Prezentujemy drugą część tekstu o Stowarzyszeniu Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi – założonej w 1999 roku organizacji katolików świeckich, działających na rzecz kształtowania życia publicznego w duchu nauki Kościoła – w zgodzie z prawem Bożym i prawem naturalnym.
Nie sposób wymienić wszystkich, inicjowanych wyłącznie dzięki ofiarności i modlitwie Darczyńców publikacji, prelekcji, inicjatyw i aktywności SKCh. Z jednej strony przedsięwzięcia te propagują wartości cywilizacji chrześcijańskiej, z drugiej zaś – walczą z rewolucyjnymi mackami coraz ciaśniej oplatającymi nasz kraj oraz niegdyś chrześcijańskie społeczeństwa.
Wesprzyj nas już teraz!
Dysponując nieporównanie mniejszymi środkami niż wszelkie organizacje pozarządowe powoływane i finansowane przez instytucje UE, rządy i lewicowe fundacje oraz think tanki, Stowarzyszenie wraz z innymi, zainspirowanymi przez nie do kontrrewolucyjnej działalności organizacjami, mierzą się z bezprecedensowymi, wręcz histerycznymi atakami ze strony mainstreamowych mediów, lewicowych instytutów i urzędów państwowych, starających się je zdyskredytować i zbanować.
O czym mogą świadczyć te ataki? Należałoby domniemywać, że o wpływie, jaki chrześcijańskie czy patriotyczne organizacje mogą wywierać, przynajmniej spowalniając postęp niektórych negatywnych zmian prowadzących do zainstalowania najpierw „miękkiego totalitaryzmu” – zjawiska już występującego w krajach zachodnich – a potem totalitaryzmu twardego, i to w wersji dotychczas jeszcze ludzkości nieznanej.
„Choć pandemia przyspiesza, bliskie Ordo Iuris stowarzyszenie im. Piotra Skargi prowadzi krucjatę przeciwko przyjmowaniu przez wiernych komunii na rękę. To nie pierwsza ideologiczna ofensywa tej ultrakonserwatywnej i wpływowej organizacji” – oburzał się w listopadzie 2020 r. tygodnik „Polityka”, pisząc o akcji sprzeciwu wobec udzielania i przyjmowania Komunii Świętej na rękę.
„Fundamentalistyczna katolicka organizacja prawnicza Ordo Iuris robi za rządów PiS oszałamiającą karierę. Za swój sukces uznaje delegalizację aborcji z powodu wady płodu. Ale nie byłoby wpływów Ordo Iuris, gdyby nie baza finansowa i organizacyjna w postaci Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi” – wskazywał z kolei magazyn „Gazety Wyborczej” w tym samym roku.
Ilość napastliwych i oszczerczych materiałów, podrywających autorytet członków, pracowników, a w konsekwencji Darczyńców SKCh, jest zawrotna. Wydaje się, że adwersarze Stowarzyszenia i powiązanych z nim organizacji przypisują im nadzwyczajne moce. Powstają międzynarodowe raporty, opracowania naukowe na temat działalności i wpływu tych grup. Przekazywane są granty dziennikarzom, którzy mają za zadanie zidentyfikować i napiętnować działania podejmowane przez SKCh oraz inne, inspirowane przez nie środowiska.
W czasie nagonki na Ordo Iuris i organizacje broniące tradycyjnych wartości w Polsce czy Europie (w ramach szeroko zakrojonej akcji walki z kontrrewolucją konserwatywną w latach 2019 – 2022) europejscy aktywiści proaborcyjni oraz propagatorzy uroszczeń tzw. mniejszości seksualnych wskazywali, że przestraszyli się znacznego przesunięcia okna Overtona w kierunku konserwatywnym i utraty korzyści, jakie odniósł radykalny ruch lewicowy w minionej dekadzie. Są to: upowszechnienie aborcji i legalizacja tzw. homo-małżeństw w niektórych państwach czy też adopcja dzieci przez pary tej samej płci.
Gdy jesienią 2020 r. trwały w Polsce protesty przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie likwidacji dopuszczalności tzw. aborcji eugenicznej, Neil Datta – radykalny aktywista proaborcyjny, współpracownik Federacji Planned Parenthood w Europie, sekretarz Europejskiego Forum na rzecz Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych – pisał, dlaczego „polska wojna o aborcję” powinna niepokoić każdego w Europie.
Datta zaznaczył, że „organizacje pod kontrolą Ordo Iuris stworzyły macki w wielu państwach członkowskich UE” i „rozpoczęły testowanie” swojego programu, to jest walki z aborcją, z tzw. konwencją stambulską, uroszczeniami osób LGBT itp.
Lewicowy aktywista, pisząc na stronie epfeb.org w poście z 3 lutego 2021 roku, powołał się na śledztwo w sprawie Ordo Iuris, TFP oraz SKCh, które zostało opłacone z wartego 45 tysięcy euro grantu współfinansowanego przez Komisję Europejską, Open Society Foundation George’a Sorosa oraz kilku organizacji „filantropijnych”, w tym Fundację Billa & Melindy Gates. Datta wyraził obawy, że teraz każda z filii organizacji założonych przez SKCh i OI „będzie próbowała naśladować to, co osiągnięto w Polsce. A Ordo Iuris ma większe ambicje”. Jak się wyraził radykał, który miał posłuch w KE, to może być dopiero „początek erozji praw podstawowych wskutek prowadzenia procesów pseudo-prawnych, najpierw wymierzonych przeciwko kobietom, a następnie przeciw mniejszościom seksualnym. Wkrótce wszyscy będą zaniepokojeni” – ostrzegał.
Autor dodał, że to „także początek eksportu polskiego ultrakonserwatyzmu poza granice”, a „dzięki międzynarodowej sieci Ordo Iuris to, co dzieje się w Polsce, nie zostanie jedynie w Polsce”.
Datta straszył Europejczyków tym, iż brak zdecydowanej reakcji wobec „dramatycznych zmian” w naszym kraju, niewykorzystanie „wszystkich dostępnych narzędzi, by stać na straży demokracji i praworządności” – w tym brak silnego wsparcia dla radykalnej lewicy – zaowocuje postępem konserwatywnej kontrrewolucji w innych państwach.
Wszystkie siły do walki w obronie „centrowego”, czyli faktycznie lewicowego, konsensusu
Poglądy wyrażone przez proaborcyjnego działacza odzwierciedlają powszechne obawy liberalnych think tanków narzekających, że w ciągu ostatniej dekady skurczył się stary „centrowy konsensus” i pojawiły się nowe podziały.
Amerykański Brookings Institution zauważa, że radykalizacja postępuje nie tylko po prawej, ale także lewej stronie. W rezultacie szerzej otwarło się okno Overtona, czyli poszerzono „dopuszczalny zakres dyskursu politycznego” w społeczeństwie.
Według Thomasa Wrighta z Brookings Institution, europejskie okno Overtona było nieznacznie uchylone i zdominowane w erze post-zimnowojennej przez tak zwane centrolewicę i centroprawicę. W zasadzie różniły się one jedynie w kwestii podatków i wydatków, ale zgadzały się co do konieczności kontynuowania procesów globalizacyjnych i budowania tzw. społeczeństwa otwartego.
To okno otwierało się z czasem szerzej w odpowiedzi na niepowodzenia polityki, w tym wojnę w Iraku w 2003 r., kryzys finansowy 2008 – 2009 i kryzys uchodźczy z 2015 roku.
Obywatele europejscy zniechęceni licznymi problemami coraz chętniej przyjmowali nowe pomysły, nowe alternatywy dla status quo. Sytuację mieli wykorzystać „radykałowie” tak z prawej, jak i z lewej strony, sprytnie używając narzędzi komunikacji za pośrednictwem mediów społecznościowych, które pozwoliły im ominąć media głównego nurtu zamknięte na pewne tematy.
Dlatego zdarzył się brexit, doszedł do władzy Donald Trump w USA i prawica zyskała na znaczeniu w wielu krajach, uderzając w procesy globalizacyjne, kapitalizm w wydaniu „socjalizmu etycznego” Tony’ego Blaira i Gerharda Schrödera. Postępowała polaryzacja opinii publicznej i reakcja oburzonej konserwatywnej części społeczeństwa w związku z forsowanymi przez lewicowych radykałów: aborcją na życzenie, ideologią gender, nowymi branżowymi kodeksami etycznymi zabraniającymi np. pracownikom służby zdrowia czy wykładowcom akademickim wypowiadania prywatnych opinii na określone kwestie w mediach społecznościowych.
Gdy brytyjski Sąd Najwyższy w grudniu 2020 r. w sprawie Bell przeciw Tavistock zakazał podawania dzieciom środków farmakologicznych hamujących ich naturalny proces dojrzewania a ułatwiających tranzycję (tak zwaną zmianę płci), wpływowy amerykański magazyn „Foreign Policy” komentował, że to zagraża bezpieczeństwu nie tylko transseksualistów, ale wszystkich „mniejszości seksualnych” na całym świecie. Pismo zauważyło, że sąd odwołując się w uzasadnieniu wyroku aż kilkadziesiąt razy do kwestii płodności, ujawnił „konserwatywne nastawienie” i zdemontował system, który „miał na celu dać nastolatkom możliwość określenia, jak chcą żyć i wyglądać, bez przechodzenia przemian związanych z niepożądanym dojrzewaniem”. Dodano, że „ta subtelność została teraz wymazana z brytyjskiego prawa”.
Liberałowie, którzy ignorowali aktywność innych organizacji, broniących tradycyjnych wartości, poczuli się po prostu zagrożeni. Oto okazało się, że to, co znajdowało się poza dyskusją mediów głównego nurtu, nagle zyskało na znaczeniu. Faktycznie oddolne i niezależne NGO-sy – a nie ich atrapy – zaczęły wywierać większą presję na partie polityczne. Z tego powodu postępowcy zaczęli się obawiać, że „konserwatywne” ugrupowania, z którymi zawarli „konsensus”, nagle mogą przesunąć się „zanadto” w prawo.
Jak tłumaczył chorwacki aktywista Gordan Bosanac w wywiadzie dla progresywnej organizacji CIVICUS, kluczowe jest wspieranie przez liberałów partii konserwatywnych, by one same poradziły sobie z „fundamentalistami i radykałami prawicowymi”.
Bosanac, współautor studium przypadku dotyczącego „odradzania się fundamentalizmu w Europie Wschodniej”, na kartach raportu Global Philanthropy Project pt. „Religijny konserwatyzm na scenie globalnej: zagrożenia i wyzwania dla praw LGBTI”, wyraził zaniepokojenie profesjonalizacją ruchu kontrrewolucyjnego i zdolnością do transnarodowej współpracy oraz wpływania na politykę międzynarodową.
Absolwent Wydziału Fizyki Uniwersytetu w Zagrzebiu i studiów nad pokojem Centre for Peace Studies, a także University School of London, School of Public Policy, ubolewał, że wzrost nacjonalizmu i ataki na prawa migrantów oraz „prawa seksualne i reprodukcyjne” (aborcja, sterylizacja, antykoncepcja) są częścią tego samego zjawiska i wszyscy wchodzą w skład tego samego globalnego ruchu, który odrzuca idee liberalno-demokratyczne. Wszyscy mobilizują się przeciwko „mniejszościom” lub „grupom wrażliwym”.
Według Bosanaca, ostatni punkt zwrotny w Europie Wschodniej miał miejsce na początku 2010 roku. W wielu przypadkach była to reakcja na krajowe debaty polityczne na temat mniejszości „LGBTQI” i „praw reprodukcyjnych”.
To wtedy – jak sugeruje – organizacje takie, jak TFP, SKCh, a później Ordo Iuris miały zintensyfikować współpracę na szczeblu krajowym i międzynarodowym, niezależnie od struktur Kościoła katolickiego, który pozostał na drugim planie.
Staroświeckie, fundamentalistyczne organizacje zmodernizowały się, stały się bardziej profesjonalne, wykorzystały media społecznościowe i zdobycze demokracji, np. referenda, czy wreszcie zaczęły atrakcyjniej pisać petycje. „Ruch konserwatywny” odnowił się, jego nowi przywódcy byli młodsi i bardziej elokwentni, a także świadomi potencjału instrumentów demokratycznych.
