W Berlinie jest wciąż zbyt wielu Niemców, zdają się uważać lokalne władze. Dlatego nadają obywatelstwo dziesiątkom tysięcy przybyszów rocznie – w ocenie konserwatystów, bez właściwego sprawdzania, co to za ludzie.
Burmistrz Berlina Kai Wegner – nota bene, polityk rzekomo konserwatywnej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) – ogłosił, że tylko w tym roku nada obywatelstwo w sumie 40 tysiącom przybyszów. To dwa razy więcej, niż rok wcześniej. Wegner miałby w ten sposób dowieść sprawności berlińskiej administracji.
Według nowych standardów urzędnicy z Berlina nie przeprowadzają już rozmów z osobami, które ubiegają się o obywatelstwo. Wystarczą informacje udostępnione on-line. Pierwsza rozmowa odbywa się dopiero w momencie odebrania zaświadczenia o obywatelstwie. Jak mówią anonimowo urzędnicy, okazuje się wówczas, że nowi obywatele nierzadko słabo mówią po niemiecku.
Wesprzyj nas już teraz!
Przyspieszone wydawanie obywatelstwa w Berlinie skrytykował minister spraw wewnętrznych Niemiec, Alexander Dobrindt z Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU) – czyli bawarskiego odpowiednika CDU, jednak bardziej konserwatywnego. W rozmowie z dziennikiem „Bild” stwierdził, że urzędnicy powinni dokładnie sprawdzać osoby, którym wydaje się niemieckie obywatelstwo, a nie polegać na domniemaniach. Co ciekawe, Dobrindt uważa, że efektem działań władz Berlina może być… wzrost nienawiści do Żydów. Zasugerował, że wśród naturalizowanych przybyszów mogą być osoby z krajów arabskich, które nie zamierzają respektować wymaganego przez niemieckie prawo poszanowania dla wszystkich ludzi niezależnie od ich pochodzenia etnicznego.
Choć procedurę firmuje burmistrz Wegner, za inicjatywę odpowiada w istocie Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD). To ludzie z tego ugrupowania zasiadający w koalicji rządzącej Berlinem bezpośrednio organizują nadawanie obywatelstwa. Jak powiedział Wegner, SPD zapewniło go, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i niemożliwe są żadne nadużycia…
Źródło: jungefreiheit.de
Pach