14 czerwca 1966 roku Indeks Ksiąg Zakazanych utracił swój dotychczasowy, prawno-dyscyplinarny status. Jak tłumaczono w tym czasie, stanowi on raczej dokument o znaczeniu moralnym, wskazujący na publikacje przeczące wierze i moralności.
Istnienie i historia „Indeksu” obrosło wieloma antykatolickimi mitami, dziś powielanymi zwłaszcza przez „racjonalistów”. Bynajmniej, to nie Rzym jako pierwszy podjął starania mające na celu ograniczenie szeroko dystrybuowanych pism. Pierwsze „indeksy” przyjęte zostały na terenie dzisiejszej Holandii, w Wenecji i w Paryżu. Wenecja nie znalazła się tu przypadkiem, jako że w mieście tym istniała pokaźna liczba drukarzy, a same próby przejęcia kontroli nad drukiem podejmowała tak monarchia francuska, jak i angielska. Wybuch rewolucji protestanckiej, a wraz z nią rosnąca fala antykatolickich pamfletów, pism ulotnych czy satyr stanowiły także czynnik… polityczny. Akt supremacji z 1534, czyniący z Henryka VIII głowę „Kościoła” anglikańskiego otworzył drogę ku zacieśnieniu kontroli nad drukiem. Za wydawanie książek (i ich cenzurę) odpowiedzialni mieli być wydawcy zrzeszeni w Stationers’ Company. W trakcie angielskiej wojny domowej parlamentarzyści bynajmniej nie zamierzali znieść cenzury, przeciwnie: jeszcze ją wzmocnili… Powstanie katolickiej prasy na Wyspach Brytyjskich stało się możliwe dopiero w wieku XIX.
Pierwszy powszechny, katolicki indeks ksiąg zakazanych został ogłoszony w roku 1564. W 1571 powołana została osobna kongregacja rzymska, mająca czuwać nad treściami popularyzowanymi drukiem i okresową aktualizacją indeksu. Takie aktualizacje miały zresztą miejsce regularnie, w wieku XX w roku 1929, 1938 (za pontyfikatu Piusa XI) i 1948 (za pontyfikatu Piusa XII). Naturalną koleją rzeczy, biorąc pod uwagę kontekst powstania tego dokumentu, istotną liczbę pozycji stanowiły teksty protestanckie i niekatolickie przekłady Pisma Świętego. Ale nie tylko. „Na indeksie” znalazła się m.in. praca sorbońskiego teologa Antoine’a Arnaulda („La Theologie Morale Des Jesuites, Et Nouveaux Casuistes”), jednego z głównych przedstawicieli jansenizmu (jak i wiele innych tekstów jansenistycznych…), teksty modlitw i nabożeństw zawierających ciężkie błędy doktrynalne czy – przykładowo – prace uderzające w sakramentalny, święty i nierozerwalny charakter małżeństwa. W spisie tym znalazły się także prace ks. Alfreda Loisy’ego, prekursora modernizmu, ekskomunikowanego w roku 1908.
Zakres zakazu bywał różny. Mógł to być zakaz lektury konkretnego tytułu, jak i wszystkich utworów literackich bądź teologicznych danego twórcy bądź zakaz lektury wszelkich pism wskazanego autora. I tak w przypadku Anglika, sir Thomasa Browne’a (1605-1608), frapującej postaci z XVII wieku (czerpiącej inspirację także i z ezoteryzmu) na indeksie znalazła się jego praca „Religio Medici”, która krążyła w odpisach pośród znajomych i została ogłoszona drukiem bez jego zgody. Inny ciekawy przypadek: na indeks wciągnięta została praca amerykańskiego duchownego George’a Zurchera („Monks and Their Doctrines”), a o wiele poważniejszy wagowo tekst („The Apple of Discord”), wymierzony już przeciwko papiestwu, na indeksie się nie znalazł. Różne bywały przyczyny i konteksty takich decyzji.
7 grudnia 1965 roku Paweł VI dokonał reorganizacji Świętego Oficjum, które stało się Kongregacją ds. Doktryny Wiary. Zadanie aktualizacji indeksu nie została już wskazane jako przynależne do kompetencji tego urzędu. W roku 1966 Kongregacja ogłosiła, że „Indeks” utracił status prawno-dyscyplinarny, posiada znaczenie jedynie jako drogowskaz moralny. Istnienie samego spisu ksiąg zakazanych odmalowywane jest w popularnym mniemaniu jako najważniejszy przykład „cenzorskich” praktyk Kościoła. A jednak, choć sięgnięcie po tytuły znajdujące się „na indeksie” nie jest opatrzone karami kościelnymi, to w Kościele wciąż istnieje cenzura – i istnieć powinna, w granicach znanych przez wieki. Obowiązkiem Kościoła jest strzeżenie depozytu wiary przed błędami i wypaczeniami, ostrzeganie wiernych przed poglądami i praktykami, których nie można pogodzić z wiarą i moralnością chrześcijańską. To jasne zadanie, także w kontekście zadania Kościoła: prowadzenia dusz ku zbawieniu. Oddzielanie prawdy od fałszu jest rzeczą konieczną, tym bardziej, że sprzeciwianie się uznanej prawdzie wiary chrześcijańskiej jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu.
gz