29 października 2023

Zmieniamy czas, który „do Niego należy”

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: unsplash.com)

Jezus Chrystus – to „do Niego należy czas i wieczność”, o czym przypomina nam liturgia Wigilii Paschalnej. Coraz częściej jednak człowiek nie tylko zapomina o Boskim wymiarze czasu, czy wręcz wyrzuca Stwórcę ze swojego ograniczonego czasem życia, ale również próbuje samego siebie uczynić panem czasu. To jednak nic innego jak pierwszy z siedmiu grzechów głównych, grzech szatana, o którym mówi się, że „z nieba spycha” – pycha.

Stwórcą i jedynym panem czasu jest Pan Wszechświata – Bóg. To On, tworząc czas, sam pozostaje poza czasem. Jest bowiem wieczny – nie ma ani początku, ani końca, gdyż takie pojęcia charakterystyczne są właśnie dla istnienia w czasie. Nam, ludziom, niezwykle trudno pojąć rzeczywistość pozostającą poza czasem, rzeczywistość wieczności. Żyjemy bowiem w czasie. Potrafimy wskazać w kalendarzu ważne momenty z życia człowieka, z jego początkiem i końcem włącznie. Życie toczy się od początku do końca, tak jak świat, zmierzający do nieuchronnego, bo zapowiedzianego przez Pismo dnia Sądu Ostatecznego, Końca Czasów.

Początek i koniec czasu, początek i koniec świata to dla nas sprawy oczywiste. Zmierzanie od punktu A do punktu B nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie, nie było jednak sprawą jasną dla ludów nieoświeconych jeszcze blaskiem Chrystusowego Kościoła. Poganie w wielu miejscach świata (w tym także niektórzy z uznawanych za wybitnych filozofowie greccy) czas postrzegali w sposób cykliczny, niczym powtarzające się pory roku.

Wesprzyj nas już teraz!

Chrześcijaństwo, opierając się na biblijnym judaizmie – jako pierwszym niepostrzegającym czasu w sposób cykliczny – i czerpiąc z Pism oraz teologicznej głębi, nauczyło ludy świata linearnego pojmowania czasu – a więc czasu mającego początek i koniec. My, ludzie wierzący, czekamy więc nie tylko nadejścia lata, czy – jak w odleglejszych perspektywach spoglądaliby poganie – końca obecnego świata i nadejścia nowego, w odrodzonej formie, by w końcu także on, po przejściu poszczególnych faz, obumarł robiąc miejsce kolejnemu. Starożytni Żydzi czekali na Mesjasza, zaś Kościół oczekuje na Paruzję – ponowne przyjście Jezusa Chrystusa. Będzie to jednak wydarzenie niepowtarzalne, jednorazowe. Po Sądzie Ostatecznym, po Końcu Świata, nie pojawi się świat w znanej nam obecnie formie. Pojawi się Nowe Jeruzalem – miasto dla zbawionych, życie wieczne. Tak bowiem zaplanował Stwórca.

To Pan Bóg jest jedynym, wyłącznym Panem czasu. Czas to Jego dzieło i tylko On wie, kiedy nastąpi koniec czasu. Człowiek jednak w swojej pysze próbuje ze swojego pojmowania czasu Boga usunąć. Dlatego też czas współczesnego Europejczyka z roku na rok staje się coraz bardziej… świecki.

Wielu nie mówi już o Bożym Narodzeniu – pojawiają się oderwane od wydarzeń z życia Jezusa Chrystusa Święta Zimowe, z kolei kalendarz na urządzeniach mobilnych produkowanych przez jedną z potężnych amerykańskich korporacji nie pokazuje swoim użytkownikom Wielkanocy, centralnego dnia całego roku, wspomnienia centralnego wydarzenia całej historii.

Bardzo wielu z nas dotknęła ta wszechogarniająca sekularyzacja. Mało kto planuje swoją przyszłość przez pryzmat liturgicznych wspomnień czy opisuje rzeczywistość czasu przy pomocy katolickich pojęć. Choć jeszcze nasi dziadkowie rozumieli, że jeśli ktoś zapowiedział odwiedzenie ich – dajmy na to – w świętego Wojciecha, to pojawi się 23 kwietnia, to dziś ta wiedza wydaje się niezwykle odległa, a dla niejednego sprawia wręcz wrażenie wiedzy tajemnej.

Podobnie rzecz ma się z porami dnia. Tradycyjna pobożność katolicka i związany z Wiarą obraz świata bogaty był – i nadal jest – w liczne modlitwy przewidziane na daną porę dnia. To liturgia godzin, ale również Anioł Pański, bliski sercom ludu chrześcijańskiego. Dziś jednak niewielu z nas zauważa godzinę 12 czy 15 – godzinę śmierci Pana Jezusa. A co dopiero mówić o odmawianiu przeznaczonych na te momenty modlitw? Zamiast modlitwy, coraz częściej obok głosu dzwonów słychać głosy niezadowolonych z sakralnego wymiaru czasu wpływającego na sakralny wymiar dźwięków w przestrzeni publicznej. Taka forma walki z Bogiem w czasie i przestrzeni nie jest jednak domeną XXI wieku – prowadzili ją już francuscy rewolucjoniści.

Próba wyrzucania Pana Boga z czasu polega również na niewłaściwym traktowaniu pewnych dni tygodnia – jedzenie mięsa w piątek czy robienie zakupów w niedzielę to najczęstsze przejawy tego chorobliwego nieuporządkowania. Boga ze swojego rozumienia czasu próbują się pozbyć również ludzie zaniedbujący niedzielną Mszę Świętą i codzienną modlitwę.

Człowiek, począwszy od oświecenia, przez wiek XIX aż po współczesność, próbował i próbuje nie tylko wyrzucić Boga z czasu, ale również pozbawić Stwórcy nad tym czasem władzy. Układ tygodnia z niedzielą jako dniem świętym próbowali zlikwidować francuscy rewolucjoniści oraz bolszewicy. Obie rewolucje pragnęły również oderwać początek naszej ery od roku narodzin Jezusa Chrystusa, a w miejsce tego wydarzenia wpisać wydarzenia dające początek rewoltom.

Znamiona rzucania Stwórcy wyzwania ma również praktykowana i we współczesnej Polsce zmiana godzin w związku z rozpoczynającą się porą roku. Działanie takie rodzi błędne przekonanie o ludzkiej wszechmocy. Skoro bowiem możemy „przesuwać do przodu” bądź „cofać czas”, to stajemy się – oczywiście jedynie w naszym mniemaniu – panami czasu. Taki pogląd jest w sposób jednoznaczny emanacją głęboko rewolucyjnego nieposłuszeństwa wobec naturalnego porządku.

Jednak to do Pana Jezusa należy czas i nie zmieni tego żadna administracyjna decyzja. „Chrystus wczoraj i dziś, początek i koniec, Alfa i Omega. Do Niego należy czas i wieczność, Jemu chwała i panowanie przez wszystkie wieki wieków. Amen” – mówi kapłan zapalając w Wielką Sobotę Paschał, symbol Zmartwychwstania.

Już niedługo te słowa wybrzmią w świątyniach na całym świecie. Kapłani w obecności wiernych, całego Kościoła, przypomną nam Prawdę o tym, że to Jezus Chrystus jest królem świata i to do Niego należy czas.

I to pomimo tego, że wielu z nas mawia: „mam czas”. Prawda jest bowiem zupełnie inna. Nie jesteśmy panami czasu. Nie dysponujemy nim. Nie mamy go. Czas nie jest nasz, gdyż to nie człowiek, a Pan Bóg go stworzył. Niejednemu „mającemu czas” o faktycznej marności przypomniał tragiczny wypadek, brutalnie pokazujący, że czas, który rzekomo „mieliśmy”, skończył się szybciej, niż planowaliśmy.

Zwrot „mam czas” jest zmysłowi katolickiemu (łac. sensus catholicus) niezwykle odległy. Godna noszenia w pamięci jest natomiast średniowieczna formuła Memento mori – pamiętaj człowiecze o śmierci. Pamiętaj i bądź gotowy. To na nią bowiem przyjdzie czas, niezależnie czy zimowy, czy letni.

MW

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij