31 marca 2020

Zamknięcie świata. Jak zapłacimy za reakcję na pandemię COVID-19

(źródło: pixabay.com)

„Zamknięcie” części gospodarek na świecie z powodu „pandemii” choroby COVID-19 budzi liczne wątpliwości. Coraz więcej obserwatorów zauważa ciekawe, by nie rzec spektakularne, działania władz różnych państw oraz podmiotów międzynarodowych. Czy rządy właściwie wyważyły kwestię zapobiegania szerzenia się choroby COVID-19, wywoływanej przez wirus SARS-CoV-2, dobro wspólne i względy ekonomiczne oraz długoterminowe konsekwencje społeczne wskutek „zamknięcia” gospodarek?

 

Według statystyk ze strony worldmeters.info, bazującej na danych rządowych, do dnia 30 marca 2020 r. (niektóre dane spływają z jednodniowym opóźnieniem) na świecie wykryto zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2 łącznie u 723 732 osób – część z nich już zmarła (ale nie wiadomo, czy to była główna przyczyna śmierci) – było to około 34 tys. osób. Z choroby wyleczono zaś 151 833 osoby. Teraz, pośród 537 899 osób zainfekowanych, 511 180 osób (około 95 proc.) ma łagodne objawy infekcji. 26 719 osób (5 proc.) jest w stanie poważnym lub krytycznym. Poza Chinami i Iranem, nieproporcjonalnie dużo osób zmarło we Włoszech czy Hiszpanii. Przybywa także w szybkim tempie liczba zmarłych we Francji, Belgii, USA, czy w Wielkiej Brytanii. Przyczyny tego stanu na pewno będą badane. Co niektórzy uczeni już sugerują, że np. w Italii dzieje się tak z powodu najwyższego odsetka ludzi starych w Europie, wcześniejszej polityki ograniczania liczby szpitali i niewystarczającego wyposażenia placówek medycznych w potrzebny sprzęt sprzedawany po zawyżonych kosztach ze względu na korupcję itp. Tą kwestią na razie nie będziemy się zajmować.

Wesprzyj nas już teraz!

 

30 marca 2020 roku Mi Feng, rzecznik chińskiej Narodowej Komisji Zdrowia ogłosił koniec epidemii. Według Fenga, nowy koronawirus już się nie rozprzestrzenia i spośród ponad 82 tys. zainfekowanych w tym kraju osób zmarło ponad 3300 Chińczyków. Reszta wyzdrowiała. 

 

W weekend wieloletni niemiecki minister finansów z Hesji, Thomas Schäfer popełnił samobójstwo – media sugerują że posunął się do tego obawiając się katastrofalnego wpływu kryzysu koronawirusowego na rodzimą gospodarkę. Premier Volker Bouffier twierdził, że zanim w sobotę znaleziono Schäfera przy torach kolejowych, minister „dzień i noc” pracował, próbując pomóc pracownikom i firmom w radzeniu sobie z załamaniem gospodarczym spowodowanym kryzysem COVID-19. Miał nie wytrzymać presji związanej z oczekiwaniami społecznymi.

 

Chociaż w Niemczech liczba zakażeń jest wysoka (62 435 osób do soboty), nasi zachodni sąsiedzi odnotowują stosunkowo niewiele ofiar śmiertelnych w porównaniu z innymi krajami europejskimi (ponad 500 osób).

 

Włochy, które mają najwyższą liczbę potwierdzonych przypadków koronawirusa w całej Europie i najwyższą liczbę ofiar śmiertelnych na świecie, w ciągu dwóch dni od piątku odnotowały spadek nowych zarażonych osób i liczby zgonów. W Italii jest prawie 100 tys. zarażonych i blisko 11 tys. zmarłych.

 

Hiszpania jest przed szczytem epidemii i odnotowuje rekordowe liczby ofiar śmiertelnych. W sobotę w kraju zarażonych było prawie 79 tys. osób i łącznie zmarło prawe 7 tys. osób.

