78 lat temu, 8 maja 1945 r., zakończyła się II wojna światowa w Europie. Akt kapitulacji Niemiec oznaczał koniec sześcioletnich zmagań. Nie oznaczał jednak uwolnienia kontynentu spod panowania autorytaryzmu. Europa Środkowa na pół wieku znalazła się pod kontrolą ZSRS.
8 lutego alianci rozpoczęli operację „Veritable-Grenade”, której celem było uchwycenie przyczółków na wschodnim brzegu Renu. Trwające niemal cztery tygodnie walki zakończyły się niespodziewanym przełomem. 7 marca wojska amerykańskie zdobyły nieuszkodzony most na Renie w Remagen. Zanim Luftwaffe zniszczyło most, Amerykanom udało się przerzucić 1. Armię. Kolejne oddziały przeszły po przeprawach pontonowych. W kolejnych tygodniach na zachodnim brzegu Renu znalazła się niemal całość sił alianckich.
Kluczowa dla losów frontu zachodniego okazała się sytuacja w Zagłębiu Ruhry – klęska w Zagłębiu Ruhry doprowadziła do powstania liczącej 200 km luki w niemieckiej obronie. Podejmowane próby zorganizowania defensywy nie przyniosły już jakichkolwiek rezultatów. Oddziałom niemieckim brakowało już nie tylko środków do walki, lecz i woli jej kontynuowania. Hitler nakazał zaprzestanie stawiania jakiegokolwiek oporu siłom państw zachodnich.
Wesprzyj nas już teraz!
24 kwietnia swoją ostatnią bitwę rozpoczęła 1. Dywizja Pancerna gen. Stanisława Maczka. Celem było zdobycie twierdzy i portu Wilhelmshaven. Rano 5 maja Polacy przyjęli kapitulację niemieckich obrońców. W tym samym czasie wojska alianckie wkroczyły do okupowanej Danii i przyjęły kapitulację wszystkich sił niemieckich w północnej części Rzeszy. Na południu gen. George Patton maszerował na stolicę Czechosłowacji. 6 maja dotarł do Pilzna i pod wpływem nacisków politycznych swoich przełożonych powstrzymał dalsze natarcie.
Na mocy testamentu Hitlera z 28 kwietnia po jego śmierci stanowisko kanclerza objął dotychczasowy minister propagandy Joseph Goebbels. Wieczorem 1 maja Goebbels wraz z żoną, która wcześniej otruła szóstkę ich dzieci, popełnili samobójstwo. Przywrócone po jedenastu latach stanowisko prezydenta Rzeszy objął przebywający we Flensburgu admirał Karl Dönitz. Po otrzymaniu informacji o śmierci Goebbelsa powołał nowy rząd z Johannem Ludwigiem Grafem Schwerinem von Krosigkiem jako kanclerzem. Jego głównym zadaniem było przerzucenie jak największej części wciąż istniejących sił na zachód, tak aby żołnierze i oficerowie nie wpadli w ręce sowietów. Dönitz i jego otoczenie wciąż liczyli na ewentualny wybuch konfliktu aliantów zachodnich ze Związkiem Sowieckim.
4 maja Dönitz zgodził się na kapitulację wszystkich sił niemieckich w północnych Niemczech. Jednocześnie jego wysłannik spotkał się z gen. Dwightem Eisenhowerem i próbował rozpocząć negocjacje dotyczące kapitulacji przed aliantami zachodnimi. Naczelny Dowódca Sprzymierzonych, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Wielkiej Trójki, stwierdził, że kapitulacja musi dotyczyć wszystkich sił na obu frontach. W tej sytuacji Dönitz powierzył misję podpisania kapitulacji gen. Alfredowi Jodlowi.
7 maja o 02.41 w kwaterze głównej Alianckich Sił Ekspedycyjnych w Reims we Francji złożono podpisy pod aktem kapitulacji. Rzeszę reprezentowali przedstawiciele trzech rodzajów sił zbrojnych – sił lądowych, lotnictwa i marynarki wojennej. Aliantów reprezentowali amerykański generał Walter Bedell Smith i przedstawiciel Armii Czerwonej gen. Iwan Susłoparow. Jako świadek podpis złożył przedstawiciel Francji.
W stolicach zachodniej Europy trwały uzgadniane między przywódcami przygotowania do ogłoszenia dnia zwycięstwa. Pokrzyżował je Józef Stalin, który zażądał ponownego uroczystego podpisania kapitulacji w kontrolowanej przez siebie stolicy upadającej Rzeszy. Brytyjski samolot dostarczył 8 maja 1945 r. na berlińskie lotnisko Tempelhof trzyosobową delegację niemiecką z feldmarszałkiem Wilhelmem Keitlem na czele. Przygotowany dokument zawierał te same warunki bezwarunkowego poddania się wojsk niemieckich, jakie ustalono poprzedniego dnia w Reims.
Formalna kapitulacja Rzeszy nie kończyła walk w niektórych zakątkach Europy wciąż kontrolowanych przez resztki sił Wehrmachtu i SS. W Czechach Niemcy dysponowali wciąż blisko milionem żołnierzy pod dowództwem feldmarszałka Ferdinanda Schörnera. Po kapitulacji Berlina skierowano przeciwko nim siły 1. Frontu Ukraińskiego marszałka Iwana Koniewa, w których skład wchodziły m.in. 2. Armia WP oraz czechosłowacki 1. Czechosłowackiego Korpusu Armijnego. 5 maja w Pradze wybuchło powstanie. Mimo gigantycznej przewagi militarnej Niemcy zdecydowali się na podjęcie rozmów i jednoczesne przebijanie się w kierunku frontu zachodniego. Rozkazom nie podporządkowało się SS, które brutalnie pacyfikowało miasto. Dopiero wieczorem 9 maja wojska SS złożyły broń przed nadciągającymi oddziałami sowieckimi. Część wycofujących się na zachód Niemców stawiała opór do 11 maja. Dzień wcześniej broń złożyły broniące się od jesieni 1944 r. resztki wojsk niemieckich nad Bałtykiem – na Helu, Żuławach, Kępie Oksywskiej, Mierzei Wiślanej i w Kurlandii. Niektóre odcięte oddziały niemieckie, m.in. na Wyspach Normandzkich, poddały się bez walki dopiero 16 maja. 11 czerwca na Spitsbergenie poddała się załoga niemieckiej stacji meteorologicznej. 17 sierpnia do Argentyny dopłynął ostatni aktywny niemiecki okręt podwodny U-977.
Wojnę na Dalekim Wschodzie zakończyła bezwarunkowa kapitulacja Japonii 2 września 1945 r. Największy konflikt w dziejach pochłonął ponad 50 mln ofiar – poległych, zamordowanych i zmarłych w wyniku działań wojennych.
– Dla Polski, choć była w koalicji państw zwycięskich, 8 maja nie jest okazją do świętowania, ponieważ nasz kraj nie odzyskał suwerenności – przypomina historyk Biura Badań Historycznych IPN Tomasz Sudoł.
– Koniec II wojny światowej oznaczał dla Polski nowy etap zniewolenia, bycia w sowieckiej strefie wpływów, dlatego święto, które obchodzimy 8 maja ma zupełnie inny wymiar dla narodów Europy Środkowo-Wschodniej niż dla państw Europy Zachodniej – wyjaśnia Tomasz Sudoł.
Polska na prawie 45 lat znalazła się w sowieckiej strefie wpływów, na co zgodzili się nasi sojusznicy Stany Zjednoczone i Wielka Brytania.
Historyk Biura Badań Historycznych IPN, profesor Sławomir Kalbarczyk przypomina, że Polska w konsekwencji ustaleń sojuszniczych, nie tylko nie odzyskała suwerenności, ale straciła też znaczną część terytorium.
– Trudno zaliczyć Polskę do grona państw zwycięskich. Po pierwsze: nie odzyskaliśmy niepodległości, a mieliśmy ją przed wybuchem wojny i o to żołnierz polski walczył. Po drugie: byliśmy jednym państwem w koalicji antyniemieckiej, które wyszło z tej wojny z uszczuplonym terytorium. Przed wojną powierzchnia Polski liczyła 389 tysięcy kilometrów kwadratowych, tracąc Kresy Wschodnie, a zyskując ziemie zachodnie, po wojnie powierzchnia Polski liczyła 312 tysięcy kilometrów kwadratowych – wylicza Sławomir Kalbarczyk.
Tomasz Sudoł przypomina, że Polska w czasie II wojny światowej poniosła też ogromne straty osobowe: „Przede wszystkim dokonana została przez Niemców zagłada ludności żydowskiej, masowo eksterminowana była też ludność polska, oraz mniejszości narodowe zamieszkujące tereny II Rzeczypospolitej”.
Według przedstawionego w ubiegłym roku przez polski rząd raportu o stratach wojennych, Niemcy zamordowali ponad 5 milionów 200 tysięcy Polaków, w tym ponad półtora miliona polskich dzieci. Raport nie uwzględnia ofiar zabitych przez Rosjan.
A profesor Sławomir Kalbarczyk podkreśla, że oprócz strat osobowych i terytorialnych Polska w wyniku II wojny poniosła też ogromne straty materialne i niematerialne. – Straciliśmy nasze centra kultury na wschodzie, przede wszystkim Wilno, Lwów z politechniką, uniwersytetem, a polska ludność z tamtych terenów została wygnana. Ogromne straty poniosły polskie miasta: Warszawa była w 84 procentach zniszczona, Poznań w 45 procentach, a Białystok w 50 procentach – Polska po II wojnie była krajem zrujnowanym, przez działania wojenne i przez rabunki Niemców i sowietów – podkreśla historyk.
źródło: PAP, PolskieRadio24.pl
Kto naprawdę wygrał II wojnę światową? Prof. Tomasz Panfil dla PCh24.pl