Autora raportu zaniepokoiły nie tylko „atrakcyjne Marsze dla Życia”, ale także akcje uliczne organizowane nawet na niewielką skalę, takie jak modlitwy przed ośrodkami aborcyjnymi w intencji zaprzestania zabijania dzieci nienarodzonych czy pikiety przed teatrami przeciwko bluźnierczym „sztukom” itp.
Chorwacki działacz obawiał się, że właśnie te organizacje będą wywierać wpływ na „partie konserwatywne głównego nurtu”, a zwłaszcza te, które są członkami Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim i spróbują przesunąć partie centroprawicowe na prawo. By do tego nie dopuścić, postulował walkę z kontrrewolucją konserwatywną poprzez zniesławianie wrażych organizacji pozarządowych, pokazując że są „religijnymi fundamentalistami, neonazistami, którzy ukrywają swoje prawdziwe twarze”.
Aktywista liczył, że dzięki temu uda się podkopać autorytet atakowanych grup, wzbudzając podejrzenia wobec nich wśród opinii publicznej. Miał także nadzieję, iż uda się wytropić „ślady brudnych pieniędzy” zasilających obrońców tradycyjnych wartości i że „ludzie zareagują”. Wskazał, jak kluczową rolę do odegrania mają „wierzący, którzy nie powinni godzić się na nadużywanie religii do celów ekstremistycznych”. „Wierzący są najbardziej autentycznymi rzecznikami przeciwko fundamentalizmowi, a ich głosy mogą być znacznie silniejsze niż głosy zmobilizowanych świeckich czy opozycji politycznej. Problemem może być jednak brak takich grup na szczeblu lokalnym (…). Papież Franciszek poważnie osłabił grupy fundamentalistyczne i jest doskonałym przykładem tego, jak przywódcy religijni mogą zwalczać religijny ekstremizm i fundamentalizm” – podkreślił.
Bosanac uważał, że trzeba działaczy prawej strony ośmieszać, by poczuli się zagubieni, bo to „może wzbudzić podejrzenie” wśród innych. Zaznaczył, że kluczowa jest też obrona partii konserwatywnych przez „postępowców” „przed ekstremistycznymi atakami, w przeciwnym razie staną się wehikułami wynoszącymi do władzy skrajną prawicę, a wtedy będzie za późno” – konkludował.
Jego kolega Neil Datta w wywiadzie udzielonym w listopadzie 2020 roku, a przedrukowanym 8 lutego 2021 r. przez „Frankurter Kunstverein” zaznaczył, że „to, co wydarzyło się w Polsce, nie nastąpiło dlatego, że Polska jest tradycyjnie konserwatywna i katolicka. To tylko część historii. W rzeczywistości kierunek, w jakim zmierza kraj, jest wynikiem celowych działań określonych osób i organizacji, funkcjonujących nie tylko na poziomie krajowym, ale także międzynarodowym”.
Zaniepokoił go fakt, iż podobne organizacje powstały w innych państwach: Estonii, Słowacji, Szwajcarii, Chorwacji i Holandii. Obawia się, że również działający tam konserwatyści staną się tak aktywni jak w Polsce Ordo Iuris, które w lutym 2017 r. uzyskało status doradczy przy ONZ, a w maju 2017 r. zarejestrowało biuro w Brukseli. Z kolei w październiku 2018 r. przedstawiło Parlamentowi Europejskiemu alternatywę dla tzw. konwencji stambulskiej: Konwencję o prawach rodziny, a także odniosło mocno nagłośniony na arenie międzynarodowej sukces w sprawie Norweżki szukającej w Polsce schronienia przed rodzimym urzędem opieki społecznej.
Datta podkreślił: „mamy do czynienia z nowym ruchem, który różni się od ruchów na rzecz rodziny w obronie życia z ostatnich dziesięcioleci, ponieważ ten nowy ruch ma struktury profesjonalne zdolne do działania na poziomie krajowym i międzynarodowym”, w dodatku podważając ustalony między mediami głównego nurtu i partiami „konsensus”. Przyznał, że „mobilizacja tych grup przeciwko konwencji stambulskiej była dla niego zaskoczeniem”. „Myślałem, że osiągnęliśmy szeroki konsensus w sprawie przemocy wobec kobiet i nigdy nie sądziłem, że będziemy zaangażowani w takie spory, nawet w krajach, które już ratyfikowały konwencję” – ocenił.
Działacz dodał: „musimy zdać sobie sprawę, że postęp w zakresie praw człowieka nie może być brany za pewnik, rzeczy mogą się cofnąć, prawa mogą zostać zniesione (…). W związku z tym coraz bardziej konieczne staje się tworzenie ponadnarodowych sieci między organizacjami społeczeństwa obywatelskiego w różnych krajach w celu wymiany informacji, ponieważ jedno jest pewne: jeśli te ruchy zainicjują coś w jednym kraju, inicjatywa ta wkrótce pojawi się w innych. Taktyka i strategie tych ruchów są takie same, a tworzenie sieci ułatwi ich identyfikację na czas” – wskazał.
Nie mając argumentów na to, że ostatecznie organizacje takie, jak SKCh czy OI nie robią nic poza tym, co ruchy postępowe: tworzą sieci dla osiągnięcia wspólnych celów, próbując wpływać na procesy legislacyjne i polityczne, odparł, że co prawda mają one pełne prawo mówić, co chcą, ale wiele z tych organizacji – na przykład w Stanach Zjednoczonych – jest klasyfikowanych jako grupy nienawiści, zwłaszcza wobec osób LGBTQI +. Apelował więc, by podkopywać zaufanie do nich.
Dziennikarze związani z Fundacją Reporterów, OKOpress i podobne NGO-sy w krajach Grupy Wyszehradzkiej, otrzymujące granty od KE, a także Fundacji Sorosa oraz Billa i Melindy Gates na tzw. niezależne dziennikarstwo śledcze, na stronie vsquare.org piszą o międzynarodowej sieci ultra-konserwatywnych organizacji podważających liberalne wartości w Europie Środkowowschodniej.
Progresiści obawiają się potencjalnie skuteczniejszego przesuwania okna Overtona w kierunku dla nich „nie do pomyślenia”. Stąd tak zajadła walka z Kościołem i wszelkimi NGO-sami, w tym pro-liferami.
Opór wobec konwencji stambulskiej zaskoczył postępowców
W grudniu 2021 r. powstał obszerny, liczący ponad 200 stron raport A Rollback For Human Rights: the Istanbul Convention Under Attack. Dotyczy on tak zwanych: praw reprodukcyjnych i równości genderowej, edukacji dzieci, tzw. praw imigrantów, wolności od przemocy i dyskryminacji, praw kobiet i LGBT. Opracowanie przygotowała grupa The Advocates for Human Rights przy wsparciu 40 kancelarii Akin Gump – międzynarodowej korporacji prawniczej z siedzibą w USA. Jak zaznaczono, „prawnicy i pracownicy poświęcili temu raportowi tysiące godzin pro bono, łącznie z podróżami, by przeprowadzić wywiady osobiste”. Zaangażowano także setki wolontariuszy i stażystów.
W opracowaniu podkreślono, że „Konwencja stambulska jest ważnym instrumentem prawa międzynarodowego adresowanym do wielu osób, oferującym kompleksowe środki zapobiegania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”. Uzyskała duże poparcie rządów, parlamentów, NGO-sów i innych podmiotów”, a „prawie wszystkie kraje zintensyfikowały wysiłki w celu zapobiegania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”.
Jednak „w ostatnich latach niektóre skrajnie prawicowe grupy w Europie zainicjowały systematyczne kampanie mające na celu podważenie konwencji stambulskiej i zablokowanie jej ratyfikacji. Niektóre z tych grup otwarcie opowiadają się za polityką antygenderową, niektóre zaś publicznie propagują rzekomo prorodzinne programy, które skutecznie wykluczają jakiekolwiek nieheteronormatywne struktury rodzinne. Wszyscy jednak popierają programy, które skutecznie dyskryminują ze względu na gender i sprzeciwiają się ratyfikacji konwencji stambulskiej. W związku z tym niniejszy raport odnosi się do nich, różnych grup i ruchów jako opozycji”. Celem raportu było zidentyfikowanie i opisanie wszelkich organizacji, które są przeciwne ratyfikacji konwencji, aby można było je skutecznie zwalczać („aby się nimi zająć”, jak się wyrażono, ponieważ „stanowią poważne zagrożenie dla praw kobiet i dzieci, a także równości genderowej, praw człowieka, demokracji i praworządności”).
Podkreślono, że rozpoznanie i identyfikacja ruchów „antygenderowych” pozwoli na przeciwdziałanie „szkodom” powodowanym przez nie poprzez „wspólne wysiłki rządów, społeczeństwa obywatelskiego, instytucji i organizacji międzynarodowych”.
Wskazując na SKCh, OI i inne organizacje, raport w szczególności akcentuje kwestię przedstawienia przez Ordo Iuris tzw. Konwencji o prawach rodziny oraz Deklaracji Pro Familia podpisanej przez państwa Czwórki Wyszehradzkiej. Jak napisano, wymienione tu dokumenty służyć mają „dążeniu do wyniesienia praw rodziny ponad indywidualne prawa człowieka”. Miałoby to „nie tylko podważać prawa kobiet i dzieci do życia wolnego od przemocy, ale także prawa wszystkich jednostek – w tym mężczyzn – niezbędne dla funkcjonowania demokracji. To wizja całkowicie sprzeczna z historią, duchem i wymogami konwencji stambulskiej” – podkreślono na stronie 7. raportu.
Opór wobec konwencji miał przerazić lewicowe NGO-sy, które początkowo zignorowały „absurdalne” argumenty przeciw forsowanej umowie międzynarodowej, zakładającej m.in. walkę ze „stereotypowymi” rolami społecznymi kobiet i mężczyzn.
Raport zawiera rekomendacje dla progresywnych działaczy. Mają oni m.in. budować sojusze z organizacjami religijnymi, łącząc sprawy przyjmowania migrantów, „sprawiedliwości społecznej”, antykoncepcji, „praw LGBTI” czy opieki zdrowotnej z walką przeciwko przemocy. Szukając sojuszników, w szczególności pośród księży, zakonnic, konserwatywnych prawników, naukowców różnych grup wyznaniowych oraz wspierając „postępowe” kobiety, które dojdą do władzy, rozwijając współpracę z korporacjami ponadnarodowymi zmuszającymi swoich pracowników do szkoleń genderowych (ESG, DEI), współpracując z ambasadami, lobbując na forum międzynarodowym, monitorując i raportując do nich o stanie przemocy.
Toczy się „wojna epistemologiczna” na temat „praw człowieka”
W grudniu 2022 r. wpływowa brazylijska genderowa aktywistka zaangażowana w negocjacje ONZ, Sonia Corrêa, udzieliła wywiadu „Sur Journal” na temat siły globalnego ruchu ultrakonserwatywnego. Tłumaczyła tam, że siły reakcyjne i ultrakonserwatywne – zarówno w sferze świeckiej, jak i religijnej – przechodzą proces intensywnej rekonfiguracji i reorganizacji w Europie oraz Stanach Zjednoczonych.
Siły te przeszły od „reakcji statycznej” do „konserwatywnej rewolucji”, stając się motorem mobilizacji politycznej przeciwko aborcji i gender. Toczy się „wojna epistemologiczna” na temat demokratycznego konstytucjonalizmu i praw człowieka. Działaczka zauważyła, że „możliwość rozszerzonej interpretacji praw człowieka nie istniała, gdy Deklaracja Praw Człowieka została przyjęta w 1948 roku”. To dzięki „długiej i żmudnej pracy nad prawami człowieka jako ponadnarodowym programem politycznym i powojennym demokratycznym konstytucjonalizmem” udało się rozszerzyć katalog praw człowieka i „to właśnie ta perspektywa jest obecnie atakowana, i należy jej bronić”.
Innymi słowy, ruchy konserwatywne odniosły sukces, budząc sumienia ludzi i wszczynając kontrrewolucję antygenderową i antyaborcyjną. Obecnie jednak walka przechodzi na nowy, wyższy poziom, sprzęgając i uruchamiając w walce „z kontrrewolucjonistami” wszelkie dostępne zasoby będące w dyspozycji globalnej lewicy. I nie ma się co łudzić: współcześni konserwatyści muszą toczyć niezwykle trudną walkę z próbą narzucenia totalitaryzmu XXI wieku.
Agnieszka Stelmach