3 lutego 2021

Zielony Ład na świecie. O co chodzi w „walce o klimat”

(Fot. Pixabay)

Zielony Nowy Ład, Europejski Zielony Ład i inne tego typu programy wdrażane w następstwie recesji spowodowanej zeszłorocznym zamknięciem gospodarek, mają za zadanie szybszą transformację energetyczną świata w związku z rosnącym zapotrzebowaniem na energię.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Kluczowa – zdaniem inicjatorów przedsięwzięcia – jest szybka dekarbonizacja gospodarki, czyli rezygnacja ze wszystkich paliw kopalnych i wdrożenie kosztownych nowych technologii pod pretekstem konieczności zwalczania egzystencjalnego zagrożenia, jakim są rzekomo „zmiany klimatyczne”.

 

Stany Zjednoczone podjęły bezprecedensowe środki w dziedzinie klimatu za administracji Obamy, który wdrażał ustawodawstwo opracowane jeszcze w latach 70. Działania te spotkały się jednak ze zdecydowanym sprzeciwem ze względu na ogromne koszty transformacji przerzucane na społeczeństwo.

 

„Pandemia”, a właściwie celowa polityka zamykania państw, pozwoliła pchnąć naprzód socjalistyczny Zielony Nowy Ład, oferując całkowitą przebudowę gospodarki USA, by doprowadzić do dekarbonizacji do 2050 r.

 

Propozycja była głównym punktem spornym podczas wyborów prezydenckich w 2020 roku. W międzyczasie Chiny, Indie i Unia Europejska zapowiedziały szereg wysiłków w celu ograniczenia emisji dwutlenku węgla i zanieczyszczenia oraz wykorzystania odnawialnych źródeł energii.

 

Zielony Nowy Ład ma zmobilizować amerykański rząd, społeczeństwo i przemysł do stworzenia „zrównoważonej, niskoemisyjnej przyszłości”, by uniknąć „najgorszych konsekwencji katastrofalnej zmiany klimatu”. Program przewiduje transfer wielu bilionów dolarów na dotacje dla przedsiębiorców oferujących tzw. zielone technologie, niesłusznie w ten sposób określane, bo często wymagające użycia pierwiastków ziem rzadkich i produkcji trudnych do recyklingu towarów (np. baterie jonowo-litowe).

 

Jest to program lewicowy, wymagający centralnie sterowanej gospodarki. Rezolucja Kongresu w sprawie Zielonego Nowego Ładu zarówno motywowała, jak i podzieliła Demokratów podczas kampanii prezydenckiej w 2020 roku i ostatecznie wpłynęła na plan klimatyczny prezydenta Joe Bidena. Już w pierwszych rozporządzeniach pokazał on determinację w szybkim przestawianiu gospodarki amerykańskiej na nowe tory.

 

Totalna transformacja

Program wpływa na wszystkie aspekty gospodarki i społeczeństwa zgodnie z zaleceniami Agendy na rzecz zrównoważonego rozwoju 2030. Chiny, Indie i Unia Europejska zaczęły wdrażać niektóre założenia przewidziane w Zielonym Nowym Ładzie.

 

Wszystkie wizje tzw. zielonych ładów koncentrują się na centralnym sterowaniu gospodarką i dekarbonizacji.

 

W 2007 roku Thomas Friedman na łamach „New York Times’a” użył po raz pierwszy określenia „zielony nowy ład”. Do 2018 r. koncepcja ta stała się mottem politycznym Partii Demokratycznej. W lutym 2019 r. radykalna kongresmenka Alexandria Ocasio-Cortez (D-NY) i senator Ed Markey (D-MA) przedstawili niewiążącą rezolucję popierającą ten pomysł.

 

Autorzy wezwali do dziesięcioletniej „narodowej mobilizacji” w celu przemodelowania życia ekonomicznego i społecznego. Rezolucja wykracza daleko poza „zmiany klimatyczne” i obejmuje szeroko zakrojoną politykę przemysłową, która zmieniłaby gospodarkę USA.

 

Nawiązuje do głębokiej transformacji społecznej, przypominającej Nowy Ład prezydenta Franklina D. Roosevelta, który był bezprecedensowym zastosowaniem władzy rządu federalnego w celu zaradzenia skutkom Wielkiego Kryzysu z lat 30 i zakończył się kolejną recesją z powodu przeregulowania gospodarki. Wybuch II wojny światowej napędził rozwój amerykańskiej gospodarki. Pozwolił też zająć USA dominującą pozycję na świecie.

 

Cele Zielonego Nowego Ładu obejmują: obniżenie emisji netto gazów cieplarnianych do zera w ciągu dziesięciu lat, pobudzenie „masowego wzrostu czystej produkcji”, zaspokajanie całego zapotrzebowania na energię w USA „dzięki czystym, odnawialnym i bezemisyjnym źródłom energii”, radykalne ograniczenie emisji i innych zanieczyszczeń pochodzących z rolnictwa, modernizację infrastruktury, w tym transportu i mieszkalnictwa oraz zapewnienie, że wszystkie ustawy i akty wykonawcze będą dotyczyć „zmian klimatycznych”.

Program ponadto stanowi, że wszystkim zostanie zapewniona praca i wystarczające „wynagrodzenie na utrzymanie rodziny”.

 

Wszyscy w USA mają mieć dostęp do „wysokiej jakości opieki zdrowotnej, przystępnych cenowo mieszkań, bezpieczeństwa ekonomicznego, czystej wody, czystego powietrza i zdrowej żywności, przy jednoczesnym przeciwdziałaniu systemowemu wykluczeniu społecznemu i niesprawiedliwości”.

 

W jaki sposób to zostanie osiągnięte? To „kwestia otwarta”. Rezolucja podkreśla, że ​​powinno to być obowiązkiem rządu federalnego i obejmować finansowanie publiczne, wiedzę techniczną, inwestycje publiczne w badania i rozwój, silniejsze egzekwowanie przepisów handlowych dotyczących środowiska, egzekwowanie przepisów antymonopolowych i rozszerzenie praw pracowników.

 

Rezolucja uznała „zmiany klimatyczne” za „bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych”. Koszty zaproponowanej transformacji – jak wskazywali krytycy – byłyby astronomiczne.

 

 

 

Jerry Taylor z Niskanen Center, wolnorynkowego think tanku, wskazywał, że zwolennicy Zielonego Nowego Ładu połączyli z planem zbyt wiele kwestii niezwiązanych ze „zmianami klimatycznymi”, co skończyło się zawyżoną ceną.

 

Ekonomista Noah Smith pisał, że „olbrzymie nowe uprawnienia rządu realizowane w oparciu o rosnący w nieskończoność deficyt” mogą oznaczać, że prawie trzy czwarte całej działalności gospodarczej w USA będzie ostatecznie opłacana przez rząd.

 

Biuro Budżetowe Kongresu, które ma obowiązek przedstawiać szacunkowe koszty wszystkich proponowanych aktów prawnych, nie było w stanie wyliczyć kosztów proponowanej transformacji, twierdząc, że brak konkretnych propozycji politycznych.

 

Zwolennicy planu argumentowali, że chociaż koszty będą ogromne, to nieradzenie sobie ze „zmianami klimatu” będzie jeszcze bardziej kosztowne.

National Climate Assessment straszy, że z powodu domniemanego globalnego ocieplenia gospodarka USA będzie tracić do końca stulecia 500 miliardów dolarów rocznie.

 

Atmosferę rzekomo grożącego nam kataklizmu „podkręca” panel skompromitowanych ekspertów Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu ONZ (IPCC), który 3 lata temu ostrzegał przed szkodliwymi skutkami grożącymi nam już w 2040 roku. Zasugerowano, że pozostało tylko dwanaście lat, aby ograniczyć emisję na tyle, by nie dopuścić do wzrostu temperatury do 1,5 stopni C lub 2 stopni C powyżej poziomów przedindustrialnych.

 

Amerykańska National Climate Assessment także w 2018 r. alarmowała w związku z rozprzestrzenianiem się śmiertelnych chorób, takich jak wirus Zachodniego Nilu i wirusa Ziki w nowych częściach Stanów Zjednoczonych. Powodzie, huragany i pożary, to także miałyby być skutki „ocieplenia”.

 

„Rozkręcono” tzw. strajki klimatyczne dzieci i młodzieży oraz szereg innych akcji propagandowych, by rządzący mogli uzasadnić wprowadzanie radykalnych ustaw, zaciskających pętlę państwa na szyi podatników. Transformacja wymaga bowiem wprowadzania coraz wyższych taks i tzw. opłat prozdrowotnych oraz pozbawiania obywateli prawa do własności prywatnej.

 

Prezydent Donald J. Trump uznał ten plan za „socjalistyczny koszmar”, który zrujnuje amerykańską gospodarkę. Zniósł więc przepisy dotyczące elektrowni węglowych, limity emisji metanu i osłabił normy dotyczące zużycia paliwa przez samochody. Biden nazywa Zielony Nowy Ład „kluczowymi ramami”, ale – ze względu na opór społeczeństwa – twierdzi, że jego plan klimatyczny jest inny: nie daje gwarancji miejsc pracy, żywności i mieszkań.

 

Wkrótce po objęciu urzędu nowy prezydent wydał szereg aktów wykonawczych dotyczących „zmian klimatycznych”: o ponownym przystąpieniu do Porozumienia Paryskiego, o wstrzymaniu nowych koncesji na wydobycie ropy i gazu na ziemiach federalnych oraz anulował projekt budowy rurociągu Keystone XL i uruchomił plan elektryfikacji floty pojazdów rządu federalnego.

 

Globalizacja ekologizmu

W Stanach Zjednoczonych wciąż trwa debata na temat Zielonego Nowego Ładu, a wiele innych krajów, zwłaszcza władz lokalnych na całym świecie wprowadza „zieloną transformację”.

 

Chiny, które są największym emitentem na świecie (28 procent wszystkich emisji dwutlenku węgla w 2018 r., USA – 15 proc.) i Indie (7 proc.) nie decydują się na tak radykalne rozwiązania zawarte w Zielonym Nowym Ładzie. Oba kraje zapowiedziały ograniczenie emisji i zanieczyszczeń, a także wykorzystanie OZE, ale w nie takiej ilości i tempie, jak USA czy Unia, by nie wpędzać jeszcze większej liczby ludności w ubóstwo.

 

Poparcie Pekinu było kluczowe dla porozumienia paryskiego. Chiny do 2030 r. przewidują osiągnięcie szczytu emisji, a dopiero potem będą je stopniowo redukować. W 2020 roku Xi ogłosił cel osiągnięcia neutralności węglowej do 2060 roku, chociaż chińscy urzędnicy nie podzielili się szczegółowym planem.

 

W chińskiej gospodarce węgiel wciąż odgrywa bardzo istotną rolę. Kraj zużywa ponad połowę światowych zasobów węgla i wciąż są budowane nowe elektrownie węglowe obok nowych elektrowni ze źródeł odnawialnych.

 

Chiny sporo inwestują w samochody elektryczne i transport kolejowy. W 2019 roku w kraju sprzedano więcej pojazdów elektrycznych niż w pozostałej części świata łącznie. Tyle że prąd, którym napędzane są elektryki pochodzi z elektrowni węglowych. OZE nie jest pewnym i stabilnym źródłem energii, jakiego wymaga przemysł.

 

Podobnie jak Unia Europejska i kilka innych krajów, Chiny próbują wprowadzić krajowy system handlu uprawnieniami do emisji (ETS). Niektórzy analitycy twierdzą jednak, że tamtejszy system, który obejmuje tylko przedsiębiorstwa energetyczne emitujące ponad dwadzieścia sześć tysięcy ton dwutlenku węgla rocznie, jest wąsko stosowany i napotkał opóźnienia oraz problemy techniczne.

 

Indie – trzeci co do wielkości emitent na świecie – wyznaczyły cel w zakresie energii odnawialnej na 2022 rok. Plan wymaga inwestycji czterokrotnie przekraczającej krajowy budżet obronny. Kraj wciąż opiera się na węglu, który stanowi ponad połowę miksu energetycznego. Już mówi się, że Indie nie osiągną swojego celu na 2022 r., a epidemia może sytuację jeszcze pogorszyć. Tymczasem dla wielu obserwatorów Indie są liderem w określaniu, czy globalna redukcja emisji gazów cieplarnianych może się powieść.

 

W Indiach do tej pory emisje cały czas stale rosły. Ludność tego kraju wkrótce przewyższy chińską, a gospodarka już teraz rośnie szybciej niż chińska, stąd będzie zużywać jeszcze więcej energii.

Zgodnie z porozumieniem paryskim Unia Europejska obiecała zredukować emisje „gazów cieplarnianych” o 40 proc. w porównaniu z poziomem z 1990 r. UE emituje około 9 proc. dwutlenku węgla. Bruksela chce ograniczyć emisje już do 2030 r., koncentrując się na handlu ETS-ami, usuwaniu węgla i reformach polityki rolnej.

 

Europejski system ETS uruchomiony w 2005 roku z wielką pompą był promowany jako pierwszy na świecie duży system handlu uprawnieniami do emisji. Firmy są zobowiązane do mierzenia swoich emisji i kupowania zezwoleń, jeśli przekroczą pułap, który spada o 1,74 procent rocznie.

 

Nadmiar zezwoleń spowodował, że ceny uprawnień spadły o cztery piąte od 2010 do 2017 roku. Problem zaostrzy się, gdy Wielka Brytania – niegdyś drugi po Niemczech pod względem wielkości emitent dwutlenku węgla w UE – pozbędzie się zezwoleń w związku z opuszczeniem struktur unijnych. Bruksela chciałaby zwiększenia kosztów emisji i z tego względu redukuje liczbę przyznanych pozwoleń, co z kolei winduje ceny energii.

 

Poszczególne kraje UE również zobowiązały się do ograniczenia emisji. Niemcy planują zamknąć wszystkie swoje elektrownie węglowe do 2038 r., chociaż jeszcze rok temu otwarły nową elektrownię węglową. W 2011 roku, po katastrofie Fukushima Daiichi w Japonii, rząd zdecydował się pozbyć wszystkich elektrowni jądrowych do 2022 roku.

 

Propagatorzy Zielonego Nowego Ładu odrzucają zastąpienie paliw kopalnych energią jądrową w związku z obawami dotyczącymi usuwania odpadów i wypadków. Francja obecnie 75 procent energii elektrycznej pozyskuje z atomu.

 

Zielony Nowy Ład wymaga dużych inwestycji w transport publiczny i eliminacji prywatnych samochodów. Z tego względu we Francji w 2018 r. wybuchły protesty „żółtych kamizelek”, gdy zaproponowano podwyżkę podatku paliwowego.

 

Istotne dla Brukseli są także zmiany dotyczące sektora rolnego, który ma rzekomo emitować prawie 10 procent „gazów cieplarnianych” na kontynencie. Wymaga to redukcji żywego inwentarza i wprowadzenia restrykcyjnych regulacji dotyczących na przykład nawozów.

 

Norwegia, która pozostaje poza UE, jest szczególnie agresywna w polityce energetycznej. Władze chcą, by już do 2025 r. wszystkie nowe samochody miały zerową emisję. Zwolniono pojazdy elektryczne z wielu podatków, opłat drogowych i opłat parkingowych. Obecnie Norwegia jest trzecim co do wielkości rynkiem samochodów elektrycznych na świecie, po Chinach i Stanach Zjednoczonych. Holandia i kilka innych krajów wyznaczyło podobne cele.

 

W marcu 2019 roku Norwegia ogłosiła, że ​​jej suwerenny fundusz majątkowy o wartości 1 biliona dolarów – największy na świecie – pozbędzie się z pakietu akcji firm naftowych i gazowych. Kraj jednak wciąż czerpie korzyści z eksportu ropy i gazu, który stanowią połowę całego eksportu.

 

Chile jest pierwszym krajem Ameryki Południowej, który wprowadził podatek węglowy w 2014 r. Meksyk wprowadził taki podatek w 2018 r. Potem zrobiły to Kazachstan, Nowa Zelandia i Korea Południowa.

Kostaryka uruchomiła krajowy program całkowitej dekarbonizacji swojej gospodarki do 2050 roku.

 

Najbardziej radykalne w realizacji polityki dekarbonizacji są miasta, stany i regiony. Kopenhaga ogłosiła plany osiągnięcia neutralności pod względem emisji dwutlenku węgla do 2025 r. W ramach Powering Past Coal Alliance 80 miast, stanów, regionów i rządów krajowych zobowiązało się do wycofania węgla. Stany takie jak Kalifornia, prowincje takie jak Quebec i metropolie, takie jak Tokio, zobowiązały się do uruchomienia własnych systemów handlu uprawnieniami do emisji.

 

Kalifornia do 2045 r. ma mieć energię wyłącznie z OZE, a do 2035 t. wszystkie nowe samochody mają być bezemisyjne.

 

 Miasta są laboratoriami dla rządów i mają wymusić – jak w Kalifornii w latach sześćdziesiątych XX wieku, gdy ustalono normy emisji spalin przez samochody – daleko posunięte zmiany.

 

Po pierwsze, dekarbonizacja

Zdobywca Nagrody Nobla w ekonomii – William D. Nordhause opracował model zmian klimatu i „zieloną księgowość”, nad którą pracował już w 1972 roku, kiedy opublikował wraz z Jamesem Tobinem (także laureatem Nagrody Nobla) opracowanie „Czy wzrost jest przestarzały?”. Autorzy poruszyli kwestię zrównoważonego rozwoju i wskazali że ocieplenie nawet o 3,5 stopnia C nie oznacza katastrofy.

 

IPCC, słynąca z alarmistycznych raportów nt. domniemanych zmian klimatycznych powodowanych przez człowieka, opiera się bezpośrednio na pracach Nordhausa i jego modelach szacowania kosztów zmian klimatycznych.

 

Profesor „wynalazł” też podatek od emisji dwutlenku węgla, a jego brat Bob – prawnik – napisał ustawę o czystym powietrzu w 1970 r. Administracja Obamy wprowadzając regulacje klimatyczne, powołała się na te przepisy.

 

Nordhause postulował, by zbyt szybko nie redukować emisji, ponieważ koszty ekonomiczne dla obecnego pokolenia będą wyższe niż korzyści wynikające z ochrony przyszłych pokoleń. Nasi następcy będą znacznie bogatsi, a zatem lepiej poradzą sobie ze „zmianami klimatycznymi”.

 

Dekarbonizacja gospodarki, do której wzywa IPCC, zdaniem „ekspertów” od klimatu nie może być odkładana, bo PKB – jeśli nic się nie zmieni – potroi się do 2050 r., a wtedy będzie niemal niemożliwa transformacja energetyczna. Stąd ogromna presja, by jak najszybciej zdekarbonizować światową gospodarkę.

 

„Zielony Nowy Ład” – koncepcja pierwotnie opracowana w 2008 roku w Londynie przez grupę ekonomistów, czerpie inspirację z „nowego ładu”, pakietu stymulacyjnego prezydenta USA Franklina Roosevelta, który miał przeciwdziałać skutkom wielkiego kryzysu i zreformować rynek finansowy. Brytyjska ekonomistka Ann Pettifor, należąca do londyńskiej grupy Green New Dealers, wskazuje, że w zielonym ładzie właściwie chodzi o przebudowę systemu monetarnego. Porównała zalecaną przez UNCTAD przebudowę do decyzji Roosevelta o nacjonalizacji złota.

 

MFW i Bank Światowy jeszcze dwa lata temu naciskały na szybkie zmiany, spodziewając się kolejnego krachu. „Przez ostatnie 11 lat światowa gospodarka przetrwała na diecie banków centralnych – niskich stopach procentowych i dzięki kreacji pieniędzy, ale ten bodziec jest obecnie stopniowo wycofywany” – ostrzegał Larry Elliot na łamach „The Guardiana”. W jego przekonaniu, obecny kryzys kapitalizmu jest bardziej dotkliwy niż w latach trzydziestych XX wieku, ponieważ wszystko, co było wtedy naprawdę potrzebne, to pobudzenie wzrostu, zapewnione przez nowy ład, tani pieniądz, surowsze kontrole finansów i zbrojenia. W dzisiejszym kontekście taka strategia nie sprawdzi się. Argumentuje, że należy całkowicie odrzucić ideę wzrostu, ale trudno do tego przekonać społeczeństwo.

 

Do połowy wieku kraje mają odwrócić 150 lat bardzo szybkiego rozwoju gospodarczego, opartego na paliwach kopalnych. Była kolumbijska negocjator ds. klimatu, Isabel Cavelier zauważyła, że zmiany w całej gospodarce nie muszą nastąpić, „chyba że będzie to wynikało z silnej woli głów państwa”.

 

 

Źródło: cfr.org, PCh24.pl

AS

 

 

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Zatrzymaj ideologiczną rewolucję. Twoje wsparcie to głos za Polską chrześcijańską!

mamy: 405 324 zł cel: 500 000 zł
81%
wybierz kwotę:
Wspieram