 

Szwecja, która nie wprowadziła takich ograniczeń jak inne kraje, spodziewa się większej liczby przypadków choroby w związku ze zmianą metod testowania. W niedzielę Szwedzi potwierdzili ponad 3 700 przypadków infekcji. Odnotowano ponad 90. zgonów. Władze nie zamknęły szkół podstawowych, otwarte są puby, restauracje itp. Dozwolone jest gromadzenie się do 500 osób. Szwedzi zachęcają osoby w wieku 70 lat lub starsze, aby unikały przebywania w zatłoczonych grupach, a także poprosiły swoich bliskich o robienie zakupów.

 

Jak dotąd Wielka Brytania zgłosiła co najmniej 19 522 potwierdzonych przypadków COVID-19 i 1228 zgonów. Co ciekawe, to brytyjscy eksperci opracowali model matematyczny (prognoza i zalecenia Imperial College), który stał się podstawą do podjęcia drastycznych środków przez większość rządów w Europie w celu zapobiegania szerzeniu się choroby COVID-19 („spłaszczanie krzywej” zachorowań w danym czasie, by nie obciążać szpitali). Przewidywał on, że w Wielkiej Brytanii umrze ponad pół miliona osób, a w USA – 1,2 mln, jeśli nie zamknie się szkół i uniwersytetów, firm, nie zastosuje powszechnej kwarantanny, izolacji domowej itp.. Obostrzenia według prof. Neila Fergusona powinny obowiązywać aż przez 18 miesięcy, do czasu wynalezienia, przetestowania i wdrożenia produkcji szczepionek. 

 

Nacjonalizacja, przejęcia, pomoc dla banków, pakiety dla firm, UBI

Polska, podobnie jak i inne rządy europejskie uznała, że obecny koronawirus jest szczególnie groźny i zdecydowała się na nadzwyczajne środki walki z pandemią, czemu towarzyszy ograniczenie praw i wolności obywateli, zaostrzanie kar i ustanowienie nowych kategorii przestępstw oraz niebywałe wzmocnienie uprawnień władzy wykonawczej.

 

Podjęte decyzje gwałtownie wyhamowują gospodarkę. Rządy Francji, Hiszpanii, Włoch czy USA, a także Niemic ogłosiły, że mogą nacjonalizować duże przedsiębiorstwa a jednocześnie poluzowywać przepisy chroniące pracowników (wydłużony i elastyczny czas pracy, obniżka pensji, skrócony okres odpoczynku itp.). Podjęto też nadzwyczajne środki, by poprawić płynność banków (obniżki stóp procentowych, obniżka oprocentowania „swapów”, dokapitalizowanie, rezygnacja z obostrzeń dotyczących rezerw wprowadzonych po kryzysie w 2008 r., FED uruchomił ogromne pożyczki dla EBC, Banków Japonii, Anglii, Kanady i Szwajcarskiego Banku Narodowego, by te mogły pożyczać dolary innym instytucjom finansowym na miejscu). Jednocześnie banki centralne rozpoczęły wykup obligacji skarbowych. Amerykański FED postuluje wprowadzenie gwarantowanego dochodu podstawowego (UBI).

 

Najbardziej z powodu obecnej sytuacji ucierpią małe i średnie firmy, a zwłaszcza osoby, które nie miały stałego zatrudnienia i utrzymywały się z dorywczej pracy. Z tego powodu we Włoszech już dochodzi do niepokojących kradzieży i wymuszeń, Szef Czerwonego Krzyża, Francessco Rocca spodziewa się w ciągu kilku tygodni zamieszek w „trudnych dzielnicach” na obrzeżach dużych miast w Europie. We Francji rządowi urzędnicy wprost powiedzieli, że nie ma sensu wprowadzać obostrzeń w dzielnicach z dużą liczbą imigrantów, ze względu na groźbę buntów.    

 

Wraz ze stale napływającymi danymi i informacjami z różnych państw, powstają uzasadnione wątpliwości co do przedsięwziętych drastycznych kroków „zamykających gospodarki”.

 

Śmiertelna grypa

Po pierwszej pandemii grypy w XXI wieku ogłoszonej przez WHO w latach -2009-2010 [wirus grypy A (H1N1)], wiele państw członkowskich opracowało kompleksowe plany zmniejszenia liczby zarażonych i ofiar śmiertelnych. Po raz pierwszy opracowano szczepionkę, wyprodukowano i wdrożono ją w wielu krajach już w pierwszym roku pandemii.

