolii kościelnej (1075 r.), co utorowało mu drogę do koronacji królewskiej w 1076 roku.

 

A jednak król koronę stracił już trzy lata później i musiał opuścić kraj. Monarcha powrócił po ponad dwustu latach, gdy w 1295 roku „Pan Bóg przywrócił Polakom zwycięskie znaki”, jak głosiła pieczęć Przemysła II, ukoronowanego w Gnieźnie przez arcybiskupa Jakuba Świnkę.

 

Nie byłoby jednak restytucji polskiego Królestwa, czyli odnowy polskiej suwerenności bez wielkiego przebudzenia duchowego, które pozostawało w ścisłym związku z rozwojem kultu św. Stanisława. Jego kanonizacja w Rzymie była tego zwieńczeniem, ale przecież nie zakończeniem. Wiedziano, że król nie powróci jeśli królestwo wcześniej nie zrośnie się, przede wszystkim duchowo. Tak jak u genezy polskiego Królestwa stał święty Wojciech i Jego ofiara, tak odrodzenie Królestwa pod koniec trzynastego wieku jest ściśle związane z ożywieniem kultu św. Stanisława. Z tą obietnicą, którą zawiera zredagowany w połowie trzynastego stulecia „Żywot św. Stanisława” autorstwa Wincentego z Kielczy, że tak jak porąbane ciało świętego biskupa cudownie zrosło się, tak i za sprawą Bożą połączy się na nowo podzielone polskie Królestwo. Ład moralny poprzedza ład polityczny.

 

 

Grzegorz Kucharczyk

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij