Nowy polski ład będzie niewątpliwie ładem socjalistycznym. Nie chodzi o to, by ludzie mieli coraz więcej, ale o to, by wszyscy mieli po równo. Najbogatsi sobie poradzą, najbiedniejsi zyskają tylko pozornie, a realnie, jak zwykle, straci klasa średnia. O tym mówił w programie „Jaka jest prawda?” PCh24 TV red. Łukasz Warzecha.
– Będziemy tu mieli najprawdopodobniej do czynienia z ostatecznym wyciśnięciem, jak cytrynę, tych ludzi, którzy coś mają, coś zgromadzili, mają oszczędności – po to, by, mówiąc brutalnie, kupić sobie elektorat przed wyborami. […] Zabrać tym, którzy mają jeszcze pieniądze, po to, żeby redystrybuować – powiedział gość Pawła Chmielewskiego.
Wesprzyj nas już teraz!
Pytany, czy koncepcja nowego polskiego ładu może być związana z koncepcją nowego ładu, która krąży gdzieś wokół Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, wyraził sceptycyzm.
– Myślę, że tu chodzi o dużo prostszą rzecz. Nawiązanie do tego rooseveltowskiego nowego ładu to jest tylko taka klasyczna dla obecnej władzy pompatyczność. Tu chodzi natomiast o to, by kupić sobie poparcie na kolejne wybory. Za tym nie stoi żadna głębsza koncepcja. Skutek będzie niestety taki, jak to zwykle bywa u socjalistów. Socjaliści dążą do tego, żeby wszyscy mieli mniej więcej tyle samo. To nawet może być coraz więcej, ale jednak cały czas – mniej więcej tyle samo dla wszystkich.
Jak dodał publicysta, na zmianach na pewno nie ucierpią ludzie autentycznie bogaci, którzy mają milionowe majątki, bo zawsze będą w stanie opłacić podatkowych kombinatorów, którzy pomogą im uniknąć wysokich danin. Gorzej jest z klasą średnią, bo ta musiałaby przeznaczyć na takich kombinatorów na tyle istotną część swojego majątku, że po prostu nie jest w stanie tego zrobić. W efekcie – to właśnie ona będzie tracić.
Według Łukasza Warzechy zmiana polegająca na obniżeniu opodatkowania pracy osób najmniej zarabiających jest tylko pozornie pozytywna. Wynika to z faktu, że rząd będzie starał się na różne sposoby załatać dziurę powstałą wskutek takiego zmniejszenia opodatkowania w budżecie.
– Jeżeli państwo się zadłuża, to jednym ze sposobów zmniejszenia obciążenia wynikającego z tego zadłużenia jest deprecjacja pieniądza. To się niestety właśnie dzieje. Cichy dodruk pieniądza – dodruk w cudzysłowie, bo nie chodzi tu oczywiście o dodruk fizyczny – przez Narodowy Bank Polski powoduje dokładnie to. Skutkiem jest inflacja, a inflacja jest rodzajem podatku. Każdy, kto ma jakąś dostrzegalną sumę na koncie, dobrze to widzi. Weźmy choćby 50 tysięcy – właściciel widzi, że jego pieniądze dzisiaj są warte mniej, niż jeszcze pięć lat temu – wskazał.
– Trzeba patrzeć na założenia, o jakich ten rząd zawsze mówił. To nie jest rząd gospodarczo liberalny. Zwłaszcza w sferze gospodarczej to jest rząd ściśle socjalistyczny. Socjaliści nie walczą o to, żeby ludzie mieli więcej ani żeby wynagradzać należycie lepszą pracę, ale o to, żeby rozsmarować po równo. To może być nawet bardzo cienko, ale byle było po równo – zaznaczył.
Publicysta mówił też o stanowisku interdyscyplinarnego zespołu ds. Covid-19 Polskiej Akademii Nauk, który postawił szereg postulatów zmiany polskiej polityki antyepidemicznej.
Źródło: PCh24 TV
Pach