Ojciec Dwight Longenecker w komentarzu zamieszczonym na stronach portalu National Catholic Register przedstawia pięć obiektywnych sposobów na spotkanie z Chrystusem w Kościele Katolickim. „Zostałem wychowany jako ewangelicki chrześcijanin, który cały czas powinien troszczyć się o osobisty związek z Jezusem Chrystusem. Jednak dopiero kiedy zostałem katolikiem poznałem prawdziwy potencjał tej idei” – wyznaje duchowny potwierdzając, że emocjonalność i racjonalność to dwie zupełnie inne drogi do Chrystusa. A tylko jedna z nich jest katolicka.
Ewangelickie spojrzenie na „osobisty związek z Jezusem Chrystusem” według ojca Longeneckera jest „ulotne niczym motyl”, którego bardzo trudno jest złapać, a jeszcze trudniej utrzymać przy życiu. „Zwykle uważa się, że osobiste spotkanie z Chrystusem rozpoczyna się, kiedy dana osoba zapisze lub zaakceptuje Jezusa w swoim sercu jako swojego osobistego Pana i Zbawcę” – wyjaśnia duchowny. Chociaż takie osobiste doświadczenia są cenne, to według autora bardzo trudno je doprecyzować ze względu na subiektywność oraz silną emocjonalność tychże przeżyć.
Wesprzyj nas już teraz!
Zastanówmy się zatem w jaki sposób ewangelicy próbują dotrzeć do zbawienia? Ojciec Longenecker wskazuje, że ich droga wiąże się ze słuchaniem Ewangelii głoszonej w kościele. „Słysząc Ewangelię, a także czując potrzebę przyjęcia Chrystusa, osoba podchodzi do ołtarza i modli się z innymi chrześcijanami – wyznaje grzechy i modli się o przyjęcie Chrystusa” – pisze na łamach National Catholic Register ojciec Dwight Longenecker.
Co ciekawe, autor cytowanego komentarza zwraca uwagę na pewien rodzaj manipulacji, do której może w tym momencie dochodzić. Owa manipulacja realizowana jest za pomocą takich narzędzi jak indukowanie wiernym przez kaznodziei uczuć winy i wstydu, które połączone są z ostrzeżeniami o piekle i obietnicami nieba. Dodatkowo kazania wygłaszane w czasie nabożeństw są długie oraz połączone z muzyką, która powinna oddziaływać na emocje wiernych. Ojciec Longenecker uważa, że bardzo prawdopodobnym jest, iż emocjonalnie podatne osoby zaczną w tym momencie odczuwać żal za grzechy i faktycznie wystąpią do przodu, by przyjąć Jezusa ze łzami w oczach. „Wmawia się im, że będą teraz zbawieni, zdążają ku niebu i nic co zrobią, nie może kiedykolwiek zniweczyć decyzji, którą podjęli” – wyjaśnia duchowny zadając jednocześnie pytanie: czy to wystarczy, aby osiągnąć życie wieczne po śmierci?
Jak możemy przeczytać na stronach portalu National Catholic Register, celem ojca Longenecker’a nie jest oczernianie ewangelików, a słuszna i szczera krytyka. „Emocjonalne doświadczenie konwersji może być prawdziwe, ale z drugiej strony, może to być po prostu sztucznie wywołany emocjonalny moment w życiu wrażliwych słuchaczy, przez mającego dobre intencje kaznodzieję” – wyjaśnia autor. Podkreśla, że wiara i wszystkie jej elementy umocowane są na racjonalności i wolnej woli, która – poprzez emocje – może być zmanipulowana. Lepiej więc, gdy decyzje, również o skrusze i pokucie, pozbawione są emocjonalności.
W celu uniknięcia takich iluzji – jak tłumaczy ojciec Longenecker – w Kościele Katolickim istnieje nauczanie o pięciu drogach, które mogą nas doprowadzić do spotkania z Chrystusem. Znajdują się one w Katechizmie Kościoła Katolickiego, a oparte są na Piśmie Świętym.
Zgodnie z paragrafem 1373 Katechizmu: „Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej – zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami” (Rz 8, 34) jest obecny na wiele sposobów w swoim Kościele: w swoim słowie, w modlitwie Kościoła, tam „gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje” (Mt 18, 20), w ubogich, chorych, więźniach, w sakramentach, których jest sprawcą, w ofierze Mszy Świętej i w osobie szafarza, ale „zwłaszcza pod postaciami eucharystycznymi”.
Ojciec Longenecker wyjaśnia zatem, że katolickie spotkanie z Chrystusem nie jest niejasnym, osobistym i emocjonalnym doświadczeniem. Wręcz przeciwnie, jest to doświadczenie prawdziwe, niezależne od emocji oraz obiektywne, zakorzenione w historycznych wydarzeniach w Ewangelii oraz świętej historii Kościoła oraz jego świętych.
Każdego dnia Chrystusa można spotkać w Piśmie Świętym. Czytając je przed Mszą Świętą lub studiując Biblię mamy okazję – jak pisze ojciec Longenecker – do spotkania Zbawcy twarzą w twarz. Przed rozpoczęciem tej świętej lektury warto jednak poprosić Ducha Świętego, aby umożliwił nam to upragnione spotkanie, gdyż prywatna interpretacja Pisma nie jest możliwa. Ale równocześnie każdy z nas powinien w tym momencie przypomnieć sobie słowa Świętego Hieronima z komentarza do Księgi proroka Izajasza (nr 1-2): „A zatem nieznajomość Pisma jest nieznajomością Chrystusa”.
Kolejną możliwością spotkania Jezusa Chrystusa jest zgromadzenie wiernych: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20). Warto pamiętać, że kościół to nie tylko miejsce spotkania innych wierzących, naszej rodziny czy przyjaciół. Kościół to przede wszystkim miejsce spotkania Jezusa Chrystusa, naszego Pana. Ojciec Longenecker słusznie zauważa, że Kościół jest często słaby, wadliwy i poraniony w swym ludzkim pierwiastku, jednak stanowi to równocześnie o jego autentyczności. Niezależnie od tego czy podchodzimy emocjonalnie do problemów Kościoła, czy też nie, Chrystus jest tam obecny, by się z nami spotkać.
Trzeci sposób na spotkanie z Chrystusem zawiera się w osobach ubogich, więźniów, chorych i umierających (Mt, 25). Uczestnictwo w różnych charytatywnych przedsięwzięciach, wzorowanie się na takich osobach jak Święta Matka Teresa z Kalkuty, czy Święty Wincenty a Paulo, umożliwia nam bezpośrednie spotkanie i dostrzeżenie Chrystusa w osobach potrzebujących.
Jeszcze inna możliwość spotkania Chrystusa sprowadza się do osoby kapłana. Nie chodzi tutaj wyłącznie – według ojca Longenecker’a – o to, że dostrzegamy Chrystusa, kiedy kapłan odprawia Mszę Świętą. Mamy również okazję spotkać Pana Jezusa kiedy zaczynamy poznawać i kochać naszych księży. Dzieje się tak dlatego, że Jezus ukryty jest w ich darach miłości, miłosierdzia oraz sprawowania sakramentów, ale także w ich ludzkich ułomnościach i słabościach.
Ostatnim z opisywanych w paragrafie 1373 Katechizmu Kościoła Katolickiego sposobów na spotkanie Chrystusa są sakramenty. Mamy ich, aż siedem! Są to przecież fizyczne, obiektywne oraz historycznie uwarunkowane środki, poprzez które Jezus przychodzi na spotkanie z nami. „Eucharystia to źródło i szczyt naszej wiary, a poprzez te sakramentalne znaki, nasze przymierze z Chrystusem staje się uroczyście przypieczętowane” – wyjaśnia ojciec Longenecker.
Nie ulega wątpliwości, że Katechizm Kościoła Katolickiego daje nam co najmniej pięć możliwości spotkania z Jezusem Chrystusem. Nie są one iluzją, efektem manipulacji czy naszego stanu emocjonalnego, ale owocem silnej i czystej wiary w jedynego Zbawiciela, który ofiarował siebie, by nas ocalić. Oto katolickie podejście do wiary i rzeczywistego „spotkania z Chrystusem”.
Źródło: „National Catholic Register”
malk