 

Podczas gdy większość przypadków grypy H1N1 była łagodna, na całym świecie szacuje się, że zginęło z jej powodu od 100 do 400 tys. osób – w pierwszym roku. Najbardziej dotknęła ona dzieci i młodych dorosłych – inaczej niż sezonowa grypa, która powoduje ciężką chorobę głównie u osób starszych lub z chorobami przewlekłymi czy kobiet w ciąży.

 

Trzy pandemie grypy występowały w odstępach kilku dziesięcioleci w XX wieku, z których najcięższą była tak zwana „hiszpańska grypa” (spowodowana wirusem A H1N1). Szacuje się, że w jej wyniku zmarło od 20. do 50. milionów osób w latach 1918-1919. Łagodniejsze pandemie wystąpiły następnie w latach 1957–1958 [„grypa azjatycka” spowodowana wirusem A (H2N2)] oraz w 1968 r. (grypa Hongkong) wywołana wirusem A (H3N2), która uśmierciła od 1 do nawet 4 milionów osób!

 

W USA w sezonie grypowym, który trwa od października do maja, CDC szacuje, że zmarło do połowy marca br. od 29 do 59 tys. osób. – Obecny sezon na grypę był trudny, ale nie osiągnął progu epidemii, komentował ekspert ds. chorób zakaźnych, Amesh A. Adalja z Centrum Bezpieczeństwa Zdrowia Johns Hopkins w Baltimore. W sezonie 2017 – 2018 z powodu grypy zmarło w USA aż 61 tys. osób, a w sezonie 2018-2019 – 34 200 osób.

 

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szacuje, że grypa zabija na świecie od 290 tys. do 650 tys. osób rocznie! Grypa może być trudniejsza do zwalczenia w przypadku określonych populacji, takich jak niemowlęta i małe dzieci, osoby starsze, z obniżoną odpornością z powodu przewlekłych chorób, takich jak HIV czy nowotwór.

 

Przykładowo w Polsce, jak podaje Portal healtcaremarketportal healtcaremarketxpert.com, powołując się na dane Państwowego Zakładu Higieny, na grypę w ciągu dwóch pierwszych miesięcy 2020 r. zachorowało prawie 1,2 mln Polaków. W analogicznym okresie w 2019 r. chorych było 1,5 mln. W samym lutym liczba zachorowań oscylowała wokół 200 tys. tygodniowo. W ciągu dwóch pierwszych miesięcy 2020 r. zmarły z powodu grypy 33 osoby.

 

Według opracowania „Ten years (2004-2014) of influenza surveillance in Northern Italy” z 2015 r., „sezonowe epidemie grypy wywoływane przez wirusy grypy A i B występują corocznie w okresie zimowym w regionach o klimacie umiarkowanym, z rocznym wskaźnikiem ataku szacowanym na 5–10 proc. u dorosłych i 20–30 proc u dzieci. Na całym świecie szacuje się, że te roczne epidemie powodują 3 do 5 milionów przypadków poważnych chorób i około 250 000 do 500 000 zgonów”. Szczególnie dużo osób choruje w Lombardii – najludniejszym regionie Italii liczącym około 10 mln osób – na grypę i zapalenie płuc. 

 

Epidemie i pandemie w ubiegłym i obecnym wieku

Tylko w ubiegłym wieku świat borykał się z pandemią cholery w latach 1899–1923 czy hiszpańskiej grypy w 1918 r., która zaraziła mniej więcej jedną trzecią światowej populacji w owym czasie i zabiła około 50 mln osób, powodując szczególną śmiertelności wśród zdrowych młodych dorosłych.

 

W latach 1957–1958 grypa azjatycka wykryta w Singapurze wkrótce rozprzestrzeniła się na Chiny, Hongkong, Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone, zabijając ponad milion ludzi na całym świecie. Druga fala tej grypy byłą zabójcza szczególnie dla małych dzieci, osób starszych i kobiet w ciąży. Szybko opracowana szczepionka  – wg  ekspertów – niewiele pomogła.

