20 lutego 2019

To kryzys Kościoła, lecz nie Jego koniec!

W Watykanie trwa spotkanie biskupów poświęcone nadużyciom seksualnym duchowieństwa. Niewątpliwie jest o czym rozmawiać. Oskarżenia pod adresem Watykanu, nadużycia duchownych, opustoszałe seminaria, spadek zaufania do Kościoła w wielu krajach. Wielu wieszczy koniec katolicyzmu. Nie bagatelizując powagi sytuacji, warto jednak pamiętać o jednym: ostateczny tryumf należy do Świętego Kościoła.

 

Do współczesnego Kościoła przeniknął szerzący się w świeckim społeczeństwie duch rozwiązłości, także homoseksualnej. Co gorsza, zepsucie współczesnych ludzi Kościoła sięga wysokiej hierarchii, czego dowodzi casus byłego kardynała, dopiero w lutym usuniętego ze stanu kapłańskiego Theodore’a McCaricka. Dopuszczanie się tego typu nadużyć przez pewnych duchownych, a także opieszałość w reagowaniu na nie to dramatyczny problem, przed jakim stoi współczesny Kościół.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Nadużycia te często wiążą się z homoseksualizmem. Wszak to właśnie młodzież płci męskiej pada najczęściej ich ofiarą. Do tej praktycznej twarzy homoherezji dochodzi jej oblicze doktrynalne. Pojawiają się wszak nawoływania do zmiany odwiecznej nauki wobec homoseksualizmu.

 

Z homoherezją trzeba walczyć po pierwsze dlatego, że często wiąże się z moralną i estetyczną obrzydliwością, jaką jest pedofilia. Po drugie zaś dlatego, że niszczy ona dusze osób dopuszczających się jej i naraża je na wieczne potępienie. Jak pisał święty Paweł „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą” [1 Kor 6,9].

 

Nie pierwszy kryzys

Pamiętajmy jednak, że obecny kryzys nie jest pierwszym w dziejach Kościoła. Wszak jak zauważył brazylijski myśliciel Plinio Corrêa de Oliveira „wśród burz które przechodzi dziś, Kościół może z dumą rzec <widziałem już inne burze, przetrwałem już inne sztormy. Kościół walczył na innych ziemiach z wrogami z innych ludów i z pewnością wciąż będzie mierzył się z problemami i wrogami całkiem różnymi od tych dzisiejszych aż po czasu kres>”.

 

Jak czytamy w publikacji „Przetrwałem już inne burze” autorstwa organizacji TFP (Tradycja Rodzina Własność / tfp.org) „nasz Pan obiecał, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła i że będzie go codziennie wspierał aż do końca czasów. Jednak nie obiecał, że Kościół nie będzie mierzył się z kryzysami, skandalami i pozornymi upadkami. Wręcz przeciwnie, przypowieści naszego Pana o Królestwie Bożym, a więc Jego Kościele, jasno podkreślają, że dobro i zło będą jego częścią aż do kresu czasów”. Jak zauważają autorzy, dopiero przy końcu świata Bóg przyśle aniołów, którzy oczyszczą ziemię.

 

Podobnie święty Paweł przyznał, że „zresztą nawet muszą być wśród was rozdarcia, żeby się okazało, którzy są wypróbowani” [1 Kor 11; 19]. Kryzysy jak zobaczymy poniżej, towarzyszyły Kościołowi od samego początku dziejów.

 

Spór Pawłowo-piotrowy

Trudności towarzyszyły Kościołowi od momentu powstania. Pierwszy z nich wiązał się ze sporem między świętymi Piotrem i Paweł dotyczącym wymogów wobec pogan przechodzących na chrześcijaństwo. Apostoł Narodów sprzeciwił się zobowiązywania ich do przestrzegania przepisów starotestamentalnego Prawa.

 

Jak czytamy w liście do Galatów „gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył. Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę.

 

Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem Kefasowi wobec wszystkich: <Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz według obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich?>”. [Ga 2; 11-14].

 

Współczesnym zwolennikom papolatrii słowa te nie przeszłyby przez gardło. A jednak! Dzięki stanowczej postawie świętego Pawła Kościół wyszedł z kontrowersji obronną ręką i otworzył się na wszystkie narody świata.

