Przewrót wojskowy, do którego doszło w Birmie (Mjanma) w nocy z 31 stycznia na 1 lutego br., wymiernie wpływa na chińskie interesy w tym kraju. Zgodnie z konstytucją jest on też legalny. Siły zbrojne Birmy (Mjanmy) zapowiadają organizację wyborów po zakończeniu rocznego stanu nadzwyczajnego. Jednak, jak wskazuje historia tego kraju, do wyborów może nie dojść przez wiele kolejnych lat. Z sytuacji mogą być zadowolone Indie, które obawiały się rosnących wpływów chińskich w regionie. Dla Amerykanów to test, który pokaże jak zamierzają współpracować z sojusznikami w tworzącym się wielobiegunowym świecie.
Wojsko Birmy ogłosiło na rok stan wyjątkowy i mianowało byłego generała Myint Swe nowym pełniącym obowiązki prezydenta. 1 lutego we wczesnych godzinach porannych aresztowało także cywilną przywódczynię Aung San Suu Kyi, prezydenta i kilka innych osób, kończąc demokratyczne przemiany w kraju. Pretekstem do zamachu stanu były – zdaniem wojskowych – nieprawidłowości wyborcze w listopadzie ub. roku, które nie zostały „odpowiednio rozwiązane”. Rządząca krajem Suu Kyi – laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, która przed dojściem do władzy spędziła wiele lat w areszcie – wezwała opinię publiczną, by nie akceptowała zamachu stanu dokonanego przez wojsko i „z całego serca” prosiła o protesty.
Wesprzyj nas już teraz!
Armia zakłóciła połączenia telefoniczne i internetowe w stolicy Naypyidaw, głównym centrum handlowym Rangunu. Wyłączono także telewizję państwową, wcześniej aresztowano członków Narodowej Ligi na rzecz Demokracji, która w ub. roku odniosła zdecydowane zwycięstwo w wyborach do parlamentu. Zawirowania polityczne w Birmie wywołały wstrząsy na rynkach finansowych. W poniedziałek, giełda w Rangunie ogłosiła zawieszenie handlu i rozliczeń „z powodu błędu połączenia sieciowego”. Banki w Birmie zgodziły się na tymczasowe zamknięcie wszystkich usług finansowych z powodu „słabych połączeń internetowych” – podał Reuters. W poniedziałek po południu przywrócono łączność telefoniczną i internetową. Lotnisko międzynarodowe w Rangunie ma być zamknięte do maja.
– Chiny są przyjaznym sąsiadem Mjanmy i mamy nadzieję, że wszystkie partie w Mjanmie poradzą sobie z różnicami wynikającymi z konstytucji i ram prawnych oraz zapewnią stabilność polityczną i społeczną – mówił na konferencji prasowej rzecznik chińskiego MSZ, Wang Wenbin. Według niektórych pracowników chińskich firm, zamieszanie w stolicy Birmy nie stanowi na razie poważnego problemu dla lokalnej działalności chińskich przedsiębiorstw, które mają swoje siedziby głównie w Rangun, przemysłowym i handlowym centrum Mjanmy. Jednak obawy co do dalszej aktywności pozostają, zwłaszcza w związku z groźbą zamknięcia dróg. Pracownik państwowego przedsiębiorstwa energetycznego z siedzibą w Rangunie, który wypowiadał się pod warunkiem zachowania anonimowości dla chińskiego medium „Global Times”, zaznaczył, że zamach już wpłynął na działalność niektórych chińskich firm obejmującą transakcje rządowe. Duże projekty, takie jak rurociąg Chiny-Myanma, kopalnia miedzi i kopalnia rudy niklu, działały normalnie.
Większość chińskich pracowników wróciła do domu na święta. W Birmie pracuje obecnie ponad 100 tys. osób z Państwa Środka. Przed epidemią koronawirusa było ich tam około trzy razy więcej. Gospodarka Birmy jest jedną z najszybciej rozwijających się w regionie Azji i Pacyfiku. W związku z epidemią zwolniła o około 1,7 proc. W latach 2019-2020 rozwijała się w tempie 6,8 proc. PKB.
Głównym partnerem handlowym kraju są Chiny. W latach 2019-2020 wymiana handlowa przekroczyła wartość 12 mld dol. – podała Birmańska Agencja Informacyjna w listopadzie, powołując się na lokalne oficjalne dane. Birma to kraj, o którym głośno zrobiło się w związku z czystkami pośród muzułmanów Rohingja i wypędzeniem ponad 700 tys. z nich. Wcześniej kraj od lat. 60. znajdował się pod panowaniem wojskowej dyktatury. Na przekazanie władzy rządowi wybranemu w wyborach oficerowie zdecydowali się w roku 2011. Wojsko jednak wciąż zachowało kontrolę nad kluczowymi sektorami siłowymi. Zapewniło sobie także 25 proc. miejsc w parlamencie i możliwość dokonania zamachu stanu – zgodnie z konstytucją z 2008 r. – wobec władzy cywilnej.
W przemiany w Birmie osobiście zaangażował się były prezydent USA Barach Obama, który dwukrotnie odwiedził ten kraj. Birma była uznawana za rzadki przypadek, w którym generałowie dobrowolnie przekazali część władzy cywilom, uznając wyniki wyborów z 2015 r., które dały początek Narodowej Lidze na rzecz Demokracji. Kraj był chwalony przez zachodnie rządy jako „demokratyczny drogowskaz w świecie narastającego autorytaryzmu”. Jednak na przemianach bardzo zyskali wojskowi, którzy uwłaszczyli się na gwałtownie prywatyzowanym majątku państwowym.
Listopadowe wybory przyniosły partii rządzącej jeszcze większe zwycięstwo niż pięć lat temu. Zdobyła ona aż 396 z 476 mandatów w parlamencie, podczas gdy Partia Solidarności i Rozwoju Unii wojskowych jedynie 33. Generałowie obawiali się wzmocnienia władzy cywilów i ewentualnej zmiany konstytucji. Na krótko przed elekcją pozbawiono głosu setki tysięcy przedstawicieli mniejszości etnicznych, ponieważ władza uznała, że obszary, na których mieszkają, były zbyt zajęte walką o przeprowadzenie wyborów. Nie mogli więc głosować np., muzułmanie Rohingja. Tak naprawdę obawy dotyczące interwencji wojskowych pojawiły się już w październiku, kiedy głosowanie zostało odwołane na niektórych obszarach mniejszości etnicznych.
Stany Zjednoczone i przedstawiciele dyplomacji Unii Europejskiej potępili zamach stanu i wezwali wojsko do ustąpienia. Nie wiadomo, czy kraje zachodnie zdecydują się na przywrócenie sankcji gospodarczych zniesionych w ostatniej dekadzie. Przewrót jest pierwszym międzynarodowym wyzwaniem dla administracji prezydenta USA Josepha Bidena i jego zespołu ds. bezpieczeństwa narodowego, a także wstępnym sprawdzianem, w jaki sposób podejmie współpracę z sojusznikami w celu wypracowania międzynarodowego rozwiązania. Japoński rzecznik rządu Katsunobu Kato wezwał w poniedziałek do uwolnienia zatrzymanych przywódców, w tym Aung San Suu Kyi. – Mamy poważne obawy związane z pogorszeniem procesu demokratycznego – powiedział Kato na konferencji prasowej. – Rząd Japonii mocno wspierał proces demokratyczny w Birmie. Sprzeciwiamy się posunięciom, które są z tym sprzeczne – stwierdził. Kato dodał, że będzie stanowczo nalegał na wojsko, aby przywróciło demokratyczną władzę. Sprzeciw wyrazili także Turcy. Nieco ostrożniej wypowiedzieli się przedstawiciele Indii i Singapuru, nieskłonni do ingerowania w sprawy innych.
Wojskowi powołali się na art. 417 konstytucji z 2008 r., która zezwala na zamach stanu w razie „działań lub prób przejęcia suwerenności Unii…przez bezprawne siły”. Poniższy artykuł przyznaje następnie głównemu dowódcy pełnię władzę. Stan wyjątkowy powinien ogłosić prezydent, ale po jego aresztowaniu, były generał armii Myint Swe, został pełniącym obowiązki prezydenta – stanowisko, które zgodnie z konstytucją mógł objąć jako urzędujący wiceprezydent. I to on ogłosił stan wyjątkowy.
Analityk Maung Zarni wskazuje, że zamach był „zgodny z konstytucją, czyli legalny. Konstytucja Mjanmy z 2008 r. – opracowana przez wojsko – prewencyjnie legalizuje zamachy stanu…Sama Suu Kyi przysięgła utrzymać tę konstytucję” – zaznacza. Ambasador Kanady przy ONZ, Bob Rae, również wskazał, że najnowsza konstytucja „została specjalnie zaprojektowana, aby zapewnić, że siła militarna będzie głęboko zakorzeniona i chroniona”. Dodał, że wojskowi „napisali konstytucję w ten sposób, aby mogli to zrobić”.
W Birmie armia rządziła od 1962 r. do 2010. Przekazując władzę cywilom chcieli mieć pewność, że nadal zachowają silną pozycję w kraju. Dlatego zgodnie z konstytucją z 2008 roku 25 proc. miejsc w parlamencie jest automatycznie zarezerwowanych dla kandydatów wojskowych, podobnie jak kluczowe ministerstwa obrony, pogranicza i spraw wewnętrznych. Suu Kyi określana jako „de facto przywódczyni” Mjanmy, została konstytucyjnie wykluczona z ubiegania się o prezydencję (jej dzieci i zmarły mąż byli obcokrajowcami). Została cywilną głową kraju jako „radca państwowy”. Prawdziwym przywódcą był starszy generał Min Aung Hlaing, który w lipcu tego roku miał przejść na emeryturę. Generał zdecydował się na interwencję prawdopodobnie po to, by zabezpieczyć swoją przyszłość – nie tylko wpływy, ale także uniknąć oskarżeń za zbrodnie przeciwko muzułmanom Rohingja. Procesu domagają się śledczy ONZ.
Prezydent USA Joe Biden zapowiedział przegląd przepisów i sankcji, które zostały zniesione wobec Birmy. Administracja – po zamachu – miała problem z tym, jak właściwie określić sytuację w Birmie, by zapewnić sobie większą elastyczność reakcji i nie musieć gwałtownie reagować. Analitycy zastanawiają się, jak USA wyjdą z tej próby, mogącej mieć strategiczne konsekwencje. W ciągu ostatnich dwudziestu lat w dyplomacji w Azji Południowo-Wschodniej – regionie bardzo ważnym dla handlu międzynarodowego – utrzymywał się wzorzec, zgodnie z którym USA i inne rządy zachodnie wywierając nacisk na rządy regionu w kwestiach praw człowieka i demokratycznych odstępstw, powodowały, że kraje te zwracały się po pomoc do Chin. Jednak wojsko birmańskie jest sceptyczne wobec Pekinu, obawiając się chińskich ambicji w tym obszarze. Kurt Campbell, koordynator ds. Indo-Pacyfiku w Białym Domu i zastępca sekretarza stanu w pierwszej administracji Obamy, który był jednym z architektów otwarcia na Birmę, uważa za bezcelowe izolowanie kraju mającego strategiczne znaczenie dla Chin. Japońscy komentatorzy obawiają się masowej migracji mieszkańców Birmy, pogorszenia sytuacji ekonomicznej i epidemicznej kraju oraz wznowienia walk etnicznych.
Agnieszka Stelmach