 

W 1961r. pandemia cholery pochodzącej z Indonezji rozprzestrzeniła się na inne części Azji, Bliskiego Wschodu i Afryki w ciągu dekady i trwa do dziś. Do lat dziewięćdziesiątych wybuchała także w Ameryce Południowej. W Zimbabwe w latach 2008–2009 zabiła ona ponad 4 tys. osób. W 2016 r. w Jemenie i Haiti zabiła ponad pół miliona ludzi. Około trzech milionów osób jest zakażanych bakteriami wywołującymi cholerę każdego roku i choroba ta występuje endemicznie w blisko pięćdziesięciu krajach. Eksperci ds. zdrowia twierdzą, że jedynie lepsze warunki sanitarne mogą pomoc w jej zwalczeniu – szczepionki niekoniecznie.

 

W latach 1968–1969 pandemia grypy Hongkong, która dotarła również do Europy i obu Ameryk zabiła milion osób, z czego prawie połowę w Hongkongu i w większości osoby w wieku 65 lat lub starsze. Potomkowie wirusa H3N2 nadal krążą sezonowo na całym świecie.

 

W latach 1977 – 1980 szalała ospa, ale po trwającej prawie dwie dekady globalnej kampanii szczepień WHO oficjalnie ogłosiła, ze ​​wyeliminowano ją na całym świecie.

 

W 1981 r pojawiła się pandemia HIV/AIDS, która trwa do dziś. Na początku lat 90. AIDS było główną przyczyną śmierci mężczyzn w wieku od 25 do 44 lat w USA. Obecnie jest blisko czterdzieści milionów nosicieli wirusa HIV / AIDS, z czego ponad dwie trzecie z nich znajduje się w Afryce Subsaharyjskiej. Dziesiątki milionów ludzi zmarło z powodu tej choroby.

 

W latach 2002–2003 w Chinach pojawiła się epidemia wywołana przez  koronawirusa powodującego chorobę SARS (zespół ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej – objawy nietypowego zapalania płuc: kaszel, duszność itp.). Choroba rozprzestrzeniła się na ponad 20 państw na czterech kontynentach, zarażając ponad 8 tysięcy ludzi. SARS zabiła prawie 800 osób, najwięcej w Chinach i Hongkongu, do czasu ustania wybuchu epidemii w połowie 2003 roku. Uważa się, że wirus został przeniesiony na ludzi poprzez kontakt z kotami.

 

Dwa lata po epidemii SARS, WHO zmieniła międzynarodowe przepisy zdrowotne, pierwotnie opracowane w 1969 r., które obowiązują wszystkie państwa członkowskie. Nowe zasady mają poprawić gotowość i reakcję na pandemię. Weszły one w życie w czerwcu 2007 r. i wymagają od państw powiadamiania WHO o potencjalnych globalnych zagrożeniach zdrowotnych. Udzielają również dyrektorowi generalnemu WHO uprawnienia do ogłoszenia zagrożenia zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym (PHEIC), w celu zmobilizowania globalnej reakcji.

 

W latach 2009–2010 pojawił się wirus świńskiej grypy, który rozprzestrzenił się na początku w Meksyku i USA. W przeciwieństwie do innych szczepów, H1N1 nieproporcjonalnie wpływał na dzieci i osoby młodsze. CDC nazwała go „pierwszą globalną pandemią grypy od czterdziestu lat”. WHO ogłosiło PHEIC w kwietniu 2009 r., a następnie w czerwcu pandemię, gdy wirus dotarł do ponad 70. krajów. W odpowiedzi niektóre państwa odradzały podróż do Ameryki Północnej, a Chiny nałożyły kwarantannę. CDC szacuje, że w ciągu pierwszego roku po wykryciu wirusa na świecie umarło od 151 700 do 575 400 osób, z tego około 12 500 w USA. Prawie 80 procent umierających miało mniej niż 65 lat. W sierpniu 2010 r. WHO ogłosiła koniec pandemii, choć szczep nadal krąży sezonowo.

 

W 2012 r. pojawił się koronawirus MERS (bliskowschodni zespół niewydolności oddechowej) przenoszony na ludzi z wielbłądów. Jego epicentrum znajdowało się w Arabii Saudyjskiej, W 2015 r. MERS dał się we znaki mieszkańcom Korei Południowej, stamtąd rozprzestrzenił się na ponad dwadzieścia kilka krajów, wywołując zapalenie płuc. Spośród około 2500 osób, u których zdiagnozowano MERS, ponad 850 zmarło.

 

W maju 2014 r. dyrektor generalna WHO Margaret Chan ogłosiła alarm PHEIC w związku ze wzrostem liczby przypadków polio w Afryce i Azji. Alarm obowiązuje do dziś, a choroba ta szczególnie dotyka Afganistan, Nigerię i Pakistan.

 

W latach 2014–2016 w Afryce Zachodniej szalała Ebola, powodując śmierć około połowy zarażonych. Choroba dotarła do kilku państw europejskich i USA, zabijając łącznie ponad 11 tys. osób. W 2015 – 2016 wybuchła Zika w Ameryce Płd., głównie w Brazylii, chociaż wirus wykryto po raz pierwszy w latach 40. ub. wieku w Ugandzie. W lutym 2016 r. WHO ogłosiła epidemię PHEIC, a do połowy roku ponad sześćdziesiąt krajów zgłosiło przypadki wirusa, w wyniku którego tysiące kobiet urodziło dzieci z małogłowiem i innymi wadami wrodzonymi. Pomimo wezwań do odwołania Letnich Igrzysk Olimpijskich w 2016 w Rio de Janeiro, przebiegły one zgodnie z planem, a WHO ogłosiła koniec epidemii w listopadzie tego samego roku.

 

W 2018 roku Ebola powróciła do Demokratycznej Republiki Konga i Ugandy. W lipcu WHO ogłosiła PHEIC. Wirus zaraził ponad 3400 osób, a ponad 2200 umarło. Na początku 2020 r. epidemia ustała.

 

Pod koniec 2019 r. w chińskiej prowincji Hubei pojawił się nowy koronawirus, który wywołuje chorobę COVID-19. WHO ogłosiła w marcu, że epidemia przerodziła się w pandemię, chociaż – jak sami eksperci WHO przyznają – trwają spory odnośnie tego, kiedy mamy do czynienia z epidemią, a kiedy z pandemią. Pandemię definiuje się jako „epidemię występującą na całym świecie lub na bardzo dużym obszarze, przekraczającą granice międzynarodowe i zwykle dotykającą dużej liczby osób”.

 

Zgodnie z tą definicją można powiedzieć, że pandemie występują co roku na każdej z półkul, biorąc pod uwagę, że sezonowe epidemie przekraczają granice międzynarodowe i dotykają wielu ludzi. Jednak sezonowe epidemie nie są uważane za pandemie.

 

W związku z chorobą COVID-19 część rządów zdecydowała się na drastyczne ograniczenie mobilności, kwarantanny i blokady, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa, powodującego w 95 proc. przypadków zarażenia łagodne objawy. W pozostałych – wymagana jest hospitalizacja i intubacja.

 

Czas na epokową zmianę społeczną i „zieloną gospodarkę”

Mimo wcześniejszych pandemii i wyjątkowo zjadliwych chorób zakaźnych, z jakiejś przyczyny wcześniej rozliczne państwa nie zdecydowały się wprowadzić tak radykalnych środków jak dziś. Jednocześnie sugeruje się, że oto nadszedł czas – rządy okazały determinację, z kolei społeczeństwo pokazało, że jest gotowe znosić wielkie obciążenia – na realizację założeń „zielonej gospodarki”. Pandemia koronawirusa jest rzekomym sygnałem alarmowym, aby „przestać przekraczać granice planety”.

 

Międzyrządowy Zespół ds. Zmian  Klimatu (IPCC) w raporcie z września 2019 r. („Human Health Impacts, Adaptation and Co-benefits”) sugerował, że ​​globalne ocieplenie prawdopodobnie przyspieszy pojawienie się nowych wirusów. I z tego względu, by ograniczyć zagrożenie dla zdrowia i by „nie przeciążać planety”, konieczna jest redukcja populacji, upowszechnienie dostępu do „zdrowia reprodukcyjnego”, w tym do nowoczesnych metod planowania rodziny, przejście na zieloną energię, odejście od wysokiej konsumpcji mięsa, odejście od transportu kołowego itp.

 

Światowe Forum Ekonomiczne, które podczas tegorocznej sesji w Davos rozmawiało o potrzebie przyspieszenia wprowadzenia wirtualnej waluty wydawanej przez banki centralne (CBDC), postuluje, by inwestować w podwaliny pod „zieloną gospodarkę” o obiegu zamkniętym. Forum pisze na swojej stronie, że „wkroczyliśmy w inny świat z inną ekonomią i to jest ten moment, by wprowadzić globalną zmianę systemową”.

 

Przywołuje się tzw. ekonomię pączka Kate Raworth z Oksfordu, silnie nawiązującą do opracowań Klubu Rzymskiego, wskazującej, że bez ograniczenia liczby ludności i nadmiernej presji na planetę, nie da się stworzyć „bezpiecznej i sprawiedliwej przestrzeni dla całej ludzkości”. Podstawowe prawa człowieka i „jakość życia” mogą być zapewnione każdemu, ale w ramach środków i zasobów dostępnych na naszej planecie.

 

Postuluje się przekierowanie 5,2 bln USD rocznie z paliw kopalnych na energię odnawialną i inwestycje w niskoemisyjną gospodarkę. „Dawno już przekroczyliśmy nasze naturalne granice; czas spróbować czegoś nowego” – czytamy na stronie Forum.  

 

Andrea Renda i Rosa J. Castro z europejskiego think-tanku Center for Europe Policy Studies (CEPS) założonego w 1983 r. a w którego władzach zasiada m.in. była komisarz Danuta Hübner, wskazują, że COVID-19 był nie tylko przewidywalny ex post, ale także szeroko przewidywany ex ante. „To pozwala nam wyciągnąć kilka wstępnych wniosków” – piszą autorzy, sugerując, że polityka gospodarcza będzie musiała przejść z obecnego nacisku na efektywność na „odporność i zrównoważony rozwój”. Kluczową rolę mają do odegrania technologie cyfrowe, ale „nie wszystkie z nich są zgodne z wartościami demokratycznymi”.

 

Warto pamiętać, że modelowanie zachowań społecznych wymagane w zrównoważonym rozwoju i nowa zdekarbonizowana gospodarka tzw. zerowego wzrostu mają opierać się przede wszystkim na firmach Big Tech i biotechnologii.

 

Jeszcze w ub. roku ukazało się interesujące opracowanie pt. „A world at risk” przygotowane przez Global Preparedness Monitoring Board, panel ekspertów zwołany przez Bank Światowy i Światową Organizację Zdrowia. Czytamy tam już na początku; „Istnieje bardzo realne zagrożenie szybko postępującej bardzo śmiertelnej pandemii patogenu układu oddechowego, mogącego zabić od 50 do 80 milionów ludzi”.

 

Autorzy raportu ostrzegli, że ryzyko globalnej pandemii rośnie i kolejny wirus, który w nas uderzy, może być „naturalnie występujący, celowo stworzony lub przypadkowo wypuszczony”. Straszyli globalnym ociepleniem, możliwością projektowania lub odtwarzania mikroorganizmów chorobotwórczych w laboratoriach i rozszerzeniem siedlisk komarów, przenoszących więcej chorób, takich jak: Zika, denga i żółta gorączka, które zawędrują do USA i Europy. Wezwano rządy do zdecydowanych działań, by  poradzić sobie z „globalnym katastrofalnym ryzykiem biologicznym”.

 

Zwracano uwagę, że potrzebni są liderzy opinii publicznej i długo utrzymująca się panika, ponieważ przywódcy krajowi zwykle reagują na kryzysy zdrowotne tylko wtedy, gdy społeczeństwo pogrążone jest w „wystarczającej panice”. Autorzy opracowania ubolewali, iż szybko zapominamy o zmianach, gdy zagrożenie minie. „Ale w 2019 roku – kontynuowali – naprawdę nie możemy sobie na to pozwolić: świat jest tak połączony, że nadchodzą chmury burzowe ze wszystkich stron”.

 

Zauważono też, że gdybyśmy jutro mieli globalną pandemię grypy podobną do skali i zjadliwości tej, która nawiedziła sto lat temu świat (hiszpanka) kosztowałaby ona naszą gospodarkę około 3 bilionów dolarów. Raport zawiera rekomendacje dla rządów.

 

Bank Światowy, by walczyć z pandemiami wprowadził w 2017 r. wysoko spekulatywne papiery – obligacje pandemiczne, oferujące dwucyfrowe odsetki, w związku z ryzykiem utraty określonej kwoty lub całości zainwestowanych pieniędzy w przypadku wystąpienia pandemii. W marcu przypadał wykup obligacji. Inwestorzy stracili 80 albo 100 proc. środków w zależności od typu obligacji. Kupowały je przede wszystkim europejskie i amerykańskie fundusze emerytalne.

 

W międzyczasie rządy ogłosiły wielomiliardowe programy pomocowe, na obsłudze których skorzystają Visa, Mastercard, największy na świecie Fundusz BlackRock, który będzie doradzał rządowi USA przy zakupie wartych miliardy dolarów komercyjnych papierów wartościowych zabezpieczonych hipoteką i obligacji korporacyjnych o ratingu inwestycyjnym.

 

Banki z Wall Street będą pomagać w dystrybucji około pół biliona dolarów na fundusze ratunkowe dla przedsiębiorstw. Przy okazji wartego 2,2  bln dol. pakietu pomocowego dla gospodarki, rząd USA „przepchnął” pomoc dla Boeinga i innych komercyjnych przedsiębiorstw „kluczowych dla utrzymania bezpieczeństwa narodowego”. Już dochodzi do przejęć mniejszych firm przez większe po zaniżonej wartości.

 

W zeszłym tygodniu od 1 do 4 milionów osób miało ubiegać się o zasiłek dla bezrobotnych, co jest największą liczbą w tak krótkim czasie – donosi Patti Domm z CNBC. Siła robocza będzie najbardziej dotknięta nagłym zamknięciem dużej części gospodarki USA przez pandemię koronawirusa. Były szef Rezerwy Federalnej Ben Bernanke wieszczy „bardzo ostrą recesję, a następnie szybkie odbicie”. Na całym świcie szacuje się, że pracę straci co najmniej 25 mln osób.

 

26 marca państwa G20 zdecydowały się „wpompować” w światową gospodarkę 5 bln dolarów (mniej więcej tyle samo, ile w 2009 r. po kryzysie finansowym) i „zrobić wszystko, aby pokonać pandemię”. Przywódcy G20 stwierdzili, że ich reakcje powinny być skoordynowane. Były premier Wlk. Brytanii, Gordon Brown, który odgrywał główną rolę w ratowaniu banków w 2009 r. wezwał do ustanowienia tymczasowego rządu światowego złożonego z „ekspertów.” W podobnym tonie wypowiedział się Tony Blair.

 

Ruszyła akcja udzielania miliardowych pożyczek przez MFW, do którego  zwróciło się o pomoc już 80 państw. Przywódcy G20 zobowiązali się do szczodrego finansowania WHO i wzmocnienia jej mandatu.

 

Model prof. Fergusona, na którym oparły się rządy błędny?

Tymczasem prof. Ferguson, współautor modelu, który doprowadził świat do zamknięcia się w celu powstrzymania rozprzestrzeniania się koronawirusa, oświadczył niedawno, że choroba może nie mieć aż takiego wpływu, jak początkowo prognozował. Nie umrze pół miliona ludzi w Wlk. Brytanii, ani 2,2 mln w USA. Przed komisją parlamentarną mówił, że „oczekiwany wzrost zdolności krajowej służby zdrowia i ciągłe ograniczenia w przemieszczaniu się ludzi prawdopodobnie będą oznaczać tylko 20 tys. zgonów z powodu  koronawirusa w Wielkiej Brytanii”. Zasugerował, że liczba ta może być nawet „znacznie niższa”.