 

Kryzys ariański

W IV wieku w Kościele szerzyła się herezja ariańska. Niezwykle szkodliwa, gdyż zaprzeczająca Bóstwu Chrystusa. Gdyby ona ostatecznie zwyciężyła, to chrześcijaństwo przestałoby istnieć. A nie brakowało do tego wiele. Wszak mimo potępienia arian na Soborze Nicjejskim w 325 herezja ariańska nie przestawała się szerzyć. Doszło nawet do rehabilitacji Ariusza, popieranego zresztą przez cesarza Konstantyna i następnie Konstancjusza II. Jednak prawda katolicka przetrwała za sprawą bohaterskiego działania świętego Atanazego. Niezłomny biskup wielokrotnie skazywany na wygnanie i niesłusznie oskarżany wciąż głosił katolicką prawdę.

 

Choć wydaje się to dziwne, niewiele brakowało, by nicejskie Credo zaniknęło 1600 lat temu! Jednak Pan czuwał nad tonącą Łodzią Piotrową i posłużył się mężnym duchownym. W efekcie po dziś dzień wyznajemy wiarę „w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. Bóg z Boga, światłość ze światłości. Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu”.

 

Schizma zachodnia i papiestwo renesansu

Kolejny poważny kryzys nastąpił podczas wielkiej schizmy zachodniej. W latach 1378 do 1417 przeciętny wierny mógł mieć poważne problemy z określeniem tego, kto jest papieżem. Wszak za takowego uznawało się dwóch duchownych, a przez pewien czas nawet trzech!

 

Jednak nawet z tych tarapatów Kościół wyszedł obronną ręką. W efekcie dzięki ówczesnym zatargom utrwalono rolę Rzymu jako stolicy Kościoła. Potwierdziła się stara prawda: Bóg z każdego zła potrafi wyprowadzić większe dobro.

 

Podobne słowa można wypowiedzieć o kryzysie papiestwa doby renesansu i reformacji. Handel odpustami, zanurzenie się w sprawach doczesnych posłużyło jako argument do wywołania reformacji przez Marcina Lutra. Również wtedy wydawać by się mogło, że wszystko zostało stracone, ludzie Kościoła sięgnęli dna i nadszedł kres katolicyzmu. Stało się jednak inaczej. Bóg powołał bowiem dzielnych i uczonych obrońców wiary, a ci zwołali Sobór Trydencki. Ten zaś doprowadził do prawdziwej odnowy Kościoła.

 

Współczesny kryzys

Jednak zło nie przestało niszczyć Kościoła. Już w 1907 roku święty Pius X dostrzegł i potępił modernizm, który przeniknął do Jego wnętrza w encyklice Pascendi Dominici Gregis. Podobną rolę odegrało potępienie tak zwanej nowej teologii pióra Piusa XII (Humani Generis z 1950 roku).

 

Jednak mimo tych dokumentów w kolejnych dziesięcioleciach zwolennicy teologicznych błędów wyszli na światło dzienne i zaczęli je głosić nawet z ambon czy biskupich stolic. Liczba powołań w świecie zachodnim gwałtownie spadła, podobnie jak odsetek praktykujących katolików.

 

Na domiar złego doszedł do tego kryzys nadużyć seksualnych. Związane są z nim liczne i niewymowne cierpienia ludzkie i podkopanie zaufania całych społeczeństw do Kościoła (vide casus Irlandii).

 

Czy jednak mamy ulec narracji wieszczących zagładę Kościoła. Czy mamy ulec libertyńskim  mediom głoszącym zagładę Kościoła i narodzenie świata seksualnego wyzwolenia bez małżeństwa, bez płci, bez moralności? A może piewcom postępu, „prorokom” transhumanizmu zwiastującym śmierć religii i narodzenie na jej gruzach robo-ludzi z mózgami przeniesionymi poza ciało i dożywających tysiąc lub dłużej lat?

 

Czy też zamiast świeckich pseudoproroków posłuchamy się Chrystusa i Jego zapewnienia, że Kościół trwać będzie wiecznie? „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą”. [Mt 16,18]. – mówi Chrystus. Warto pamiętać również o tym, że podobnie jak święci Paweł i Atanazy oraz ojcowie Soboru Trydenckiego i wielu innych wiernych – także świeckich – możemy w dziele odbudowy Kościoła wziąć udział.

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij