Nauczanie zdalne bywa koniecznością. Jednak nie można lekceważyć związanych z nim problemów. Zmarnowane miesiące, a w zasadzie niemal rok, nie wrócą. Czas ten minął bezpowrotnie. Natomiast strat nie da się łatwo nadrobić. Obejmują one pogorszenie relacji rówieśniczych, utratę zdrowia, straty gospodarcze oraz niższą efektywność nauki.
- Trudniej o przyjaźń
Nauka zdalna wiąże się ze znacznym utrudnieniem relacji z rówieśnikami. Szkoła nie służy bowiem wyłącznie nauce, lecz również nawiązywaniu relacji z nimi. Te zaś trudno pielęgnować za pośrednictwem MS Teamsa i jemu podobnych wyznalazków. Pokolenie dzisiejszych (pra)dziadków zwykło mówić, że nigdzie nie nawiązuje się tak trwałych i prawdziwych więzi przyjacielskich, jak np. w wojsku, czy właśnie szkole. I właśnie bez tej szkoły młodzi ludzie mogą utracić bezpowrotnie szansę na przyjaźń, będącą według Arystotelesa, jednym z największych dóbr.
Problem ten został dostrzeżony przez psychologa – Bognę Białecką. „Z jednej strony nastolatki pozbawione możliwości budowania normalnych więzi rówieśniczych szukają ich namiastek w Internecie. Tyle że to nie są normalne rozmowy, konflikty i wspólne robienie różnych rzeczy. Wiele z konwersacji jest pozbawionych treści, część polega na wzajemnym obrzucaniu się inwektywami i ucieczce, gdy robi się przykro. Tyle jeśli chodzi o budowanie relacji rówieśniczych” – zauważa na łamach PCh24.pl.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak zauważa lek. med. Paweł Basiukiewicz w rozmowie z „Do Rzeczy” „mamy do czynienia z okrucieństwem i nieumiejętnością przyznania się do błędu ze strony rządzących. Chodzi mi o zamykanie szkół i trzymanie dzieci w jakiejś dyssocjalnej bańce”. Jako szczególnie nieuzasadnione z medycznego punktu widzenia uznaje on uniemożliwianie aktywności na zewnątrz, ale problem stanowi też zamykanie szkół.
- Problem z czasem…
Kolejny problem wiąże się z koniecznością dzielenia przez rodziców czasu pomiędzy pracę i nauczanie dzieci. Brakuje tu wyraźnego rozgraniczenia życia zawodowego od prywatnego. Rodzice muszą w trakcie pracy lub po niej zajmować się pomocą w nauce. Alternatywnie – pobierać zasiłek opiekuńczy. To jednak nie tylko generuje koszty zasiłku, lecz również uniemożliwia wytwarzanie dochodu narodowego. Dochodu, z którego skorzystałaby także służba zdrowia i edukacja.
- …i sprzętem
Nauczanie zdalne generuje też liczne problemy związane z brakiem dostępu do sprzętu. Wszak nie każde dziecko dysponuje dostępem do komputera czy internetu. Wyobraźmy sobie rodzinę z trójką dzieci, których rodzice również pracują zdalnie. W takim przypadku konieczne jest posiadanie 5 urządzeń ze sprawnie działającym internetem. Co jeśli tych dzieci jest więcej? Co jeśli w danej rodzinie nie ma w ogóle komputerów lub dostępu do internetu? Może niektórym trudno sobie to wyobrazić, lecz takie przypadki też się zdarzają. Wprawdzie istniały programy pomocowe dla takich dzieci, trudno jednak powiedzieć, jak dalece spełniły one swe zadanie.
- A co jak nie działa?
Nauczanie zdalne wiąże się też z licznymi problemami technicznymi. Chodzi o (opisaną w listopadzie przez Radio Łódź) niemożność techniczną kontynuacji spotkań w sytuacji jednoczesnego podłączenia wszystkich do kamer. W efekcie jest to możliwe wyłącznie w trybie audio. Nauczycielka nie jest w stanie sprawdzić, czy uczeń zajmuje się zadaniami, czy też gra na komputerze. Z drugiej strony może co chwilę sprawdzać listę obecności. To jednak powoduje dezorganizację pracy.
- Szkody zdrowotne
Nauka zdalna wiąże się z przesiadywaniem przez wiele godzin przed ekranem komputera. To zaś trudno uznać za najzdrowsze, szczególnie w przypadku młodszych dzieci. Na pewną szkodliwość długotrwałej pracy przy ekranie zwracają też uwagę władze państwowe. Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z dnia 1 grudnia 1998 zakłada, że po godzinie pracy przed ekranem konieczne jest zapewnienie 5-minutowej przerwy. Oczywiście, w nauce – także zdalnej – przerwy są nawet częstsze – jednak chodzi tu o sam fakt zagrożenia zdrowotnego. Zagrożenia, które może okazać się groźniejsze dla dzieci – szczególnie że wiele z nich i tak spędza zbyt dużo czasu przed ekranem.
- Nadmiar bodźców
Jak zauważa psycholog Bogna Białecka na łamach PCh24.pl „podstawowym efektem tzw. zdalnej nauki, jest przebodźcowienie mózgów naszych dzieci, konkurującymi ze sobą bodźcami elektronicznymi. Jeżeli nawet do tej pory rodzice limitowali czas przed ekranem, od kilku tygodni dzieci spędzają znów średnio 9 godzin dziennie korzystając z urządzeń elektronicznych”. Tymczasem ów nadmiar bodźców prowadzi do zaburzeń koncentracji, niepokoju, pogorszonego samopoczucia, problemów ze snem i zaburzeń zdrowotnych. Tristan Harris, jeden z twórców filmu „dylemat społeczny” twierdzi wręcz, że nowe technologie nie są neutralne – dążą natomiast do uzależenienia. Choć nie musimy się z tym twierdzeniem zgadzać, z pewnością jest ono godne uwagi. Szczególnie jeśli chodzi o dzieci.
- Niższa efektywność
Niższą efektywność nauki zdalnej przyznał poniekąd sam minister. Inaczej bowiem nie byłyby konieczne łatwiejsze matury dla osób po okresie nauki zdalnej. Jednak łatwiejsze matury nie rozwiążą problemu. Sprawią, że pokolenie wchodzące w dorosłe życie będzie gorzej wykształcone, a może nawet mniej inteligentne. W edukacji chodzi bowiem nie tylko o zdobywaną wiedzę (później w znacznej mierze zapominaną), lecz również o trening umysłu, koncentracji, uwagi, dyscypliny. Tegoroczni maturzyści bez własnej winy zostali tego w znacznej mierze pozbawieni.
Z drugiej strony uczniowie wchodzą w życie w świecie ze wszech miar cyfrowym, a trend ten będzie coraz silniejszy. Nauczanie zdalne zwiększa zaś kompetencje cyfrowe uczniów. Pozwala też oszczędzić czas i zasoby potrzebne na dojazd do szkół. Co więcej, w okresach szczególnego nasilenia epidemii wydaje się uzasadniony medycznie. Jednak jego nadmierne przedłużanie może przynieść do zmierzenia szkody. Szkody, których skutki rozciągną się na dziesięciolecia.
Marcin Jendrzejczak