 

Brytyjski naukowiec wycofał się również z gigantycznego scenariusza blokowania gospodarek do czasu wynalezienia szczepionki. Przyjęcie na całym świecie modelu Imperial College stało się w ostatnich dniach coraz bardziej krytykowane, a wielu profesorów i naukowców twierdzi, że jego prognozy były zbyt pesymistyczne i że szacowana śmiertelność COVID-19 może być „o rząd wielkości zbyt wysoka”.

 

Warto zauważyć, że w trakcie obecnej pandemii testowane są zachowania ludzkie, akceptacja dla centralistycznych działań rządów, sposoby nadzoru nad populacjami itp. W ubiegłym tygodniu prof. Kim Wehle z Washington College of Law, pisała na łamach „The Bulwark” że 18  krajów na całym świecie, w tym europejskie demokracje, takie jak Niemcy i Austria korzystały z jakiejś formy cyfrowego śledzenia obywateli w celu zwalczania COVID-19. W najskromniejszej formie programy sięgały od używania aplikacji do identyfikowania osób, które były narażone na zainfekowanie (np. Singapur i Indie); do korzystania z rejestrów telefonicznych, kanałów CCTV, transakcji kartą kredytową i systemów GPS do śledzenia kontaktów pacjentów z COVID-19 (np. Polska i Korea Południowa). Niektóre kraje nakładają grzywny i kary więzienia za naruszenie nakazów kwarantanny (np. Hongkong). Podobno Włochy wykorzystały „zagregowaną i anonimową mapę temperatur” do śledzenia ruchów ludności w Lombardii. W niektórych krajach rządy posunęły się jeszcze dalej, przyjmując fizyczne środki nadzoru, takie jak kamery rozpoznające twarz lub drony monitorujące (np. Belgia, Hiszpania, Rosja i Chiny).

 

W ubiegłym tygodniu naukowcy ze Stanforda napisali artykuł poglądowy w „Wall Street Journal” sugerujący, że szacunki dotyczące śmiertelności powodowanej przez koronawirusa mogą być zbyt wysokie, i zakwestionowali potrzebę jakiejkolwiek powszechnej kwarantanny, zauważając, że „może nie być warta kosztów, jakie nakłada na gospodarkę, społeczność, jednostki i zdrowie fizyczne”.

 

Zakwestionowali sugestie, by koronawirus był w stanie zabić miliony ludzi bez kwarantanny. „Strach przed Covid-19 opiera się na wysokim szacowanym wskaźniku śmiertelności – według Światowej Organizacji Zdrowia i innych osób zmarło od 2 do 4 proc. osób z potwierdzonym Covid-19” – czytamy w artykule zatytułowanym „Czy koronawirus jest aż tak zabójczy, jak mówią” napisany przez dr Eran Bendavid i dr Jay Bhattacharya. „Jeśli więc 100 milionów Amerykanów ostatecznie zachoruje, od 2 do 4 mln mogłoby umrzeć. Uważamy, że szacunki te są głęboko błędne. Prawdziwy wskaźnik śmiertelności to liczba zarażonych, którzy umierają, a nie zgony z powodu zidentyfikowanych przypadków pozytywnych”.

 

Profesorowie zacytowali dane z Islandii, Chin, Stanów Zjednoczonych oraz Włoch i doszli do wniosku, że rzeczywisty wskaźnik śmiertelności może być bliższy 0,06 proc. Argumentowali, iż obecne modele epidemiologiczne nie są odpowiednie dlatego, że nie uwzględniają osób zarażonych i wyleczonych jednocześnie, a ponadto wskaźniki testowania były bardzo niskie przez długi czas i zwykle zarezerwowane dla poważnie chorych. „Razem te fakty sugerują, że potwierdzone przypadki są prawdopodobnie o rząd wielkości mniejsze niż prawdziwa liczba infekcji”- czytamy.

 

 

Agnieszka Stelmach

 

 

Polecamy także nasz e-tygodnik.

Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij